2020-09-15

„Jak robić nic? Manifest przeciw kultowi produktywności” Jenny Odell


Wydawca: MOVA

Data wydania: 2 września 2020

Liczba stron: 368

Przekład: Aleksandra Weksej

Oprawa: twarda

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Twórcza uwaga

Błyskotliwy esej Jenny Odell można czytać na zmianę z książką Jonathana Crary’ego „24/7. Późny kapitalizm i koniec snu”, która jest zresztą przez autorkę wymieniana. Obie publikacje mają podobny charakter, choć rozważania Odell koncentrują się przede wszystkim na tym, czym istotnie jest nasza uwaga, jak czujnie wchodzi w kontekst i dlaczego tak łatwo odpuszczamy sobie niezgodę na modelujący nas świat, w którym dużo robimy, ale rzadko osadzamy to pośród innych czynności, przemyśleń, filozofii tego działania czy sensowności mnogości i gotowości na kolejną mnogość. Crary portretuje permanentną teraźniejszość i jej zgubny wpływ na świadomość. Rozważa – jak Odell – co proponuje myśl społeczna, ekonomiczna i filozoficzna w odniesieniu do zabierania nam czasu, niszczenia go i pozostawiania w pustce niegotowości na odczytanie, kim naprawdę się stajemy w sieci rozmaitych zależności pędzącego do przodu świata.

Autorka nie będzie tutaj propagowała lenistwa. Wręcz przeciwnie. „Jak robić nic?” to rzecz przede wszystkim o tym, jak ma wyglądać konstruktywny dla nas wysiłek intelektualny i twórczy. To esej sugestii, w którym nawet przez chwilę nie pojawia się dydaktyczny ton, ale bardzo podoba mi się spójność i rzeczowość poszczególnych rozdziałów. Struktura tej książki pokazuje inny porządek. Zwraca uwagę na to, że to nasza uwaga i jej rozproszenie prowadzą do dyskomfortowego stanu, w którym nie chcemy, aby cokolwiek nam umknęło. Odell udowadnia, że istnieje właśnie konieczność tego, by wiele umykało, i pokazuje jednocześnie, jak wiele można dzięki temu zyskać. Stanowczo definiuje siebie w jednym z ostatnich rozdziałów, pisząc: „(…) zostałam urodzona, nie zaprogramowana”. Stara się wskazać, jak bardzo zniewala nas zadaniowość w świecie, w którym coraz większa intensyfikacja tych zadań prowadzi do poczucia… że nic konstruktywnego nie zrobiliśmy. Przede wszystkim dla siebie.

Egocentryczna perspektywa rozważań jest tu perspektywą zbawienną, albowiem widzimy, że podsycane przez nowoczesne technologie stany niepokoju, zazdrości, żalu czy różnego rodzaju kompleksów zostają wytworzone sztucznie, są wtórne i w żaden sposób nie powinny nas determinować. Bo robić nic w znaczeniu Odell to też sztuka i odpowiednio sprofilowany wysiłek. Autorka rozważa problem z punktu widzenia artystki usiłującej zatrzymać uwagę oraz wolną wolę w rejonach, które rzeczywistość określa dziś jako zbędne. Przyglądając się ptakom czy kontemplując świat natury, zadaje pytanie o to, dla kogo mamy tak naprawdę być produktywni i kto definiuje nasz sukces. Bo przecież postawa propagowana na kartach tego eseju nie ma żadnego związku z definiowaną powszechnie utylitarnością działania ani nie jest spektakularnym wyróżnikiem nas samych, dzięki któremu możemy się chełpić i pokazywać światu lepszość.

Jenny Odell stawia na pragmatyzm innego rodzaju uwagi. Na świadome i całościowe emocjonalnie przekierowanie uwagi w taki sposób, który nie jest wygodny dla dzisiejszego świata modelowanego na przykład impetem powiadomień mediów społecznościowych. „Jak robić nic?” proponuje stworzenie nowej struktury umysłowej do kontemplacji świata. A w niej ważne jest na przykład słuchanie czy wsłuchiwanie się w otoczenie. To także książka omawiająca twórcze poszukiwania ucieczki od dyktatu tak zwanej produktywności. Odell ocenia trudność tego zadania, zwraca uwagę na sposób sprzeciwiania się, analizuje sposoby doskonalenia potrzebnej nam uwagi i pisze o tym, co pomaga, by widzieć świat wokół nas naprawdę.

Pełen aktywności świat wprawiony zostaje w popłoch, kiedy stajemy się współczesnymi Diogenesami. Odell odwołuje się do postaci cynika z beczki, by pokazać, że humanistyczna siła sprzeciwu wobec zadaniowego świata nie musi się wiązać ze spektakularnym wycofaniem czy z tendencjami ucieczkowymi. Nie musimy brać zagrożeń szybkości i dezinformacji świata jako punktu wyjścia do tego, dokąd można od tego wszystkiego uciec. Ucieczka kreuje się przede wszystkim w naszej wyobraźni, wrażliwości i w zmianach sposobu postrzegania tego, co dotąd było konieczne i ważne, a potem może zostać nazwane alternatywą. Odell świadomie dekonstruuje kształt zawłaszczającej rzeczywistości, by pokazać, iż ma ona inne oblicze. Że można sobie zrobić autoterapię w myśleniu i przeżywaniu, a jest to dużo prostsze, niż moglibyśmy przypuszczać.

Ciekawy jest punkt widzenia autorki także w odniesieniu do tego, skąd pochodzi. W jej rodzinnych stronach, zatoce w okolicy San Francisco, natura wciąż zderza się z nowoczesnymi technologiami. Odell usiłuje wydobyć z jednego i drugiego to, co potrzebne do umysłowej harmonii, ale opowiada także o ekstremalnych czasem kolizjach bodźców, by pokazać, że mimo wszystko wciąż mamy wybór. Świadomy, choć często trudny. Pozornie wydaje się, że to książka o tym, iż brakuje nam wciąż czasu i dystansu do siebie i do świata. Owszem, ale Jenny Odell ciekawie tę tezę rozwija. Zwraca uwagę na to, że dzisiaj deficyt czasu jest zawsze problemem. Bez względu jednak na niego można powalczyć o uwagę. Bardzo podoba mi się rozdział, w którym eseistka opowiada o tym, jak świadomie i uważnie zaczyna postrzegać swoje rodzinne strony – to nowe i istotne spojrzenie, choć przecież wszystko wokół zawsze było takie, jak jest teraz postrzegane. Fragment o ćwiczeniach z uwagi przyciąga ją najmocniej do tej książki. Odell nie chce przecież teoretyzować. Chce pokazać drogi i możliwości, aby dzisiaj świadomie i bez znacznych strat umieć stanąć z boku – krytycznie wobec kanałów komunikacji świata i ze światem.

„Jak robić nic?” to również książka w dużej mierze przedstawiająca artystyczne koncepcje tak zwanego robienia niczego. Intrygujące pytanie z tytułu zestawione zostaje z działaniem zaprojektowanym jako kontestacja, ale jednocześnie przemyślanym i pełnym humanistycznej troski o to, jak intensywnie postrzegamy dzisiejszy świat. U Odell w szeregu rozważań staną obok siebie Epikur, Platon, Hannah Arendt czy Thoreau. Kwestie poruszane przez autorkę są osadzone w rozważaniach sięgających starożytności, ale także we współczesnym głosie filozofów czy pisarzy wciąż na nowo definiujących przestrzeń bezpiecznego i świadomego bycia z samymi sobą. W tym znaczeniu część rozważań Odell będzie mieć charakter uniwersalny. Zwłaszcza kiedy zrozumiemy, że chodzi nie tylko o odpowiednie kształtowanie uwagi, ale także o umiejętność odnajdywania kontekstów i pozbywania się z pamięci tego, co atakuje bezkontekstowo – a przez to dodatkowo agresywnie.

Jenny Odell opowiada także o swojej sferze wrażliwości, statusie życiowym, o zawodowych pasjach i imigranckich korzeniach swojej rodziny. W gruncie rzeczy jest to historia bardzo prywatna. Tym niemniej opowiadająca o możliwościach, które może określić każdy człowiek. Czy to poradnik? Niekoniecznie. „Jak robić nic?” to książka dla czytelnika umiejącego stawiać sobie pytania o kontekst własnego życia, ale i dla kogoś, kto jest gotów przyjrzeć się sobie krytycznie. Crary i Odell w swoich esejach wyrażają troskę o to, że daliśmy się mentalnie i emocjonalnie zniewolić, odebrać życiu to, co najcenniejsze. Obie te książki mówią o symbolicznym przebudzeniu. Ale i potrzebie innej, nowej pracy nad sobą.

Brak komentarzy: