2013-12-17

"Dziewczynko, roznieć ogienek" Martin Šmaus

Wydawca: Czeskie Klimaty

Data wydania: 5 września 2013

Liczba stron: 334

Tłumacz: Dorota Dobrew

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Fatalizm Cygana

Od pewnego czasu obserwuję zjawisko wyraźnego zainteresowania cygańszczyzną, które przypomina co nieco młodopolską chłopomanię. Takie publikacje jak książki Lidii Ostałowskiej czy niedawno wydana "Papusza" Angeliki Kuźniak różnią się jednak w swej modzie na zainteresowanie od tej sprzed wieków. Przyglądanie się Cyganom, z odrzuceniem politycznie poprawnej łatki Romów, umożliwia głębszą penetrację tego narodu; jest bardzo uważne, dociekliwe, umieszczające problemy w kontekście i wieloaspektowo ukazujące dramat ludzi bez skrawka własnej ziemi w Europie. Głos w sprawie zabrał czeski pisarz Martin Šmaus, który w barwnej, przejmującej i doskonale skonstruowanej powieści „Dziewczynko, roznieć ogienek” ukazał losy Cyganów ze Słowacji. Zogniskował liczne problemy w opowieści o jednostce; zagubionym i wyobcowanym chłopcu, za wcześnie mężczyźnie, przypadkowo mordercy, zawsze odmieńcu wypędzanym i poniżanym, bo gorszym i obcym, bez domu i prawdziwej rodziny.

Kiedy Andrej Dunka przychodzi na świat gdzieś na wschodniej słowackiej granicy, nikt nie przypuszcza, że to dziecko zostanie przez los napiętnowane za cały nieszczęsny cygański los, który naznaczony fatalizmem przynosi jedynie udrękę i wieczne tęsknoty, jakich nie da się zaspokoić. Matka Andreja daje mu srebrny krzyżyk i to będzie jedyne, co po niej zostanie, bo kiedy chłopca zabierze w wielki świat jego wuj Ferko, Andrej ze stratą matki będzie musiał radzić sobie równie często co z upokorzeniem, odrzucaniem i ze złym losem, który nie da mu spokojnie żyć, cieszyć się z czegokolwiek; losem, który wciąż będzie odbierał to, co kochane, wciąż będzie stawiał wyzwania nie do pokonania, stale ranił i doświadczał tak, że tylko bycie w drodze będzie koić ból świadomości, iż nigdzie nie ma dla Andrejka niczego na stałe.

„Kot ma dziesięć żyć, a Cygan dziewięć”. Tak twierdzi wuj, który zachwycony talentem małego złodziejaszka, zabiera Andreja do Pragi. Oto rozpoczyna się gorzki żywot chłopca, którego los doświadczy tak, że nawet dziewięć biografii nie uniosłoby smutku, żalu i trwóg, jakich zazna wiecznie spragnione miłości, spokoju i bezpieczeństwa serce tego, którego jedynym przewinieniem jest jego narodowość. Mały Dunka w czeskiej stolicy kradnie, zajmuje się żebraniem, oszukuje i buduje autorytet dzięki bystremu wzrokowi i zwinnym palcom, zdobywającym od pogardzanych przez Cyganów gadziów dobra, do których oni sami muszą dochodzić ciężką pracą. Šmaus na przykładzie praskiej rodziny okupującej kamienicę w centrum miasta ukazuje dramat wbicia w miejskie życie ludzi wyrwanych z dzikich osad. Wieki wspólnoty rozpadają się po przesiedleniu. Cyganie nie podejmują pracy zarobkowej, bo wolą kraść i korzystać z państwowego socjalu. Nie tyle nie chcą, co nie potrafią się dostosować do życia cywilizacji ludzi, jacy nimi pogardzają. Krewni Andreja, wierni swej ziemi gdzieś na wschodzie kraju, są poniewierani i przerzucani wciąż tam, gdzie jeszcze nie zapracowali na złą opinię, gdzie jeszcze ich nie zamknięto w więzieniach, nie przepędzono, nie ośmieszono przy tym.  Stopniowo i konsekwentnie izolowani w nowych czasach nie są w stanie za nimi nadążyć; nie potrafią docenić dóbr życia tak innego od ich codziennej tułaczki. Są odrzucani, bo wydają się niewdzięczni i niereformowalni. Tymczasem wydaje się, że jest nieco inaczej. Dunka bardzo chce stać się dobrym członkiem społeczności gadziowskiej; jest w stanie odrzucić część tego, co narzuciła mu cygańska wspólnota. Chce wieść godne życie bez stygmatu, bez ośmieszania. Nikt mu w tym jednak nie pomaga. Nieliczne przejawy sympatii i dobrego serca to za mało na całe życie. Życie naznaczone cierpieniem wygnańca, którego to cierpienia wystarczy nawet na więcej niż dziewięć innych żyć.

Ciotka Ida stwierdza: „Nasi powinni mieszkać tam, gdzie jest dobrze”. Gdzie może być dobrze tym, którzy wiecznie piętnowani, spotykają się nie tyle z jawną agresją, co z przejawami ukrytej nietolerancji podszytej wszystkim, co złe i co można żywić do obcych, którzy chcą wykorzystać, nie dając nic w zamian? Andrej ma jedynie dobre serce i skrzypce, na których z czasem nie jest już w stanie grać. Ma nadzieję. Udaje mu się tam, skąd go zabrano, na chwilę stworzyć namiastkę życia, z jakiego można być zadowolonym. To jednak tylko chwila. Poza nią jest gorzkie tego życia poznawanie  -  w kosteleckim poprawczaku, w szpitalu psychiatrycznym, w więzieniu. Dunka ma złamany życiorys, bo wszystko wydaje się być z góry ustalone i nigdzie nie dane mu będzie znaleźć ukojenia. Stara się o to. Tak jak stara się wyjść poza swą cygańskość. Musi tymczasem robić to, czego się od Cygana wymaga. Bieda idzie w parze z porywczością, wielodzietne rodziny tworzą toksyczne więzi. Niemożność bycia prawdziwym Czechem czy Słowakiem utrudnia również fakt, że sami Czesi i Słowacy w końcu podzielą się nikomu niepotrzebną granicą…

Wspomniałem już o braku matki, bo to książka o naprawdę bolesnym jego doświadczaniu. To także opowieść o innej nieobecności. Andrej kilka razy pyta o to, gdzie jest Bóg i nikt nie jest w stanie dać mu odpowiedzi. Chce wierzyć, że jakaś siła poza nim dba o jego życie i choć ciężko doświadcza, pozwoli wreszcie na zaznanie choć namiastki szczęścia. Młody Dunka wyrasta na Andreja – mężczyznę odartego z godności, którą odebrały mu instytucje, miasta, miejsca i ludzie na jego drodze. Chce za wszelką cenę wierzyć w miłość, którą egzemplifikuje srebrny krzyżyk od dajori, ale tej miłości albo nie ma wokół, albo pojawiając się, znika nazbyt wcześnie i w dramatycznych okolicznościach.


Martin Šmaus mocno przygnębia, ale kreśli bardzo wiarygodną opowieść, w której czytelnik nie znajdzie wielu odpowiedzi, natomiast postawi mnóstwo pytań, na jakie musi odpowiedzieć sobie sam. Dzisiejsza Słowacja – jak wspomina Lech Mróz w posłowiu – to kraj Unii Europejskiej, którego blisko 10% obywateli stanowią Cyganie. Wciąż nie mają niczego własnego. W żadnym z państw Europy Wschodniej, gdzie muszą wieść życie wciąż w drodze i stale w niepewności jutra jak młody Andrej Dunka, który zbyt wcześnie się postarzał i zbyt wielu zaznał okrucieństw od losu, by wierzyć, że może go w tym jednym z dziewięciu żyć czekać cokolwiek dobrego…

1 komentarz:

Ann. pisze...

Może kiedyś po nią sięgnę :)