Wydawca: Od
Deski Do Deski
Data wydania: 25 października 2017
Liczba stron: 300
Oprawa: miękka
Cena det.: 39 zł
Tytuł recenzji: Władza i zło
Jeśli ktoś uważał, że w „Zapachu suszy” Tomasz Sekielski wykorzystał już cały wachlarz ludzkich potworności i
ukazał świat rządzących w najgorszym możliwym świetle, będzie bardzo
zaskoczony, bo druga część trylogii obrazuje jeszcze więcej cynizmu,
zdegenerowania i obłudy. „Smak suszy” to taka książka przejścia. Zaczyna się ją
czytać, pamiętając efektowne zakończenie pierwszej części cyklu, i zamyka z
pewnym rozczarowaniem, albowiem wciąż nie wiemy tego, co najważniejsze i co
strukturalnie buduje te mroczne powieści niczym moralitety, od których
przesłania trudno jest uciec. Sekielski
obrazuje Polskę nie tyle w stanie pewnego rozkładu, ile przede wszystkim bezbronności.
Wymiar sprawiedliwości jest skorumpowany. Rząd toczy walkę podjazdową z
prezydentem o to, kto będzie w przyszłości rozdawał karty. Społeczeństwo
porażone jest faktem drugiego ataku terrorystycznego, który pochłonął dużo
więcej ofiar niż poprzedni. Toczy się gra o przetrwanie i o władzę. W sieci
skomplikowanych zależności ujawniają się kolejne pokłady okrucieństwa i
bezkompromisowości bohaterów. Trudno doprawdy o złapanie oddechu. „Smak suszy”
nie hipnotyzuje może tak jak pierwsza książka, bo cały ten paskudny świat
przedstawiony mamy już oswojony, jest jednak przejmującym memento w tonacji
noir, bo wszystko, co zostało zmyślone, mogłoby stać się prawdą, a do
uświadomienia tego sobie nie trzeba aż tak wielkiej wyobraźni.
Zamachy terrorystyczne w tle
tworzą pełną napięcia atmosferę wyczekiwania. Służby specjalne są bezradne. Nie
wiadomo, kto stoi za koszmarami, jakie przecież nigdy nie miały się wydarzyć w
Polsce. Sekielski prezentuje nie tylko
przejmujący obraz destabilizacji państwa zżeranego skrywanymi przed opinią
publiczną walkami podjazdowymi rządzących. Ostrzega też, że nie ma niczego
niemożliwego. Że bombę mogącą pozbawić życia mnóstwo osób w każdym miejscu
publicznym wcale nie jest tak trudno skonstruować i zdetonować. „Smak suszy”
będzie jednak powieścią bardziej polityczną niż sensacyjną, choć w
retrospekcjach prezentowane są uzupełnienia niezbędne do tego, by zrozumieć
konteksty opisywanych zmian. Zrozumieć albo jeszcze mocniej się w nich zagubić.
Otwarta forma książki każe zastanawiać się nad tym, czy autor ma już ciąg
dalszy przemyślany, ale póki co lektura potrzebna jest, by zrozumieć powiązania
między tymi, którzy już nie żyją, a tymi żyjącymi w lęku. Bo druga część trylogii
to między innymi przejmujące świadectwo trwania we wszechogarniającym strachu.
Ten strach determinuje
Witolda Rudzkiego, ironicznie portretowanego jako minister sprawiedliwości.
Wcześniej pewny siebie, konsekwentny w działaniu i gotowy do każdego okrutnego
kompromisu, by sięgać po więcej, w tej powieści będzie wrakiem człowieka.
Wydobywają się lęki egzystencjalne, z którymi nie może sobie poradzić. Lęki
człowieka lata temu porzucającego człowieczeństwo. Wyrachowanego gracza
politycznego i człowieka, który od lat podejmuje się niebezpiecznych działań,
wchodząc w coraz to nowe skomplikowane relacje zależności. Odium padające na
Rudzkiego to nie tylko efekt ujawnienia pewnych treści, które nigdy nie powinny
ujrzeć światła dziennego. To także cała gama negatywnych uczuć, które żywi do
niego Agnieszka Ossowska. Zmanipulowana strażniczka porządku ze służb
specjalnych, która okazuje się godnym Rudzkiego przeciwnikiem.
Tak, jedyna prawa i
sprawiedliwa w tej mrocznej powieści. Ossowska sama męczy się z wewnętrznymi
frustracjami, które zalewa alkoholem, ale jednak konsekwentnie idzie do przodu.
Odkrywa wiele niewygodnych dla rządzących powiązań. Wie dużo więcej niż inni o
właścicielce kujawskiej kliniki, która zdążyła podporządkować sobie wszystkich,
zanim zginęła w zamachu terrorystycznym. Odnieść
jednak można wrażenie, że Ossowska nie jest tutaj bohaterką pierwszego planu.
Tomaszowi Sekielskiemu zależy przede wszystkim na nakreśleniu kilku kontekstów
i powiązań, które być może umknęły czytelnikowi poprzedniej powieści albo były
przez niego niedostatecznie zrozumiane. W tym zamierzeniu pojawiają się sprawy
co najmniej nieprawdopodobne. Do wyliczeń ludzkich krzywd dochodzi jeszcze
kanibalizm. Przesada? Być może. Niemniej robi dobrze tej powieści, bo
uzmysławia nam, że mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie mają żadnych
ograniczeń i są w stanie posunąć się do największych podłości.
Ich nasycenie nie tyle
przygnębia, ile powoduje, że duszny klimat książki staje się nie do
wytrzymania. A jednak trzeba towarzyszyć bohaterom w tym spalonym słońcem
świecie, który dodatkowo – z powodu temperatur – stanowi źródło udręki dla
każdego. Sekielski prezentuje nam
anatomię pewnej zemsty. Opowiada o krzywdach zadawanych dzieciom, nastolatkom,
dojrzałym ludziom nieumiejętnie wytyczającym sobie życiowy azymut. To także
gorzko ironiczna impresja o pławieniu się w bogactwie oraz wpływach. Drogie
marki strojów czy potraw dają złudne poczucie wielkości wszystkim małym
ludziom, u których sumienie przestało wytyczać jakiekolwiek granice, przestało
w zasadzie istnieć.
Tomasz Sekielski demaskuje
krótkowzroczność, zapatrzenie w siebie i okrutnie rozprawia się z tymi, dla
których okrucieństwo było chlebem powszednim. Kreśli wyrazisty obraz polskiego
psychopaty, bezwzględnych killerów zza wschodniej granicy, ale przede wszystkim
polityków i ludzi ze służb specjalnych, którzy za nic mają dobro kraju. Ten
kraj znajduje się w jakiejś otchłani, z której nic nie jest w stanie go
wydobyć. W zasadzie nie ma żadnej osoby,
która mogłaby poświadczyć, że Polska jest bezpieczna, że nie czeka nas w niej
niemal biblijna apokalipsa. Wypisy z Biblii poprzedzające rozdziały także mają
swoje znaczenie. Ale jest też postać zagadkowa. Prezydent nabierający sił
do dalszej walki. Jedyny gwarant porządku w kraju, w którym wszystko wydaje się
w rozsypce. To intrygująca wolta, ale trzeba zachować czujność, bo Sekielski
wciąż na nowo podkreśla, że wszystko, co wydaje się pewne, jest w pewien sposób
fasadowe i ma drugie oblicze. Dlatego „Smak suszy” należy czytać uważnie, ale
także z pełnym przekonaniem, że nie jest to książka, która coś wyjaśni.
Zręcznie napisana, epatująca obrazami okrucieństw i potworności mimo wszystko w
jakimś rozsądnym balansie. Dobrze i wartko skreślona proza, taka przykuwająca uwagę
i niepozwalająca się od siebie oderwać, a o to głównie chodzi w literaturze
tego segmentu, co prezentowany przez Sekielskiego. Najbardziej przerażające
jest jednak sugerowanie, że każda ukazywana relacja międzyludzka naznaczona
jest fałszem. Skoro nikt nikomu nie może ufać, czemu można zaufać i w co
wierzyć w kraju tak okrutnie skrzywdzonym przez terroryzm, nepotyzm i
krótkowzroczność żarłocznych zysku i sławy? Trzeba złapać oddech i dystans do
fantazji autora. Nie sposób jednak uciekać od przekonania, że sporo elementów
tej fikcji literackiej mogłoby się wydarzyć albo już się wydarzyło w nieco
złagodzonej wersji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz