Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 10 maja 2017
Liczba stron: 192
Oprawa: twarda
Cena det.: 34,99 zł
Tytuł recenzji: Poza tabu
Kiedy podejmie się wysiłek
rozmowy o własnym ciele i jego potrzebach, zawsze w konfrontacji z drugim
człowiekiem pojawi się rumieniec wstydu lub ta mentalna bariera, poza którą
można operować ogólnikami, eufemizmami i zwyczajną nieprawdą, asekurując się w temacie.
Myślę, że te granice w każdym z nas, kiedy dzieje się to, co opisuję wyżej,
penetruje z literacką wnikliwością Liliana Hermetz w swojej nowej, niezwykłej
książce. „Costello. Przebudzenie”
to rzecz o ludzkim ciele, o niemożności literatury w opisywaniu jego potrzeb
naprawdę, ale także niezwykle inteligentna narracja o potrzebie wyzwolenia,
wyjścia poza nakreślone schematy; emancypacyjna książka o tym, że możemy śmiało
opisywać każdy niuans ludzkiej natury, a brakuje nam narzędzi oraz śmiałości do
opisania cielesności oraz związanych z nią potrzeb. Autorka napisała
książkę w pewnym stopniu autotematyczną, ale także historię inicjacji,
zaskoczeń, rozczarowań i satysfakcji – o tym nie pisze się ani odważnie, ani
pewnie. Przypominają mi się ciekawe próby sankcjonowania związków literatury z
cielesnością, których podjął się Wojciech Kuczok w „Obscenariuszu”. Hermetz
robi to bardziej dokładnie, niezwykle uważnie, z równie dużą empatią, co
ciekawością. Gra z literackimi konwencjami, ale przede wszystkim stawia sporo
trudnych pytań retorycznych. Zwykle wiemy, co myślimy, jednak nie rozumiemy
tego, co czujemy. Czy o intymności związanej z uczuciami i ciałem mamy
rozmawiać publicznie? Czy potrafimy rozmawiać z samymi sobą?
Elisabeth Costello, postać
literacka stworzona przed południowoafrykańskiego noblistę J.M. Coetzeego,
wyzwala się spod wpływów swojego Kreatora, chce stanowić sama o sobie, sama
siebie zgłębiać i uwolnić się od wszelkich ograniczeń konwencji literackiej.
Jednym słowem – chce być kobietą z krwi i kości, a nie wymysłem znanego
literata. Już sam ten pomysł sytuuje prozę Hermetz pomiędzy tymi wszystkimi
odważnymi książkami, które łamią ograniczenia recepcji literatury, wychodząc
gdzieś w sferę przeżyć i doznań nieznanych ani autorom, ani czytelnikom. Costello wydobywa się gdzieś poza
niedoskonałość literatury – w dwóch wymiarach. Jako pisarka, która przestanie
zgłębiać to, co do tej pory czyniła fundamentem swoich książek. Jako bohaterka
obdarzona życiem przez mężczyznę, spod którego władzy chce się wydobyć.
Costello uzna, że w jej życiu czas na przełom. Że „czuje siebie inaczej” i od
tego zacznie się wszystko, co tworzy wieloznaczną fikcję literacką tej
opowieści.
Costello zaczyna żywić
przekonanie o tym, że na różnych etapach naszego życia i z różnymi opowieściami
oraz konwencjami literackimi wciąż pojawiają się istotne ograniczenia, które
nie pozwalają nam na prawdziwy kontakt z ciałem, jego potrzebami. Wszyscy mamy
cielesność i to ona określa nas w pierwszej kolejności. Nie wszyscy jednak są w
stanie wejść z nią w jakikolwiek związek. Ciało jest używane, a nie podmiotowo
zaspokajane. Bohaterka Hermetz odkrywa to w samej sobie, a potem – częściowo
prowokacyjnie, częściowo z pewną bezradnością – postanawia wykorzystać wizytę
we Włoszech i zamienić relacje z ludźmi, którzy przyszli jej posłuchać podczas
promocji kolejnej książki, na niebywale intymne i jednocześnie odważne
skonfrontowanie z tym, jak postrzega się ciało oraz ludzką seksualność. Chce
wyjść nie tyle poza wstyd i ograniczenia, ile przede wszystkim poza pewną formę
nazywania tabu oraz omijania tego, by prawdziwie poznać najintymniejsze z
naszych potrzeb. Efekty tych konfrontacji są różne. Liliana Hermetz zestawia
przemyślenia swojej bohaterki z tym, jak odbierają je ludzie i co sami sądzą o
tym, że literatura zapiera się przed pełnym i wielopłaszczyznowym ukazywaniem…
emocjonalności ciała.
To
też opowieść o tym, jak silnie kulturowo, socjologicznie, społecznie i
intelektualnie osiadają w nas tematy zakazane, czyniąc się zakazanymi tylko w
związku z czymś, w jakichś relacjach ze światopoglądem otoczenia.
Odważna Costello nie tylko teoretyzuje. Tu nie ma już miejsca na odwrót,
niepewne teorie, kilka tropów prowadzących donikąd, nieśmiałe próby
werbalizacji dotychczas nienazwanego. Liliana Hermetz i jej bohaterka idą na
całość. Chcą odsłonić jak najwięcej i pokazać, ile form bezradności ludzkiej
kryje się w tym odsłanianiu. Obie potrafią być bezkompromisowe, ale nie są
wulgarne. Potrzebują słów, by nazwać wszystko tak, jak dotychczas o tym nie
mówiono. Dlatego lektura „Costello. Przebudzenie” to obcowanie z czymś
specyficznie wyjątkowym, czymś drapieżnym i jednocześnie przesyconym ciepłem,
głęboką empatią. Dla ciała, ale także metod opowiadania o nim. Z pokłonem
literackim dla wszystkich tych, którzy rozumieją tę złożoną bezradność, jaką
zaakcentowałem wyżej.
Czyta się to wyśmienicie i
choć są momenty, w których Hermetz jakoś dziwnie naciąga fabularną strukturę
książki (jak wtedy, gdy widzimy, że wydzielająca nagle erotyczną aurę autorka
zniewala swego tłumacza), nie ma żadnego rozczarowania – jest swoisty spektakl,
w którym role główne odgrywają język, literatura, ciało i poczucie
samostanowienia. To historia o tym, w
jaki sposób można wyzwolić się z narzuconego niedopasowania i jak walczyć o
wewnętrzną harmonię z tym, czego w niej się nie uwzględnia – z własnym
ukochanym ciałem. To nie tylko przewrotna narracja o tym, jak pokochać je w
kilku wymiarach, ale przede wszystkim forma literackiej polemiki z konwencją
pisania między innymi samego Coetzeego. Hermetz przewrotnie pyta o to, dlaczego
pisarz nie umie z pełną śmiałością i sugestywnie dostać się do ludzkiego ciała,
otoczyć je troską, opisać ową intymność bycia z sobą. Myślę, że to książka z
pewnym feministycznym sznytem, ale przede wszystkim historia, w której
przegląda się jak w lustrze ludzka nagość razem z wstydliwością i bezradnością.
Autorka portretuje świadomą siebie bohaterkę, która działa wbrew regułom,
konwencjom, przekonaniom innych i oczekiwaniom tychże. Wyzwala swoją Elisabeth
nie tylko spod wpływów J.M. Coetzeego. Stawia ważne pytania o to, jak silnie
powinniśmy być związani z własną cielesnością i na ile jest ona wyznacznikiem
naszej tożsamości w wymiarze ogólnym. Liliana Hermetz opowiada wszystko pięknym
językiem – dosadnym i prowokującym, ale dbającym o czułość i nazywanie spraw ze
szczególnym wyczuleniem na szczegóły. Takim, jakiego brakuje nam, gdy chcemy
zwerbalizować kontakt z ciałem. Intrygująca książka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz