2019-10-30

„Zanim stanę się lalką” Monika Mostowik


Wydawca: Jama

Data wydania: 27 września 2019

Liczba stron: 216

Oprawa: twarda

Cena det.: 39 zł

Tytuł recenzji: Artystyczna ekspresja

Monika Mostowik konsekwentnie opowiada o kobiecej tożsamości, ale tym razem – po „Patrzę” – zmienia oswojoną formę opowieści, bo zamiast opowiadań proponuje nam monolog bohaterki usiłującej nie tyle odsłonić swą tożsamość, ile przede wszystkim zawikłać jej interpretacje, włączając do kompulsywnych, czasem trudnych do przyswojenia, ale na pewno sugestywnych rozważań motyw lalki. Funkcjonującej tutaj nie tylko na zasadzie mnogości powtórzeń jednego słowa, ale przede wszystkim jako zręczna i wieloznaczna figura opowieści o tym, jak bardzo możemy się nie znać i jak mocno cierpimy, kiedy oceniają nas inni, dając sobie prawo do omnipotencji nad nami. „Zanim stanę się lalką” to książka bardzo ciekawa już choćby przez to, że usiłuje umiejscowić ludzkie relacje i wynikające z tego dysonanse w symbolu czegoś z jednej strony martwego, z drugiej jednak znamionującego coś, od czego bohaterka wciąż ucieka. Lalki przede wszystkim nie krzywdzą. Nie każdy może stać się lalką. Twórcza aktywność narratorki jest w stanie zobaczyć w człowieku materiał na lalkę tylko w bardzo konkretnych przypadkach. Ta mroczna chwilami dychotomia życia i tego, co martwe, w rozważaniach na temat bliskości oraz niezbędności lalek dla straumatyzowanej życiem bohaterki prezentuje się bardzo zachęcająco. Dlatego po „Patrzę”, najlepszej chyba książce Moniki Mostowik, otrzymujemy kolejną, którą można uznać za najbardziej intrygującą.

Bunt opowiadającej wobec świata wydaje się chwilami nieco infantylny. Świat nie może się dopasować do moich wyobrażeń, więc ja się od niego odwrócę. Brakuje dziecięcego tupnięcia nóżką i pełnej pretensjonalności obrazy na rzeczywistość, która jest inna niż ludzkie wyobrażenia. Ale to wszystko wcale tak nie wygląda, jeśli przyjrzymy się całej strukturze książki i dostrzeżemy, skąd wydobywa się bunt oraz jaką formę przybiera. Niepogodzenie się ze światem w kształcie, który jest opresyjny, to jedno. Drugie – ważniejsze – to umiejętność odnalezienia drogi ratunku dla siebie. Bez krzywdzenia, którego narratorka tak bardzo się boi, tak wiele razy go zaznała i tak rozpaczliwie chce uciec w świat, w którym po prostu krzywdy nie ma. Lalki nie krzywdzą, podkreślam to ponownie. Lalki są substytutem życia, ale i jego zaprzeczeniem. Autorka ciekawie balansuje między tym egzystencjalnym poczuciem pustki a oczekiwaniem, że poza pustką istnieje coś, co może dać satysfakcję i pozwolić na normalne funkcjonowanie. Bo przecież priorytetem jest przeżyć swoje życie świadomie. Tej świadomości pozwalają się ukształtować lalki – one są tu nie tylko obecne w najbardziej oczywistej formie, je się tworzy, także traci i potem coś zyskuje. Wokół lalek odbywa się specyficzny proces demiurgiczny, który staje się zaprzeczeniem tego, jak stworzył się i ku czemu podąża otaczający świat.

Samotność bohaterki ma kilka wymiarów. To stan, w który została częściowo wpędzona, ale także element świadomego wyboru. To kwestia zamknięcia i izolowania się przed tym, w czym znajduje się cała masa niespełnień i żalu. Ważna jest tutaj przestrzeń piwnicy, ale duże znaczenie ma także – zasygnalizowana jedynie – kondycja psychiczna naznaczona odrzuceniem przez dysfunkcyjną matkę. Rozbudowuje się przestrzeń wyobrażeń o rzeczywistości, w której trzeba znaleźć ratunek – i ten ratunek przychodzi w formie tworzenia. „Zanim stanę się lalką” to zatem prowokujący i alarmujący raport z czasu kreacji, inteligentna spowiedź artystki, ale także książka, dzięki której uwypukla się ludzkie pragnienie bycia odpowiedzialnym za coś, co przynosi twórcy ukojenie.

Pretekstem i inspiracją do tworzenia lalki staje się ludzka nietuzinkowość. Bohaterka chce widzieć w ludziach to, za co otoczenie może oskarżać albo skazywać na egzystencjalną banicję. Kiedy zatem w jej otoczeniu pojawi się zapracowana i niedoceniana pielęgniarka albo mężczyzna po rozstaniu, z którym relacje kiedyś wyglądały zupełnie inaczej, zaistnieje także możliwość zrozumienia, a w niej – trzy osoby związane specyficznymi więzami pomagającymi przetrwać. Wydaje mi się, że to najbardziej dosłowna przestrzeń w tej opowieści. Reszta kryje się w licznych niedopowiedzeniach, ale Monika Mostowik pisze w taki sposób, że przez chwilę wszystko, co pozornie absurdalne, może wydawać się jakąś oczywistą wykładnią. Zaczynamy rozumieć i pojmować świat takim, jakim widzi go bohaterka. Wydaje się nagle logiczny i w dużej mierze uporządkowany. Jest przestrzenią artystycznego wyrazu siebie, ale przede wszystkim bezpiecznym rejonem poszukiwań odpowiedzi na najbardziej męczące pytania egzystencjalne.

Jest też ta opowieść – w samej konstrukcji oraz tematycznie – książką naprawdę oryginalną. Opowieścią nie tyle o wyobcowaniu, ile o specyficznej formie autoagresji, dla której trzeba odnaleźć łagodzące lekarstwo. Jakieś remedium na fizyczny ból wynikający z bolesnych doświadczeń emocjonalnych. Nieprzypadkowo czytamy o fizycznych zranieniach, by ujrzeć pod nimi cierpienie dużo bardziej skomplikowane i niejednoznaczne. „Zanim stanę się lalką” jest zatem historią czasu, w którym podwyższona adrenalina idzie w parze z atawistycznym wręcz lękiem wobec dalszego funkcjonowania w tak zwanej prozaicznej rzeczywistości. Ucieczką i ratunkiem są lalki, ale one jednocześnie wprowadzają tu kapitalnie klimat dodatkowego niepokoju – boimy się nie tylko z bohaterką i o nią, ale stajemy bezradni wobec pewnej tajemnicy. Czym mają być tworzone lalki, a czym są te już powstałe? Dlaczego bohaterka tak rozpaczliwie się do nich przywiązuje? Czy są czymś, w czym można oswoić chaos świata? Poza filozofią jest tu sporo opisu pasji tworzenia. Dlatego zakładam, że tę książkę Monika Mostowik jakoś specjalnie przeżywała podczas jej pisania. Daje się to odczuć nie tylko w niekonwencjonalnej frazie i emocjonalności niektórych wyznań. Ta historia jest bardzo osobista, bo obrazuje problem nieprzystosowania się do świata w bardzo oryginalnym wymiarze – wręcz nie do zmyślenia, coś takiego nie mogłoby po prostu urodzić się jako fikcja literacka.

Ten kompulsywny monolog bezradności i determinacji jednocześnie przykuwa uwagę świeżością ujęć tego, o czym pisano już wielokrotnie. Historia kobiecego zagubienia, w którym pojawia się specyficzna moc. Opowieść o zbuntowaniu się i realizowaniu poprzez bunt. Ale przede wszystkim o kojącej mocy kreowania. Inteligentna opowieść z przynajmniej kilkoma kluczami interpretacyjnymi. Rzecz, w której powinni poszukać siebie także męscy czytelnicy, choć Mostowik od lat wydaje się pisać przede wszystkim dla kobiet. Śmiałe, trochę prowokacyjne, momentami bardzo smutne, ale inspirujące studium przetrwania i poszukiwań. Bardzo nietuzinkowa książka.

Brak komentarzy: