Wydawca: Czarna
Owca
Data wydania: 21 maja 2015
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka
Cena det.: 29,99 zł
Tytuł recenzji: Media pod obstrzałem
W "Ojcu
nieświętym" Piotr Szumlewicz oddawał głos innym. Nowa książka to wyrazisty
zbiór jego własnych poglądów zawartych w felietonach krytykujących polski rynek
medialny, w których dodatkowo pojawi się także echo poprzedniej publikacji w
postaci kilku felietonów demaskujących obłudę wciąż żywotnego kultu Jana Pawła
II. "Wielkie pranie mózgów" -
tytuł mało wyszukany, treść zaś wyrazista i cechująca się tym, że Szumlewicz
jak mało kto w przestrzeni publicznej zawsze potrafi wyraźnie argumentować każdą
tezę, nie mnożąc mglistych czy mało czytelnych postulatów. Książka, w
której może przejrzeć się każdy rozczarowany telewizyjnym przekazem, wszak jej
zasadnicza myśl zawiera się w stwierdzeniu, iż "polskie media nie odzwierciedlają przekonań Polaków i dla dużej
ich części nie mają zadowalającej oferty". Piotr Szumlewicz tworzy
dość spójną publikację. Jedyne, co może doskwierać, to chwilowe odbieganie od
założonej tematyki w kierunku publicystyki politycznej i socjologizowania, gdy
autor nie może się powstrzymać od krytyki Leszka Balcerowicza, "Gazety
Wyborczej" czy prawicy tak w ogóle. Są zatem takie momenty, że felietony
nie trzymają się tematu nadrzędnego, uciekając od rozważań o kondycji polskich
mediów.
Ta, zdaniem Szumlewicza,
jest tragiczna. Autor zarysowuje cechy dystynktywne kryzysu polskiego
dziennikarstwa. Opiera się na doświadczeniach w pracy przy Woronicza. Od
zatrudnienia przez Facebook po zwolnienie za pomocą SMS-a - między tymi
enigmatycznymi działaniami kryje się szereg doświadczeń, które pozwoliły
Szumlewiczowi nakreślić sytuację panującą w mediach, głównym zaś powodem
bulwersującym go stał się zaobserwowany "(...)
rozziew między rzeczywistym funkcjonowaniem TVP a deklarowanym obiektywizmem,
rzetelnością i misyjnością (...)". Wszystkie felietony, sytuując się opozycyjnie, kreślą problemy
krytykowanego zjawiska. Dostaje się TVP jako instytucji, wymienionym z imienia
i nazwiska dziennikarzom oraz dostrzegalnym trendom, które opanowały media i
uniemożliwiają im przekazywanie solidnej, obiektywnej oraz przede wszystkim
pogłębionej dawki informacji na rzecz tez i sugestii z tezą.
Przyznam, że pierwsze teksty
lekko konsternują. Odnosi się wrażenie, że Szumlewicz podążać będzie lekko
populistycznym tonem krytyki układów, nepotyzmu i hermetyczności środowiska
dziennikarskiego, co - jak wiadomo - jest przecież charakterystyczne dla każdej
prawie grupy zawodowej i nazywanie wskazanych problemów może zdawać się wtórne
i jałowe. Na szczęście później jest już coraz lepiej. Wyraźne zarzuty,
konkretna argumentacja, zdecydowane stanowisko i spora przestrzeń do analizy
opisanego problemu przez czytelnika. Szumlewicz zwraca uwagę na fakt, iż wielu
dziennikarzy oraz ludzi odpowiedzialnych za istotne programy opowiada się za
przedstawianiem wybiórczej wizji uwarunkowanej własnym światopoglądem czy
sytuacją materialną, społeczną. W
mediach brak po prostu empatii, a świat przedstawiony wielokrotnie przybiera
perspektywę warszawocentryzmu. Dodatkowo wielokrotnie sugerowane jest, że
wpisane w tygiel przemian ustrojowych media zdecydowanie ignorują ludzi mało
przebojowych, niezbyt kreatywnych, biednych i obciążonych różnego rodzaju
balastem, który uniemożliwia bycie prawdziwym kowalem losu. Przekaz kieruje się
do umiejących brać los w swoje ręce, odsuwając na margines perspektywę
wszystkich, którym się nie udało. Także tych, co nie mieszczą się wiekowo w
widełkach 16-49, bo to do takiej grupy wiekowej kierowana jest większość treści
medialnej.
Piotr Szumlewicz ubolewa nad
tym, że kompetencje oraz wiedza z określonej dziedziny nie są wyznacznikami
dziennikarskiej kariery. Wskazuje mechanizm budowania przez media autorytetów
oraz sprzężenie ich priorytetów z tym, co uznaje za tradycyjne, normatywne i
właściwe szeroko pojęta prawica. "Wielkie
pranie mózgów" wskazuje okrutny subiektywizm i wspomnianą już wybiórczość
jako najważniejsze problemy współczesnych mediów, ale tak naprawdę chodzi o
dużo szerszy kontekst. Przywoływane są konkretne sytuacje bądź przekazy,
które w oczach Szumlewicza manipulują opinią publiczną, często w zupełności nie
oddając prawdziwych jej nastrojów. Punktowane jest wszystko to, co niewłaściwe,
niezasadne, patologiczne i zwyczajnie fałszywe. Media mielą wciąż te same
tematy na kilka różnych sposobów, w debatach publicznych podpierając się
frazesami, bazując na emocjach i tym, co pomaga oglądalności, dla której zabić
gotowi są wszyscy. Najbardziej ci zdeterminowani określani mianem "homo woronicus", którzy pracę
w telewizji łączą z życiem prywatnym i nie odpoczywają od swej
"misji" właściwie nigdy. Szumlewicz
ukazuje, że sfera ekspertów od wszystkiego jest sferą ferowania wyroków bez
uzasadnienia i snucia tez bez żadnego merytorycznego ich uzasadnienia. Nie
obywa się bez krytyki służalczości wobec Kościoła katolickiego i zwrócenia
uwagi, że w polskich mediach religia to temat dużo ważniejszy od kultury czy
gospodarki.
Ta książka świetnie uwypukla
pułapki, w które wpada widz oraz te wszystkie nielogiczności, jakie czynią z
zawodu dziennikarza żywot hołubionego dyletanta. Krytyka jest bezwzględna, ale
merytoryczna. Przede wszystkim konstruktywna. Czegoś takiego brakuje w
relacjach dziennikarskich, bo każdy jest przekonany o tym, że zrobił dobry
program i że należy się za niego premia. Dostrzec można rozgoryczenie i
frustrację autora, ale także sporo zdrowego rozsądku w przyglądaniu się temu
wszystkiemu, co w świecie mediów uznajemy za normę.
Jest kilka felietonów, które
szczególnie zwróciły moją uwagę. Ten o recepcie na "bycie sobą" serwowanej
przez Jolantę Kwaśniewską przede wszystkim inteligentnie bawi. Tekst dotyczący
zachowawczości świata przedstawionego polskich seriali trafia w punkt, choć
wielu uzna, że przecież krytykowana jałowość światopoglądowa i bezrefleksyjność
bohaterów to papka, jaką chcemy być karmieni dla odreagowania trudów
rzeczywistości, i z łatwością wskazane przez Szumlewicza rysy całkowicie
zaakceptuje. Warto zwrócić uwagę na felieton o tym, jak to dziennikarze idą na
wojnę, o podsycaniu w mediach rusofobii i o tym, że w militarnej narracji nie
ma sankcjonowania pacyfizmu, bo on jest niewygodny, bez wyrazu i bez emocji. To
trzy z całej setki interesujących tekstów.
Szumlewicz kreśli obraz
groteskowego patriotyzmu, wskazuje przykłady rasizmu, homofobii oraz zwykłego
prostactwa. Zarzuca dziennikarzom wysokie zarobki za czytanie z promptera i
stygmatyzuje koła wzajemnych adoracji, nadmierną biurokrację oraz brak
świadomości tego, co naprawdę chcieliby w mediach ujrzeć i usłyszeć Polacy. Pokazuje
rosnących w siłę celebrytów i niebezpieczeństwo uznawania ich za osoby
opiniotwórcze. To nie jest jakaś
jednostronna krytyka, bo autor - mam takie wrażenie - doskonale zdaje sobie
sprawę z tego, iż mamy w kraju profesjonalnych
dziennikarzy oraz media, które starają się być bezstronne i profesjonalne. "Wielkie
pranie mózgów" zawiera wystarczająco wiele kontrowersyjnych czasem tez, by
zmusić do rozumnego patrzenia na te wszystkie zjawiska, które przyjmujemy
bezkrytycznie albo od których się izolujemy, wybierając w telewizji program
całkowicie neutralny światopoglądowo lub na tyle miałki, by nie wymagał
krytycznego osądu. Z pewnością warty jest uwagi i wnikliwej refleksji spójny
bardzo światopogląd autora zawarty w setce felietonów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz