2017-02-17

„#Upał” Michał Olszewski

Wydawca: Znak

Data wydania: 15 lutego 2017

Liczba stron: 318

Oprawa: twarda

Cena det.: 36,90 zł

Tytuł recenzji: Pośród szumu

Czytając polską prozę, od pewnego czasu zapadam się w sobie. Michał Olszewski mnie przebudził! Znokautował, sponiewierał i pozostawił z tyloma pytaniami, że z całą pewnością mogę powiedzieć, iż wreszcie doczekałem się naprawdę bardzo dobrej polskiej powieści. Językowo rzecz wyśmienita. Doskonałe tempo, złudna dynamika zdarzeń, frazy wgrywające się w świadomość i takie, które nie pozwalają przerwać czytania. Nie wiem, czy zmiotło mnie dlatego, że nie znoszę upału, czy może przede wszystkim dlatego, że zostałem obnażony w nadzwyczaj dobrym stylu. Ja, współczesny człowiek, konsument. Przyswajający bodźce atakujące różnymi kanałami. Olszewski nie bawi się zgrywą, nie kpi i nie ironizuje. Montuje nam literacką podróż przez ludzkie piekło. W skwarze stygmatyzującym dyskomfort istnienia, ale przede wszystkim w wirze wydarzeń, których kalejdoskopową konwencję sankcjonuje przede wszystkim słowo. Groźne, dynamiczne zdania Olszewskiego wyraźnie sugerują, że to wszystko skończy się źle. Że wydarzy się coś potwornego. Że jesteśmy wraz z prowadzącym bohaterem na równi pochyłej. Upał w tle dyskretnie sugeruje pewien mroczny profetyzm tej książki. Hasztag w tytule to świadectwo bardzo dzisiejszego ujęcia tematu. Jakiego? Ta książka opowiada o współczesnym człowieku gotowym wchodzić w interakcje z wszelką formą otoczenia, ale niegotowym na kontakt z samym sobą. Dramatyczna historia portretuje mężczyznę, który wciąż przyswaja, ale niczego nie kontempluje. Pokazuje, do jakiej ruiny doprowadzamy swą świadomość na własne życzenie. Udowadnia, że nie sposób się zatrzymać i nie można dziś bez konsekwencji wyłączyć nośników informacji, udać się na zieloną trawkę, sielankowo przeżyć dzień albo dwa. „#Upał” uwiera, miażdży i doskonale działa na wyobraźnię. Świetna proza o przerażającym wydźwięku. Krzywe zwierciadło dla nas wszystkich. Kapitalna powieść!

A w niej Fej, specjalista od mediów społecznościowych w redakcji krakowskiego dziennika internetowego. Facet wielozadaniowy i wielofunkcyjny. Z wytatuowanym „24/7” na bicepsie. Ogarnia wszystko, co konieczne do ogarnięcia. Stale czuwa nad tym, czy nie przywołuje go dźwięk jakiegoś wydarzenia. Ktoś coś komentuje, lubi. Ktoś wchodzi w interakcję z czymkolwiek. Ważna jest dynamika zmian, bo to ona nakreśla poczucie wolności Feja. Wolność to mnogość działań i wieczna zmienność, której jest się częścią. To zdruzgotana w którymś momencie samoświadomość – ona chłonie i przyswaja, ale niczego nie oddaje, niczego w sobie nie zatrzymuje. Perspektywa Feja to także mroczny obraz dziennikarstwa miejskiego. Nastawionego na szybkość, pełnego nerwowości, gwałtownego i bezkompromisowego. Takiego, w którym celebruje się wieczną zmianę ruchu i gdzie wielozadaniowość jest naturalną cechą dystynktywną. Tkwi się we wszystkim i w niczym. Drży przed utratą tej posady, bo pustka po zwolnieniu byłaby nie do zniesienia. Oto sugestywny obraz człowieka XXI wieku, który żyje w iluzji pewności tego, kim jest i co go konstytuuje.

Michał Olszewski nie poprzestaje na zdiagnozowaniu niebezpiecznych aspektów dynamicznego życia pośród nadmiaru bodźców i wrażeń. Wówczas „#Upał” byłby książką bez wyrazu, potwierdzającą truizmy i oczekującą od nas, że będziemy nimi zaskoczeni. Nie, w tej narracji chodzi przede wszystkim o to, by opisać mechanizmy sterujące świadomością podatną na bodźce i pokazać, gdzie pośród nich wszystkich rodzi się ta najbardziej przejmująca ludzka samotność. Olszewski wie, że nie zaskoczy nas oglądem rzeczywistości. On ją kawałkuje i portretuje w takiej perspektywie, w jakiej jego bohater tę rzeczywistość widzi.

Czy życie mamy smakować, czy też może napierdalać go jak najwięcej z zegarkiem w ręce, który terroryzuje od świtu do wieczoru? Czym ma być intensywność przeżywania? Do czego tak naprawdę dąży Fej? Jaki ma kontakt z rzeczywistym upływem czasu i co rozumie pod pojęciem przemijania? Ta powieść to nie tylko historia człowieka o specyficznej moralności i ze specyficzną hierarchią wartości. To przede wszystkim świadectwo zaprzeczania własnemu człowieczeństwu. Negowania w sobie tego, co czyni nas istotą ludzką. Fej jest bez kontaktu ze swoimi prawdziwymi emocjami, ale czuje się zobligowany do tego, by mieć kontakt ze światem. Jaki? Życie pośród wiecznego przerobu danych to kierat bez przyszłości. Olszewski ukazuje, jak dwuznacznie mogą się ze sobą zlewać płaszczyzny czasowe. Przeszłość nie ma prawa istnienia. Przyszłość staje się teraźniejszością. W mnogości bodźców jedyną formą prywatnej wolności jest wolność wyboru tego, na co trzeba lub powinno się zareagować.

„#Upał” to świetny portret Krakowa – dynamiczny wizerunek miasta duszonego przez smog i pacyfikowanego przez wysokie temperatury. Miasto pragnień i frustracji żyje w sposób chaotyczny i kompulsywny. Tak jak Fej, który – jak uważa – ogarnia naprawdę wszystko. A jednak widzimy, że jest inaczej. I niekoniecznie mu współczujemy. Po prostu rodzi się w nas czytelnicza świadomość tego, skąd wydobył się ten pędzący ludzki mechanizm, ku czemu zmierza i jak bardzo zagubił się pośród analiz, z których nie wynika żadna synteza. Olszewski ostrzega. Pokazuje, jak silnie możemy sterroryzować samych siebie. Jednocześnie opowiada historię kogoś, kto usiłuje osadzić się w pewnych społecznych rolach i nadać im znaczenia. Tymczasem szybkość i wielozadaniowość zabijają wszystko. Te namiastki spokojnego życia, z którymi bohater „#Upału” nie może się pogodzić, bo odbiera je jako zagrożenie dla samego siebie. Nie wie, że od dłuższego czasu największym zagrożeniem jest on sam. I nie wie, jaką cenę przyjdzie mu zapłacić za to, że tego nie dostrzega.

Tytułowy upał, który pożera, to katastrofa ponad ludzkim zamętem i zabieganiem. Olszewski portretuje świat, w którym groza czai się wszędzie. Wysoka temperatura, która nie daje za wygraną. Zaskakujące polubienie na portalu od nieżyjącego przecież przyjaciela, którego śmierć spowodowała, że Fej opublikował wirtualny znicz, nie zatrzymując się w swoim pędzie ani na moment. Są też sugestie tego, że przy każdej próbie komunikacji z własnym wnętrzem bohatera coś przeraża. Jest ucieczka w romans. Narzucanie sobie nowych zadań. To bowiem książka o ludzkim strachu przed pustką i nicością. O tym, że nie mamy sobie dzisiaj wiele do zaoferowania, kiedy zostaniemy w ponurej samotności. Michał Olszewski diagnozuje kilka chorób cywilizacyjnych, ale przede wszystkim literacko portretuje tę potworną dynamikę i dążenia do tego, by nie istniało coś takiego jak przyszłość. Ona ma się wpisać w ramy tego, co jest teraz. Życie ma być zlepkiem bodźców i bylejakości. My tylko elementami tego mrocznego konglomeratu.

„#Upał” to powieść o zatraceniu i tęsknocie za samym sobą. O tym, co usiłuje nas porządkować, a co staje się źródłem opresji. O obsesyjnej walce z szumem informacyjnym. O tym, że stajemy się coraz bardziej agresywni i agresję wyładowujemy na samych sobie. Michał Olszewski proponuje nam w swym języku przyjrzenie się temu, jak wszelkie frustracje i neurozy wyrażają się w narzędziu ich opisu. To jedna z ciekawszych książek ostatnich miesięcy. O tym, jak sklejamy przeżywanie świata w szybkie, dziennikarskie matryce. O tym, że nie było nas naprawdę, nie ma nas w pełni i nie będziemy w przyszłości usatysfakcjonowani niczym, czego dokonaliśmy. Powieść dla każdego i po części o każdym. Dynamiczna, elektryzująca, niepozwalająca się od siebie oderwać. Bardzo, bardzo polecam.

2 komentarze:

Manufaktura Tekstu pisze...

Jest Pan bardzo przekonujący - pod wpływem Pana recenzji kupiłam książkę ;)

Jarosław Czechowicz pisze...

Gratuluję udanego zakupu. :)