Caroline Knapp, nieżyjąca
już amerykańska pisarka i dziennikarka, postanowiła opowiedzieć o własnej walce
z demonem. O tym, jak rozstała się z alkoholem, który był treścią jej życia,
jedynym celem i pragnieniem. Wznowienie „Picia” uważam za istotne nie tylko
dlatego, że to książka poruszająca wciąż marginalizowany temat alkoholizmu
kobiet. Knapp opowiedziała swoją historię, ale pokusiła się także o kilka
uogólnień, wskazała znaczące problemy pijących i zwróciła uwagę na to, że
romansu z alkoholem nie da się tak naprawdę nigdy raz na zawsze przerwać. Można
się starać. Oswajać i nazywać lęki, które zmuszały do sięgania po butelkę.
Alkoholizm – nie tylko kobiet przecież – to problem całego życia. Heroizmu
potrzeba, by się z nim mierzyć i wygrywać.
Co zawiera książka napisana
przez Caroline Knapp? „Jest w niej mowa o namiętnościach, o zmysłowej rozkoszy,
o wielkim pożądaniu, lęku, wzmożonym pragnieniu. O potrzebie tak silnej, że aż
obezwładniającej. O pożegnaniu z czymś, bez czego nie wyobrażasz sobie życia”.
Myślę, że jeszcze jest w tej opowieści o sile i determinacji jedno ważne
przesłanie. Alkoholik to nie tylko chwiejący się na nogach lump, nie tylko
bywalec izby wytrzeźwień, nie tylko obdarty i pozbawiony godności na własne
życzenie degenerat. Knapp opowiada o zniszczeniach dokonanych przez alkohol, jakich nie
widać. Tych, które dotykają wnętrza pijącego, odbierając mu samego siebie.
Źródeł i przyczyn
alkoholizmu autorki trudno jest się doszukać; trudno jednoznacznie je określić.
Wydaje się, że wiodła życie idealne, ale tak naprawdę daleko było jej stabilizacji
życiowej i pozornemu porządkowi do jakiegokolwiek ideału. Rodzina Caroline
Knapp zawsze żyła w gorsecie konwencji i porządku ustalanego przez niepisane
zasady. Ściśle określona hierarchia wartości, wciąż pielęgnowane rytuały życia
wedle wytycznych, wśród których nie było miejsca na wylewność, nazywanie uczuć,
okazywanie sobie bliskości. W rodzinie Knapp był spokój i porządek. Tylko
pozorne, bo od choroby sierocej do romansu z butelką alkoholu droga była
naprawdę krótka. Autorka pisze o skomplikowanych relacjach ze swym ojcem –
psychoanalitykiem. Na co dzień obawiała się jego wyniosłości, nie była w stanie
do niego dotrzeć, nie chciała tego nawet. Oddaleni od siebie, żyli obok i każde
na własny rachunek. Z czasem okazywało się, że to butelka dobrego wina
pozwalała zbliżyć się do niego. Oboje zapijali swoje lęki. Ona obawę przed tym,
że kostyczny ojciec stale ją ocenia, analizuje i nigdy nie chce się
zaakceptować taką, jaka jest. On traumę przeszłości, małżeństwo z kobietą
nadużywającą alkoholu, niepełnosprawnego syna – źródło wielu opresji – i
wieloletni romans, o którym opowiedział matce Knapp chwilę przed swoją
śmiercią.
Zapewne problemy alkoholowe
ojca mocno rzutowały na życie jego córki, ale jej ucieczka w procenty była chyba
czymś zupełnie innym. Knapp przeżyła podwójne odejście rodziców. Straciła ojca,
którego tak naprawdę nigdy nie miała, gdy skończyła 32 lata. Rok później
żegnała matkę. W międzyczasie przeżyła dni i miesiące, w których generalnie nie
trzeźwiała. Nie było powodu, by przyjmować świat bez znieczulenia. Tylko dzięki
alkoholowi można było przetrwać, czyniąc sobie jednocześnie piekło na ziemi.
