2018-12-31

„Ziemia jałowa. Opowieść o Zagłębiu” Magdalena Okraska


Wydawca: Trzecia Strona

Data wydania: 20 listopada 2018

Liczba stron: 264

Oprawa: miękka

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Z miłości i gniewu

Przyznam, że czytałem tę książkę z dużą przyjemnością i uwagą, bo Magdalena Okraska proponuje nam reportaż bardzo subiektywny. Nie dość, że wyraża w nim własne zdanie, to często jest ono dosadne. Jak choćby wówczas, gdy o sytuacji Zagłębia Dąbrowskiego, która będzie tematem tej publikacji, wyraża się wprost – „zbrodnia transformacji”. Cały czas byłem ciekaw, czy materiał źródłowy oraz fakty nie ugną się przed publicystycznym tonem, bo to byłaby porażka „Ziemi jałowej”. Jednak tak się nie dzieje. Dzięki temu czytamy reportaż inny, emocjonalny – bardzo osobisty, ale trzymający właściwy dystans wobec opisywanych zjawisk. Tych jest bardzo wiele, bo autorka chce zmierzyć się z czasem minionym i sięga aż do XIX wieku, aby opowiedzieć o tożsamości miejsca, z którego pochodzi. Portretuje czas rozkwitu przedsiębiorczości, uporządkowane życie społeczne tak nierozerwalnie związane z zatrudnieniem, w końcu dramatyczny koniec fabryk, kopalni i hut. Okraska koncentruje się na tym, jak przemiany ustrojowe wygasiły życie w miejscach, z których nie udało się uciec ludziom. Bo oni wciąż żyją i muszą jakoś funkcjonować. To im poświęcony jest ten reportaż.

Ujmuje dedykacja dla tych, o których w każdym aspekcie zapomniano. Domaga się to jednak obecności ludzi na kartach książki. Przez pewien czas byłem rozczarowany tym, że przedmiotem opisu stają się miejsca, lecz nie mamy tu prawdziwych ludzi z krwi i kości, rzeczywistych bohaterów tej historii. Uznałem jednak, że jest to celowe, a jeżeli tak, Okraska dodatkowo zyskuje w moich oczach, bo ma do opowiedzenia historię, ale również znajduje na to opowiedzenie niebanalny pomysł. Skoro jest to historia o cmentarzyskach po dynamicznym kiedyś życiu zawodowym i społecznym, pozostaje w niej milczenie. Czy chciałoby się wejść do domów niewykwalifikowanych robotników, którym odebrano zakład pracy i jakiekolwiek możliwości rozwoju? Pewnie tak, ale co wówczas usłyszelibyśmy poza zasadniczym utyskiwaniem i smutnymi wspomnieniami? Ziemia jałowa” pozostawia ludzi, dla których pamięci powstała, w pewnym mrocznym milczeniu. Pojawiają się tylko pojedyncze głosy, krótkie i rwane frazy, komentarze – te uliczne czy internetowe. Reszta pozostaje smutnym domysłem. I tak, bardzo mi się podoba takie rozwiązanie. Także to, że Magdalena Okraska jest w tej książce samotnym wędrowcem po miejscach, do których nikt już nie zagląda, nikt nie chce o nich pamiętać.

Ślady po tych wędrówkach to kapitalne zdjęcia, dzięki którym reportaż nabiera dodatkowego znaczenia. Autorka penetruje obszary blisko swego miejsca zamieszkania. Patrzy na to, co pozostało z przeszłości, w której prężnie pracowały wielkie zakłady pracy i dynamicznie rozwijało się życie społeczne w zadowolonej z tego życia wspólnocie. Dzisiaj śladów czegoś wspólnego już nie ma. Zagłębie Dąbrowskie – ze swą wyjątkowością i pewną osobnością na mapie administracyjnej i mentalnej – jest już tylko miejscem, o którym najlepiej milczeć. Niesamowite są ujęcia fotograficzne portretujące pustkę, której autorka nadaje znaczenia. Swoją empatią i sercem. Swym niepowtarzalnym językiem opisów, ale także językiem wyrażanego gniewu. Stało się coś, co na zawsze zmieniło bliskie jej tereny w przygnębiające pustynie upadku. Co stało się z ludźmi? W jaki sposób mieszkańcy portretowanych Zawiercia, Sosnowca czy Dąbrowy Górniczej funkcjonują dzisiaj, kiedy ustalony latami przez etos pracy porządek poddał się chaosowi przemian? A później zapomnieniu, w którym utknął region?

Ten reportaż jest niezwykle smutny, ale także dosadny, otwierający oczy, wskazujący problemy mało dyskutowane, znikające gdzieś w poczuciu, że zmiany w regionie były czymś koniecznym. Pozostają bylejakość, taniość, tymczasowość, żenujące sposoby na zwyczajne przetrwanie. Ludzie utracili godność w czasie, w którym region został odarty z tożsamości. Ale Okraska nie tylko punktuje, dużo sugeruje, jest wnikliwa i umie zadawać dyskusyjne pytania retoryczne. Najbardziej urzeka mnie ten motyw wędrowania z aparatem w ręku – po cmentarzach życia i przedsiębiorczości, wokół których gromadzą się także opowieści z przeszłości. Nie sądziłem, że piękne może być przekazanie emocji po przechadzaniu się pośród bylejakości i pustki. A jednak jest. Widać tu serce autorki włożone w to, by choć na chwilę ożywić miejsca, które jeśli jeszcze wykazują jakąkolwiek formę witalizmu, robią to we wstydzie i gdzieś na uboczu. Bo życie toczy się już gdzie indziej. Zagłębie Dąbrowskie to przecież przestrzeń miast, które się wysiedlają, i rozpadających się śladów po świetnie prosperujących kiedyś zakładach pracy. To przestrzeń zachowawczości, bo dzisiaj żyje się w biedzie i pośród wielu deficytów. Można to kochać? Można. I można również świetnie na ten temat napisać!

„Ziemia jałowa” portretuje topografię niebytu, ale bardzo zasadniczo podkreśla, że wszystkie miejsca, które miały się rozpaść i zostać unicestwione, zasiedlają ci, dla których koniec prosperity nie był końcem życia. Okraska sugeruje, gdzie tli się życie, mimo że uznano, iż zostało ono już wygaszone. Jest świadkiem niemocy i chce ją opowiedzieć. Pokazując także, które momenty w historii były dla zwykłego mieszkańca regionu nie do uniesienia. Portretuje absurdy, ale i bardzo groźne momenty, gdy zapominano o ludzkiej godności i właściwie nie myślano też o specyfice regionu. Dlatego jest to książka w uzasadniony sposób sięgająca w przeszłość, ale wciąż pozostająca na tej granicy między życiem a nieistnieniem, na której stoi między innymi Zawiercie – miasto wyjątkowo czule i dokładnie tutaj sportretowane.

Jest w tym reportażu spory dynamizm, bo mam wrażenie, że książka powstała ze złości, ale także z bezsilności. Jest świadectwem miejsca, które wypierane ze świadomości, nie przestaje przecież walczyć o przetrwanie każdego kolejnego dnia. „Ziemia jałowa” to bardzo smutna historia. Wielowątkowa, niektóre wątki zostały jedynie nakreślone, kilka ścieżek interpretacyjnych ledwie zaznaczonych. Duża to jednak przyjemność czytać rzecz tak mocno zaangażowaną w prawdziwą opowieść. Opowieść o regionie, który już nie umie siebie opowiedzieć. Jeden z oryginalniejszych reportaży, jakie czytałem w ostatnim czasie.

1 komentarz:

Jardian pisze...

Pozdrawiam imiennika !