2013-03-08

"Uczciwa oszustka" Tove Jansson

To warta uwagi książka. Nie tylko dla miłośników Muminków i ludzi, którzy z Tove Jansson kojarzą specyficzny chłód, mądrość i podszyte obawami fascynacje, dzięki którym wkraczali w dorosłość dojrzalsi o doświadczenia pulchnych stworów czy z wiecznym lękiem przed Buką. Nieżyjąca od kilkunastu lat pisarka wciąż budzi zainteresowanie i nie tylko jako autorka cyklu o Muminkach, ale także jako nietuzinkowa osobowość, dzięki której lepiej rozumie się świat. To, co przykuwa uwagę od razu, to tytuł będący przecież oksymoronem oraz pastelowa okładka Katarzyny Borkowskiej, która niedawno magicznie ozdobiła "Rantis" Aidy Amer. Sięgając do narracji, można oczywiście poszukiwać w tej – wydanej w ojczyźnie autorki już w 1982 roku – książce wątków i motywów autobiograficznych; zapewne znajdzie się niejeden. Myślę jednak, że warto „Uczciwą oszustkę” traktować bardziej jak powieść symboliczną, paraboliczną nawet. Nie chodzi tylko o klimat i otoczenie – zaśnieżoną wioskę z zasypanymi śniegiem mieszkańcami, którzy żyją w specyficznym bezczasie, nie odróżniając poranków od wieczorów. Sama historia wydaje się być tylko fragmentem czegoś większego; ledwie dotykamy losów dwóch kobiet, które w powieści zbliżają się do siebie, by ostatecznie… zagubić siebie w tej relacji.

To historia przewrotnego oszustwa. Takiego, które zostało zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach i miało przewidziany finał. Jakkolwiek by nie było, zawsze w życiu trzeba mieć cel, a oszustwo w prozie Jansson jest celowe. „Prawie wszystko, co ludzie robią sobie nawzajem, niewiele znaczy. Najważniejszy jest cel: czego chcą, co chcą osiągnąć”. Czy zatem to historia niezwykłej relacji i wzajemnych wpływów, które dokonują zmian i spustoszeń w psychikach kobiet, jakie pewnie na co dzień nigdy by się do siebie nie zbliżyły? Czy też może dramatyczna historia celu niespełnionego; przewrotności losu, który zmienia priorytety i każe się zastanowić nad tym, czy można tak naprawdę komukolwiek zaufać i czy można ufać sobie?

Żółtooka Katri Kling żyje w izolacji na własne życzenie. Bliskie jej istoty to piętnastoletni brat Mats oraz owczarek niemiecki, którego Katri wychowuje po swojemu, nie nadając imienia. W małej społeczności wioski kobieta uchodzi za co najmniej specyficzną. Jest napiętnowana, chociaż nie odczuwa tego na co dzień. Jest inna. Dziwna. Nie można się do niej zbliżyć. Jak jej pies nie odwzajemnia żadnej formy życzliwości; jest nieufna i stale czujna. Jednocześnie pozbawiona emocjonalności – w zachowaniach, gestach czy słowach. Katri ma w pogardzie małomiasteczkową społeczność i ludzkość chyba w ogóle, ale potrafi być przydatna, bo zna się na liczbach, umie liczyć i pomaga czasami rozwikłać zagadkę niejednego nieuczciwego rozliczenia. Dlatego też dorośli mieszkańcy trzymają się od niej na dystans, ale nie krytykują, bo jest przydatna. Szczere w swych zachowaniach są jak zawsze dzieci. To one obrzucają śniegiem jej okna i one krzyczą, że jest czarownicą. Kim jest Katri? Uchodzi za osobę uczciwą. Nawet uczciwą w stopniu okropnym. Zawsze ma racjonalny powód, by coś robić, podejmować jakieś działania. Jej pragmatyzm idzie w parze z emocjonalnym chłodem i mimo wszystko ma poważanie, choć jest tą inną, na cenzurowanym. Rozumie ludzkie problemy, ale nie wchodzi z ludźmi w żadne bliższe relacje. Do czasu, kiedy nie spotka się z Anną Aemelin.

Anna ma pieniądze, niezależność i święty spokój w swej króliczej willi, gdzie maluje pastelowe naturalistyczne pejzażyki, którymi ozdabiane są książki dla dzieci. Choć Anna maluje, tak jakby mówiła, bo wydawnictwo przygotowuje tekst publikacji pod to, co i jak namalowała. Ma moc, której do końca nie jest świadoma. Ucieka w samotność i do lasu – dosłownie i metaforycznie. Oddaje się przygodowym i awanturniczym lekturom, bo tylko tam może pobyć sobie ze sobą swobodnie. Katri udaje się do niej oczywiście w pewnym celu. Najpierw jest to cel drobny, ma na celu zjednanie jej sobie. Trudno jednak nawiązać bliskość bez uprzejmości. Dopiero od Anny Katri dowie się, czym ona naprawdę jest…

„Nikt nie wie na sto procent, czy potrafi być sprawiedliwy i uczciwy, czy nie. Ale w miarę swoich możliwości próbuje…” Katri wierzy w sprawiedliwość, którą sama ustala i w to, że uczciwym jest ten, kto postępuje wedle założonego z góry planu i czyni coś dla innych. Katri wprowadza w życie misterny plan, którego celem ma być przede wszystkim poprawa życia jej brata. Podejmuje się roli sprzątającej u Anny, by w szybkim tempie opanować nie tylko jej dom, ale przede wszystkim nią samą. Tyle tylko, że nie jest świadoma, co właśnie czyni. Pozbawiają się złudzeń obie i obie zaczynają specyficzną grę, chwilami nawet walkę. Kiedy okaże się, że przeszłość Anny zachwieje się w posadach, ona sama zmieni się na tyle, że Katri będzie miała utrudnione zadanie, by swój plan doprowadzić do celu. Anna jest przekonana, że zna ją dobrze tylko jej przyjaciółka Sylvia. Wpływ Katri udowodni, że nie ma racji. Będzie tak, że żadna z tych bohaterek nie będzie już pewna siebie. Metamorfozy będą bowiem miały w książce Tove Jansson i zaskakujący finał, i zaskakująco również będą się rodzić.

„Uczciwa oszustka” to książka bez żadnej dynamiki zdarzeń. Wszystko, co ma się dziać, dzieje się wewnątrz jej bohaterek. Tam płonie żar, gdy wokół mróz i lód. Tymczasem idzie wiosna i to także ma swoje znaczenie. Zmiany, jakie nastąpią w życiu Katri i Anny, będą już prawdopodobnie nieodwracalne. Są tak samo nieprzewidziane, jak nieprzewidziana jest każda kolejna strona tej mrocznej książki osadzonej w zimnym świecie.

Czym jest oszustwo? Jak zdefiniować można to, co w życiu niezbędne i potrzebne, kiedy wciąż tego brakuje i stale nie wie się do końca, czy to nie jest karmienie wyobraźni mirażami? W prozie Tove Jansson jest wiele gorzkich refleksji o ludzkiej naturze, która może nie być wcale ani uprzejma ani też skłonna do tego, by zbliżać się z kimkolwiek innym. Niepokojąca powieść. Swoiste rozliczenie wewnętrzne ze światem samej autorki. Ale chyba tak naprawdę powieść symboli i historia złudzeń, których celowość rozpada się tak, jak rozpadają się opisywane relacje, początkowo pełne wzajemnej ciekawości i serdeczności. Niełatwa w odbiorze książka, wielowymiarowa, niedokończona jakby albo może niezbyt dobrze rozpoczęta…

tłum. Halina Thylwe
Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”, 2013

3 komentarze:

Anne18 pisze...

Tę autorkę znam jedynie z wspomnianej wcześniej opowieści dla dzieci. Recenzja zachęca aby sięgnąć i po tę powieść.

dofi pisze...

Nie dość, że tytuł niewiele wyjaśnia, to i recenzja została tak napisana, że nadal nie wiem co się wydarzy między głównymi bohaterkami. I teraz intryguje mnie "Uczciwa oszustka"...

Jarosław Czechowicz pisze...

Anne18, też znałem Jansson tylko z mrocznych Muminków. Mam jeszcze na półce jej biografię - wyd. Marginesy - ale nie wiem, kiedy sięgnę.

Dominiko, cieszę się bardzo. Kilka razy już zwrócono mi uwagę, że zdradzam za dużo treści. Staram się teraz pilnować :)