Knapp nie była alkoholiczką, która rujnowała swe otoczenie. Przez lata picia
nie wydarzyło się nic spektakularnego, co zwróciłoby uwagę innych na jej
problem. O fakcie, że pije, wiedziały latami tylko najbliższe osoby. A przecież
piła i piła stale w różnych ilościach. Była czynną alkoholiczką, aktywną
zawodowo, stale zasłaniającą swoją wstydliwą tajemnicę przed innymi. Praca
dawała jej złudzenie porządku życia; picie stawało się nagrodą za przeżyty
stres, niepowodzenie. Picie było także elementem jej seksualnej tożsamości i
szło w parze z anoreksją. Knapp na własne życzenie staczała się po równi
pochyłej tak niepostrzeżenie, że kiedy sięgała dna, widziała je niezbyt
wyraźnie i nie była świadoma tego, że gorzej już być nie może.
„Picie” to książka
obrazująca kilka oczywistych mechanizmów kierujących życiem alkoholika. Przede
wszystkim wieczne samookłamywanie się, że nie jest jeszcze źle. Przesuwanie
granic tego, co dozwolone i dopuszczalne. Życie ze świadomością, iż tylko
upojenie daje jakąkolwiek ulgę. Szukanie rozwiązań w świecie zewnętrznym, nie w
sobie samym. Wieczna tułaczka i wieczne poszukiwanie czegoś, czego nie można
zdobyć. „Czasami mam wrażenie, że alkoholicy z poszukiwań uczynili sztukę lub
religię, wypełniając pustkę trunkiem, wychylając szklankę za szklanką, niekiedy
płacąc za to życiem”. Knapp udało się zatrzymać proces alkoholowej destrukcji
zanim przypłaciła życiem swoją potrzebę tego życia nieprzeżywania. Opowiada o
heroizmie życia w trzeźwości i kreśli granicę, poza którą jest już nicość.
Otoczenie zwykle stara się widzieć, jak nisko upada alkoholik, który pragnie
skończyć z nałogiem. Autorka uświadamia, że w większości przypadków nikt poza
samym pijącym momentu upadku ani nie zauważy, ani go nie opisze.
Alkoholizm to ukrywanie
siebie przed samym sobą. Kobiety przeprowadzają ten zabieg zwykle w samotności.
Być może one bardziej się wstydzą. Jeszcze bardziej, gdy nie są klasycznymi
alkoholiczkami; mają pracę, w miarę stabilne życie, nie krzywdzą innych.
Caroline Knapp opowiada nie tylko o wstydzie, ale przede wszystkim o ogromnej
determinacji, by pomóc samej sobie w sytuacji, kiedy tak naprawdę nie ma na
kogo liczyć. Ta książka wyraźnie pokazuje, że odebrać sobie alkohol na własne
życzenie, to często dokonać okrutnego aktu sadomasochizmu, bo świata nie ma,
gdy nie można się napić i gdy robiło się to latami. Opisane mechanizmy
uzależnienia pokazują, iż nie ma jednej, właściwej i sensownej odpowiedzi na
pytanie o to, dlaczego się pije. Knapp stara się pokazać, czy jest świat pytań
i odpowiedzi gdzieś z dala od alkoholowej rzeczywistości pozorów, która potrafi
stłamsić bardziej niż realny, trzeźwy świat.
tłum. Ewa Horodyska
Wydawnictwo Naukowe PWN,
2012
3 komentarze:
Już któryś raz słyszę o tej książce, może w końcu czas ją przeczytać. Choć powiem szczerze trochę się jej boję. :) Boję się, że będzie to książka odbierająca radość życia, a ja już nigdy nie będę mogła spokojnie wypić piwa :) Pewnie lęk mój jest irracjonalny,ale właśnie tak mi ją opisywały dwie osoby niedawno..
Czytalam i polecam. W trakcie lektury zwrocilam uwage na szereg podobienstw w moim zachowaniu i stylu zycia ale dotyczacych jedzenia. Nikt mi za to nie odbierze prawa jazdy ani pewnie nikogo nie zabije w amoku spowodowanym zarciem ale natura nalogu jest chyba taka sama...
Przeczytałam i warto było. Trudna opowieść o codzienności alkoholiczki, ale nie takiej, którą spotykam rano w kolejce sklepowej i wiem, co zamierza kupić. To historia kobiety wykształconej z dobrym pochodzeniem, na stanowisku, która ma wszystko poza trzeźwym spojżeniem na własne życie..
Prześlij komentarz