Książka Matthiasa Göritza to opowieść o niespełnionych pragnieniach, życiowych kompleksach, o rozczarowaniach i wstydzie. A z drugiej strony pozornie sielankowa opowieść o dojrzewaniu płciowym oraz społecznym pewnego młodego niemieckiego chłopca, który wraz z ojcem i matką przenosi się z miasta na prowincję, gdzie poznaje świat, odkrywa swoją seksualność, przeżywa inicjację i… cierpi z powodu samotności i izolacji tak samo jak jego ojciec, dla którego stworzenie specjalnej fermy hodowlanej i jej późniejszy sukces mają być dowodem na to, że mimo iż nie został burmistrzem, może wykazać swą determinację i wielkość w zupełnie innej sferze.
Wszystkie zdarzenia obserwujemy z punktu widzenia Nicholasa Vossa, ale to nie on wydaje się w tej powieści najważniejszy. Göritz w swej narracji konsekwentnie używa słowa „chłopiec” i choć rzeczywistość postrzegana jest oczyma nastolatka, jesteśmy jakby obok przeżywanych przez niego zdarzeń i obserwujemy zarówno Nicholasa, jak i jego ojca, Jakoba. Relacje między ojcem i synem są bardzo istotne i to wokół nich koncentruje się inny dramat. Nicholas bowiem próbuje znaleźć jakąś nić porozumienia z Jakobem, stale zajętym potężną machiną produkcyjną, jaką jest jego ferma. Ferma nazywana przez przyjaciela Nicholasa „ptasią Treblinką”. Ferma, na której dorasta drób, mający być nową jakością na rynku. „Nowe rasy. Lepsze rasy. Więcej mięsa, mniej odpadów. Do tego solidna waga, porządny kościec (…)”. Przeraża już sam początek opowieści, kiedy Nicholas odwiedza fermę, na której stosuje się okrutne metody hodowli, a potem zabijania zwierząt. Nie ma u Göritza zbyt wielu opisów tego, co dzieje się w zamkniętym przed światem gospodarstwie, ale wiemy już od początku, że nad przedsięwzięciem wisi widmo zagłady. Dość przewidywalna fabularnie powieść rozwija wątek upadku, nadając mu symboliczne znaczenie, albowiem eksperyment Jakoba Vossa zakończony fiaskiem to także definitywny koniec marzeń mężczyzny o wybiciu się ponad przeciętność i pokazaniu światu swojej potęgi.
Jakob nie jest potężny. Jest zakompleksionym frustratem, który ucieka od ludzi i własnej rodziny w świat rzekomo wielkich interesów. Voss przybywa na prowincję i czytelnikowi wydaje się już z góry przegrany, ponieważ dowiadujemy się sporo na temat jego przeszłości. Zapowiedź porażki obecna jest u Göritza od samego początku. To książka, której fatalizm czyni ją nieznośną. Nieznośną i przejmująco smutną zarazem. Tym bardziej, że problemy dorosłego bohatera idą w parze z trudnościami, jakie przeżywa jego syn.
Nicholas z trudem nawiązuje bliższe kontakty z rówieśnikami. Te, które ma, są dość toksycznymi relacjami. Jego bliski przyjaciel wydaje się oschły i surowy. Ruth, dziewczyna, dzięki której Nicholas odkrywa tajemnice seksu, jest w gruncie rzeczy młodą femme fatale, wprowadzającą w życie chłopca coraz większy zamęt. Nicholas Voss jest tak samo zagubiony i wyalienowany jak jego ojciec i może dlatego powieść Göritza niesie w sobie tak duży ładunek emocjonalny. To bynajmniej nie jest opowieść o zbiorowym morderstwie na drobiu. Nie odebrałem tej książki także jako manifestu ekologicznego, zabrania głosu w imieniu cierpiących zwierząt. „Krótki sen Jakoba Vossa” to przejmujące świadectwo dążenia do spełnienia i niemożności tego spełnienia. To opowieść pokoleniowa i książka, w której Göritz zawarł sporo gorzkich refleksji o mentalności Niemców i ludzi w ogóle.
Jedyne, co może rozczarować, to że atmosfera napięcia, grozy i pewnej duszności, panująca w początkowej części książki, następnie gdzieś znika. Potem – jak już wspomniałem – część zdarzeń jest łatwa do przewidzenia, a całość robi wrażenie tylko przez pierwszych kilkadziesiąt stron. Podczas dalszej lektury jest już tylko smutno. I chyba tak ma być.
Korporacja Ha!art, 2009
Wszystkie zdarzenia obserwujemy z punktu widzenia Nicholasa Vossa, ale to nie on wydaje się w tej powieści najważniejszy. Göritz w swej narracji konsekwentnie używa słowa „chłopiec” i choć rzeczywistość postrzegana jest oczyma nastolatka, jesteśmy jakby obok przeżywanych przez niego zdarzeń i obserwujemy zarówno Nicholasa, jak i jego ojca, Jakoba. Relacje między ojcem i synem są bardzo istotne i to wokół nich koncentruje się inny dramat. Nicholas bowiem próbuje znaleźć jakąś nić porozumienia z Jakobem, stale zajętym potężną machiną produkcyjną, jaką jest jego ferma. Ferma nazywana przez przyjaciela Nicholasa „ptasią Treblinką”. Ferma, na której dorasta drób, mający być nową jakością na rynku. „Nowe rasy. Lepsze rasy. Więcej mięsa, mniej odpadów. Do tego solidna waga, porządny kościec (…)”. Przeraża już sam początek opowieści, kiedy Nicholas odwiedza fermę, na której stosuje się okrutne metody hodowli, a potem zabijania zwierząt. Nie ma u Göritza zbyt wielu opisów tego, co dzieje się w zamkniętym przed światem gospodarstwie, ale wiemy już od początku, że nad przedsięwzięciem wisi widmo zagłady. Dość przewidywalna fabularnie powieść rozwija wątek upadku, nadając mu symboliczne znaczenie, albowiem eksperyment Jakoba Vossa zakończony fiaskiem to także definitywny koniec marzeń mężczyzny o wybiciu się ponad przeciętność i pokazaniu światu swojej potęgi.
Jakob nie jest potężny. Jest zakompleksionym frustratem, który ucieka od ludzi i własnej rodziny w świat rzekomo wielkich interesów. Voss przybywa na prowincję i czytelnikowi wydaje się już z góry przegrany, ponieważ dowiadujemy się sporo na temat jego przeszłości. Zapowiedź porażki obecna jest u Göritza od samego początku. To książka, której fatalizm czyni ją nieznośną. Nieznośną i przejmująco smutną zarazem. Tym bardziej, że problemy dorosłego bohatera idą w parze z trudnościami, jakie przeżywa jego syn.
Nicholas z trudem nawiązuje bliższe kontakty z rówieśnikami. Te, które ma, są dość toksycznymi relacjami. Jego bliski przyjaciel wydaje się oschły i surowy. Ruth, dziewczyna, dzięki której Nicholas odkrywa tajemnice seksu, jest w gruncie rzeczy młodą femme fatale, wprowadzającą w życie chłopca coraz większy zamęt. Nicholas Voss jest tak samo zagubiony i wyalienowany jak jego ojciec i może dlatego powieść Göritza niesie w sobie tak duży ładunek emocjonalny. To bynajmniej nie jest opowieść o zbiorowym morderstwie na drobiu. Nie odebrałem tej książki także jako manifestu ekologicznego, zabrania głosu w imieniu cierpiących zwierząt. „Krótki sen Jakoba Vossa” to przejmujące świadectwo dążenia do spełnienia i niemożności tego spełnienia. To opowieść pokoleniowa i książka, w której Göritz zawarł sporo gorzkich refleksji o mentalności Niemców i ludzi w ogóle.
Jedyne, co może rozczarować, to że atmosfera napięcia, grozy i pewnej duszności, panująca w początkowej części książki, następnie gdzieś znika. Potem – jak już wspomniałem – część zdarzeń jest łatwa do przewidzenia, a całość robi wrażenie tylko przez pierwszych kilkadziesiąt stron. Podczas dalszej lektury jest już tylko smutno. I chyba tak ma być.
Korporacja Ha!art, 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz