Wydawca: MUZA
Data wydania: 17 lutego 2016
Liczba stron: 478
Tłumacz: Barbara Jaroszuk
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 44,90 zł
Tytuł recenzji: Namiętności poza czasem
Luz
Gabás ponownie napisała o ludzkich namiętnościach w epickim
stylu, który imponuje tym bardziej, że opowiadana historia sięga faktów
historycznych oraz prawdziwych opowieści – z nich hiszpańska pisarka buduje
wiarygodny świat przedstawiony, w który można się wtopić. Gabás przyjęła nieco
inną technikę i perspektywę opisu niż w poprzedniej książce. „Palmy na śniegu” bazowały na niedopowiedzeniach i dwuznacznościach. Czytelnik w dużej mierze
tworzył własną historię podczas lektury. „Czarownice z Pirenejów” ułatwiają mu
zadanie, bo wszystko zostaje klarownie wytłumaczone i niezwykła ciągłość między
XVI a XXI wiekiem pozwala doskonale zorientować się w motywacjach bohaterów i
ich stanach emocjonalnych. Ta książka
zręcznie łączy w sobie kilka gatunków. Romans w niekonwencjonalnym stylu.
Mroczną baśń. Przypowieść o miłości i zemście, której aktualność staje się
czymś oczywistym. Pojawiają się elementy powieści z dreszczykiem, a całość jest
po prostu nieźle skrojoną powieścią obyczajową odnoszącą się do irracjonalności
ludzkiej natury, którą porzuciliśmy w XXI wieku, oddając ją na pastwę
ironizowania i drwin, ale także strachu. Luz Gabás fantazjuje o miłości
wiecznej i o odwadze, by mierzyć się z bólem oraz strachem właśnie. Udowadnia,
że można się odrodzić, a pamięć o ludziach – jak myśli główna bohaterka – trwa
dłużej niż wiek.
Brianda jest racjonalistką,
która życie poukładała sobie w każdej możliwej sferze. Dobra praca, czuły partner,
całkowicie stabilne i dostatnie życie. Tę sielankę przerywają załamania
nastroju kobiety. Organizm zaczyna dziwnie reagować, sny męczą i niepokoją,
niedyspozycje odbijają się najpierw na związku, a potem na życiu zawodowym
bohaterki. Brianda postanawia wyjechać w rodzinne strony. Do wioski, którą
kiedyś w pośpiechu opuszczała, a gdzie teraz przyjdzie jej skonfrontować się z
odległą przeszłością. Elementy
metafizyczne Luz Gabás wprowadza stopniowo i bez narzucania czytelnikowi
perspektywy. Od początku widzimy, że związek ze złym stanem psychicznym Briandy
mają wydarzenia sprzed wieków. Ona sama przekonuje się o tym, widząc na jawie
elementy mrocznych snów. Senna górska mieścina, w której każdy zna każdego,
a domy mają dusze jak ludzie, stanie się dla mieszkanki Madrytu pewną mroczną
pułapką. Wyjście z niej jest tylko jedno, ale Brianda nie przypuszcza, co nim
może być. Tymczasem traci pracę i rozluźnia związek z opiekuńczym Eduardem. Na
jej drodze stanie tajemniczy Włoch, który remontuje ruiny spalonego domu
nieopodal miejsca zamieszkania kobiety. Dalej zdarzenia będą się toczyć w
niezwykle wartkim rytmie. Brianda skonfrontuje się z biografią innej mieszkanki
wioski o tym samym imieniu. Była jedną z dwudziestu czterech kobiet, które w
1592 roku uznano za czarownice i zgładzono w efekcie sądu opartego jedynie na
mglistych przesłankach, ciemnocie ludzkiego umysłu, na zawiści i chęci zemsty.
Gabás
opowiada o niezwykłej sile agresji i narastającej frustracji małej
społeczności, które mogą doprowadzić do tragedii. Irracjonalność zachowań tych,
którzy poszukują wroga i werbalizują jego definicję, to zjawisko uniwersalne, a
w czasie historycznym, do którego przenosi nas hiszpańska prozaiczka, oznacza
to przede wszystkim skupienie się na ludzkich kozłach ofiarnych. W
tym przypadku na kobietach, których rola i status w XVI wieku bardzo dobrze
zobrazowane są w biografii tej, co nie pozwala o sobie zapomnieć pewnej
mieszkance Madrytu nieświadomej czekającej ją przemiany.
Jest w tej książce sporo gotowych
rozwiązań, które nasuwają się już wcześniej, nim je poznamy. Ważna jest wspólna
płaszczyzna łącząca zupełnie inne realia, ale tę samą miejscowość. To także
przedmioty nabierające znamion magicznych. Na przykład szmaragdowy pierścień z
wyrytą na nim łacińską sentencją będącą zewem rodu, którego tajemnice usiłuje
odkryć Brianda. Tymczasem poznaje ekscentryczną Neli oraz musi przebywać w
towarzystwie gburowatego wuja, który wywołuje lęk, zamknięty w jakimś bliżej
nieokreślonym czasie minionym, skrywający mroczne sekrety swojego rodu. Brianda
będzie zmuszona poznać ten swój. Przede wszystkim historię upodlenia oraz
wielkiej miłości, która podyktowała takie, a nie inne wybory i zwyciężyła z
zabobonami oraz ludzkim okrucieństwem przed wiekami.
Luz
Gabás w swojej baśniowej książce o potędze uczucia zwraca naszą uwagę na tę
sferę przeżyć, które często bagatelizujemy i którym nie nadajemy większego
znaczenia. Opowiada o niesprawiedliwie odebranym życiu mającym się odrodzić
ponownie. Do tego czasu współczesna zagubiona bohaterka książki
musi dokonać niewyobrażalnie wielkich zmian. Okupi je, ale ma szansę na to, by
uwolnić to, co jej przodkini zamknęła w sekretnych zapiskach i w sile miłości
przekazanej dalej, okupionej bolesnymi przeżyciami, przedwcześnie przerwanej,
domagającej się kontynuacji w czasach współczesnych.
„Czarownice z Pirenejów”
to powieść posługująca się bardzo czytelnymi obrazami. Omdlenia, burza,
jeździec na czarnym koniu. Elektryzująca bliskość kochanków i konsekwencje
potajemnego uwielbienia. Poza tym historyczna opowieść o walce, którą
szesnastowieczna kobieta musi prowadzić w wyjątkowo wielu wymiarach. Gabás
dołącza do tego magię, niezwykłe rytuały, religijność i prowincjonalną
obyczajowość. Nade wszystko jednak siłę okolicznej przyrody i słowa przysięgi,
które się spełniają. To też historia o tym, że czas na prawdziwą miłość jest
bardzo ograniczony, gdy życie ludzkie – z różnych powodów – staje się kruche i
niepewne. Książka zadowoli miłośników średniowiecznych intryg oraz tych, którzy
traktują czas miniony jako źródło czytelniczej inspiracji. Bo hiszpańska
pisarka oddziałuje na wiele zmysłów i przykuwa uwagę w bardzo specyficzny
sposób. Epickość i dbałość o szczegóły to cechy wyróżniające tę prozę. Luz Gabás opowiedziała o tym, że nigdy
nie powinniśmy się wstydzić namiętności. Ich cena może być różna, ale to jeden
z ważniejszych przejawów ludzkiego życia. A także pamięć. Dzięki niej
pirenejska prowincja mówi do Briandy innym, czytelniejszym językiem. Warto
zwrócić uwagę na symboliczną, metafizyczną wymowę tej prozy. Można jeszcze
pisać o wielkiej miłości w taki sposób, by to nie raziło ani nie nudziło.
PATRONAT MEDIALNY
3 komentarze:
Byłam ciekawa Twojej opinii. Ja obawiałam się, że autorka za bardzo popłynie w stronę romansu (ten tajemniczy facet na czarnym koniu...), a w efekcie przeżyłam pozytywne zaskoczenie. :)
Też się obawiałem, bo parę scen na to wskazywało. :) Na szczęście tak się nie stało i nie zepsuła dobrej powieści.
Recenzja i komentarze rozwiały moje wątpliwości i sięgnę po tą powieść:)
Prześlij komentarz