Wydawca: Karakter
Data wydania: 1 października 2013
Liczba stron: 208
Tłumacz: Jacek Giszczak
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 35 zł
Tytuł recenzji: Piętno ojcowskiego szaleństwa
Po czterech latach od
wydania powieści Tahara Ben Jellouna nagrodzonej Nagrodą IMPAC, wydawca
postanawia zaprezentować polskiemu czytelnikowi jego książkę pisaną blisko
trzydzieści lat temu. Wznawiając jednocześnie "To oślepiające, nieobecne światło", pokazuje pisarstwo Ben Jellouna z dwóch różnych stron. „Dziecko
piasku” to bowiem książka, która się nie zestarzała. Jej przesłanie jest
aktualne do dzisiaj, bo wciąż islamska kobiecość jest tłamszona, a bycie
mężczyzną podnoszone do rangi kreatora, który – jak w „Dziecku piasku” – może
zdecydować, iż kolejna córka będzie synem, zamieniając życie dziecka w dramat
wyobcowania i naznaczając ojcowskim piętnem na zawsze. Ben Jelloun ponownie pisze o zniewoleniu. Nie w mrocznym leju więzienia
politycznego, lecz w sobie samym. We własnej tożsamości i płciowości. Szuka
w dramacie czegoś, co oświetli mrok. Tak jak światła poszukiwał więzień
Tazmamartu. Stawia na opowieść – wielowątkową, gubiącą tropy, opowiadaną przez
różnych gawędziarzy. W opowieści ma zostać wskrzeszony byt, jakiemu zabroniono
żyć naprawdę. „Dziecko piasku” będzie dowodem na to, iż cierpienie istniało
mimo faktu, że już się skończyło; trzeba o nim opowiedzieć po to, by smutny,
nieżyjący od czterdziestu dni człowiek pozostał na zawsze w pamięci słuchaczy.
Zwraca się uwagę na wielkość
tej powieści ukrytą w jej szkatułkowości. Taką orientalną polifoniczną opowieść
mieliśmy okazję poznać niedawno, czytając "Bajarza z Marrakeszu" Joydeepa
Roy-Bhattacharyi. Tak jak Roy-Bhattacharya już pisano. Forma nie jest niczym
nowym, choć faktycznie każe na tę opowieść spoglądać nieco inaczej; opowiadana
historia ma wiele znaczeń, można ją rozpatrywać na różne sposoby, można
odchodzić od dramatu odosobnienia, kierując się ku interpretacji tej historii
upadku i życia przeklętego jako alegorii życia przy braku tożsamości i przy
zdradzie samego siebie, swoich pragnień.
Zaczyna
się od szaleństwa z tęsknoty. Pewien marokański garncarz nie może znieść faktu,
iż jego żona wciąż rodzi mu córki. Postanawia, że ósmy potomek na pewno będzie
synem. Chociaż syn się nie rodzi, istota przychodząca na świat
musi się nim stać. Ojciec tęskni za męskim potomkiem wbrew zdrowemu rozsądkowi
i wbrew życiu, ale przecież jego męskość musi być spełniona w chłopcu, jakiemu
przekaże schedę po sobie, czyli wszystko, co zakazane dla córek, z góry
kierowanych na margines życia. Rodzi się
zatem ustanowiony przez ojca syn, który nie jest synem. Rozpoczynający tę
opowieść bajarz Si Abdel Malek nadaje mu imię Ahmed. Dla dorastającej kobiety
wola ojca staje się własną wolą. Ona będzie synem, będzie żyła jak syn. Piersi
rosnąć będą do wewnątrz, tam też skryte będzie krwawienie. Ahmed oszuka
biologię – swoją skórę bez owłosienia, słabo rozwinięte mięśnie, mutujący głos.
Bezwzględne posłuszeństwo ojcu nakaże mu przyjąć drogę życia w niewoli własnego
ciała. W rozmowie z nim Ahmed wspomina: „Wybierając
to życie, zgodziłem się na przygodę”. Jakże to gorzka ironia, kiedy
poznajemy los człowieka, który znalazł się w więzieniu własnego przeznaczenia.
To los naznaczony fatalizmem i prowadzący do ucieczki w samotność. Najgłębszą i
tak silnie przeżywaną, że staje się namiętnością. Ahmed odrzuci życie, które ma
go czekać jako mężczyznę. Nie znajdzie alternatywy dla losu, jaki zgotował mu
ojciec. Jego poszukiwania własnej tożsamości będą nie tylko bolesne, ale też
wycieńczające, bo to poszukiwanie czegoś między płciami, między rolami
społecznymi naznaczonymi przez islam i między losami, jakie opowiada Koran.
Czy
Ahmed alias Zahra uwierzy w swoją wykreowaną męskość? Czy podda się dyktatowi
ojca, podejmie specyficzne wyzwanie, pozostanie wierny tajemnicy skrytej między
kilkoma osobami – świadkami narodzin dziecka? Przecież dla
milczącej matki jest potworem; tym większym, gdy za towarzyszkę życia wybiera
sobie kaleką i chorą żonę, kochającą wbrew rozsądkowi i mimo poznania mrocznej
tajemnicy. Męskość Ahmeda to tylko
spadek po szalonym ojcu; ta męskość się nie konstytuuje ani społecznie, ani
kulturowo. Krzywdą jest nie tylko to, że cały świat przystaje na
mistyfikację i każe być mężczyzną istocie, której daleko do męskości.
Największym dramatem w „Dziecku piasku” jest dramat wewnętrznego wyobcowania,
niemożności odpowiedzi na potrzeby i pragnienia własnego ciała, niemożność
kontaktu duchowego z samym sobą i bezradna ucieczka w samotność jako jedyna
droga ocalenia w świecie, w jakim nie można funkcjonować bez wiecznych kłamstw,
bez wspomnianego bolesnego piętna, bez naznaczenia mimo woli.
Tahar
Ben Jelloun snuje niespieszną, wielowątkową i zaskakującą często narrację o transgresji
fatalnej; o dojmującym poczuciu smutku i żalu za istnieniem alternatywnym,
jakiego nie można dosięgnąć. To gorzka rozprawa z
kategorią męskości i przejmująca boleścią opowieść o szykanowanej kobiecości.
Między płciami w „Dziecku piasku” pojawia się to napięcie, które próbują
zredukować różni opowiadający. Między pierwszym bajarzem a słuchaczami tworzy
się specyficzna więź. Potem opowieść o Ahmedzie-Zahrze staje się już
wieloznaczna i przez to coraz mniej wiarygodna. Warto zadać sobie pytanie o to,
kim jest główna osoba dramatu i czym ten dramat może być w szerszym kontekście,
kierującym nas ku ludzkiej wędrówce wbrew własnym dążeniom i potrzebom
spełnienia się w określonych rolach.
Nie wszystko zresztą można
zobaczyć i ważna jest jedna z opowieści, opowieść ślepca. Nawiązująca do
argentyńskości, do Borgesa, do tajemnic z innego świata i innego kręgu
kulturowego, opowieść Ben Jellouna nabiera jeszcze innych znaczeń. To traktat o iluzji bycia mężczyzną. O
męskości kwestionowanej w swej sile, wyjątkowości i władzy. Tak, bohaterowi
książki brak jest władzy. A tylko ona w islamskim świecie pozwala na to, by żyć
tak, jak chce się żyć. „Dziecko piasku” to ponadczasowa opowieść o dramacie
istnienia samego w sobie traktowanego jak wyzwanie. Ta opowieść o samotności
odmieńca równie dobrze może wynurzyć się poza orientalne tło, to
społeczno-kulturowe, nie do końca chyba najważniejsze. Czymkolwiek jest ta książka,
z pewnością stawia pytania o wolność, o porządek (ten koraniczny przecież się
burzy, gdy kobieta nie chce być mężczyzną i mężczyzna pragnie uciec w
kobiecość), o pragnienia zrozumienia własnej płciowości i o namiętnym byciu z
samym sobą, które wcześniej czy później prowadzi do tragedii.
Przejmująca i bardzo
smutna książka o dyktaturze męskości, która uwiera i o kobiecych słabościach,
dla których nie znajduje się miejsca w literaturze, bo nie chce się ich
rozumieć. Tahar Ben Jelloun – jak jego rozliczni bajarze – staje gdzieś ponad
całą historią i chce opowiedzieć wszystko. Także to, co trudne do wyrażenia i
tym bardziej trudno jest to zrozumieć. Diagnoza
więzienia, jakie stwarzamy sami dla siebie. I liczne pytania o wolność, dla
której nie ma miejsca, choć ona się go domaga. Powieść o losie, co się nie
spełnia i o smutku istnienia wbrew sobie. Unikalna narracja o niezrozumieniu i
pułapce opresyjnego życia.
PATRONAT MEDIALNY
1 komentarz:
zamówiłam juz egzemplarz I czekam niecierpliwie:)
Prześlij komentarz