2012-05-20

"Jest noc" Ludmiła Pietruszewska

Ludmiła Pietruszewska na niespełna 130 stronach porusza czytelnika bardzo silnie. To proza specyficznej konstrukcji – rwana, chwilami chaotyczna, także z przestawnym szykiem; imitująca język mówiony składnia. W taki sposób rosyjska pisarka wyraża duchowe rozterki doświadczonej przez życie matki. To krótka książka o długim procesie odchodzenia od stanu szczęśliwego macierzyństwa, ukazująca gorycz porażki rodzicielki i jej rozpaczliwe próby przerzucania miłości z dzieci, które ją odpychają, na wnuka – Timeczka, bo przecież on nie może być jak Alona czy Andriej. Pietruszewska pisze o doświadczaniu goryczy i upokorzenia, na które przecież się nie zasłużyło. Bo jakże to – dziecko wymierza ciosy matce, a ona wciąż trzyma gardę, wciąż walczy, beznadziejnie walczy o poważanie, uznanie i o to, by była kimś, kiedy czuje się już niepotrzebnym nikim.

Anna Andrianowna urodziła dwójkę dzieci w młodym wieku. Równie młodo Alona z Andriejem wkraczają w dorosłość. Córka wiąże się z darmozjadem i zakochuje bez pamięci, pozwalając sobą manipulować i doprowadzając do licznych aktów upodlenia przed partnerem, które jedynie potęgują negatywne emocje odreagowywane na matce. Alona jest dla niej okrutna i nie uznaje prawa do dalszej ingerencji w swoje życie. Dla niej matka to wariatka. Poetka – grafomanka. Tyle tylko, że pisząca o prozie życia pełnego wyrzeczeń i przykrości, bowiem relacje z córką przypominają pojedynki w ringu bokserskim. Kiedy Alona po raz kolejny zachodzi w ciążę i znowu zachowuje się nieodpowiedzialnie, konflikt między kobietami narasta, bo matka nijak nie może pojąć, w jaki sposób można z życia zrobić bagno tak, jak udało się to Alonie. Anna potrafi ingerować w życie córki po kryjomu. Czyta bowiem i komentuje jej pamiętnik – intymne zapiski o seksualnych inicjacjach, upokorzeniach i wstydzie. Matka i córka walczą, zamiast się wspierać. Anna wydaje się cierpieć bardzo, ale stać ją jeszcze na gesty i słowa świadczące o złośliwości. Bo czasami chce się wyszydzić to, jak Alona zmarnowała życie.

Podobnie można napisać o synu, Andrieju. Pomiędzy kolejnymi pobytami w więzieniu, pije i urządza żonie piekło domowe. Anna okazuje synowi więcej czułości niż córce, bo ma wrażenie, że między nimi jest jeszcze namiastka miłości i przywiązania, której nie doświadcza w kalekich relacjach z córką. Jej ukochany synek – kryminalista tylko przypadkiem trafia za kratki. Ma pecha i nie umie się w życiu odnaleźć. Zawsze można go przygarnąć, przytulić, dać pomieszkać u siebie. Tymczasem Andriejowi odpowiada tylko jedno, co może dać mu matka, a są to pieniądze. Pojawia się i znika. Wywołuje przyspieszone bicie serca rodzicielki wierzącej, że może tym razem syn okaże odrobinę dobrej woli i zbliży się do Anny. Powoduje trudny do opisania smutek i świadomość, że z drugim dzieckiem także nie można już być blisko.

A przecież Anna kocha i chce kochać, jeśli już nie może być kochaną. „Kochać trzeba, tak urządziła natura. Każdemu wolno kochać, więc miłość okrywa swoimi skrzydłami także tych, którzy nie powinni, ludzi starszych. Grzejcie się!”. Wspomniałem już, że ogromne, niewykorzystane pokłady matczynej miłości Anna kieruje na wnuka, ale i mały Timek nie jest w stanie odwdzięczyć się za uczucia. Andrianowna z bólem przyjmuje fakt, iż nikomu – może poza swą matką – nie jest już potrzebna. Co więcej, nie była potrzebna wcześniej i tylko sprawiała kłopoty. A przecież chce jedynie, by jej słodkie dzieciątka wciąż pozostały słodkie i bezbronne, bo wtedy można się nimi zająć naprawdę, a tymczasem przedwcześnie dorosłymi zajęło się życie z jego biedą i wyrzeczeniami na co dzień.

Bohaterka prozy Pietruszewskiej często w naiwny sposób bierze na siebie odpowiedzialność za losy innych. „Ja ciągle wszystkich ratuję! Ja jedna w całym mieście słucham po nocach, czy ktoś nie woła o pomoc w naszej dzielnicy!”. Ratunek otrzymują ci, którzy nie wyciągają ręki z prośbą. Ratować trzeba innych po to, by czuć się potrzebną. Po to, by jakakolwiek wartość Anny była jeszcze widoczna, odczuwalna. Bo przecież nie można zakończyć życia, odejść z tego świata jak niepotrzebny grat, wrak człowieka. Andrianowna chce pomagać innym, natomiast nie jest w stanie pomóc samej sobie.

„Jest noc” to intymna proza. Porażająco smutna, ale i chwilami komiczna. To taki komizm z piekła rodem, ale kiedy nie ma się już siły płakać, można przez chwilę stać się życiowym klownem. Dlaczego noc jest tym czasem, kiedy pragnienia się spełniają i kiedy macierzyństwo może przynieść szczęście? Dlaczego bohaterowie tej książki tak bardzo się ranią i nie potrafią żyć ze sobą, choć przecież los kiedyś ich połączył? To nie tylko książka o utracie, z którą nie można sobie poradzić. To przede wszystkim opowieść o dramatycznych próbach, by uczynić pustkę znośną i dać sobie zadowalającą definicję życia. Mądre, wnikliwe i warte poznania studium odrzuconej na boczny tor dojrzałej kobiety.

tłum. Jerzy Czech

Wydawnictwo Czarne, 2012

KUP KSIĄŻKĘ

1 komentarz:

Moje książki pisze...

Interesująca tematyka, będę miała na uwadze. Serdecznie pozdrawiam !