2011-08-20

"Dom w ciemności" Tarjei Vesaas

Pofantazjujmy przez chwilę. Wyobraźmy sobie ogromne przestrzenie skryte w mroku. Pomieszczenia mieszkalne i użytkowe, korytarze, tunele – wszystko pośród ciemności, tworzące wielki dom. W tym domu od czasu do czasu można zajrzeć nie tam, gdzie należy i zniknąć. Wewnątrz mamy dom w domu – to jądro zwane Centrum. Do Centrum wiedzie droga tylko w jedną stronę, a rolę przewoźnika przejmuje mroczny wózek, do którego trafiają pechowcy. W ciemnym domu nie ma miejsca na spokój. W tym domu panuje terror strachu i niewola. Zniewolone są ciała, ale przede wszystkim umysły. Dom jest wypaczony. Tak samo jak wypaczone są zajęcia jego mieszkańców czy lśniące strzałki wskazujące przerażającą drogę ku Centrum. Witamy w piekle Tarjeia Vesaasa, w iście Kafkowskim klimacie. Witamy w świecie, w którym piekło na ziemi stwarzają dla siebie ludzie.

„Dom w ciemności” to powieść wiekowa. Wydana w 1945 roku do dzisiaj nie utraciła aktualności, zyska za to polskich czytelników dzięki uprzejmości Państwowego Instytutu Wydawniczego. Anna Marciniakówna, tłumaczka książki, zamieszcza wiele informacji zarówno o samym autorze, jak i jego dziele, w związku z tym postaram się nie powielać tego, co znajduje się w posłowiu, lecz napisać przede wszystkim o wrażeniach czytelniczych, a tych „Dom w ciemności” dostarcza bardzo wiele.


To, co zwraca natychmiast uwagę to teatralność tej prozy. Poszczególne sceny, dialogi i rozmyślania bohaterów – to wszystko wręcz prosi się o kreację sceniczną i to niekoniecznie jako całość. Norweski pisarz bowiem u schyłku II wojny światowej napisał coś na kształt alegorii totalitaryzmu i nie sposób tego nie zauważyć już od pierwszych stron. Nieokreślona z jednej strony, a przecież tak bardzo wyrazista przestrzeń domu, w którym panują ciemności, to czytelny sygnał interpretacyjny. Vesaas w swej literackiej teatralności nie koncentruje się jednak na budowaniu wizerunku władzy totalnej czy też wyjaśnianiu mechanizmów taką władzą rządzących. Oczywiście jest mowa o strachu jako o narzędziu najważniejszym do budowy struktury zła, ale „Dom w ciemności” opisuje przede wszystkim to, w jaki sposób wobec Zła zachowują się prości ludzie. Z ich losów można by stworzyć kilka wybornych monodramów.


Mamy grupę sprawnych kolaborantów pod dowództwem niejakiego Stiga. Mężczyzna wykazuje się wielką siłą oraz odwagą, nic nie jest w stanie odwieść go od walki z tym wszystkim, co kryje w sobie Centrum i co zniewala innych. Stig to człowiek czynu, który nie myśli o tym, co przyniesie zmiana zastanego porządku. Nad tym zaś zastanawia się kapłan, z którym to Stig toczy ideowe dyskusje na temat bierności względem terroru mroku. Droga Stiga jest jasna i klarowna, drogi jego towarzyszy potem się rozchodzą… Mamy zatem kluczową dla fabuły powieści postać buntownika całkowicie przekonanego o słuszności swych życiowych wyborów. Obok niego niejednoznaczni Peter, Johan i Henrik. Zwłaszcza ten ostatni przykuje uwagę czytelnika pod koniec książki. W mrocznym domu poznamy także Czyściciela Strzałek, który otrzymuje ostrzeżenie, a potem donosi, by w finale powieści przyjąć wszelkie konsekwencje takiego działania. Obok wskazanych już postaci zachowawczy Martin, dla którego najważniejsza jest praca i skupiając się na niej, próbuje za wszelką cenę zrzucić ze swoich barków odpowiedzialność za to, że przez brak oporu i lęk świat domu ogarniają ciemności.


Dość o postaciach, zbyt dokładna ich charakterystyka zniechęci do lektury. Warto jedynie zwrócić uwagę na wizerunki kobiet – nijakie, pozbawione wiedzy o tym, co przeżywa ich mąż, partner, oddalone od głównego nurtu narracji… Vesaas próbuje ukazać napięcie, jakie towarzyszy człowiekowi w zderzeniu z obcą mu siłą, która nie dość, że przerasta, to jeszcze nakazuje postępować wbrew sobie i niewoli bardziej niż cokolwiek innego.


„Dom w ciemności” to proza niezwykle plastyczna. Vesaas nie oszukuje; on naprawdę wie, o czym chce napisać i doskonale dobiera środki artystycznego wyrazu. Totalitaryzmy były, są i prawdopodobnie będą. Norweski dramaturg i prozaik już w 1945 roku wskazał, jak ludzie się z nimi mierzą. Zrobił coś podobnego, co Orwell, ale w Polsce dopiero teraz możemy się o tym w pełni przekonać. Zajrzyjcie do piekła Vesaasa, może stamtąd wyjdziecie…


Państwowy Instytut Wydawniczy, 2011

2 komentarze:

http://lekturyambitnejwiejskiejnauczycielki.blogspot.com/ pisze...

O nie wiedziałam że ukazala się nowa książka Vesaasa . Jak ona się ma do ,Lodowego palac i Konia z Holget ? Podobna ?

Anonimowy pisze...

Brzmi zachęcająco. Jak dotąd czytałam tylko "Ptaki" tego autora i byłam pod wrażeniem