Wydawca: PWN
Data wydania: 9 września 2014
Liczba stron: 200
Oprawa: twarda
Cena det: 44,90 zł
Tytuł recenzji: Niejednoznaczne
"Zimne" to
przykład książki, która przykuwa uwagę od pierwszych zdań i nie rozprasza jej
aż do końca. Pięć wstrząsających reportaży o kobietach-zbrodniarkach analizują
sprawy, które zostały zamknięte albo ucichły. Marek Łuszczyna sięga daleko wstecz - do wojennej i komunistycznej
przeszłości Polski, gdzie rozgrywały się dramaty kobiet o życiorysach tak
niejednoznacznych, jak niejednoznaczne były potem opinie wskazujące na ich
okrucieństwo. Autor zakłada tezę, że przemoc w ich życiu na zawsze oddaliła
je od obiektywnej oceny rzeczywistości, zniszczyła ludzki kontakt z realnym
światem, zaburzyła spojrzenie na świat, swoje winy i jednocześnie uczyniła z
nich postacie, wokół których krążyło wiele dwuznacznych opinii. Łuszczyna
praktycznie każdą przytacza. Portretuje swoje bohaterki uważnie, z różnych
punktów widzenia. Wskazuje wyraźnie jedynie czyny. Ich interpretacja wiedzie na
manowce wymiar sprawiedliwości i opinię publiczną.
Stały się złe, ale nie są
złe jednoznacznie. Przerażająca jest zarysowana w reportażach wątpliwość, ale
widzimy również, że zbrodnie - w większości przypadków - nakreślone są
wyraźnie, dokładnie, precyzyjnie i obiektywnie. Dlaczego sprawy zamykano,
wyciszano, oddalano, poddawano w wątpliwość? "Zimne" to mroczna wędrówka nie tylko tam, gdzie tytułowe
kobiety nie okazały ludzkich uczuć. To przede wszystkim książka złożona z
całego szeregu pytań, które padają teraz tak jak przed laty. Tyle że dzisiaj
niewielu chce je sobie zadawać. Marek Łuszczyna zmusi do tego, nakreślając
jednocześnie okoliczności, w jakich portretowane kobiety odnalazły swoje
miejsce w normalnym świecie, gdzie przestały być tymi, kim stały się kiedyś.
Czyja historia najsilniej
przykuje uwagę? Doktor filozofii, która pracując w komunistycznym aparacie
bezpieczeństwa, miażdżyła genitalia przesłuchiwanym i sadyzm łączyła z
inteligencją oraz przebiegłością? Pięknej, drobnej i kruchej nastolatki z niepojętą
determinacją mordującej swą matkę, by zwłoki pociąć na kawałki? Może siostry
znanego Wampira z Zagłębia, której powiązania z morderczym procederem brata są
tyleż niejasne, co w zasadzie przerażająco czytelne? A może niedoszłej
samobójczyni z Łodzi, która żyła w nędzy, przechowując namacalny wyrzut
sumienia w postaci majątku zagrabionego podczas wojny skazanym na śmierć Żydom?
Jest także zbrodniarka-uciekinierka; kobieta mordująca byłego nazistowskiego
kata, z którym sypiała przez 18 lat, co nie przeszkodziło jej potem w brutalnym
zabójstwie. Żadna z opisywanych historii nie ma wyraźnego końca, jasnego
rozwiązania. Każda z kobiet jest postacią, wokół której koncentrują się
zeznania i relacje. Każdą widzimy z różnych punktów widzenia. Ich winy są
wyraźne, motywacje chwilami zupełnie rozmyte.
Marek
Łuszczyna mimo wszystko uwypukla okrucieństwo, jakie pojawiło się w umysłach bohaterek
jego reportaży na pewnym etapie życia. Wstrząsające są ich losy oraz losy tych,
którzy często po latach decydowali się wyznać prawdę na temat kobiet bardzo
niejednoznacznie opisywanych w mediach. Wkraczamy z autorem na
ścieżkę poszukiwań przede wszystkim motywacji, dla których pięć zapomnianych
już dzisiaj "zimnych" dokonywało różnego rodzaju aktów przemocy bądź
na nie przyzwalało. Usprawiedliwiały siebie, ale przede wszystkim w przestrzeni
publicznej znajdowało się coś, co dawało im usprawiedliwienie. Wszystkie sprawy
są już wyciszone. Ofiary nie powiedzą niczego, a osoby z otoczenia kobiet nie
chcą albo nie mogą być szczere - głównie same względem siebie. Ryzykowna jest
podróż Łuszczyny do miejsc i ludzi, którzy mogliby powiedzieć coś, czego do tej
pory nie przeanalizowano dokładnie. "Zimne" osadzone są w czasie
minionym, w okrucieństwie niemal zapomnianym i w tych wszystkich jego
dwuznacznościach, które nie pozwoliły po prostu ukarać za winy.
Dwa pierwsze reportaże są
najbardziej wstrząsające. O Julii Brystygier sporo mówi Wikipedia. Łuszczyna
zwraca uwagę na te fragmenty jej biografii, które mogą przyczynić się do
zrozumienia, kim mogła być, a kim się stała. Nazwana "Krwawą Łuną"
bezwzględnie egzekwowała posłuszeństwo. Pani pułkownik bez munduru, niewysoka i
krępa, zupełnie pozbawiona empatii w latach jej ogólnego deficytu. Gorliwie
spełniała obowiązki, deprecjonując męskość i - w opinii jednego z rozmówców -
dokonując zemsty na wszystkich tych mężczyznach, którzy wpędzali ją w kompleksy
lub pozostawiali ze smutkiem i żalem. Julia
Brystygier zabrała swoje sekrety do grobu położonego nieopodal mogił swoich
ofiar. Nietykalna za czasów Gomułki, potem zatarła ślady swej działalności.
Wybierała dobre układy i złych kochanków. Jej ambiwalentny stosunek do wiary
oraz Kościoła pokazuje, jak wiele niejednoznaczności tkwiło w "Krwawej
Łunie". Wypatrywała i bezwzględnie niszczyła wrogów. Potrafiła też
doskonale zacierać ślady swego postępowania i Łuszczyna z trudem trafia na te,
które mogłyby coś wyjaśnić.
Druga postać skryta jest pod
fikcyjną tożsamością Marty Pawłowskiej. Dziewczyna brutalnie zamordowała matkę,
ale w toku śledztwa znaleziono okoliczności łagodzące i potrafiono wytłumaczyć
nienawiść córki do rodzicielki, jaka zaowocowała ciosami siekiery i późniejszym
ćwiartowaniem zwłok w wannie. Historia Pawłowskiej wydaje się jakimś
psychologicznym koszmarem na wielu różnych płaszczyznach. Łuszczyna dociera do tej, co zabiła matkę. Pisze o poczuciu winy. O
kumulacji emocji i o wybuchu. Nie będzie usprawiedliwiał, ukaże sprawę przede
wszystkim w świetle faktów. Aż nie chce się wierzyć w niektóre z nich.
Technika pisarska tych
reportaży to budowanie swoistych kadrów, cięcia bez chronologii, wymagające
uwagi zapisy rozmów i opisy faktów. Jak wspomniałem - nie do uwierzenia.
Łuszczyna stara się pytać o to, dlaczego pięć kobiet zdecydowało się na
przyjęcie takiej, a nie innej drogi wyjaśniania swoich czynów. Niektóre nie
mówią nic. Obok spektakularnej zbrodni osiemnastoletniej dziewczyny mamy dużo
bardziej obciążający sumienie ślad po skazanych na zagładę, który latami
wypierała ze swej pamięci ta, co po śmierci męża została z jego mroczną sprawą
zupełnie sama.
"Zimne"
koncentrują się na niezbadanych dotąd poszlakach. Zawierają zapisy rozmów,
którym być może nie przysłuchiwano się z uwagą. Autor dyskretnie zaznacza te
momenty, w jakich prowadzone śledztwa szły na manowce lub też były w różny
sposób zmanipulowane przez emocje. Z
tych pięciu wstrząsających opowieści wyodrębnia się obraz nieobliczalnego zła,
zaskakująco tajemniczych motywów postępowania oraz zarys tego, w jaki sposób
obciążone przemocą oraz zbrodnią portretowane kobiety starały się wejść w
normalność i w niej zakorzenić. Wyraźna, poruszająca i ważna książka. O
sprawach, o jakich nie powinno się zapominać, choć zapomniało wielu. Równie
wielu pozwoliło na to, by zbrodnie nazwać zagubieniem, a przemoc - formą
przeżywania świata nieprzychylnego z wielu różnych powodów. To reportaże o
drogach, które się zapętliły i o kobietach rozpaczliwie czepiających się
uporządkowanego świata po tym, jak rozsypały w aktach przemocy swoje prywatne,
kruche bardzo poczucie własnej wartości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz