2013-11-08

"Made in Japan" Rafał Tomański

Wydawca: Helion

Data wydania: 7 września 2013

Liczba stron: 202

Oprawa: miękka

Cena det: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Wstrząsy wtórne…

W Japonii źle się dzieje. Tak brzmi dziennikarska teza Rafała Tomańskiego, który od lat uważnie przygląda się Krajowi Kwitnącej Wiśni i w swojej książce podejmuje rozważania o jego przyszłości po tym, jak 11 marca 2011 roku silne trzęsienie ziemi zburzyło japoński spokój, uszkadzając elektrownię atomową w Fukishimie; czyniąc wyłom nie tyle nie do naprawienia, co przede wszystkim mocno stygmatyzujący. Oczywiście to, iż Japonia nie rozwija się tak jak wcześniej, było zauważalne i jest widoczne, nie mając związku z katastrofą z Fukushimy. A jednak to zdarzenie jakoś wyraźnie zarzutowało na fakt, iż japońska równia pochyła przyjęła groźny kształt. Dzisiaj nie rozmawia się tylko o tym, czy należy zrezygnować z elektrowni atomowych i czy energia jądrowa to właściwa droga ku rozwojowi ekonomicznemu. Dziś „Made in Japan” nie brzmi już dumnie. Co więcej – jest synonimem nie tylko błędu 2011 roku, ale przede wszystkim znakiem nowych czasów, z których wartkiego nurtu Japonia wydaje się wypadać nie tylko dlatego, że nie jest już drugą gospodarką świata. Kraj ten zawsze ze wszystkim sobie radził; teraz wydaje się być bezradny. Zagubiony. Z długiem publicznym, przy którym Grecy mają aż za dobrze. Z rekordowym deficytem handlowym. Ze starzejącym się społeczeństwem, które w 2011 roku kupiło więcej pieluch dla dorosłych niż dla dzieci…

„Made in Japan” nie jest do końca reportażem. Widać dziennikarski sznyt, nie jest to książka zbyt głęboko wchodząca w japońską kulturę, mentalność, sposób postrzegania świata oparty na specyficznej tradycji i dokonaniach wieków minionych. Tomański oprowadza nas po Japonii nowoczesnej, która mocno zwolniła i wyraźnie zagubiła drogę tak ekspansywnego rozwoju, jaki był jej udziałem przez bardzo długi czas. Przyglądamy się krajowi, który dał się zaskoczyć żywiołowi, ale przede wszystkim nie spodziewał się zagrożenia, jakie przyniosło dla mentalności Japończyków naruszenie struktury elektrowni atomowej. To uszkodzenie naruszyło też fasady japońskiego opanowania i przekonanie, iż można być bezpiecznym nawet w miejscu, gdzie wciąż trzeba drżeć o życie i myśleć, że śmierć może pojawić się nagle, w każdym momencie, błyskawicznie, nieodwracalnie.

Teza zawarta we wprowadzeniu jest wyraźna i mocna. „Japonia traci swą odmienność i coraz gorzej odnajduje się we współczesnym świecie”. Rafał Tomański przygląda się odmienności tej dzisiejszej, która jest przecież pokłosiem odcięcia od świata czasów Edo. Dzisiejsza Japonia wyzwala ambiwalentne uczucia. Z jednej strony doskonale współgra z rozwojem ekonomicznym i technologicznym świata, sama będąc często prekursorem znaczących zmian. Z drugiej jednak – to kraj mimo wszystko hermetycznego zamknięcia; miejsce niezbyt przyjazne imigrantom, którzy wciąż są na cenzurowanym. Kraj niechętny zagranicznej pomocy. Miejsce, gdzie żyje się izolowanym, także w strukturze społecznej i układach nakazujących, by nigdy nie okazywać emocji, zawsze być skupionym na zadaniu i mieć świadomość wyjątkowości tego, kim się jest i gdzie się żyje. Japończykom żyje się bardzo dobrze, ale coraz większym problemem jest starzenie się społeczeństwa, któremu za jakiś czas będą prawdopodobnie potrzebni do opieki ci imigranci, którym utrudnia się zamieszkanie w Japonii i integrację z narodem japońskim. Czy zgodzą się na to, tak ksenofobiczni na co dzień?

Odnajdywanie się Japonii w świecie to temat szeroko już komentowany i zawsze dający pole do nowych rozważań. Można pomyśleć, że Japonia wcale się nie musi się nigdzie odnajdywać. W zakresie nowoczesnych technologii, przemysłu i wynalazków ułatwiających życie jest przecież dużo przed światem i ma tego świadomość. Japończycy stworzyli sobie własne odpowiedniki światowych serwisów społecznościowych; mają wszystko to, czym świat się dopiero zachwyca, są pragmatyczni, na wskroś nowocześni i żyją zadaniowo, nie znosząc lenistwa i nudy. Nie są jednak tak silni jak kiedyś. Coś po drodze się porobiło złego, a wybuch w Fukushimie był tylko pretekstem do tego, by zacząć analizować pęknięcia, rysy, niedogodności, błędy i zaniechania. Tomański pisze, że w kraju tak nowatorskim i wyprzedzającym świat przez lata, obecnie pojawia się paraliż decyzyjny i wszelkie innowacje trudno jest przeforsować. Japończycy toczą absurdalne boje o wyspy Senkaku, niechętni są chińskiemu rozwojowi i mentalności, coraz bardziej są zamknięci w sobie i nieczuli na innych, co pokazują opisane perypetie odrzucanych w różny sposób uchodźców z terenów objętych zagrożeniem po awarii elektrowni w Fukushimie. Nade wszystko – choć potrafią planować rozwój nawet na trzy pokolenia do przodu – wydają się bezradni, szukając nowych form inwestycji, przedsiębiorczości; rozważając wszelkie „za” i „przeciw” wykorzystaniu energii atomowej i izolując się ze wszelkimi swoimi dobrami, jak ciekawie obrazuje to historia zaawansowanych produktów technologicznych, które nie są właściwie dostosowane do eksportu w żadnej formie.

Nad Japonią wydają się wisieć czarne chmury. Japońskie media – zawsze rzeczowe, stonowane, nawet w obliczu największych zagrożeń czy sytuacji, przy jakich nie kontroluje się emocji – dziennikarzom z zagranicy niewiele powiedzą o tym, co naprawdę dzieje się w japońskiej mentalności. Trzeba umieć obserwować. Rafał Tomański widzi dużo i stara się to wszystko widzieć w kontekstach. „Made in Japan” to nie jest publikacja wieszcząca koniec wielkości Japończyków. Autor pokazuje słabe punkty systemu, polityki, układów społecznych i sposobu myślenia o przyszłości. Japonia może się jej bać równie silnie, co kolejnego trzęsienia ziemi, w którym jest w stanie przeliczyć szacunkowe ofiary śmiertelne. Ile będzie jednak ofiar ekonomicznej zapaści kraju? Czy Japonia da sobie pomóc? Może sama – jak zawsze – dźwignie się i po raz kolejny udowodni światu, iż może być samowystarczalna? Kraj został po 11 marca 2011 roku skażony w sensie dosłownym i symbolicznym. Trudno zdiagnozować problem do końca, dlatego Tomański pozwala sobie na przedstawienie kilku powodów do niepokoju. Japończycy niekoniecznie poproszą o pomoc, kiedy sytuacja stanie się dramatyczna. Nie chcą jej, bo nie widzą jej celowości; tymczasem przez ostatni czas rozgrywa się tam niemy w gruncie rzeczy dramat hamowania w wyścigu, który kiedyś samemu się napędzało.

Pojawia się jeszcze pytanie o to, czy mamy drżeć o losy Japonii, skoro nasze problemy są równie duże i daleko nam do stabilizacji kraju, który mimo wszystko zadba o siebie. Japonia przetrwała wieki, liczne zagrażające jej państwowości sytuacje, przetrwała konflikty, Hiroszimę z Nagasaki oraz w miarę bezboleśnie kryzys światowy. Dokąd teraz zdąża? Może w naturalny sposób zwalnia? A może zagrożenie atomowe z marca 2011 zasiało w Japończykach niepokój, z jakim nie da można sobie poradzić i na który nie pomogą szkolenia, terapie, gotowość do poświęcenia i hardość w codziennym życiu? Może trzeba nakreślić japońskie słabości, bo Japończycy jednak tego nie potrafią? Czy taka książka jak ta potrzebna jest nam, Polakom, czy może warto byłoby kilka tez przemycić do świata, którego nic nie zaskakuje, a który staje się zaskakujący wbrew własnej woli?

2 komentarze:

Gosia Oczko pisze...

Czytam właśnie poprzednią "Tatami kontra krzesła" i stwierdzam, że bardzo podoba mi się klarowny styl pisania tego autora.

joly_fh pisze...

Mnie się nie podoba sposób, w jaki Tomański pisze o Japonii. Upadek tego kraju wieszczył już w Tatami kontra krzesła i mam wrażenie, że stara się wynaleźć na to ciągle nowe argumenty. To jest nacechowane stronniczością i niechęcią do Japonii. A przecież w kryzysie znalazł się cały świat i cały świat podlega przemianom. Czy chodzi o to by Japonia była takim krajem, by spełniała oczekiwania i wyobrażenia ludzi Zachodu?