Wydawca: Pauza
Data wydania: 8 sierpnia 2018
Liczba stron: 192
Przekład: Joanna Polachowska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Konfrontacje
„Historia przemocy” to
kolejna po „Naszym chłopaku” mała powieść o wielkim wydźwięku zaproponowana
przez Wydawnictwo Pauza. Czyta się Édouarda Louisa z takim samym poczuciem jak
w przypadku książki Daniela Magariela – chciałoby się jak najszybciej z tym, co
napisane, pożegnać, a jednak wszystko pozostanie, skumuluje się potem, urośnie
do wielkich rozmiarów i będzie paraliżować swoją bezkompromisowością i
okrucieństwem. Francuski prozaik
podejmuje się tematu specyficznej i bardzo skomplikowanej w swej wymowie
konfrontacji ofiary i oprawcy. Analizuje nie tyle sam akt przemocy, ile
wynikające z niego konsekwencje. Proponuje mroczną podróż do świadomości
człowieka naznaczonego okrucieństwem na zawsze. Wraz z nim naznaczonego
także strachem i wszystkim, co ten strach później wywoła. Ile doznanej przemocy
zostanie w nas na zawsze? Jak będziemy bronić się przed tym, by nie dawać jej
dostępu do naszych emocji? Co możemy zrobić z bezbronnością wobec aktu przemocy
i w jaki sposób jego doświadczenie ukształtuje nasze dalsze spojrzenie na
życie? To tylko kilka z ważnych pytań, jakie stawia hipnotyzująca i mroczna
powieść Édouarda Louisa. Przykuwa uwagę tym bardziej, że jest autobiograficzna.
Wychodzimy jednak poza zdarzenia zrekonstruowane tutaj w dynamicznej, niezwykle
sugestywnej frazie. Pytanie zasadnicze to pytanie o to, z czym musimy żyć i w
jaki sposób dokonujemy wyborów po tym, gdy ktoś na naszej drodze brutalnie
zdecyduje za nas.
Nie wiemy, co się stało, ale
bacznie przyglądamy się konsekwencjom minionych zdarzeń. Bohater powieści
kompulsywnie usuwa ślady obecności oprawcy w mieszkaniu. Obsesyjnie walczy z
każdym śladem po nim, także z zapachem. I zaczyna mówić. Słowa nie tyle oddają
dramat, ile przede wszystkim są wyrazem kompletnej bezradności, kiedy w języku –
podstawowym narzędziu wyrażania siebie –
pojawia się bariera, niemożność opisania emocji, nieadekwatność narzędzia opisu
do tego, co musi zostać opisane. Nieprzypadkowo
zatem powieść przybiera formę rekonstrukcji wydarzeń, ale sięga nie tylko do
świeżego dramatu bohatera, przywołuje także jego przeszłość i formy opresji, z
którymi zmagał się dużo wcześniej przed tą najtrudniejszą konfrontacją z
oprawcą zmieniającym całe jego dalsze życie.
A życie narratora to
specyficzne separowanie się od wszystkiego, z czym kojarzy mu się rodzinna
prowincja. Zawężone horyzonty myślowe. Niemożność pełnego wyrażenia siebie.
Bycie stygmatyzowanym za seksualne wybory. Ostateczny wybór jest jasny – Paryż
i wszelkie możliwości, jakie daje. Poszukiwanie wolności w nowym towarzystwie,
budowanie na nowo własnej tożsamości, zacieranie śladów… po samym sobie. To
ostatnie nie jest do końca możliwe. Nieprzypadkowo o dramatycznych wydarzeniach
wigilijnej nocy – mającej oczywiście także znaczenie w rozumieniu tego, że
akurat ten wieczór zbliża ofiarę i oprawcę – opowiada mężowi siostra bohatera.
Filtruje emocjonalną relację brata przez uporządkowany system własnych
przekonań i sądów o tym, jak postępujemy. Ta podwójna perspektywa jest tu
bardzo ważna, bo powieść jest przez to bardziej sugestywna. Édouard Louis chce bowiem sportretować, w
jaki sposób jedno graniczne w życiu bohatera doświadczenie widzą różni ludzie. Percepcja czytelnicza wyostrza się, ale
ostatecznie jest postawiona wobec konfrontacji ze strachem. To o nim w dużej
mierze będzie ta opowieść. O traumach i uprzedzeniach, jakie wydobywają się ze
zdarzenia na zawsze zmieniającego bieg życia. Takiego, którego każdy z nas
chciałby uniknąć. Tu stanie się bliskim świadkiem – przemocy, przerażenia,
bezradności i bezkompromisowości ciągu dalszego, kiedy pozostaje już tylko
pamięć, jej specyficzne porządkowanie, nieudolne próby przywracania harmonii,
proponowanie zrozumienia czegoś, co nigdy nie zostanie zrozumiane…
Ofiarę i oprawcę połączy
żądza, ale także to naznaczenie uprzedzeniami otoczenia. Będziemy mieli do czynienia
z ludźmi zmagającymi się z pewnym odium, za które nie są odpowiedzialni, bo
wytworzone zostało przez relacje międzyludzkie obok nich. Louis próbuje wskazać, od czego i w jaki sposób w życiu uciekamy, a
jednocześnie przestrzec przed chaotycznością tych ucieczek, która może
doprowadzić do spotkania, a następnie konfrontacji opisanych w „Historii
przemocy”. Niezwykłe jest to, jak autor wydobywa z nas ciekawość obu
postaci. Widzimy, kto komu robi krzywdę, ale rozmyślamy też o motywach
postępowania. Jednego i drugiego zagubionego człowieka. Obu zestawionych ze
sobą z ogromnym pokładem różnych od siebie emocji. Są też wspólne. Jest
niebezpieczna atmosfera bliskości, która doprowadza do tragedii. I są
konsekwencje przejęte przez ofiarę. Bolesny balast nie tyle wspomnień, ile
przede wszystkim asocjacji raz na zawsze rujnujących spokój. Gdy język staje
się bezradny wobec wyrażania rozpaczy i chaosu, emocje budują swój własny kod
przekazu. Niewiarygodne, do jakich wniosków i przekonań sytuacja wymykająca się
spod kontroli może doprowadzić na długo po tym, kiedy stanie się już tylko
mroczną historią.
Édouard
Louis świetnie dobiera tonację i wymiar frazy do trudu retrospekcji, wobec
których wspominający wciąż na nowo staje w pewnej formie bezradności. Ta
skondensowana w treści opowieść jest przejmującym świadectwem tego, w jaki
sposób tytułowa przemoc eskaluje, jakie zgliszcza emocjonalne po sobie
pozostawia i jak uniemożliwia odbudowanie siebie sprzed jej uderzenia.
Anatomia przemocy proponowana przez francuskiego pisarza to przede wszystkim
zaskakująco wrażliwa na detale fantazja o tym, w jaki sposób doświadczenie zła
ze strony drugiego człowieka może wedrzeć się pod skórę. Louis opowiada o tym,
że przemoc ma niesamowitą siłę mnożenia się, pojawiania się w formach i
rejestrach myśli, jakie nigdy by nam nie przyszły do głowy. Jest jak złośliwy
nowotwór, który nie odpuszcza, atakując kolejne zdrowe tkanki. Jest
przekleństwem, bo wydobywa się ze zła i zmusza człowieka do konfrontacji ze
złem prywatnym, w najwyższym stopniu destrukcyjnym. Dlatego chciałoby się jak
najszybciej oderwać od opisywanej opowieści, ale doskonale zdajemy sobie sprawę
z tego, że niemożliwe jest niemyślenie o niej. Ludzkie okrucieństwo wydobywa
się z bezradności i bezsilności, ale nabiera znaczenia i siły, bo jest czymś
niebywale stygmatyzującym. Ta paryska opowieść rozpoczyna się od pewnej
niefrasobliwości. Potem następuje czyn. Dopiero później fraza Louisa dotyka
najmocniej. Przemoc ma siłę rozprzestrzeniania się. Jest wyjątkowo groźna,
jeśli jej wspomnienie stanie się obsesją.
Jest
to jedna z mocniej zapadających w pamięć narracji o poszukiwaniach pełnych
niepewności oraz o niepewności odnalezienia się tam, gdzie los zmusza do
najtrudniejszej z konfrontacji. Prawdziwego zderzenia z samym sobą. Z
tym, jak wiele można unieść, jak wiele znieść i jak łatwo poddać się
zwątpieniu. Zwłaszcza wówczas, gdy nic nie jest pewne i stałe. Po granicznym
doświadczeniu może stać się tylko bólem i uprzedzeniem. Louis opowiada o tym,
jak jeden wieczór może zrujnować światopogląd i poczucie bezpieczeństwa. Także
pewność tego, kim chcemy być po doświadczeniu rujnującym nas zawsze
najdotkliwiej, po doświadczeniu przemocy.
PATRONAT MEDIALNY
2 komentarze:
"Przykuwa uwagę tym bardziej, że jest autobiograficzna. "---ZLE. Powinno byc napisane: Przykuwa uwagę, tym bardziej że jest autobiograficzna.
Prosze poczytac o zasadzie cofania przecinka, bo w szkolach - istotnie - nie uczono nas o tym. Nam wpajano, ze przed "ze" ZAWSZE stawia sie przecinek--- co jest kompletna bzdura.
https://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-tym-bardziej-ze
Pozdrawiam, również dołączając link
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/tym-bardziej-ze-tym-bardziej-ze;5412.html
Prześlij komentarz