Wydawca: Znak
Data wydania: 13 października 2014
Liczba stron: 480
Tłumacz: Nina Dzierżawska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 36,90 zł
Tytuł recenzji: Samotność i determinacja
Pasjonująco opisać Polakom
postać Katarzyny II Wielkiej, która nie funkcjonuje najlepiej w naszej
świadomości społecznej - to na pewno wyzwanie. Ewa Stachniak próbuje już drugi
raz. I może dlatego niezbyt jej wychodzi, ale przypuszczam, iż to nie kwestia
tematu, lecz stylu kolejnej książki o carycy Katarzynie. "Cesarzowa
nocy" to autorska fantazja o życiu kobiety, którą - to wiemy z licznych
opracowań - na zawsze naznaczyły dwa ważne momenty w życiu. Mam na myśli
relacje z apodyktyczną matką oraz Piotrem III, rosyjskim "rycerzem w miękkich pantoflach" - by zacytować Herberta.
Dramaty młodego życia swej bohaterki
Stachniak kreśli pospiesznie, bo chce w swej narracji skupić się na czasie, w
którym Zofia z Zerbst już jako Katarzyna Wielka musiała mierzyć się z atmosferą
nieufności wokół siebie i wejść w grę otaczających ją oszustów, maskując
wszelkie słabości oraz wydobywając z siebie coraz to nowe pokłady determinacji. Wszystko
po to, by wziąć losy imperium w swoje ręce i udowodnić, iż prawdziwą władzę w
Rosji stymuluje nie wiara i kreowane przez nie lęki, lecz wiedza, czujność i
świadomość własnej wartości.
Ewa Stachniak tworzy
narrację, która jest okrutnie nieznośna nie tylko przez swój dydaktyzm i liczne
sentencje, jakie okraszają sceny z życia rosyjskiej carycy. Sentencjonalność stylu bardzo uwiera od
początku do końca; wydaje się, jakby z fabularyzowanej biografii kobiety rzadko
kiedy skłonnej do sentymentalizmu, tworzyła się przesłodzona historia
zmuszająca do zastanowienia się nad tym, czy aby na pewno mamy tu do czynienia
z rzeczą gdzieś z górnej półki. Odnosi się wrażenie, iż od początku do
końca dawane jest nam do zrozumienia, że najważniejsze, co powinniśmy śledzić,
to sercowe rozterki Katarzyny Wielkiej, albowiem deficyt prawdziwej miłości był
zawsze naczelnym problemem w jej życiu. Życiu przecież bardzo skomplikowanym, w
którym młoda Zofia nie została nauczona miłości. Nie odczuła jej ani od
kostycznej matki, po której - zdaje się sugerować Stachniak - odziedziczyła
niezdrowe przyzwyczajenie do częstej zmiany kochanków. Nawet namiastki miłości
nie dał jej Piotr III. W sypialni wykorzystywał żonę do swych papierowych
musztr i do obserwacji tego, w jaki sposób jego zabawy żołnierzykami imitowały
wojny. Przyszła caryca najpierw zderza się ze stygmatyzowaniem oschłej matki,
potem z odrzuceniem nie tylko w alkowie, ale na każdym możliwym poziomie
porozumienia z równie młodym jak ona partnerem. Traktowana przez matkę Piotra
jak chodzący inkubator, który nie spełnia swojej roli, dojrzewa do zemsty za
brak czułości. Nauczy się determinacji przez wypieranie bolesnych wspomnień i
na przekór rodzącym się uczuciom, jakie zawsze były deficytowe w jej życiu.
Tak, Katarzyna II Wielka nie zaznała w życiu prawdziwej miłości, ale nie to
chyba było jej największym dramatem wbrew temu, co sugeruje "Cesarzowa
nocy".
Największym
problemem bohaterki Stachniak było wychodzenie gdzieś do przodu poza czas, w
jakim przyszło jej żyć. Niezwykle dyskretnie i gdzieś na marginesie
portretowany jest w tej narracji problem osadzenia dalekowzroczności oraz
inteligencji Katarzyny Wielkiej w sprawach prozaicznych i przesyconych
szarością perspektywy dnia dzisiejszego. Szkoda. Tym
bardziej, że wszystkie tezy Ewy Stachniak uwypuklone zostają już w pierwszej
części książki, w związku z tym brnięcie do końca to nie tyle oczekiwanie na
oczywiste, co bolesne poczucie rozmycia się dość ważnych kwestii na rzecz
portretowania kolejnych scen z życia wielkiej carycy, która spogląda uważnie
wokół, wojuje i osiąga rozejmy, modernizuje życie Rosji i zaznacza ją coraz
wyraźniej na europejskiej mapie. Stachniak wydaje się zaniedbywać niezwykle
istotny wątek - coraz trudniejszych relacji Katarzyny ze swoim synem, który odebrany
jej tuż po urodzeniu, kształtowany był w duchu i manierach niezgodnych z tymi,
jakie planowałaby dla niego matka. Paweł pogrąża się w coraz większej niechęci
do Katarzyny, a ta zdaje się odrzucać emocjonalnie dziecko zaraz po tym, gdy
zabierają jej Pawła i czynią z niego mężczyznę na wzór niezgodny z tym, jak
męskość postrzega caryca. Z czasem projektuje wizje przyszłego rządzenia Rosją
przez wnuka, na którego przenosi nigdy nie spełnioną miłość do syna. Ten wątek
- gdyby został rozbudowany - uczyniłby książkę Stachniak dużo bardziej
sugestywną i chyba głębszą także, bo mimo wszystko czyta się "Cesarzową
nocy" jak literaturę rozrywkową.
To, co jeszcze może
irytować, to pomieszanie patosu z nieznośną pretensjonalnością w ukazywaniu
ostatnich chwil życia Katarzyny Wielkiej. Książkę otwiera scena pogrzebu i
sugestia, że oto syn carycy stara się wymazać 34 lata rządów matki, bo na jej
sumieniu są grzechy, jakich nie jest w stanie wybaczyć. Potem - w podziale
niczym z klasycznego dramatu scenicznego - obserwujemy ostatnie godziny, gdzie
rażona apopleksją bohaterka próbuje walczyć o resztki życia, gdy ciało odmawia
posłuszeństwa, a umysł nadal funkcjonuje i analizuje wszystko wokół. Przedłużająca się w nieskończoność scena
umierania staje się afektowana i męczy okrutnie. Jest coś w stylu pisania Ewy
Stachniak, co ustawicznie z kwestii dramatycznych i egzystencjalnie głębokich
czyni podwórkowy jarmark z maskami klaunów odgrywających swe smutne role.
"Cesarzowa nocy"
to także książka, w której narastająca dynamika akcji staje się z czasem
wymuszona. Są momenty, gdzie szczególnie widać, iż całość to fantazja autorki
podparta faktami, do jakich ona sama czasem odnosi się niejednoznacznie.
Fantazja nad wyraz sentymentalna. Trudno zachować równowagę, gdy chce się
opisywać zdeterminowane do granic możliwości życie imperatorowej, która
doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, iż tron jest samotny miejscem i opisać
jednocześnie skomplikowaną sferę jej uczuć, do jakich dostępu broniła prawie
wszystkim i na temat której można dzisiaj jedynie snuć domysły.
Powieść Ewy Stachniak to mimo wszystko świadectwo
uważnego zanurzenia się w faktach; ta książka jest przekonująco osadzona w
rosyjskich realiach XVIII wieku. Autorka doskonale przygotowała się do
napisania tej historii i nawet to, o czym wszyscy wiemy, spod jej pióra zdaje
się opowiadaniem jedynym w swoim rodzaju. Bardzo jednak żałuję, że odkrywanie tej książki
kończy się tak szybko i zbyt szybko wdziera się niecierpliwość podczas dalszej
lektury. Jest to niewątpliwie wyraźna powieść o walce wewnętrznej,
przekraczaniu niemożliwych granic, o wiecznym niespełnieniu (także seksualnym)
oraz erudycji wykraczającej poza czas i miejsce. Katarzyna II Wielka w prozie
Stachniak to kolekcjonerka rzeczy, książek, wspomnień i kochanków. Stoi się
wciąż gdzieś obok niej. Zda się, że to rzecz o portretowaniu czegoś
niemożliwego. To tak jak z życiem Katarzyny.
"Jak pogodzić ogień z wodą? Jak pływać sitem po morzu? Kiedy jesteś
carycą, próbujesz". Ewa
Stachniak próbuje stworzyć bohaterkę z krwi i kości, ognistą wewnątrz i
skamieniałą na zewnątrz. Wciąż jednak pozostajemy z zagadką tego, jaka była naprawdę
imperatorowa Rosji. Także z niedosytem, iż ta powieść nie porusza wyobraźni
tak bardzo, jak być może chciałaby to zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz