Wydawca: Znak
Data wydania: 15 lutego 2017
Liczba stron: 318
Oprawa: twarda
Cena det.: 36,90 zł
Tytuł recenzji: Pośród szumu
Czytając polską prozę, od
pewnego czasu zapadam się w sobie. Michał Olszewski mnie przebudził!
Znokautował, sponiewierał i pozostawił z tyloma pytaniami, że z całą pewnością
mogę powiedzieć, iż wreszcie doczekałem się naprawdę bardzo dobrej polskiej
powieści. Językowo rzecz wyśmienita. Doskonałe tempo, złudna dynamika zdarzeń,
frazy wgrywające się w świadomość i takie, które nie pozwalają przerwać
czytania. Nie wiem, czy zmiotło mnie dlatego, że nie znoszę upału, czy może
przede wszystkim dlatego, że zostałem obnażony w nadzwyczaj dobrym stylu. Ja,
współczesny człowiek, konsument. Przyswajający bodźce atakujące różnymi
kanałami. Olszewski nie bawi się zgrywą, nie kpi i nie ironizuje. Montuje nam literacką
podróż przez ludzkie piekło. W skwarze stygmatyzującym dyskomfort istnienia,
ale przede wszystkim w wirze wydarzeń, których kalejdoskopową konwencję
sankcjonuje przede wszystkim słowo. Groźne, dynamiczne zdania Olszewskiego
wyraźnie sugerują, że to wszystko skończy się źle. Że wydarzy się coś
potwornego. Że jesteśmy wraz z prowadzącym bohaterem na równi pochyłej. Upał w
tle dyskretnie sugeruje pewien mroczny profetyzm tej książki. Hasztag w tytule
to świadectwo bardzo dzisiejszego ujęcia tematu. Jakiego? Ta książka opowiada o współczesnym człowieku gotowym wchodzić w
interakcje z wszelką formą otoczenia, ale niegotowym na kontakt z samym sobą.
Dramatyczna historia portretuje mężczyznę, który wciąż przyswaja, ale niczego
nie kontempluje. Pokazuje, do jakiej ruiny doprowadzamy swą świadomość na
własne życzenie. Udowadnia, że nie sposób się zatrzymać i nie można dziś
bez konsekwencji wyłączyć nośników informacji, udać się na zieloną trawkę,
sielankowo przeżyć dzień albo dwa. „#Upał” uwiera, miażdży i doskonale działa
na wyobraźnię. Świetna proza o przerażającym wydźwięku. Krzywe zwierciadło dla nas
wszystkich. Kapitalna powieść!
A
w niej Fej, specjalista od mediów społecznościowych w redakcji krakowskiego
dziennika internetowego. Facet wielozadaniowy i wielofunkcyjny. Z wytatuowanym „24/7”
na bicepsie. Ogarnia wszystko, co konieczne do ogarnięcia. Stale czuwa nad tym,
czy nie przywołuje go dźwięk jakiegoś wydarzenia.
Ktoś coś komentuje, lubi. Ktoś wchodzi w interakcję z czymkolwiek. Ważna jest
dynamika zmian, bo to ona nakreśla poczucie wolności Feja. Wolność to mnogość
działań i wieczna zmienność, której jest się częścią. To zdruzgotana w którymś
momencie samoświadomość – ona chłonie i przyswaja, ale niczego nie oddaje,
niczego w sobie nie zatrzymuje. Perspektywa Feja to także mroczny obraz
dziennikarstwa miejskiego. Nastawionego na szybkość, pełnego nerwowości,
gwałtownego i bezkompromisowego. Takiego, w którym celebruje się wieczną zmianę
ruchu i gdzie wielozadaniowość jest naturalną cechą dystynktywną. Tkwi się we
wszystkim i w niczym. Drży przed utratą tej posady, bo pustka po zwolnieniu
byłaby nie do zniesienia. Oto sugestywny obraz człowieka XXI wieku, który żyje
w iluzji pewności tego, kim jest i co go konstytuuje.
Michał
Olszewski nie poprzestaje na zdiagnozowaniu niebezpiecznych aspektów
dynamicznego życia pośród nadmiaru bodźców i wrażeń. Wówczas „#Upał” byłby
książką bez wyrazu, potwierdzającą truizmy i oczekującą od nas, że będziemy
nimi zaskoczeni. Nie, w tej narracji chodzi przede wszystkim o to, by opisać
mechanizmy sterujące świadomością podatną na bodźce i pokazać, gdzie pośród
nich wszystkich rodzi się ta najbardziej przejmująca ludzka samotność. Olszewski
wie, że nie zaskoczy nas oglądem rzeczywistości. On ją kawałkuje i portretuje w
takiej perspektywie, w jakiej jego bohater tę rzeczywistość widzi.
Czy życie mamy smakować, czy
też może napierdalać go jak najwięcej
z zegarkiem w ręce, który terroryzuje od świtu do wieczoru? Czym ma być
intensywność przeżywania? Do czego tak naprawdę dąży Fej? Jaki ma kontakt z
rzeczywistym upływem czasu i co rozumie pod pojęciem przemijania? Ta powieść to
nie tylko historia człowieka o specyficznej moralności i ze specyficzną
hierarchią wartości. To przede wszystkim świadectwo zaprzeczania własnemu
człowieczeństwu. Negowania w sobie tego, co czyni nas istotą ludzką. Fej jest
bez kontaktu ze swoimi prawdziwymi emocjami, ale czuje się zobligowany do tego,
by mieć kontakt ze światem. Jaki? Życie pośród wiecznego przerobu danych to
kierat bez przyszłości. Olszewski
ukazuje, jak dwuznacznie mogą się ze sobą zlewać płaszczyzny czasowe.
Przeszłość nie ma prawa istnienia. Przyszłość staje się teraźniejszością. W
mnogości bodźców jedyną formą prywatnej wolności jest wolność wyboru tego, na
co trzeba lub powinno się zareagować.
„#Upał” to świetny portret
Krakowa – dynamiczny wizerunek miasta duszonego przez smog i pacyfikowanego
przez wysokie temperatury. Miasto pragnień i frustracji żyje w sposób
chaotyczny i kompulsywny. Tak jak Fej, który – jak uważa – ogarnia naprawdę
wszystko. A jednak widzimy, że jest inaczej. I niekoniecznie mu współczujemy.
Po prostu rodzi się w nas czytelnicza świadomość tego, skąd wydobył się ten
pędzący ludzki mechanizm, ku czemu zmierza i jak bardzo zagubił się pośród
analiz, z których nie wynika żadna synteza. Olszewski ostrzega. Pokazuje, jak silnie możemy sterroryzować samych
siebie. Jednocześnie opowiada historię kogoś, kto usiłuje osadzić się w pewnych
społecznych rolach i nadać im znaczenia. Tymczasem szybkość i wielozadaniowość
zabijają wszystko. Te namiastki spokojnego życia, z którymi bohater „#Upału”
nie może się pogodzić, bo odbiera je jako zagrożenie dla samego siebie. Nie
wie, że od dłuższego czasu największym zagrożeniem jest on sam. I nie wie, jaką
cenę przyjdzie mu zapłacić za to, że tego nie dostrzega.
Tytułowy upał, który pożera,
to katastrofa ponad ludzkim zamętem i zabieganiem. Olszewski portretuje świat,
w którym groza czai się wszędzie. Wysoka temperatura, która nie daje za
wygraną. Zaskakujące polubienie na portalu od nieżyjącego przecież przyjaciela,
którego śmierć spowodowała, że Fej opublikował wirtualny znicz, nie zatrzymując
się w swoim pędzie ani na moment. Są też sugestie tego, że przy każdej próbie
komunikacji z własnym wnętrzem bohatera coś przeraża. Jest ucieczka w romans.
Narzucanie sobie nowych zadań. To bowiem
książka o ludzkim strachu przed pustką i nicością. O tym, że nie mamy sobie
dzisiaj wiele do zaoferowania, kiedy zostaniemy w ponurej samotności.
Michał Olszewski diagnozuje kilka chorób cywilizacyjnych, ale przede wszystkim
literacko portretuje tę potworną dynamikę i dążenia do tego, by nie istniało
coś takiego jak przyszłość. Ona ma się wpisać w ramy tego, co jest teraz. Życie
ma być zlepkiem bodźców i bylejakości. My tylko elementami tego mrocznego
konglomeratu.
„#Upał” to powieść o
zatraceniu i tęsknocie za samym sobą. O tym, co usiłuje nas porządkować, a co
staje się źródłem opresji. O obsesyjnej walce z szumem informacyjnym. O tym, że
stajemy się coraz bardziej agresywni i agresję wyładowujemy na samych sobie.
Michał Olszewski proponuje nam w swym języku przyjrzenie się temu, jak wszelkie
frustracje i neurozy wyrażają się w narzędziu ich opisu. To jedna z ciekawszych książek ostatnich miesięcy. O tym, jak sklejamy
przeżywanie świata w szybkie, dziennikarskie matryce. O tym, że nie było nas
naprawdę, nie ma nas w pełni i nie będziemy w przyszłości usatysfakcjonowani
niczym, czego dokonaliśmy. Powieść dla każdego i po części o każdym.
Dynamiczna, elektryzująca, niepozwalająca się od siebie oderwać. Bardzo, bardzo
polecam.
2 komentarze:
Jest Pan bardzo przekonujący - pod wpływem Pana recenzji kupiłam książkę ;)
Gratuluję udanego zakupu. :)
Prześlij komentarz