Wydawca: Zysk
i S-ka
Data wydania: 11 czerwca 2018
Liczba stron: 512
Przekład: Maciej Muszalski
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 37,90 zł
Tytuł recenzji: Dwie matki, dwie intrygi
Szwedzka debiutantka, Elisabeth Norebäck, proponuje nam thriller
psychologiczny – z całą świadomością tego, że wraz z nim wymusza punkt widzenia
czytelnika, a także dopuszcza się kilku emocjonalnych szantaży. Dobra
literatura obyczajowa opiera się na tym, ale tutaj mamy do czynienia z książka
zwyczajnie przegadaną, zwłaszcza w zakończeniu, którego ostateczny finał można
przewidzieć dużo wcześniej, co naturalnie jest największym grzechem prozy tego
gatunku. „Powiedz, że jesteś moja”
znakomicie myli czujność i każe nam lokować nie te emocje co trzeba w stosunku
do trzech bohaterek, ale ostatecznie jest powieścią nadzwyczaj dydaktyczną.
To, co zawsze irytuje mnie w skandynawskiej prozie tego typu, to te bardzo
częste afektowane i górnolotne zdania budujące obraz niezrozumiałej jeszcze dla
czytelnika traumy, której doświadcza postać, stawiająca najczęściej pytania
retoryczne, nadmiernie dramatyzująca, nieco odstająca z tym tonem od obrazu
świata przedstawionego i – co gorsza – irytująca egzaltowanymi określeniami,
które nie mają potem pokrycia w fabule. Z tym właśnie Norebäck bardzo
przesadza, zwłaszcza w odniesieniu do jednej ze skrzywdzonych bohaterek, robi
się to trochę teatralne i można odnieść wrażenie, że jej cierpiące kobiety są
gwiazdami jakiegoś monodramu, a nie zakotwiczonymi w skomplikowanych
zależnościach bohaterkami.
Co poza tym? Intryga dość
ciekawa, oparta na eksploatowanym już nad wyraz często motywie zaginięcia
dziecka. Dojrzała Szwedka o uporządkowanym życiu, wspaniałym domu z wygodnymi
kanapami, mająca macbooka pod ręką, z idealnym przystojnym mężem i nadmiernie
otoczonym troską synem zestawiona zostanie z tą drugą, gorzko doświadczoną
życiem, odważnie – jak na takie powieści szwedzkie – krytykującą mit kraju
dobrobytu, zmuszoną do pracy za mizerną stawkę i skonfrontowaną z otoczeniem,
które zawsze stawiało jakieś warunki, nigdy nie chciało zrozumieć. Norebäck
chce zasugerować, że jedna z nich może być bardzo labilna emocjonalnie i jednej
trzeba przyglądać się nieco bardziej uważnie, bo motywy postępowania i przykre
doświadczenia z przeszłości ukształtowały ją w inny sposób, niż domyśla się
tego czytelnik. Ciekawe jest to zestawienie i równie ciekawe portretowanie obu
kobiet. Ta powieść zobrazuje, w jaki sposób życiowa trauma wpływa na normalne
funkcjonowanie i określi dość interesująco skomplikowane relacje między matką a
córką – oparte albo na nadopiekuńczości, albo na poczuciu braku i pustki, z
którą nie można sobie dać rady. Cóż z
tego, skoro z interesującej dychotomii robi się potem wykład pełen truizmów, a
obok niego wydobywa obraz wyjątkowej psychopatii, tak mocno uwiarygodnianej, że
wokół znajdą się liczne trupy, ogromna doza agresji i piekielne męki potępionej
oraz tej uznanej przez nas szybko za ofiarę.
Ale w orbicie wpływów jest przede
wszystkim zagubiona dwudziestodwulatka, która pewnego dnia odwiedza gabinet
psychoterapeutyczny, doprowadzając swoją nową opiekunkę do ataku paniki. Stella
bowiem odkrywa, że ma przed sobą zaginioną córkę. Nie tę, która przed laty się
utopiła, tamtej nigdy nie było, Stella zawsze była przekonana o tym, że jej
dziecko żyje. W związku z tym następuje zawiązanie akcji pełne dramatycznych
dla niej wydarzeń. Dość wspomnieć, że terapeutka nie będzie w stanie wykonywać
swoich obowiązków, bo osobą potrzebującą największej pomocy i wsparcia będzie
właśnie ona sama. Norebäck komplikuje
jak może zarówno pejzaż emocjonalny swojej bohaterki, jak i motywy jej
postępowania, ostatecznie także ich skutki. Byłoby to świetne studium utraty
kontroli nad sobą, gdyby nie wspomniane wcześniej przegadanie i poczucie, że
mimo szaleństwa kontrolujemy ze Stellą każdy dzień jej zaburzonego życia, każde
działanie, słowo czy gest. Jest w tym wszystkim nieco patetyczności, ale
najtrudniej zwyczajnie w to uwierzyć. Tym bardziej że zwroty akcji pokażą dość
szybko, iż to nie u Stelli pojawiają się największe trudności z właściwą oceną
tego, co się dzieje wokół niej i w niej samej.
„Powiedz, że jesteś moja”
prowadzi nas przez mroczną przeszłość kobiet, które latami były wręcz
przerażone tym, co mogą sobie przypomnieć. Zwłaszcza Isabelle, która tak
naprawdę ma być kimś innym, ujawnia nam tajemnice swojego dorastania
odpowiednio później i odpowiednio dramatyzując. Elisabeth Norebäck chce
opowiedzieć o determinacji w działaniach matki i o bezradności dziecka. O
relacji, która nigdy nie zaistniała, ale mimo wszystko jest tu portretowana –
czy wiarygodnie, trzeba ocenić samemu. Thriller
psychologiczny zamienia się w bardziej skomplikowaną powieść obyczajową o tym,
jak i co pamiętamy, w jaki sposób radzimy sobie z trudnymi wspomnieniami, co
wypieramy i jaki wpływ na nasze życie mają te wyparcia. Interesująco
pokazane są relacje Stelli z mężem, trudna przeszłość i teraźniejszość
naznaczona niedomówieniami. Ten idealny związek przestaje być taki, ale autorka
dba o to, by bohaterowie jednak się od siebie nie oddalili. W końcu połączyła
ich specyficzna, bardzo silna więź emocjonalna i Norebäck podkreśla, że była
zdrowa, a jeśli taka, na pewno jest w stanie wytrzymać wszelkie zawirowania i
niebezpieczne dla przyszłości związku zbiegi okoliczności.
Ta książka dotyka problemu
trudnych, niejednoznacznych uczuć i komplikuje relacje matki z córką,
zaznaczając wyraźnie, że każda taka relacja, nawet zerwana, determinuje dalsze
życie zarówno kobiety, jak i jej dziecka. Dałem się temu uwieść, ale nie na
długo. W gruncie rzeczy Elisabeth Norebäck niczym nie zaskakuje, próbując przedstawić
te nietuzinkowe relacje. Potem wszystko zmierza w kierunku jednoznaczności, a
przecież powieść wydobywa się z niedopowiedzeń, tym bardziej intrygujących, że
wyjątkowo silnie osadzonych w traumatycznej przeszłości, na nowo obecnej,
ożywającej i doprowadzającej do spektakularnych aktów desperacji. Jeśli miałbym czuć się do czegokolwiek
przekonany, to na pewno określiłbym tę narrację jako dobrą historię o tym, jak
kształtują życie smutek i tęsknota, a także o tym, jak niejednoznacznie można
je sportretować. Odniosłem wrażenie, że zamiast pogłębienia psychologicznego i
przede wszystkim wiarygodności tej książki autorka w łatwy sposób pomknęła ku
samej dynamice. A z tego, że na kartach „Powiedz, że jesteś moja” dzieje
się naprawdę dużo, niewiele wynika. I pojawia się niedosyt, że to wszystko w
gruncie rzeczy takie proste do wyjaśnienia, tak mało oferujące, choć przecież
wiele obiecujące.
Elisabeth Norebäck naturalnie
odrobiła wszelkie lekcje skandynawskiego kreatywnego pisania i na pewno nie
proponuje nam rzeczy kiepskiej literacko. Problem polega na tym, że być może
mieliśmy tu unieść na swoich barkach i w swoich sumieniach nazbyt dużo i że
mimo wszystko zostało to strywializowane – albo wieczna, oddana miłość albo
teatralnie toksyczna, prosta gra oparta na przeciwstawieniach. A nie lubię
spłaszczeń, jednoznaczności w opowieściach zapowiadających się na
wielowarstwowe, z trudnymi do udźwignięcia wątkami. Dlatego rozczarowuje mnie
zamysł i realizacja, aczkolwiek czytanie Norebäck jest frajdą, bo akcja jest
niezwykle dynamiczna. Niezły przykład literatury rozrywkowej, ale czy pisarka
rzeczywiście taką chciała uczynić tę opowieść?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz