Wydawca: Karakter
Data wydania: 9 kwietnia 2014
Liczba stron: 160
Tłumacz: Dariusz Żukowski
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 39 zł
Tytuł recenzji: Żyć świadomie
W roku, w którym przyszedłem
na świat, dziennikarz Jonathan Cott przeprowadził z Susan Sontag długą, głęboką
i niezwykle inspirującą rozmowę o życiu jako drodze, na której w żadnej chwili
nie jesteśmy zwolnieni z myślenia; o odczuwaniu rzeczywistości wewnątrz i
pełnym otwarciu na to, co zewnętrzne. To inteligentny dialog nie tyle o
pragnieniu, co wręcz imperatywie rozumienia świata poza sobą. Sontag szczerze, uczciwie i z dużym
zaangażowaniem nakreśla swoje życie we fragmentach tylko po to, by w tej fragmentaryczności
pokazać najważniejszy sens. "Myśl to forma odczuwania" jest w dużej
mierze rozmową o tym, że dzięki fragmentom można rzetelnie zbadać rzeczywistość
i żeby ją opisać, trzeba wszystko widzieć w wyraźnych szczegółach.
Ważny znak równości stawia
tytuł tej rozmowy i idzie on w parze z przekonaniem Sontag o tym, iż życie jest
jednocześnie sztuką. Oba te pojęcia wrastają w siebie i wychodząc z tego
drugiego, na nowo się kształtują. Sontag dużo opowiada o tym, jak kształtowała
się jej postawa intelektualistki, kobiety, pisarki i eseistki. Ten wywiad
został przeprowadzony rok po wydaniu "O fotografii", krąży zatem
wokół tej publikacji na równi z "Chorobą jako metaforą", bo Sontag w opiewając
świadomą witalność, porusza również zagadnienia związane ze stanem zagrożenia
życia, z jakim musiała się mierzyć po zdiagnozowaniu u niej choroby
nowotworowej. Bycie chorą uczyniło ją otwartą na problemy, do których nie
zbliżała się jako osoba zdrowa. W tej rozmowie Sontag mówi o silnym ludzkim
zespoleniu z każdą sferą doznań i przeżyć, które dane jest nam odczuć na
własnej skórze. My, czytający ją po 36 latach, nie tyle jesteśmy w stanie
uwierzyć tym tezom, co przede wszystkim z pełnym przekonaniem przyznać, iż
otwarcie Sontag na świat jako humanistki i jako człowieka w ogóle, staje się
doświadczeniem już coraz mniej obecnym w świecie, który zwalnia nas z myślenia,
zwalnia z wielu analiz i zbyt często daje gotowe recepty na problemy, z jakimi
przez to nie mierzymy się świadomie.
A przecież doświadczanie
życia w jego pełni to rzucenie wyzwania temu, co utarte i nazwane przez innych
w stopniu niewystarczająco wyraźnym. Sontag z całą świadomością twierdzi
przecież: "Jeśli nie rozmyślasz o
różnych sprawach, stajesz się nosicielem bardziej lub mniej, lecz jednak stereotypowych
twierdzeń na ich temat". Uciekając od tego, co powiedziane i nazwane,
co gotowe i w rozumieniu Susan Sontag niepełne, intelektualistka opowiada o
trudnościach stojących przed każdym, kto świadomie zechce analizować
skomplikowaną strukturę rzeczywistości wokół siebie po wcześniejszym
uświadomieniu sobie ram tej rzeczywistości wewnętrznej. Co w umyśle i o tym, co wokół niego, wpływające stymulująco lub
destrukcyjnie - o tym wszystkim Cott i Sontag rozmawiają z pasją badacza
własnych intelektualnych rewirów, które odkrywa się dzięki konfrontacji z myślą
i przeżyciem innych.
Sontag porusza się w obrębie
dość sprecyzowanych tez, niemniej jednak opowiada o swoim życiu jako o akcie
twórczym na drodze zdziwienia tym, co zastane. Pełna i świadoma obecność we
własnym życiu to także momenty bezradności - wtedy zwykle czas na prawdziwą
twórczość, na częstokroć kompulsywne pisanie i na trud mierzenia się z
niepewnością, a w gruncie rzeczy stawania się pełniejszym na drodze aktu
pisania. Doświadczenie pisania jest przetwarzaniem siebie dla innych, ale
również dojrzewaniem do samego siebie przez to wszystko, co od innych zostało
zebrane, usłyszane, przemyślane przede wszystkim. W tej rozmowie Sontag jest inspirująca w tym znaczeniu, że wzbudza
niepokój wszystkich tych, którzy zbyt wiele uznali za pewnik i zbyt rzadko chcą
pytać, za często stawiają w swoich wypowiedziach ten fatalny spójnik "ale", bojąc się
jednoznaczności i swobody mówienia wprost o świecie.
Ta z jednej strony lekka, z
drugiej zaskakująco wieloznaczna wymiana zdań uczy samą Sontag tego, kim jest,
gdy wyraża siebie w rozmowie z drugim człowiekiem, który jest w stanie wejść w
jej sposób oglądu rzeczywistości. Na wywiad godzi się chętnie i jej otwartość
czyni go wyborną ucztą intelektualną, która inspiruje i porywa. W
przeciwieństwie do tych wszystkich, którzy w wywiadzie widzą zagrożenie dla
własnej intelektualnej integralności, Sontag nie boi się naruszania prywatnej
przestrzeni. "(...) W trakcie
rozmowy mam okazję dowiedzieć się, co sama myślę". Nazywając siebie,
swoje życie, swój sposób analizowania rzeczywistości i jej odbiór poprzez
sztukę, Sontag czyni się w pewnym stopniu kimś, kto w tej rozmowie stawia znaki
zapytania, a nie zaspokaja ciekawość stawianiem kropek i orzekaniem.
Przeczytać można między
innymi o ważnym dla amerykańskiej intelektualistki poczuciu samodecydowania za
siebie, bez wchodzenia w rolę ofiary i bez zrzucania odpowiedzialności za
zaistniałe stany wewnętrznego niepokoju na innych ludzi. Sontag opowiada o macierzyństwie i o swoim feminizmie sprzeciwiającym
się segregacji ze względu na płeć. O trudnych wyborach oraz o wiecznej
gotowości na kolejne. O Nowym Jorku, który wybrała świadomie i o zmianach,
jakie następują gdzieś poza jej świadomością. Mówi też o wspomnianych już
publikacjach, wydobywając z nich te wszystkie dwuznaczności, o jakich warto
porozmawiać. Żadna teza nie jest tendencyjna, żadna myśl nie kategoryzuje;
Sontag otwiera się sama przed sobą, wierząc mocno w to, iż każdy kolejny dzień
jest nowym wyzwaniem intelektualnym, dla którego można poświęcić to, co do tej
pory uznało się za pewne, niezbywalne, za gwarancję myślowej stabilności i
intelektualnej pewności.
Widać, że rozmówcy
stawiają sobie coraz to nowe wyzwania. Interpretują rzeczywistość przez pryzmat
zdziwienia i w przekonaniu o tym, iż należy zdjąć ciężar metaforyki na rzecz
nazywania wprost i w tej bezpośredniości szukania kolejnych znaków zapytania. Czyta się "Myśl jako formę
odczuwania" z nieustającym wrażeniem, iż to wszystko mimo upływu lat wciąż
jest żywe - ta niesamowita chęć świadomego przeżywania samego siebie, to
intelektualne i zadziorne przekonanie o niewiedzy, która wciąż jest dla każdego
człowieka wyzwaniem. Susan Sontag żartuje, ironizuje, mówi ze śmiertelną
powagą, ale przez cały czas ze świadomością, iż w rozmowie z Jonathanem Cottem
oboje mają stanąć wobec braku definicji, wobec niemożności pełnego nakreślenia
i nazwania problemów i wobec zagadki życia, które świadome musi być
nieodłącznie związane z zadawaniem pytań, a nie udzielaniem nań odpowiedzi.
Świeże mimo upływu czasu, chwilami kontrowersyjne - rozważania o nazistowskiej wrażliwości -
ale cały od początku do końca niesamowicie sugestywne. To wywiad złożony
właściwie z samych pytań. Swobodny, naturalny i pełen podejrzeń. Życie w parze
z myśleniem to zawsze podejrzenia i tropienie tego, co niejednoznaczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz