2015-12-12

"Tatuaż z tryzubem" Ziemowit Szczerek

Wydawca: Czarne

Data wydania: 18 listopada 2015

Liczba stron: 328

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Żywa postapokalipsa

Książek o Ukrainie wydano ostatnio niemało. Ważne są głosy samych pisarzy ukraińskich i tak właśnie dowiedzieliśmy się od Tarasa Prochaśko, o czym nie napiszą w gazetach, a na kartach powieści Dzwinki Matijasz zanurzaliśmy się w symbolicznym i subtelnym traktacie o tym, jak trudno jest szukać Ukrainy w samym sobie. Poznaliśmy ważną rozmowę Jurija Andruchowycza z Pawłem Smoleńskim i przeraziliśmy się trochę, a może zastanowiliśmy głębiej nad ukraińską tożsamością w kilku wymiarach. Polskie publikacje to czasami pisane na kolanie relacje z Majdanu, które wydawano, bo czas był gorący, ale nie przynosiły nic ponad to, co już zdążyliśmy sami zaobserwować. Takie mnożenie publikacji wciąż na ten sam temat. Tymczasem "Tatuaż z tryzubem" się wyróżnia.

Dlaczego warto przeczytać Szczerka i co więcej, uwierzyć mu? Autor wędruje po Ukrainie bez pośpiechu. Nie pali mu się, by oddać gorący materiał i dobrze go sprzedać. Przygląda się prowincjonalnemu obliczu kraju - gdzieś w drodze między Truskawcem a Odessą, między Iwano-Frankiwskiem a Donieckiem. Bada tę trudną do zbadania złożoność ukraińskiego gniewu i analizuje wewnętrzny wulkan wciąż eskalujących uprzedzeń. Podąża tam, gdzie nikomu nie chciałoby się zajrzeć. Kiedy trzeba, przeklnie siarczyście, kiedy indziej - pochyli się z zadumą. Ważna są ulica, budynki, podsłuchane rozmowy i trudne pytania, bo w "Tatuażu z tryzubem" Szczerek przede wszystkim Ukraińców pyta o to, czym jest dla nich ich kraj, a nie sam mnoży tezy i domysły. To książka napisana z miłością i niezwykłą czułością. Drżąca od ambiwalencji, bo przecież krytyka wciąż miesza się z zachwytem. Jeśli tytuł traktować jak osobisty stygmat autora, dowiemy się z tej książki bardzo dużo o tym, jak trwale wytatuowano symbol, z którym nie wszędzie Ukrainie jest po drodze. To opowieści autentyczne i przepełnione empatią. Zwracające uwagę na szarość codzienności i gdzieś poza nią - w różnych kontekstach - szukające odpowiedzi na pytania, na które trudno udzielić odpowiedzi Ukraińcom. Szczerek przekonuje, bo doskonale wie, po co pojechał, i świetnie obrazuje momenty, w których nie ma pojęcia o tym, co robi w danym miejscu. Dlatego warto poświęcić mu czas, bo ma naprawdę dużo ważnego do powiedzenia. Bez zadęcia, bez uprzedzeń, wprost i zaskakująco szczerze.

Zaczyna się od oswajania przestrzeni przemalowanej na żółto-niebiesko. Tak jakby litry farby miały zatuszować tę niepewność i wieloznaczność kryjącą się w poradzieckich budowlach, przybudówkach i karłach architektonicznych wzbudzających niepokój, ale i pewien rodzaj czułości. Ziemowit Szczerek sam wyznacza sobie azymut. Penetruje miejsca, w których zapisana jest historia uprzedzeń i wzajemnej niechęci. Ogląda państwo, które wciąż się staje, wciąż na nowo konstytuuje. Stale zjada własny ogon i tkwi w jakimś masochistycznym marazmie, dzieląc się na nowo i groźnie pomrukując w stronę myślących inaczej. Autor kreśli odważną i dość wyraźną myśl. "Ukraina nie była państwem, o które walczono. Ukraina była produktem geopolitycznych okoliczności i - po prostu - wydarzyła się. Tworzono ją i tworzy się nadal, pracując już na żywym, niepodległym ciele". Będzie się starał pokazać wysiłki zmierzające do tego, by państwo wydarzyło się naprawdę. Do tego, aby odnaleźć w nim tożsamość narodową, bo na Ukrainie często się ją wybiera, zamiast w niej wzrastać. Wędrówki po prowincji powiedzą więcej o trudnym charakterze państwowości, gdyż ujawnią spotkania z ludźmi, których na żadnym etapie tworzenia ani destabilizacji państwa nikt nie zapytał o zdanie. A Szczerek liczy się z tym, co usłyszy. Nawet wówczas, gdy nie jest w stanie tego skomentować, bo głos odbiera mu niemoc wynikła z buntu oraz bunt niemocy, rozżalenia i posądzania o brak wspólnotowego poczucia odpowiedzialności za państwo.

O podziale Ukrainy na tę zachodnią i wschodnią napisano już bardzo wiele, z różnych perspektyw. Autor "Siódemki" będzie się starał pokazać, dlaczego Hałyczynie nie jest po drodze z Donieckiem. Interpretowane są liczne fakty, ale przede wszystkim mity. Autor grzebie w niezwykłych historiach, przywołując czas miniony, by także socjologicznie osadzić gnębiące go problemy w szerszym kontekście - dla samych Ukraińców nieodgadnionym. Majdan pełnej kultury we Lwowie to nie groźne utyskiwania na poczynania kijowskiego rządu, które w Donbasie idą w parze z agresją i przeogromną dozą frustracji. Dlaczego zachód kraju leniwie popija kawę, a wschód walczy o każdy kolejny dzień normalności, kryjąc się przed tym, co wypluwają wyrzutnie Grad? Nie ma jasnych odpowiedzi, ale Szczerek stara się poszukiwać możliwych odpowiedzi. Unika ognia wojny, jednak czuje jej oddech na plecach. Na Majdan stara się spojrzeć z takiej perspektywy, z jakiej nie spoglądał nań żaden zachodni dziennikarz. Czasem musi ukrywać, że jest Polakiem, bo to niebezpieczne. Równie groźne są narastające uprzedzenia i poczucie, że Ukraina krwawi na dwa możliwe sposoby - inaczej ta zachodnia, inaczej wschodnia. "Tatuaż z tryzubem" to także zbiór esejów o sankcjonowaniu lokalnych historii. O takich opowieściach, które wchodzą gdzieś pod skórę, warunkują światopogląd, każą spoglądać nie tyle krytycznie, ile z pewną dozą nieufności. Bo wielu Ukraińców sobie nie ufa. Wielu pogodziło się z tym, że korupcja i różne układy sił są nie do zniszczenia. Że ten kraj przed laty powstał na kruchym fundamencie i teraz przychodzi za to zapłacić - także wojną, której sens wytłumaczyć można na kilka różnych sposobów. Podobnie wielokrotnie można ujrzeć w niej bezsens. Ziemowit Szczerek poszukuje tego, co prawdziwe i obiektywne. Poszukuje w niebezpiecznych miejscach, ale i w takich przestrzeniach, których nikt nie sfotografował, nie opisał.

Ukraina ma inne oblicze w Odessie, inne we Lwowie. Inaczej spogląda się na wojenną pożogę w Dniepropietrowsku, a inną optykę mają kijowianie. Co z tymi, którzy żyją pod obstrzałem? Ta wojna wydaje się groteskowa i śmiertelnie poważna jednocześnie. Tę dwuznaczność nakreślił już Paweł Pieniążek w "Pozdrowieniach z Noworosji", ale Ziemowit Szczerek dokłada do tego jeszcze zgorzknienie i zagubienie. Nie tylko tych młodych żołnierzy zwolnionych z frontu, a wcześniej zagonionych doń z najdalszych zakątków kraju. Autor stara się ukazać, jak funkcjonuje ukraińska rzeczywistość postapokalipsy. Ile w niej żalu za tym, że coś minęło bezpowrotnie, a ile mrocznego niepokoju o przyszłość. Wędrowanie Szczerka też naznaczone jest niepewnością. Celu i metody badawczej, bo trudno cokolwiek jednoznacznego powiedzieć o Ukrainie po Majdanie. "Tatuaż z tryzubem" to świetna rzecz dla wszystkich tych, którzy wolą zadawać pytania niż utwierdzać się w przekonaniach. Bije z tej książki żar zaangażowania i umiłowanie kraju, którego kochanie jest dla części Ukraińców tak trudne...

Brak komentarzy: