Wydawca: Wydawnictwo
Poznańskie
Data wydania: 22 sierpnia 2018
Liczba stron: 462
Przekład: Katarzyna Tubylewicz
Oprawa: miękka
Cena det.: 44,90 zł
Tytuł recenzji: Strach i uprzedzenia
Książka Niklasa Orreniusa
ukazuje się w Polsce na kilka tygodni przed szwedzkimi wyborami
parlamentarnymi, których wielu Szwedów (i nie tylko) oczekuje z niepokojem.
Rankingi popularności wskazują, że i tym razem – jak w trakcie poprzednich
wyborów – skrajnie prawicowa partia Szwedzkich Demokratów, która jako jedyna w
Riksdagu sprzeciwia się polityce imigracyjnej i demonizuje obecność ludności
imigranckiej w Szwecji, podwoi liczbę miejsc w parlamencie i będzie w nim
znaczyła już naprawdę dużo. To nie tylko sygnał świadczący o kryzysie
socjaldemokracji w tym kraju, ale także symptom dojścia do głosu dyskursu
ksenofobicznego i argumentacji opartej na uproszczeniach, polaryzujących
świadomość i szwedzką opinię publiczną. Szwecja w XXI wieku – nie tylko z racji
problemów z polityką imigracyjną – doświadcza pewnych nowych zjawisk, z którymi
nie potrafi sobie poradzić, bo nie jest w stanie odnaleźć jakiegoś precedensu w
historii. Orrenius napisał szalenie
ważną, wieloaspektową i nad wyraz obiektywną książkę o niebezpieczeństwie
nacjonalizmu czającego się nie tylko w jego ojczyźnie. „Strzały w Kopenhadze”
to opowieść o tym, jak Szwecja się boi, co z tego strachu wynika, ale także o
tym, jakie narzędzia dyskusji o problemach społecznych dobierają sobie ci,
którym zależy na łatwych podziałach, czytelnej dwubiegunowości. Sam
Orrenius zaznacza, jakie pojęcia w jego reportażu będą najważniejsze. To
wolność, demokracja, przemoc i religia. Przyjrzy się im i ich szwedzkim
odbiciom w codziennym życiu przez pryzmat opowieści o kontrowersyjnym twórcy
konceptualnym.
Lars Vilks to artysta, który
do końca życia będzie funkcjonował z ochroną i różnego rodzaju ograniczeniami.
Paradoksalne jest to, że człowiek głęboko przekonany o wolności wypowiedzi
spędza dalsze życie w niewoli, bo jego karykatury wywołały gniew islamskich
ekstremistów, a Vilksowi zapowiedziano śmierć. „Strzały w Kopenhadze” to nie jest jednak narracja o artyście. Bardziej o
tym, jak funkcjonuje, rozumuje, ocenia i uprzedza się społeczeństwo w
odniesieniu do tego, co jednostka oddaje temu społeczeństwu jako dzieło sztuki.
To książka o Szwecji zagubionej. Niemogącej odnaleźć się pośród norm i obyczajów,
które wcześniej kształtowały całkiem udane funkcjonowanie państwa raju.
Opowieść o Szwecji, która woli pewne sprawy przemilczeć, szybko zapominać, z
trudem organizuje się w publicznym dyskursie o nowym porządku społecznym i o
Szwecji będącej w pewnym stopniu krajem zniewolonym. Krajem dumnym z wolności
słowa i szczycącym się swą tolerancją, ale jednocześnie państwem, w którym od
jakiegoś czasu brakuje konstruktywnej rozmowy o niuansach tego, co zmienia się
w społeczeństwie między innymi z powodu liberalnej polityki imigracyjnej.
Tytułowe strzały padają w
stolicy Danii podczas seminarium na temat wolności słowa, w którym uczestniczy
Lars Vilks. To on ma być celem zamachowca, ale z powodu jego działalności
artystycznej giną inni ludzie. Kopenhaga to zatem początek opowieści o
odpowiedzialności za kształt tego, co się tworzy, oraz o tym, gdzie usytuował
się Vilks, który przeżył atak terrorystyczny, jakie formy ekstremizmów kryją
się zarówno za poglądami jego przeciwników, jak i zwolenników. Niklas Orrenius
wróci w swej narracji do Danii między innymi w bardzo ciekawym rozdziale o
różnicach w postrzeganiu polityki imigracyjnej przez sąsiadujące państwa. Ale
koncentruje się przede wszystkim na swoim kraju. Tam Vilks postrzegany jest
bardzo różnie. Bardzo niejednoznacznie. Funkcjonuje w przestrzeni publicznej, a
jednocześnie go w niej nie ma, co dosadnie podkreśla nieobecność wywołana
stałym ukrywaniem się. Autor idzie
śladami artysty, który spolaryzował opinię publiczną, ale przede wszystkim
wywołał dyskusję na temat granic wolności w sztuce i tolerancji wobec wierzeń
religijnych.
Orrenius rozmawia z bardzo
różnymi ludźmi. Najciekawsze są dyskusje właśnie o wolności słowa. To
niebywałe, że zajmujący się tą kwestią całe życie naukowiec w rozmowie z
autorem wyraża wiele niepewności, a nawet rozkłada ręce. To sygnalizuje, jak
trudnym tematem jest kwestia tego, czym jest wolność artystyczna i jak
definiować przestrzeń, w której dzieło sztuki funkcjonuje, nie siejąc zniszczenia.
Sam Vilks po zdarzeniach z Kopenhagi przyznaje: „Kiedy giną ludzie, coś się
zmienia”. Niklas Orrenius prześledzi drogę twórczą Vilksa, ale także będzie go
obserwował w wielu sytuacjach, by wychodząc od jego dokonań i kreacji twórczej,
przejść do rozważań o wolności w Szwecji. O tym, ile nam dzisiaj wolno, do
czego prowadzi brak wychodzenia naprzeciw trudnym kwestiom, a także o tym, czy
w XXI wieku na pełną swobodę wolnościową stać jedynie społeczeństwo
homogeniczne, bo inne – jak Szwecja – wydaje się nie mieć pomysłu na
funkcjonowanie w wielokulturowości.
„Strzały
w Kopenhadze” to książka bardzo wielu perspektyw. Trudne do uniesienia są
rozdziały, w których autor zajmuje się anatomią szwedzkich uprzedzeń i
portretując już wspomnianą partię Szwedzkich Demokratów, prezentuje anatomię
rasizmu i ksenofobii. Sam doświadcza – jak Vilks – nieprzyjemności
z tytułu podejmowania się trudnych tematów, ale nie grzęźnie na mieliznach.
Prezentuje zarówno stanowiska zwolenników liberalizmu i tolerancji, jak i
zdania tych, którzy wrastają we wściekłość, frustracje i nienawiść. To mocna
książka o tym, co robi z człowiekiem i społeczeństwem rasizm. Mocna również w
tym, że ukazuje, jak duże siły mogą kryć się w kraju będącym przeciwnikiem
uproszczeń i okrutnych dychotomii. Szwecja ma potencjał, by zmierzyć się z
nasileniem przemocy, rasizmu, nietolerancji religijnej. Być może nie wie, jak
się nim posłużyć. A być może staje się trochę zakładnikiem własnych działań jak
Vilks, o którym w zasadzie Orrenius nie mówi niczego jednoznacznego.
Warto
czytać ten reportaż także jako rzecz o dzisiejszej szwedzkiej tożsamości
narodowej. O zagrożeniach wynikających z faktu, że strach czai się w ludziach
przy tych działaniach, które są jednocześnie heroiczne. To
bardzo wnikliwe studium także tego, z czym spotyka się dzisiaj cała Europa, w
związku z tym „Strzały w Kopenhadze” to narracja niezwykle uniwersalna. Czy
wolność może stać w konflikcie z porządkiem prawa? Czy potrzebne są
ograniczenia, by tworzyć tolerancyjne status quo? Jaką odpowiedzialność bierze
za swą sztukę artysta, a za swoje państwo jego obywatel? Co czeka Szwecję
napięć i jak nakreślone formy ekstremizmów oddziaływać będą na wszystkie
miejsca w Europie? Orrenius stawia wiele pytań, proponuje trudne tezy, jego
rozmówcy boją się czasem swojego niezdecydowania i trudnych pytań autora. To
jeden z lepszych reportaży, jakie czytałem w tym roku – nie tylko w związku z
tym, że osobiście bardzo interesują mnie szwedzkie problemy XXI wieku. To
książka o tym, co może druzgotać społeczeństwo, jeśli podda się ono lękom i
przemocy. Jeśli zdecyduje, że granice wolności, z której jest się dumnym, mimo
wszystko można wyznaczyć. To właśnie wynik najbliższych wyborów zasugeruje, jak
myśli o tych kwestiach Szwecja. Tymczasem Orrenius punktuje, sygnalizuje,
zmusza do trudnych refleksji. Ważna książka dla każdego Europejczyka.
PATRONAT MEDIALNY
2 komentarze:
Dobrze, że zrecenzowałeś te książkę. jest bardzo na czasie :)
Zapisuję na listę "do przeczytania". Wcześniej przekonany do niej nie byłem.
Prześlij komentarz