To książka, która w niezwykle finezyjny sposób ukazuje codzienne życie i perypetie młodych mieszkańców warszawskiej Pragi. Książka, która opisując szarą rzeczywistość nadaje jej trwały i wyraźny kształt, zamykając w poszczególne, działające na wyobraźnię kadry niczym aparat fotograficzny stanowiący nieodłączną część życia jednej z bohaterek opowieści Sowuli. To książka, która niczym fotografia zapamiętuje i utrwala ulotny nastrój chwili, niewypowiedziane słowa, nienazwane uczucia i emocje. Książka będąca dojrzałym, interesującym i inteligentnym debiutem prozatorskim.
Śledzimy w niej splatające się i wzajemnie na siebie oddziałujące losy ludzi, których nie sposób wyłowić z tłumu i zapamiętać nawet jeśli- jak Łucja- jeżdżą tramwajem z przylepionym na czole znakiem zapytania. Konrad jest studentem polonistyki, który zajmuje się nad wyraz przyziemnymi sprawami, stanowiącymi silny kontrast do jego kierunku studiów. Pewnego dnia poznaje w tramwaju Josego, który zaprasza go do wynajmowanego wspólnie z Łucją i Galago mieszkania. Chłopak zamieszkuje z nimi w miejscu, którego atmosferę tworzą wynajdywane na śmietnikach sprzęty i przedmioty budujące misterną i frapującą całość tak, jak charaktery współlokatorów dopełniają się wzajemnie, tworząc niepowtarzalną mieszankę emocjonalnych odcieni.
Jose, tak jak Łucja na co dzień zajmuje się fotografią. Oboje widzą w niej sposób artystycznego wyrazu, możliwość ujawnienia swych myśli i pragnień. Obsesyjnie wręcz zajęta sztuką fotografii Łucja z czasem przywiązuje się emocjonalnie do Konrada, który- również z czasem- wdaje się w romans z żonatą kobietą, jakiej jedyną lekturą był „Alchemik” i która traktuje go przedmiotowo do czasu, kiedy chłopak nie postanawia zerwać tego chorego układu. Z codziennymi problemami boryka się również Galago- niedoszły psycholog, którego introwertyzm i skłonności do depresji zmuszają do szukania pomocy u specjalisty. Mieszkanie z trójką przyjaciół jest dla niego remedium na bolączki tego świata.
Cały ten obyczajowo- egzystencjalny melanż działań i słów rozgrywa się w rzeczywistości nad wyraz dosadnej i pozornie nieciekawej. Pomiędzy kolejnymi kawami, które parzy Galago, przejażdżkami szarym tramwajem, między kolejną wywołaną przez Łucję odbitką a gotowaniem wody na kąpiel w wiecznie pozbawionym gazu mieszkaniu dostrzegamy misternie stworzoną więź i logikę przyczynowo- skutkową. Czytając książkę nie znajdziemy odpowiedzi na pytania dręczące bohaterów, nie staniemy także przed jasnym i klarownym rozwiązaniem problemów któregokolwiek z nich. Przystaniemy przy nich na chwilę po to, aby obserwować. Bo powieść Sowuli skupia się na autorskiej obserwacji, nie na wyciąganiu jakichkolwiek wniosków. Autorka czyni to w tak przekonujący, zgrabny i subtelny sposób, że lektura „Fototerapii” jest niewątpliwą przyjemnością estetyczną oraz dowodem na to, iż w każdym, najbardziej błahym i oczywistym zdarzeniu odnaleźć można mnogość ścieżek interpretacyjnych. Polecam książkę lubiącym obserwować, stojącym na co dzień z boku i wszystkim, którym wydaje się, iż nie potrafią w pełni uczestniczyć w rzeczywistości, jaka ich otacza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz