2014-09-23

"Zimne. Polki, które nazwano zbrodniarkami" Marek Łuszczyna

Wydawca: PWN

Data wydania: 9 września 2014

Liczba stron: 200

Oprawa: twarda

Cena det: 44,90 zł

Tytuł recenzji: Niejednoznaczne

"Zimne" to przykład książki, która przykuwa uwagę od pierwszych zdań i nie rozprasza jej aż do końca. Pięć wstrząsających reportaży o kobietach-zbrodniarkach analizują sprawy, które zostały zamknięte albo ucichły. Marek Łuszczyna sięga daleko wstecz - do wojennej i komunistycznej przeszłości Polski, gdzie rozgrywały się dramaty kobiet o życiorysach tak niejednoznacznych, jak niejednoznaczne były potem opinie wskazujące na ich okrucieństwo. Autor zakłada tezę, że przemoc w ich życiu na zawsze oddaliła je od obiektywnej oceny rzeczywistości, zniszczyła ludzki kontakt z realnym światem, zaburzyła spojrzenie na świat, swoje winy i jednocześnie uczyniła z nich postacie, wokół których krążyło wiele dwuznacznych opinii. Łuszczyna praktycznie każdą przytacza. Portretuje swoje bohaterki uważnie, z różnych punktów widzenia. Wskazuje wyraźnie jedynie czyny. Ich interpretacja wiedzie na manowce wymiar sprawiedliwości i opinię publiczną.

Stały się złe, ale nie są złe jednoznacznie. Przerażająca jest zarysowana w reportażach wątpliwość, ale widzimy również, że zbrodnie - w większości przypadków - nakreślone są wyraźnie, dokładnie, precyzyjnie i obiektywnie. Dlaczego sprawy zamykano, wyciszano, oddalano, poddawano w wątpliwość? "Zimne" to mroczna wędrówka nie tylko tam, gdzie tytułowe kobiety nie okazały ludzkich uczuć. To przede wszystkim książka złożona z całego szeregu pytań, które padają teraz tak jak przed laty. Tyle że dzisiaj niewielu chce je sobie zadawać. Marek Łuszczyna zmusi do tego, nakreślając jednocześnie okoliczności, w jakich portretowane kobiety odnalazły swoje miejsce w normalnym świecie, gdzie przestały być tymi, kim stały się kiedyś.

Czyja historia najsilniej przykuje uwagę? Doktor filozofii, która pracując w komunistycznym aparacie bezpieczeństwa, miażdżyła genitalia przesłuchiwanym i sadyzm łączyła z inteligencją oraz przebiegłością? Pięknej, drobnej i kruchej nastolatki z niepojętą determinacją mordującej swą matkę, by zwłoki pociąć na kawałki? Może siostry znanego Wampira z Zagłębia, której powiązania z morderczym procederem brata są tyleż niejasne, co w zasadzie przerażająco czytelne? A może niedoszłej samobójczyni z Łodzi, która żyła w nędzy, przechowując namacalny wyrzut sumienia w postaci majątku zagrabionego podczas wojny skazanym na śmierć Żydom? Jest także zbrodniarka-uciekinierka; kobieta mordująca byłego nazistowskiego kata, z którym sypiała przez 18 lat, co nie przeszkodziło jej potem w brutalnym zabójstwie. Żadna z opisywanych historii nie ma wyraźnego końca, jasnego rozwiązania. Każda z kobiet jest postacią, wokół której koncentrują się zeznania i relacje. Każdą widzimy z różnych punktów widzenia. Ich winy są wyraźne, motywacje chwilami zupełnie rozmyte.

Marek Łuszczyna mimo wszystko uwypukla okrucieństwo, jakie pojawiło się w umysłach bohaterek jego reportaży na pewnym etapie życia. Wstrząsające są ich losy oraz losy tych, którzy często po latach decydowali się wyznać prawdę na temat kobiet bardzo niejednoznacznie opisywanych w mediach. Wkraczamy z autorem na ścieżkę poszukiwań przede wszystkim motywacji, dla których pięć zapomnianych już dzisiaj "zimnych" dokonywało różnego rodzaju aktów przemocy bądź na nie przyzwalało. Usprawiedliwiały siebie, ale przede wszystkim w przestrzeni publicznej znajdowało się coś, co dawało im usprawiedliwienie. Wszystkie sprawy są już wyciszone. Ofiary nie powiedzą niczego, a osoby z otoczenia kobiet nie chcą albo nie mogą być szczere - głównie same względem siebie. Ryzykowna jest podróż Łuszczyny do miejsc i ludzi, którzy mogliby powiedzieć coś, czego do tej pory nie przeanalizowano dokładnie. "Zimne" osadzone są w czasie minionym, w okrucieństwie niemal zapomnianym i w tych wszystkich jego dwuznacznościach, które nie pozwoliły po prostu ukarać za winy.

Dwa pierwsze reportaże są najbardziej wstrząsające. O Julii Brystygier sporo mówi Wikipedia. Łuszczyna zwraca uwagę na te fragmenty jej biografii, które mogą przyczynić się do zrozumienia, kim mogła być, a kim się stała. Nazwana "Krwawą Łuną" bezwzględnie egzekwowała posłuszeństwo. Pani pułkownik bez munduru, niewysoka i krępa, zupełnie pozbawiona empatii w latach jej ogólnego deficytu. Gorliwie spełniała obowiązki, deprecjonując męskość i - w opinii jednego z rozmówców - dokonując zemsty na wszystkich tych mężczyznach, którzy wpędzali ją w kompleksy lub pozostawiali ze smutkiem i żalem. Julia Brystygier zabrała swoje sekrety do grobu położonego nieopodal mogił swoich ofiar. Nietykalna za czasów Gomułki, potem zatarła ślady swej działalności. Wybierała dobre układy i złych kochanków. Jej ambiwalentny stosunek do wiary oraz Kościoła pokazuje, jak wiele niejednoznaczności tkwiło w "Krwawej Łunie". Wypatrywała i bezwzględnie niszczyła wrogów. Potrafiła też doskonale zacierać ślady swego postępowania i Łuszczyna z trudem trafia na te, które mogłyby coś wyjaśnić.

Druga postać skryta jest pod fikcyjną tożsamością Marty Pawłowskiej. Dziewczyna brutalnie zamordowała matkę, ale w toku śledztwa znaleziono okoliczności łagodzące i potrafiono wytłumaczyć nienawiść córki do rodzicielki, jaka zaowocowała ciosami siekiery i późniejszym ćwiartowaniem zwłok w wannie. Historia Pawłowskiej wydaje się jakimś psychologicznym koszmarem na wielu różnych płaszczyznach. Łuszczyna dociera do tej, co zabiła matkę. Pisze o poczuciu winy. O kumulacji emocji i o wybuchu. Nie będzie usprawiedliwiał, ukaże sprawę przede wszystkim w świetle faktów. Aż nie chce się wierzyć w niektóre z nich.

Technika pisarska tych reportaży to budowanie swoistych kadrów, cięcia bez chronologii, wymagające uwagi zapisy rozmów i opisy faktów. Jak wspomniałem - nie do uwierzenia. Łuszczyna stara się pytać o to, dlaczego pięć kobiet zdecydowało się na przyjęcie takiej, a nie innej drogi wyjaśniania swoich czynów. Niektóre nie mówią nic. Obok spektakularnej zbrodni osiemnastoletniej dziewczyny mamy dużo bardziej obciążający sumienie ślad po skazanych na zagładę, który latami wypierała ze swej pamięci ta, co po śmierci męża została z jego mroczną sprawą zupełnie sama.

"Zimne" koncentrują się na niezbadanych dotąd poszlakach. Zawierają zapisy rozmów, którym być może nie przysłuchiwano się z uwagą. Autor dyskretnie zaznacza te momenty, w jakich prowadzone śledztwa szły na manowce lub też były w różny sposób zmanipulowane przez emocje. Z tych pięciu wstrząsających opowieści wyodrębnia się obraz nieobliczalnego zła, zaskakująco tajemniczych motywów postępowania oraz zarys tego, w jaki sposób obciążone przemocą oraz zbrodnią portretowane kobiety starały się wejść w normalność i w niej zakorzenić. Wyraźna, poruszająca i ważna książka. O sprawach, o jakich nie powinno się zapominać, choć zapomniało wielu. Równie wielu pozwoliło na to, by zbrodnie nazwać zagubieniem, a przemoc - formą przeżywania świata nieprzychylnego z wielu różnych powodów. To reportaże o drogach, które się zapętliły i o kobietach rozpaczliwie czepiających się uporządkowanego świata po tym, jak rozsypały w aktach przemocy swoje prywatne, kruche bardzo poczucie własnej wartości.

Brak komentarzy: