Wydawca: Prószyński
i S-ka
Data wydania: 22 stycznia 2014
Liczba stron: 400
Tłumacz: Agnieszka Walczy
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 34 zł
Tytuł recenzji: Zło w swej istocie
"Istota" jest
rzeczą znakomitą. Takie pisarstwo to przykład czegoś oczywistego, o czym twórcy
wszelkiego rodzaju thrillerów po prostu zapominają, gdy ich fabuły tworzą się w
trakcie pisania. Istotny jest pomysł. Przemyślenie i przeanalizowanie planu
powieści w taki sposób, żeby iskrzyła na każdej stronie, zwodziła nieustannie i
wywoływała na przemian lęk, zdumienie i podziw dla szczegółów tworzących
całość. Arno Strobel napisał książkę w
swoim gatunku po prostu doskonałą. Niezwykle wieloznaczną, fantastycznie
rozegraną na dwóch płaszczyznach czasowych, charakteryzującą się świetnie
skrojonymi, wiarygodnymi psychologicznie postaciami, a nade wszystko bardzo
dynamiczną. "Istota" przykuwa uwagę bardzo mocno; stworzona
metodą bardzo przecież popularną, czyli na zasadzie krótkich i rwanych scen.
Mamy do czynienia z zagadką kryminalną, psychologiczną grą, mamy bohatera
poszukującego i oskarżonego, jaki broni się w sposób nie tyle niejednoznaczny,
co w mroczny sposób przerażający. Mamy po prostu świetną intrygę!
Strobel
napisał o istocie zła. Tego doświadczonego w przeszłości i takiego, które
drzemie w człowieku, oczekując na okazję, by dać o sobie znać. Zło
sankcjonowane jest przez okoliczności i wydaje się, że ludzkie okrucieństwo to
efekt pewnych zbiegów okoliczności, w których daje się upust żądzom,
pragnieniom i rojeniom wyobraźni, jakie mają destrukcyjny charakter dla samego
opętanego pragnieniem wyrządzania i usprawiedliwiania w sobie zła. W narracji
"Istoty" wplecione są rozważania na temat tego, w jaki sposób zło
oceniać i jak nie dać się okolicznościom, które w połączeniu z emocjami,
zaciemniają obiektywny obraz; każą wnioskować inaczej niż wskazywałby zdrowy
rozsądek, każą zła szukać nie tam, gdzie powinno być odnalezione i
unicestwione. Arno Strobel uczynił bohaterami dwóch przyjaźniących się
policjantów, psychiatrę i zaburzoną emocjonalnie kobietę. Rozegrał wszystko
tak, że między całą tą czwórką rysują się wszelkie możliwe sposoby opowiadania
o tym, że zło w gruncie rzeczy nie jest jednoznaczne i że proces rozumienia, co
jest słuszne w walce z nim, a jakich narzędzi używać nie można, przychodzi z
czasem, życiowym doświadczeniem i wtedy, kiedy rzeczywiście nie będziemy
poddawać się emocjom, a jest to grzech prawie każdego ze wskazanej czwórki
bohaterów.
Kiedy w 2007 roku przed
Joachimem Lichnerem otwierają się drzwi zakładu karnego, mężczyzna po raz
pierwszy od trzynastu lat może jako wolny człowiek podjąć jakąkolwiek decyzję
dotyczącą tego, co dalej. W planie ma powrót do Akwizgranu. W głowie niepokój i
wściekłość. W 1994 roku został skazany za zamordowanie czteroletniej
dziewczynki. Prowadzący śledztwo policjant manipulował świadkami i materiałami
dowodowymi, w efekcie czego psychiatra Lichner trafił za kratki za czyn,
jakiego - co sam podkreśla - nie popełnił.
Wspomnianym policjantem jest
Bernd Menkhoff. Zimą 1994 roku odkrywa zwłoki porwanej Juliane oraz poznaje
okoliczności jej śmierci, które wiodą go ku rezydencji psychiatry związanego z
czarnowłosą pięknością - Nicole Klement. W tym czasie Alex Seifert ma
dwadzieścia trzy lata, rozpoczyna dopiero karierę policyjną, a trup czterolatki
jest pierwszym, z jakim się styka. Menkhoff jest jego przełożonym,
doświadczonym policjantem prowadzącym śledztwo z kilkoma poszlakami. Seifert
obserwuje, słucha, stara się nauczyć dróg dedukcji kolegi. A te wydają się być
co najmniej chybione. Menkhoff wchodzi w niepokojącą relację z towarzyszką
Lichnera i dzięki zbliżeniu z nią coraz bardziej podsyca w sobie nienawiść do
cynicznego i nazbyt pewnego siebie doktora. Kwestia udowodnienia mu porwania i
zamordowania dziewczynki z sąsiedztwa to tylko kwestia czasu...
Kiedy ponownie przyglądamy
się poczynaniom dwóch policjantów, mamy już rok 2009. Lichner od dwóch lat jest
wolny. Telefon od anonimowego rozmówcy kieruje Menkhoffa i Seiferta do drzwi
obskurnego mieszkania, które zamieszkuje psychiatra. Czas nie zatarł siły
nienawiści, jaką pałają do siebie Lichner i Menkhoff. Alex nie jest już jednak
żółtodziobem, lecz świadomym swojej roli policjantem. Dostrzega, że nowa
intryga ma na celu pognębienie Lichnera i zaczyna wierzyć, że skazanie sprzed
15 lat mogło być efektem fatalnej pomyłki. Tymczasem okazuje się, że morderca
prędzej czy później będzie chciał ponownie zabić jakieś dziecko...
Partnerskie relacje między
Menkhoffem a Seifertem coraz bardziej się komplikują latem 2009 roku. Pierwszy
chce za wszelką cenę ponownie osadzić doktora w więzieniu. Obaj znajdą się w
centrum dramatycznych wydarzeń, których zrozumienie będzie dla czytelnika
łatwiejsze dzięki retrospekcjom sprzed piętnastu lat. Arno Strobel prowadzi nas bowiem symultanicznie przez dwa dochodzenia.
Tamto wcześniejsze ma wieść do faktu dokonanego i dowiadujemy się, w jaki
sposób skazano Lichnera. Obecne śledztwo to dziwna sprawa rzekomej córki
psychiatry i koncentrująca się na tajemniczej Nicole Klement. Zawiązana
zostaje intryga, w której Menkhoff coraz silniej poddaje się emocjom, a Seifert
coraz bardziej przekonaniu, iż wtedy, przed laty, nie kierował się przeczuciem;
teraz przeczuwa, iż mają do czynienia z człowiekiem, którego w 1994 roku
skrzywdzili. Kto i w jaki sposób krzywdzi tutaj innych?
"Istota"
jest opowieścią, która każe zgłębiać wnętrze, nie analizować przesłanki.
Sięgamy w głąb tego, co zazwyczaj jest opisywane behawioralnie. U
niemieckiego pisarza intryga zazębia się, kiedy docieramy do kolejnych
intymnych faktów z życia bohaterów. Seifert jest bardzo dynamiczną postacią;
obserwujemy zmianę jego sposobu myślenia i działania po wielu latach. Jesteśmy
świadkami kilku dramatów i zastygamy w napięciu, bo prawda o komplikujących się
zdarzeniach czeka na nas dopiero na ostatniej stronie powieści. Zima 1994 roku
podkreśla chłód i precyzję mordercy Juliane. Lato 2009 roku uosabia żar
poszukiwań i zagubienia w tych poszukiwaniach, nieznośny klimat niepewności
oraz manipulacji, jakiej poddani zostaną niekoniecznie ci, których o to
podejrzewamy.
Świetny thriller, napisany z rozmachem, ale z
drugiej strony bardzo kameralny; skupiony na wszystkim, co ukryte dla oczu. Widoczna za to
topografia Akwizgranu - miasta sportretowanego równie dobrze jak stany duszy
bohaterów książki. Arno Strobel opowiada o zgubnych namiętnościach, o
zagubieniu wewnętrznym, o wierności sobie i o tym, że skutecznie walczyć ze
złem można wówczas, gdy zrozumie się, czym naprawdę jest i gdzie się kryje.
Kiedy zrozumie się jego istotę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz