Wydawca: Znak
Data wydania: 3 lutego 2016
Liczba stron: 190
Tłumacz: Patrycja Włóczyk
Oprawa: twarda
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Definicje szczęścia
To jedna z tych książek,
które wykorzystują inteligentny koncept, by przykuć do siebie uwagę na stałe.
Jedna z powieści, w których najważniejsze jest zakończenie. Chce się je poznać
już od pierwszych stron. I naprawdę nie jest ważne, co tymczasem autor wymyśli,
jakimi woltami nas uraczy i jak bardzo zagubi w swojej narracji. Liczy się
koniec. Ten zaproponowany przez Jonasa Karlssona może zaskakiwać, ale także
rozczarować. Niewątpliwie
"Rachunek" to jedna z tych małych książek, które wbijają się w pamięć na długo. Któż z nas nie
zainteresuje się historią szarego obywatela, do którego drzwi puka bezduszny
system? Kto nie zada sobie pytania o to, czy i mnie w jakichś okolicznościach
może spotkać to samo? Dlatego tej książki się nie odkłada. Warto przeznaczyć
sobie na nią czas, bo to lektura do pochłonięcia w całości. Surrealistyczna i
groźna. Dowcipna i niezmiernie przerażająca. Pełna zaskakujących zdarzeń, do których
opisania potrzebne było nietuzinkowe poczucie humoru i przede wszystkim
inteligencja.
"Rachunek"
odwołuje się do doskonale znanych z literatury motywów inwigilacji przez
państwo. Karlsson nie jest ani Kafką, ani Orwellem. Jest sobą. Tak jak jego
bohater. Mężczyzna zbliżający się do czterdziestki, którego życie pozornie jest
nie do pozazdroszczenia. Nie zgromadził wokół siebie nawet procenta dóbr,
którymi szczycą się jego rówieśnicy. Wynajmuje mieszkanie, w którym - co wykażą
później odwiedziny wysłanników systemu - nie ma niczego posiadającego
jakąkolwiek wartość. Karlsson portretuje
człowieka żyjącego w pewnym zawieszeniu i oderwaniu od rzeczywistości. Czy ten
samotnik jest nieszczęśnikiem? Czy egzystencja okrojona do codziennych rytuałów
i obserwacji przejawów życia wokół nie jest przypadkiem żałosną wegetacją?
Wciąż zmieniamy zdanie na temat sytuacji bohatera powieści, bo to wymusza na
nas narracja. Nie wiemy, czy jest mu w życiu dobrze. Wiemy, że otrzymuje
ogromny rachunek za wykorzystanie życiowego szczęścia. Kto go wystawił i na
jakich warunkach? Rozpoczyna się konfrontacja jednostki z czymś
nieprzewidywalnym. Zaczyna się spektakularna gra między człowiekiem a bezduszną
machiną inwigilacji. Kto zachowa umiar i zdrowy rozsądek, a kto polegnie w
zagubieniu i frustracji? Przecież dochodzi do zburzenia czyjejś harmonii
życiowej i do sytuacji, w której padają pytania bez odpowiedzi...
Jonas Karlsson fantazjuje na
temat pojęcia szczęścia. Są dwie zasadnicze drogi jego definiowania. Albo
zagląda się w głąb siebie i dokonuje subiektywnej analizy, albo zestawia się
swoje dokonania, plany i przeżycia z tym, czego doświadcza świat wokół, inni
ludzie. Sytuacja wyjściowa przedstawiona w tej narracji jest wielce dwuznaczna.
Oto bowiem bohater czuje samozadowolenie, gdy przebywa we własnym towarzystwie.
Nikt i nic nie jest mu potrzebne do osiągnięcia stanu zadowolenia z życia. To
życie to wieczne zwlekanie z decyzjami - choćby z tą, by zmyć klejącą się od
czegoś podłogę. Mężczyzna tkwi w wypracowanych latami schematach. Nigdzie mu
się nie spieszy. Jego ważne zajęcia to zmienianie tapety w telefonie komórkowym
czy nadmuchiwanie policzków. Za nim niewątpliwie przykre doświadczenia, czyli
śmierć rodziców i odejście ukochanej kobiety. Przed nim niewiele perspektyw.
Czy to wszystko jest żałosne? Jak ocenia sam siebie człowiek, w którego życiu
pojawia się niepokój, gdy przestaje czuć się dobrze we własnym towarzystwie?
W
"Rachunku" dostrzegamy czytelną dychotomię, która cały czas zmusza
nas do myślenia nad rozwiązaniem finałowym. Z jednej strony prostoduszność
obywatela. Z drugiej - skomplikowany mechanizm wyznaczający mu miejsce w
społeczeństwie i decydujący o pobraniu stosownej opłaty za status jego życia. Te
dwie strony ścierają się w nierównej walce i dzięki temu narracja cały czas
iskrzy. Karlsson dyskretnie sugeruje, że bardzo często poczucie własnego szczęścia
albo klęski skrywamy gdzieś naprawdę głęboko. Niekiedy potrzebny jest jakiś
dynamiczny bodziec, by zadać sobie pytanie o to, czy nasze życie jest
spełnione. Tutaj do codzienności wdziera się nieprzewidywalny system. W
zasadzie pewien układ naczyń połączonych o jasnej strukturze, ale dla głównego
bohatera źródło lęku, bo tytułowy rachunek to suma powstała ze skomplikowanych
obliczeń i przemyśleń wszystkich zaangażowanych w funkcjonowanie systemu.
Jego ludzkim głosem jest
niejaka Maud. To z nią bohater książki ucina sobie pogawędki, gdy
niespodziewanie szybko służbowy ton kobiety zastąpi zwyczajna ciekawość losu i
przeżyć skazanego na zapłatę horrendalnej sumy. Maud to pewne wrota, przez
które można zajrzeć do wnętrza opresyjnej organizacji, jak się okazuje –
wszędzie mającej swe wpływy i wszystko kontrolującej. Nic bardziej
przerażającego niż czytanie opowieści o tym, iż każdy z nas jest pod lupą,
prawda? Tyle tylko, że lupa z "Rachunku" nie jest ani precyzyjna, ani
też wyważona. W konfrontacji z poczuciem szczęścia głównego bohatera system
staje wobec niemożliwego. Jak zachowa się w momencie, w którym wystawiony
rachunek stanie się sumą absolutnie nierealną do spłacenia?
Powieść Karlssona - sama
w sobie szczuplutka - jest w pewnych momentach przegadana. To ją osłabia, bo
napięcie, o którym wspomniałem na wstępie, daje siłę napędową, by naprawdę
zachłannie przemierzać kolejne strony. Zbyt wiele zostaje powiedziane i
wyjaśnione. Mimo, że opisana sytuacja składa się głównie z niedopowiedzeń i
szeregu surrealistycznych sytuacji, wobec których stajemy bezradni podobnie jak
główny bohater. Pojawia się sporo truizmów w tej zagadkowej historii i
zwłaszcza w drugiej części powodują one, że potencjał książki słabnie, wypala
się. Z pewnością jednak jest to rzecz z
wyrazistym zakończeniem. Paraboliczna historia o tym, w jaki sposób określamy
swą pewność lub boimy się niepewności. Co robimy, by obronić się w konfrontacji
z systemem i w jaki sposób zakładamy, co nas w życiu spotka, po analizie tego,
co do tej pory przeżyliśmy. Karlsson wyraźnie pokazuje, iż nazywanie
szczęścia może być niebezpieczne. Zwłaszcza wtedy, gdy chcemy je określić na
zasadzie porównań i zestawień. Podobnie niebezpieczne jest jego nadużywanie w
życiu. Za to można słono zapłacić. Nawet nie wiemy kiedy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz