Wydawca: Wydawnictwo Wyszukane
Data wydania: 12 kwietnia 2023
Liczba stron: 256
Przekład: Wojciech Charchalis
Oprawa: twarda
Cena det.: 49,90 zł
Tytuł recenzji: Kobieta w żałobie
Ten znakomity esej może być różnorodnie odczytywany. W swym oczywistym wymiarze jest fantazją o ludzkiej żałobie i kolejną książką sprzeciwiającą się dyktatowi współczesnego świata, który ruguje starość, śmierć i utratę, wciąż milcząc o wszystkich trzech, uznając je za nieistniejące, bo w żaden sposób nie współtworzą współczesnych standardów myślenia o życiu. Rosa Montero rozważa temat kobiecości na przestrzeni wieków. Rozmyśla o przeznaczeniu, zapisywanych społecznie rolach do spełnienia, o wyborach, podejmowanych przez kobiety decyzjach, niejednokrotnie okrutnych konsekwencjach tych decyzji, ale przede wszystkim o tym, jak często kobiety nie dają sobie prawa do życia zgodnie z własnymi potrzebami i pragnieniami. Hiszpańska pisarka portretuje tu kobietę, która z jednej strony wyszła poza każdą formę stereotypowego postrzegania płci i była przez całe życie żywym dowodem na to, że można przeciwstawić się temu, co cywilizacja ustaliła jako tak zwany patriarchalny porządek. Z drugiej jednak – Maria Skłodowska-Curie jest w tej książce osobą, która mimo wszystko mierzyła się z różnym typem opresji, jak choćby wtedy, gdy to ona, nie kochanek, była obiektem społecznego odium. „Ta żałosna myśl, że nigdy więcej cię nie zobaczę” to w swym najbardziej intymnym wymiarze opowieść o jedności w rozpaczy, którą na swój sposób definiuje płeć, ale także książka o tym, że kobiety w różnym czasie musiały unieść dużo więcej egzystencjalnego i emocjonalnego ciężaru. Dlatego Montero opowiada o tym, co bliskiego sobie odnalazła w zapiskach Skłodowskiej-Curie po utracie męża, ale także o bliskości podobnego doświadczenia, które pisarka chciałaby oddać w inny sposób, w mniej oczywistej formie, odnajdując paralele w cierpieniu innej kobiety, lecz jednocześnie poprzez fantazjowanie o jej życiu po utracie opowiedzieć, co uniwersalnego i najbardziej bolesnego jest w tym, że kobieta traci najbliższą osobę.
Już na wstępie autorka zdecydowanie stwierdza, że to nie jest książka o śmierci. Zgadzam się z tym. To bardziej esej o tym, co śmierć zabiera, i o czymś chyba bardziej bolesnym, czyli o pozostawionym ciężarze. Montero inspirowana intymnymi zapiskami polskiej badaczki stara się uporządkować swoje przemyślenia po utracie najważniejszego mężczyzny. Dlaczego widzi paralele i w tak wieloznaczny sposób nawiązuje do tego, co pisała o swojej rozpaczy Skłodowska-Curie? Być może dlatego, by paradoksalnie dodać swojej książce ekspresji. Opowiadać o tym wszystkim, co nigdy nie było światu ujawniane, a co Montero odczytuje na przykład ze zdjęć. Maria Skłodowska-Curie na każdym z nich wydaje się niedostępna. Umiejętnie kontrolująca mimikę, gotowa zatrzymać wszystkie emocje w sobie, perfekcyjnie zdystansowana do rzeczywistości, a jednocześnie krucha i cierpiąca pod powłoką uporządkowania i surowości. Rosa Montero usiłuje ukazać bardziej przystępne oblicze kobiety, której nigdy nie poznała, by tym samym zbliżyć czytelników do własnych bolesnych tajemnic. Interesujące jest obserwowanie tego, jak zderza się rozmyślanie o śladach pozostałych po kobiece „monumentalnie samotnej” z niezwykłą ekspresyjnością i dużym otwarciem na świat samej Montero. Bo autorka nie tylko snuje rozważania o kimś, kogo nie zna, lecz przede wszystkim chce poznać samą siebie w konfrontacji z bólem kobiety, która nie miała czasu ani możliwości, by opowiedzieć go tak, jak robi to Rosa Montero. A jednak jest w tej książce miejsce na wymowny apendyks. Nie jest to próba literackiego zawłaszczenia czyjegoś losu. Formowanie tekstu na bazie zainteresowania innym tekstem przypomina tu klasyczną próbę odnajdywania jedności w przeżywaniu podobnego stanu emocjonalnego. Ta opowieść jest jednak bardziej o odkrywaniu czegoś nowego. O tym, jak określić i opowiedzieć żal za kogoś, a może poprzez kogoś, kto był w wyrażaniu jakiegokolwiek żalu bardzo powściągliwy.
Montero uzupełnia narrację hasztagami oraz fotografiami. Te pierwsze czynią formę książki bardziej nowoczesną, a być może ironiczną wobec sposobu, w jaki kwantyfikuje się dzisiaj coś, co przecież nie jest możliwe do zwerbalizowania. Dlatego obok dosadności i jednoznaczności internetowych znaczników mamy enigmatyczność oddziaływania załączonych zdjęć. Komentowanych przez autorkę w taki sposób, że rozumiemy kryteria ich doboru, ale mamy szansę uzupełnić sobie ten tekst obrazami, które opowiedzą dodatkową historię. Montero umieściła sporo zdjęć Skłodowskiej-Curie, lecz znajdziemy tu także fotografie mocno niejednoznaczne. Prowokacyjne i stawiające nowe pytania. Bo „Ta żałosna myśl, że nigdy więcej cię nie zobaczę” jest esejem koncentrującym się na licznych pytaniach retorycznych i kreowaniu atmosfery zagadkowości opowiadania o tym, co kryje się w pojmowaniu oraz przyjmowaniu przez nas śmierci, czyniąc ją wciąż przerażającą i enigmatyczną.
Marii Skłodowskiej-Curie śmierć ukochanego mężczyzny przydarzyła się tak nagle i tak samo niespodziewanie jak Montero odejście Pabla, bo imię tego, po którym rozpacza autorka, pojawia się tu kilka razy. Kiedy pisarka wspomina zrozpaczoną kobietę, która dotyka ustami materiału z resztkami krwi i mózgu ukochanego, widzimy wyraźnie, że Montero wchodzi w tę rozpacz najgłębiej, jak to tylko możliwe. To nie jest tylko opowieść porównawcza: jak cierpiała Maria, jak cierpię lub będę cierpiała ja. Są momenty wręcz sygnalizujące, że mowa jest o całkiem różnych doświadczeniach. Jednak najbardziej istotne jest to, że Montero, dając sobie prawo do opowiadania swojego smutku, afirmuje smutek Skłodowskiej-Curie, któremu być może ona sama nie pozwalała zaistnieć, nie sankcjonowała go jako oczywistej emocji, którą ma prawo przeżywać i okazywać. Dlatego opisywane tu paralele są powiązane z kolejną ciekawą tezą tego eseju: że jesteśmy bezbronni wobec uważanego za tabu doświadczenia granicznego, bo nie stanowi ono uznawanego ani komentowanego elementu życia. W tej książce znajdzie się miejsce nie tylko na to, by rozpaczy nadać imię, określić jej konteksty i przestrzeń przeżywania. Montero stworzyła odważny esej o tym, jak bardzo opresyjne może być wyparcie świadomości, że zostało się pozbawionym znacznej części swojej tożsamości. Bo przecież – to powtórzony tu, lecz powtórzony zgrabnie truizm – tożsamość to pamięć, a śmierć się pamięta przede wszystkim przez to, jak wiele pozostawia, zabierając w zasadzie tylko istotę ludzką, ciało, fizycznie niezbyt wiele. Co zostaje w tych, którzy doświadczają agonii za życia? Jak określić czas konieczny do tak zwanego pogodzenia się ze stratą? Rosa Montero nie zadaje oczywistych pytań, choć wokół oczywistych ograniczeń koncentrują się jej przemyślenia na temat kulturowych uwarunkowań, w których żałoba to także kolejna z wyznaczonych kobiecie ról.
Te role rozpisują głównie mężczyźni. Są rozdziały, w których Montero nie ma dla nich ani odrobiny wyrozumiałości. Jest mocno krytyczna wobec patriarchalnej struktury życia społecznego, ale też stale podkreśla, że kobiecość dążąca do spełnienia swoich potrzeb i oczekiwań to nie kobiecość, która chce walczyć ze światem wyjaśnionym przez mężczyzn. Mamy tu przecież opowieść o mężczyznach, którzy byli wielkim wsparciem, darzono ich ogromnym uczuciem oraz całkowitym zaufaniem. W tym eseju mężczyzna jako nieobecny fizycznie jest źródłem opresji. Ale jego nieobecność boli także po tym, jak stworzył kobiecie świat do życia, a później odszedł. Montero nie pisze jednak ani o walce płci, ani też o tym, w jaki sposób się one uzupełniają. Myślę, że to opowieść o mocnych relacjach oraz o ludziach, którym z różnych powodów nie dane jest ich stworzyć.
Autorka wspomina, że jest wielką wielbicielką biografii, których wiele przeczytała. Tą narracją udowadnia, że biograficzność literatury może mieć bardzo hybrydyczną formę. Bo nie można jednoznacznie sklasyfikować gatunkowo tej książki ani odpowiedzieć na pytanie, czyje życie staje się tu najważniejsze. Jest to zatem inteligentna opowieść podająca w wątpliwość to, w jaki sposób można opowiedzieć o kimś i o sobie. Pokazująca paralele w bliskości w odczuwaniu czegoś ekstremalnie trudnego, ale jednocześnie dająca do zrozumienia, że każdy może samodzielnie zdefiniować swoje przykre emocje. „Ta żałosna myśl, że nigdy cię nie zobaczę” to rzecz o świecie nierówności i deficytów, ale także opowieść o tym, że nic nie zrównuje ludzi w taki sam sposób jak świadomość bezpowrotnej utraty kogoś najbliższego. Mądra książka o świecie, który na co dzień tak wiele traci, nie zdając sobie z tego sprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz