2012-08-08

"Pan Nakano i kobiety" Hiromi Kawakami

Trzecia udostępniona w przekładzie polskiemu czytelnikowi książka Hiromi Kawakami – po onirycznej pozycji „Nadepnęłam na węża” oraz "Manazuru"– jest zupełnie inna od poprzedniczek i bardzo mnie to cieszy. Tym razem japońska pisarka magię i niecodzienność próbuje odnaleźć w świecie bardzo realnym. Nie odchodzi od symboliki, ale tym razem wykorzystuje ją inaczej. Symbolicznie będą się wyrażać przede wszystkim przedmioty w „Panu Nakano i kobietach”, o tym jednak napiszę potem. Zwracając uwagę na niezwykłość prozy Hiromi Kawakami, należy na początku zaznaczyć, iż autorka robi z naszą wyobraźnią, co chce. Nieważne, czy są to mgliste opowiadania na granicy snu i jawy, gdzie świat ludzi i zwierząt zbliża się do siebie na nowej płaszczyźnie. Nieważne, czy jest to jakiś tokijski sklep ze starociami, który odwiedza niewielu klientów, ale w którym prawdziwymi personami są ludzie związani z nim zawodowo. „Pan Nakano i kobiety” to całościowo proza zbyt domknięta – główne wątki i emocje związane z ich przeżywaniem podane są od początku do końca jak na tacy – niemniej jednak czarująca szczegółami i niuansami związanymi z tym, co mówią i czują jej bohaterowie.

Tytułowy Haruo Nakano od 25 lat prowadzi sklep, w którym ożywają sprzęty po zmarłych oraz opowiadają za swych posiadaczy niezwykłe historie osadzone w zwykłym, codziennym przecież życiu. W takim znaczeniu właściciel składu ze starociami jest jednocześnie twórcą, specyficznym demiurgiem. To człowiek z jednej strony bardzo przewidywalny (tak postrzegają go współpracownicy), z drugiej jednak chodząca zagadka. Mówi do siebie w myślach, a prawie każdy wie, o czym mówi. Jest staroświecki i konserwatywny, bo musi dbać o tak zwaną opinię, a przecież poddaje się lekkości zdarzeń w swoim życiu z iście nieprzewidywalną biernością. Swoistym uzupełnieniem brata jest Masayo – nowoczesna artystka, która po pięćdziesiątce oddaje serce tajemniczo znikającemu raz na jakiś czas konkubentowi. Haruo i Masayo uzupełniają się wzajemnie. Są dla siebie podporą, ale także i krzywym zwierciadłem, w którym to drugie może się przejrzeć ze swoimi przywarami, przyzwyczajeniami, dziwactwami. Tego rodzeństwa nic już w życiu nie zdziwi. Każde z nich znalazło właściwą, zdroworozsądkową filozofię życia, ale nie zawsze im z tym po drodze. Dzięki temu jako specyficzna literacka para iskrzą. Nawet bardziej niż ci młodzi, chyba ważniejsi dla Kawakami – Takeo i Hitomi Suganuma, dużo bardziej zagubieni w życiu i swych uczuciach outsiderzy.

Kobiety w życiu Pana Nakano są oczywiście bardzo ważne i sugeruje to tytuł. Jego kochanka okazuje się bardzo zmysłową i mało przewidywalną kobietą, która okaże się być autorką mocno erotycznych narracji. One pobudzają wyobraźnię Hitomi, natomiast w kochanku wywołują pozorną obojętność. Pozorną, bowiem lekki erotyzm przy opisywaniu płci pięknej Nakano ukrywa w wielu swych na temat kobiet wypowiedziach. Sąsiadują one z nieznośnie dosadnymi, ale i często zabawnymi porównaniami. Co według Nakano łączy kobietę i wentylator? „Nagle zaczyna się złościć i jazgocze na całego. Jak już wykrzyczy wszystko, co ma do powiedzenia, cichnie. Myślisz sobie, że to koniec, ale gdzie tam, znowu się wścieka i to bez ostrzeżenia”. Sakiko jest kochanką wierną, ale i poszukującą. Ich specyficzny związek oglądamy oczyma pozostałej trójki bohaterów i chyba tylko Masayo widzi go takim, jaki jest naprawdę. Zachowawczy Takeo zdaje się niczego nie oceniać, zaś z czasem zaczynająca go kochać Hitomi wydaje się być zafascynowana potajemnym romansem swego przełożonego, który tak naprawdę wcale się z tym romansowaniem nie kryje.

Świat starych sprzętów i starych historii poznajemy głównie oczyma młodziutkiej i odrobinę naiwnej Hitomi. Lubi rzeczy przydatne, a nie może uwolnić się od myśli, które pożytku jej nie dają. Szybko zorientuje się, iż ogrom uczucia, jakim obdarzy mizantropa i samotnika Takeo nadweręży jej zdolność postrzegania spraw takimi, jakie są naprawdę. Bohaterka pokocha Takeo miłością bezwarunkową i taką, jaka każe znosić największą nawet obojętność mężczyzny, który tak jak fizycznych zbliżeń, boi się również prawdy o sobie samym. Ci dwoje tworzą parę doskonale niedoskonałą. Pęknięcia w ich relacjach, niedopowiedzenia, fałszywe sygnały ciał – to wszystko stworzy niebywale urzekającą opowieść. Żywą opowieść, a przecież ubarwianą przez przedmioty. One będą takimi znakami rozpoznawczymi wzajemnych relacji między ludźmi. One iskrzą i przyciągają w tej prozie najbardziej. Siłą niedomówienia.

Miseczka nieszczęść od porzuconej kochanki, erotyczne zdjęcia, licytowana zapalniczka, kwaśne jabłko, celuloidowa lalka, nóż do papieru użyty niezgodnie z przeznaczeniem czy też dżin kuszący zza szkła – te i wiele innych rzeczy prowadzą nas przez powieść Kawakami gdzieś między ludźmi i ich co najmniej przewidywalnymi poczynaniami. Japońska pisarka w zręczny sposób łączy szczegóły z ogólnym zarysem historii o pożądaniach, nadziei, oczekiwaniach, rozczarowaniach i zmianach. Boję się tylko, że dość zamknięta historia życia Hitomi może nas oderwać od tych wszystkich drobiazgów, które naprawdę budują strukturę „Pana Nakano i kobiet”.

Hiromi Kawakami oczarowała mnie po raz trzeci i tym razem inaczej. Z niecierpliwością czekam na polski przekład „Sensei no kaban” – cokolwiek to znaczy. Nie podpowiadajcie. Dajcie mi się nią zachwycić po raz czwarty. A póki co, niech czaruje opowieść o tokijskim handlarzu i kobietach z jego otoczenia…

tłum. Anna Zalewska

Wydawnictwo W.A.B., 2012

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

To ja tak tylko nieśmiało dodam, że "Pan Nakano i kobiety" to nawet nie druga, ale trzecia książka Kawakami przetłumaczona na język polski - pewnie drobne przeoczenie z Pana strony, bowiem recenzował Pan także "Manazuru".

To - z mojej perspektywy - wspaniała wiadomość, że w planach Wydawnictwa W.A.B. jest publikacja kolejnego utworu Kawakami (oczywiście zgodnie z Pana uwagą, nie powiem, co oznacza tytuł, chociaż... bardzo intrygujący jest).

Pozdrawiam serdecznie!^^

Jarosław Czechowicz pisze...

Dziękuję za zwrócenie uwagi! Czym prędzej poprawiam haniebną nieścisłość. Na usprawiedliwienie mam chyba letni upał, który kazał zapomnieć o "Manuzuru". Pozdrawiam!