Wydawca: Prószyński
i S-ka
Data wydania: 15 września 2015
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka
Cena det.: 33 zł
Tytuł recenzji: Okrutne i niesolidarne
Agnieszka Nietresta-Zatoń ma
być nowym błyskiem literackim i zaskoczyć nas kontrowersyjnym debiutem.
Przyznam z lekką konsternacją, że faktycznie jest to książka, wobec której nie
można przejść obojętnie. Skrojona wedle idealnego przepisu na zapadającą w
pamięć powieść - sporo niesmacznego naturalizmu, chaos kompozycyjny niemający
być chaosem, drapieżne zdania stylizowane na to czy owo, sporo
bezkompromisowości, panoramiczność poglądów i oglądów, które musimy sobie sami
złożyć w całość, i taki temat, który może uwierać, o ile jest nam przedstawiony
wiarygodnie. "Pustostan"
rozczarowuje przede wszystkim tym, że autorka opowiada swoją historię już na
pierwszych kilkudziesięciu stronach, a później stosuje coś na kształt tortury
waterboardingu, gdy zalewa nas pełnymi karykaturalnego dramatyzmu scenami z
życia tych kobiet, które płaczą ze sobą i nad sobą, czynią sobie piekło z
życia, a po mordędze macierzyństwa same odstawiają się na boczny tor, gdy
zbędne i ciche nie mają już okazji i możliwości, by maltretować swe córki,
obecnie maltretowane przez samo życie. Przykre to trochę, gdy wie się już
na wstępie, o czym jest cała książka, a potem mozolnie się przez nią
przedziera, by poczuć tę bolesną stratę czasu, bo to wciąż o tym samym, o czym
było na wstępie, i niewiele się zmienia, choć czujność musi być wzmożona.
Życiowe nieszczęścia
Agnieszki Nietresty-Zatoń mają aż pięć imion. Właściwie to chyba więcej, jednak
piątka ma być tu w pewien sposób magiczna i sprawcza. Janeczka latami żyła
pośród matczynych zakazów i nakazów, by jako dorosła kobieta tkwić w siatce
porównań, nie dbając o siebie i własne potrzeby. Zosia była bardzo dzielna, bo
nie poddała się dyktatowi ciąży i wychowaniu bliźniaków, tylko zdążyła jeszcze
obronić doktorat i poczuć się kimś. Mąż szybko odebrał jej podmiotowość w związku
i w życiu, tak jak robiła to latami matka Janeczki. Magda była przez
rodzicielkę tłamszona. Mama nigdy jej nie przytulała. Jolka poszła do ołtarza w
czwartym miesiącu ciąży, a kiedy zamachnęła się na męża, matka uznała ją za
niespełna rozumu. Jolka buduje sobie świat alternatywny w postaci czytanych
romansów, tak jak Zosia ucieka w swoją fikcję literacką. Julicie też przypięto
łatkę wariatki, bo uwięzienie w wiejskiej społeczności naznacza stygmatami na
zawsze. Janka, Zosia, Magda, Jolka i Julita. O jednej więcej, o jednej mniej.
Niektóre portretowane punktowo, życiorysy innych szczegółowo opisane stylem,
który chwilami nie jest do przyswojenia. Każda z tych kobiet usiłuje powalczyć
o siebie. O to, by odciąć się od toksycznych zależności i uczciwie zadać sobie
pytania: po co są, co je tworzy i czego im tak naprawdę brakuje. "Pustostan" będzie taką historią
stworzoną na pohybel wszystkim tym kobiecym narracjom gloryfikującym kobiecą
bliskość międzypokoleniową. Kobiety w tej książce, te pięć odważnych, będą
biografiami otwartymi w takim sensie, że zasadnicze rysy przyjęły w czasie
dorastania i w okresie popełnianych błędów, a teraz są już świadome tego, o co
i jak można powalczyć.
Kobiecość u Nietresty-Zatoń
jest nie tyle fatalna, ile przepełniona żalem niespełnienia i takim rodzajem
okrucieństwa, które można zamaskować i udawać, że robiło się dla swej córci
wszystko, co najlepsze. Kobiety "Pustostanu" są zawistne i mściwe.
Ten wyścig zaczyna się już od małego, co sugeruje wtłoczona na siłę scena
castingu w centrum handlowym, podczas którego matki bezpardonowo walczą o uwagę
dla swych małych modelek. Wspomniane postacie nie miały w dzieciństwie takich
aspiracji. Przyglądały się - nie wszystkie - jak ich matki umierały za życia,
bo treścią owego było wieczne utyskiwanie na braki lub niepowodzenia. Nauczyły
się przede wszystkim tego, że bezdzietność to największa kara od losu, że mają
się rozmnażać, przekazywać córkom traumy matek, bezwstydnie cieszyć się z
kobiecych upokorzeń i uśmiechać, gdy którejś obcej noga się powinie.
Ta
tendencyjna narracja po pewnym czasie staje się niewiarygodna. Autorka nie
imituje rzeczywistości, ona ją koszmarnie zakrzywia i drobiazgowo opisuje.
Celowości tego zabiegu nie mogłem rozszyfrować, bo anatomia przemocy
Nietresty-Zatoń jest na tyle wieloaspektowa, że niczego szczególnie nie
akcentuje. Nie ma też tak, że wymęczone sobą kobiety odnajdują spokój w męskich
ramionach, bo mężczyźni w tym dramatycznym świecie przedstawionym to głównie
egoiści i prostacy. Rzadko który ma gest jak ojciec Janki heblujący jej łóżko.
Bohaterki "Pustostanu" same muszą się wyzwolić z opresji, ale trudno
oprzeć się wrażeniu, iż opresyjność ta jest stworzona tylko na potrzeby
oryginalności samej książki. Za dużo tam chaosu, niejasnych intencji, zbyt
wiele budowanego mocno na siłę czarnego humoru, a za mało samej symboliki. Tu
akurat ważna i ciekawa jest scena pochylenia się nad grobem dziewczynki, o
który nikt już nie dba, a który bohaterki postanawiają pielęgnować, bo być może
tylko to w odruchu serca mogą zrobić dla małej, co wywinęła się i nie dostała
od życia tylu kopów, ile powinna otrzymać.
Portretowanie
toksycznych relacji na każdym możliwym froncie powinno być sprzęgnięte z takim
autorskim poczuciem celu i metody ich obrazowania. Tutaj można się pogubić
pośród malkontentek i furiatek, skrzywdzonych i krzywdzących.
Pośród tych, które zamiast czułych gestów zbierały siarczyste policzki i teraz
nie wiedzą, komu oddać i czy w ogóle jest sens w takiej formie przemocy.
"Pustostan" rozczarowuje, cały swój potencjał spalając gdzieś w
pierwszych rozdziałach. Teza o tym, że macierzyństwo może być gehenną, a po
jego zakończeniu pozostaje tylko życiowy margines - mocno naciągana i w tym
naciągnięciu mająca przykuwać do lektury. Agnieszka Nietresta-Zatoń jakby się w
swej historii zapętliła. Każe nam składać sobie bolesne puzzle z rozsypanych
biografii kobiet, którym nigdy nie było po drodze ze szczęściem i spełnieniem,
ale starają się dążyć do zmian. To taka książka, która chciałaby być powieścią
krzyczącą przekazem, ale pozostaje chyba tylko krzyk, złość i mgliste
zakończenie, które łagodzi opisy wymiotów kawiorem wprowadzające nas w tę
narrację. Bo taki to początek "Pustostanu", a potem marny - w kilku
możliwych znaczeniach - koniec tej powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz