2019-01-18

„Lalka i Marks” Maryam Madjidi


Wydawca: Państwowy Instytut Wydawniczy

Data wydania: 7 listopada 2018

Liczba stron: 224

Przekład: Magdalena Pluta

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Dwie ojczyzny

Debiutancką powieść Maryam Madjidi można zestawić ze „Słoniami w ogrodzie” Meral Kureyshi. Obie autorki opowiadają swój życiorys w podobnie przejmującym stylu. Równoważą to, co osobiste i nazbyt sentymentalne, z tym, co konieczne do opowiedzenia. U Madjidi historia rozpościera się mentalnie i emocjonalnie między Iranem a Francją, u Kureyshi między Kosowem a Szwajcarią. Uniwersalność doświadczeń obu autorek pokazuje trudną drogę, którą trzeba przebyć, aby wydostać się z opresyjnej rzeczywistości, odnaleźć w nowej kulturze, a potem zachować spójny balans między dwiema ojczyznami. Obie powieści inicjacyjne pokazują długą drogę imigranta, choć Madjidi dużo mocniej podkreśla piętno wygnania. Inaczej też opowiada o tym, co utraciła i zyskała, bo ma do przedstawienia swoją osobistą historię. Brzmiącą mniej spójnie niż ta Meral Kureyshi, ale urzekającą poetycką frazą i oszczędną delikatnością pisania o doświadczanych okrucieństwach.

Narratorka „Lalki i Marksa” wydobyła się z łona matki razem z jej traumą wywołaną ucieczką z plądrowanego uniwersytetu i całym początkiem działań opozycyjnych w Iranie lat osiemdziesiątych minionego stulecia, które ukształtowały tożsamość rodziców bohaterki, a także ją samą. Była dzieckiem w służbie idei. W jej pieluchach przenoszono groźne ulotki. Dorastała pośród niepokoju, jednak jego wymiar i znaczenie rozumie po latach. Z rodzinną spuścizną ideologiczną, do której nawiązuje – także w kwestii tytułu – wspomnienie o zabawkach, które trzeba oddać potrzebującym, lecz dziewczynka nie chce się z nimi rozstać, a to z kolei powoduje posądzanie jej o niezrozumienie idei komunizmu. Miała świadomość, że jest jej coś odbierane, ale dopiero po latach pojmuje, co tak naprawdę dał jej ten mroczny czas niedoborów i walki z systemem opresji. Z Iranem, z którego się wydobyła, ale pozostał on z nią mimo wszystko na zawsze. Czy mała dziewczynka jest w stanie zrozumieć, że oto jej najbliższe otoczenie doświadcza zmiany, która przemieni w przyszłości ją samą? Ile tak naprawdę może zrozumieć?

Rozumie jednak dużo więcej, niż wydaje się jej rodzicom. Po latach redaguje skierowane do nich intymne wyznania, które są najpiękniejszymi fragmentami powieści. Narracji z celowo zaburzoną chronologią, ale bardzo czytelną strukturą opowiadającą o trzech rodzajach narodzin, trzech momentach uświadomienia sobie, kim się jest. Także o trzech sytuacjach, w których narratorka musi zdecydować, co jest dla niej ważniejsze: rodzicielska troska czy osobiste poszukiwanie wolności, chęć samostanowienia i zrozumienia absurdów tego, co ją otacza.

Iran we wspomnieniach to kraj ciepłych ludzi i mrocznej atmosfery, w której wizja uwięzienia, tortur czy przedmiotowego traktowania kobiet wysuwa się na pierwszy plan. Madjidi dedykuje swoją książkę osobie, której dobro umarło. A ona sama będzie jego poszukiwaczką i chce też oddać światu właśnie dobre, budujące opowieści. Wydarzenia z wczesnej młodości i te, które narratorka odtwarza, wracając do ojczyzny po latach, ukazują wyjątkową więź z miejscem, w którym odnalazła ją miłość. Nie tylko ta rodzicielska. O potędze wziętej z Iranu miłości świadczy jedna z pierwszych scen powieści, kiedy bliska uwięziona osoba graweruje w kamieniu miłosną pamiątkę dla narratorki. A potem jest już nieuporządkowany nurt wspomnień. Osadzający Francję i Iran na przeciwległych biegunach skojarzeń. A jednak to te dwa kraje wspólnie ukształtowały tożsamość piszącej, jej porządek twórczy przy sporządzaniu wspomnień i jej potrzebę podzielenia się drogą od niepewności i okrucieństwa po poczucie wolności i szacunku dla tego, co odmienne.

Najciekawsze jest śledzenie, z jakim trudem dwukulturowość znajduje sobie spokojne miejsce w świadomości autorki. Francja najpierw wyzwala z kompleksów i ograniczeń. Potem jednak staje się pewnym negatywnym punktem odniesienia, kiedy Iran tak silnie daje o sobie znać. Madjidi próbuje pokazać, jak niezwykle trudna jest sytuacja imigrantki, dla której przemieszczenie się w przestrzeni ma być dobrem, a celem – uczynienie życia lepszym. Autorka nie stara się czytelnie wskazać, która z rzeczywistości – irańska czy francuska – jest dla niej obecnie ważniejsza i która ukształtowała jej tożsamość. Opowiada o dramatycznym rozdarciu i różnych aspektach wyobcowania, o których jest mowa także wówczas, gdy Madjidi wspomina przyswajanie dwóch języków i operowanie nimi w różnych życiowych sytuacjach.

„Lalka i Marks” to opowieść odważna, czuła i w pewien sposób bezkompromisowa. Bardzo ważne jest pokazywanie, jak ewoluowały relacje z rodzicami. Ludźmi, którzy przyczynili się do kolosalnej zmiany, ale chyba sami nie byli na nią gotowi. Maryam Madjidi pięknie werbalizuje te stany emocjonalne, które na co dzień trudno wyrazić słowami. Kreuje siebie na poszukiwaczkę i zdobywczynię, ale ma też pamięć. Doskonale wie, skąd się wywodzi i co stoi za jej narodzinami. Francja staje się miejscem, w którym można z dystansu przyjrzeć się środowisku kształtującemu już na zawsze. Miejscu na zawsze bliskiemu. Bez względu na to, w jakich innych lokacjach się zamieszka, co się będzie tam odczuwać. Wspomnienia Madjidi to także czuły ukłon w stronę tych zmarłych, którym nie było dane poznać wolności, ale zawsze wiedzieli, czym jest miłość i przywiązanie.

Czyta się tę skromnych rozmiarów powieść z nieustającym wzruszeniem, bo wszystko opowiedziane jest bardzo sentymentalnie – z zachowaniem jednak właściwego dystansu do samej siebie. Narratorka dopuszcza nas bardzo blisko do serca i sumienia, ale zabiera też w podróż, w której wiele musimy się domyślać. O drodze wygnańca, która staje się drogą wyzwolenia. O tym, jak kocha się dwa różne miejsca i dwójkę różnych ludzi. „Lalka i Marks” to też dojrzała historia pożegnania tego, co uwierało. Hołd dla trudnej ojczyzny i wspomnienie tej drugiej – ważnej, bo budującej poczucie własnej wartości. Maryam Madjidi ujmuje stylem i wrażliwością, ale także poprzez to, co i jak pamięta, odsłania nam siebie dojrzałą. Dziś już pewną tego, kim jest, choć tęskniącą za tym, kim była.

1 komentarz:

Jardian pisze...

Zapisuję tytuł. Pozdrawiam imiennika.