Wydawca: MOVA
Data wydania: 2 września 2020
Liczba stron: 368
Przekład: Aleksandra Weksej
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Twórcza
uwaga
Błyskotliwy esej Jenny Odell
można czytać na zmianę z książką Jonathana Crary’ego „24/7. Późny kapitalizm i koniec snu”, która jest zresztą przez autorkę wymieniana. Obie publikacje mają
podobny charakter, choć rozważania Odell koncentrują się przede wszystkim na
tym, czym istotnie jest nasza uwaga, jak czujnie wchodzi w kontekst i dlaczego
tak łatwo odpuszczamy sobie niezgodę na modelujący nas świat, w którym dużo
robimy, ale rzadko osadzamy to pośród innych czynności, przemyśleń, filozofii tego
działania czy sensowności mnogości i gotowości na kolejną mnogość. Crary
portretuje permanentną teraźniejszość i jej zgubny wpływ na świadomość. Rozważa
– jak Odell – co proponuje myśl społeczna, ekonomiczna i filozoficzna w
odniesieniu do zabierania nam czasu, niszczenia go i pozostawiania w pustce
niegotowości na odczytanie, kim naprawdę się stajemy w sieci rozmaitych
zależności pędzącego do przodu świata.
Autorka nie będzie tutaj
propagowała lenistwa. Wręcz przeciwnie. „Jak robić nic?” to rzecz przede
wszystkim o tym, jak ma wyglądać konstruktywny dla nas wysiłek intelektualny i
twórczy. To esej sugestii, w którym nawet przez chwilę nie pojawia
się dydaktyczny ton, ale bardzo podoba mi się spójność i rzeczowość
poszczególnych rozdziałów. Struktura tej książki pokazuje inny porządek. Zwraca
uwagę na to, że to nasza uwaga i jej rozproszenie prowadzą do dyskomfortowego
stanu, w którym nie chcemy, aby cokolwiek nam umknęło. Odell udowadnia, że
istnieje właśnie konieczność tego, by wiele umykało, i pokazuje jednocześnie,
jak wiele można dzięki temu zyskać. Stanowczo definiuje siebie w jednym z
ostatnich rozdziałów, pisząc: „(…) zostałam urodzona, nie zaprogramowana”.
Stara się wskazać, jak bardzo zniewala nas zadaniowość w świecie, w którym
coraz większa intensyfikacja tych zadań prowadzi do poczucia… że nic
konstruktywnego nie zrobiliśmy. Przede wszystkim dla siebie.
Egocentryczna perspektywa
rozważań jest tu perspektywą zbawienną, albowiem widzimy, że podsycane przez
nowoczesne technologie stany niepokoju, zazdrości, żalu czy różnego rodzaju
kompleksów zostają wytworzone sztucznie, są wtórne i w żaden sposób nie powinny
nas determinować. Bo robić nic w znaczeniu Odell to też sztuka i odpowiednio
sprofilowany wysiłek. Autorka rozważa problem z punktu widzenia artystki
usiłującej zatrzymać uwagę oraz wolną wolę w rejonach, które rzeczywistość
określa dziś jako zbędne. Przyglądając się ptakom czy kontemplując świat
natury, zadaje pytanie o to, dla kogo mamy tak naprawdę być produktywni i kto
definiuje nasz sukces. Bo przecież postawa propagowana na kartach tego
eseju nie ma żadnego związku z definiowaną powszechnie utylitarnością działania
ani nie jest spektakularnym wyróżnikiem nas samych, dzięki któremu możemy się
chełpić i pokazywać światu lepszość.
Jenny Odell stawia na
pragmatyzm innego rodzaju uwagi. Na świadome i całościowe emocjonalnie
przekierowanie uwagi w taki sposób, który nie jest wygodny dla dzisiejszego
świata modelowanego na przykład impetem powiadomień mediów społecznościowych. „Jak
robić nic?” proponuje stworzenie nowej struktury umysłowej do kontemplacji
świata. A w niej ważne jest na przykład słuchanie czy wsłuchiwanie się w
otoczenie. To także książka omawiająca twórcze poszukiwania ucieczki od
dyktatu tak zwanej produktywności. Odell ocenia trudność tego zadania, zwraca
uwagę na sposób sprzeciwiania się, analizuje sposoby doskonalenia potrzebnej
nam uwagi i pisze o tym, co pomaga, by widzieć świat wokół nas naprawdę.
Pełen aktywności świat wprawiony
zostaje w popłoch, kiedy stajemy się współczesnymi Diogenesami. Odell odwołuje
się do postaci cynika z beczki, by pokazać, że humanistyczna siła sprzeciwu
wobec zadaniowego świata nie musi się wiązać ze spektakularnym wycofaniem czy z
tendencjami ucieczkowymi. Nie musimy brać zagrożeń szybkości i dezinformacji
świata jako punktu wyjścia do tego, dokąd można od tego wszystkiego uciec.
Ucieczka kreuje się przede wszystkim w naszej wyobraźni, wrażliwości i w zmianach
sposobu postrzegania tego, co dotąd było konieczne i ważne, a potem może zostać
nazwane alternatywą. Odell świadomie dekonstruuje kształt zawłaszczającej
rzeczywistości, by pokazać, iż ma ona inne oblicze. Że można sobie zrobić
autoterapię w myśleniu i przeżywaniu, a jest to dużo prostsze, niż moglibyśmy
przypuszczać.
Ciekawy jest punkt widzenia
autorki także w odniesieniu do tego, skąd pochodzi. W jej rodzinnych stronach,
zatoce w okolicy San Francisco, natura wciąż zderza się z nowoczesnymi
technologiami. Odell usiłuje wydobyć z jednego i drugiego to, co potrzebne do
umysłowej harmonii, ale opowiada także o ekstremalnych czasem kolizjach
bodźców, by pokazać, że mimo wszystko wciąż mamy wybór. Świadomy, choć często
trudny. Pozornie wydaje się, że to książka o tym, iż brakuje nam wciąż czasu i
dystansu do siebie i do świata. Owszem, ale Jenny Odell ciekawie tę tezę
rozwija. Zwraca uwagę na to, że dzisiaj deficyt czasu jest zawsze problemem.
Bez względu jednak na niego można powalczyć o uwagę. Bardzo podoba mi się
rozdział, w którym eseistka opowiada o tym, jak świadomie i uważnie zaczyna
postrzegać swoje rodzinne strony – to nowe i istotne spojrzenie, choć przecież
wszystko wokół zawsze było takie, jak jest teraz postrzegane. Fragment o
ćwiczeniach z uwagi przyciąga ją najmocniej do tej książki. Odell nie chce
przecież teoretyzować. Chce pokazać drogi i możliwości, aby dzisiaj świadomie i
bez znacznych strat umieć stanąć z boku – krytycznie wobec kanałów komunikacji
świata i ze światem.
„Jak robić nic?” to również
książka w dużej mierze przedstawiająca artystyczne koncepcje tak zwanego
robienia niczego. Intrygujące pytanie z tytułu zestawione zostaje z działaniem
zaprojektowanym jako kontestacja, ale jednocześnie przemyślanym i pełnym
humanistycznej troski o to, jak intensywnie postrzegamy dzisiejszy świat. U
Odell w szeregu rozważań staną obok siebie Epikur, Platon, Hannah Arendt czy
Thoreau. Kwestie poruszane przez autorkę są osadzone w rozważaniach sięgających
starożytności, ale także we współczesnym głosie filozofów czy pisarzy wciąż na
nowo definiujących przestrzeń bezpiecznego i świadomego bycia z samymi sobą. W
tym znaczeniu część rozważań Odell będzie mieć charakter uniwersalny. Zwłaszcza
kiedy zrozumiemy, że chodzi nie tylko o odpowiednie kształtowanie uwagi, ale
także o umiejętność odnajdywania kontekstów i pozbywania się z pamięci tego, co
atakuje bezkontekstowo – a przez to dodatkowo agresywnie.
Jenny Odell opowiada także o
swojej sferze wrażliwości, statusie życiowym, o zawodowych pasjach i
imigranckich korzeniach swojej rodziny. W gruncie rzeczy jest to historia
bardzo prywatna. Tym niemniej opowiadająca o możliwościach, które może określić
każdy człowiek. Czy to poradnik? Niekoniecznie. „Jak robić
nic?” to książka dla czytelnika umiejącego stawiać sobie pytania o kontekst własnego
życia, ale i dla kogoś, kto jest gotów przyjrzeć się sobie krytycznie. Crary i
Odell w swoich esejach wyrażają troskę o to, że daliśmy się mentalnie i
emocjonalnie zniewolić, odebrać życiu to, co najcenniejsze. Obie te książki
mówią o symbolicznym przebudzeniu. Ale i potrzebie innej, nowej pracy nad sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz