2016-11-17

"Wróżba. Wspomnienia dziewczynki" Agneta Pleijel

Wydawca: Karakter

Data wydania: 14 października 2016

Liczba stron: 256

Tłumacz: Justyna Czechowska

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39 zł

Tytuł recenzji: Znaleźć siebie

„Wróżba” Agnety Pleijel to nie tylko jedna z tych wspomnieniowych książek, w których pisanie okazuje się najlepszą życiową terapią, wyzwalając uczucia i emocje, dla jakich brakło definicji w całym dorosłym życiu. To przede wszystkim poruszająca historia tego, w jakim piekle emocjonalnym może tkwić dziecko patrzące na rozpad relacji między rodzicami. Agneta Pleijel opowiada o domu w Lund, swoim miejscu pierwszym. O najbliższych jej ludziach, którzy oddalali się na tyle, że pozostawiali ją samotną, niemą, niczym kukiełkę bez woli, niczym papierową laleczkę. Wróżba” usiłuje wskrzesić zmarłych przede wszystkim po to, by dopisać ich biografie, nazwać nienazwane. Ukończyć w słowie to, czego nie dało dokończyć przerwane życie. To także książka o pamięci i jej porządkowaniu. O czymś, co utraciła adorowana przez autorkę ciotka tuż przed tym, jak rozstała się z życiem, a co stało się największą siłą Pleijel. Zapamiętywała, by zrozumieć. Usiłowała poskładać sobie rozbity świat, w którym z dziewczynki stawała się kobietą. Kierowana imperatywem uzupełnienia biografii najbliższych, pisze intymną autobiografię. Być może po raz pierwszy w życiu mierzy się w niej z samą sobą. Ta książka osadza nas w trudnym do zniesienia smutku, ale daje również swoistą pewność, że siłą człowieka jest siła jego wspomnień i że kształtujemy się tak naprawdę w pierwszych kilkunastu latach naszego życia. Potem zastygamy w czasem nieznajomej nam formie, którą musimy zbadać i opisać. Agneta Pleijel robi to w poetycki, ale także bezkompromisowy sposób. Opowiada o dziewczynce, która zawsze tkwiła w ciele dorosłej kobiety, ale musiała walczyć o swój głos. Tak jak latami walczyła o miłość, czułość i zainteresowanie. Jakie to wszystko delikatne, a jaką ogromną siłę rażenia posiada! „Wróżba” to jedna z piękniejszych książek, które udało mi się przeczytać w tym roku. Opowiada o tym, kogo nosimy w sobie – czyje utraty, braki, odrzucenia i smutki.

Wróżka określiła tor życia ciotki Ricki, zanim ta zaczęła żyć naprawdę. Ricki jest centralną postacią we wspomnieniach Pleijel, bo tylko ona – co obserwowała dziewczynka – zdobyła się na odwagę, by żyć naprawdę, czuć najwięcej, rzucać życiu wyzwania i prawdziwie przeżywać świat. Ciotka cechuje się odwagą, której nie mają ludzie z otoczenia wspominającej czas miniony dziewczynki. Miała dom, o jakim marzyłaby pewnie niejedna młoda Szwedka. Dom, który oparł się powojennej traumie, i środowisko, gdzie dorastały trzy dziewczyny. Jedna z nich wyjątkowo smutna. Rodzice żyli w uporządkowanym świecie, bez transcendencji, bez nielogicznych wzruszeń. Ona w tym wszystkim wyjątkowo wyobcowana, także pośród rówieśników, których grupy wciąż zmieniała. Ona i rodzice. Zapracowany ojciec, naukowiec. Tkwiący w świecie liczb, symetrii, matematycznego porządku i wypracowanych rytuałów. Ojciec zawsze wydawał się niedostępny, choć Pleijel tak bardzo starała się do niego zbliżyć. Adorowany przez córki zdecydował się jednak na to, by je porzucić. Własne dzieci oraz żonę. Kobietę latami dumnie wyprostowaną przy fortepianie, zawsze wyjątkowo pragmatyczną, ustalającą domowy ład i wyciągającą konsekwencje z tego, co ów porządek zaburzało. Matka w cieniu zaburzeń depresyjnych wydawała się dziewczynce odległa. Wieczne wyrzuty kierowane do córek przeszły w gromy ciskane w stronę męża, który zdecydował się odejść.

Pleijel opowiada nie tylko o pustce w duszy dziecka, którego rodzice są skonfliktowani. Nie tylko o rozpaczliwej próbie brania na siebie odpowiedzialności za to, co im w życiu nie wychodzi. Udowadnia, że przestrzeń życia rodzinnego jest miejscem, z którego wyprawiamy się w drogę życiową z koniecznym bagażem doświadczeń, często z ich balastem. Ruina domu w Lund to nie tylko kwestia braku porozumienia i rozstania dorosłych na oczach zrozpaczonych córek. To niemożność zbudowania domu, jakiego oczekiwałoby ufające w ludzką dobroć dziecko. Takie dziecko, dla którego świat musi mieć jakiś porządek, a życie sens. Ono jest w stanie nawet uwierzyć w boga, jeśli jego figura będzie mogła dać choć odrobinę stabilizacji. Agneta Pleijel czyta po latach listy matki, odkrywa prawdziwą sferę jej przeżyć i doznań, analizuje relacje z mężem oraz przypomina sobie ojca tak czule, jak czule chciałaby być przez niego kochana. Są w tych wspomnieniach tak nasycone emocjami zdania, że nie da się czytać „Wróżby” bez autentycznego wzruszenia i empatii w stosunku do tej, która nie została ochroniona, nie zaopiekowano się nią, nie ofiarowano serca i zainteresowania. A jednak te toksyczne przecież więzi były bardzo silne. Musiały wystarczyć, by zbudować dorosłe życie. Czy nietrafione wybory mężczyzn to wieczny ślad po utracie ojca, dla którego wybór nie zawsze oznaczał wewnętrzną pewność działania?

„Wróżba” to opowieść o kobiecej tożsamości z delikatnie zaznaczonym feministycznym przekazem. Chodzi o podsłuchiwane przez młodziutką Pleijel rozmowy o roli kobiet w życiu społecznym i o wsparciu, którego kobiety mogą oczekiwać przede wszystkim od siebie. Tymczasem bohaterka pozostaje sama. Pierwsze seksualne doświadczenia z własnym ciałem to symptom tego, że potem będzie musiała sama siebie kochać, tulić, zapewniać czułość jako namiastkę tego, czego nie może uzyskać od świata. To opowieść o smutnej i wyobcowanej dziewczynce, w której rodzi się świadoma swoich wyborów kobieta. Silna i pewna siebie dopiero wówczas, gdy zrozumie, co przez lata tę pewność siebie blokowało. Agneta Pleijel opowie o tym, jak rozwijały się w niej tendencje ucieczkowe oraz kiedy postanowiła przestać uciekać. Przed samą sobą.

To także dużej wagi proza autotematyczna. Rozprawa z pisaniem jako tworzeniem sensu i porządkowaniem przeszłości – tak by wyjaśnić, które jej elementy rzeczywiście wpłynęły na odbiór świata po latach. Pleijel zapamiętuje to, co dla niej charakterystyczne, i niezwykle ciekawą przygodą jest rozpoznawanie kryteriów tego zapamiętywania. „Wróżba” opowiada o tym, w co chcemy wierzyć, i o niespełniających się obietnicach. Także o bezkompromisowości śmierci, poza którą nie ma już słów. Nie ma możliwości jakiegokolwiek porozumienia. Czas na porozumienie wydaje się zawsze za krótki. Słowa nie brzmią adekwatnie. Emocje unoszą i każą błądzić. To naprawdę wzruszająca opowieść o tym, co możemy odkryć w sobie, dając zmarłym możliwość mówienia w naszej wyobraźni. Pleijel portretuje dziewczęce, a potem kobiece wyobcowanie, ukazując jednocześnie siłę, dzięki której można wciąż na nowo dawać innym serce i czułość. Wyjątkowa, ujmująca narracja.


PATRONAT MEDIALNY

3 komentarze:

Biedronki z Wilczy pisze...

Książka o pustce w duszy dziecka.... Ta recenzja zapowiada świetną lekturę ale czy powinny ją czytać osoby, w których ta pustka tkwi do dziś?:( Chciałabym a boję się....

Jarosław Czechowicz pisze...

To już Pani decyzja, Pani Iwono. Może być trudna, ale myślę, że książka absolutnie jest tego warta. Pozdrawiam

Patrycja pisze...

Piękna i niezwykle poruszająca książka. Mimo trudnego tematu i nasycenia ciężkimi emocjami polecam wszystkim. Dawno nie czytałam tak poruszającej książki. Zgadzam się z recenzją, a szczególnie z jednym zdaniem:
Opowiada o tym, kogo nosimy w sobie – czyje utraty, braki, odrzucenia i smutki."