Wydawca: Vesper
Data wydania: 16 marca 2022
Liczba stron: 212
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Opresja siebie samego
Fantastyka czy horror to nigdy nie były domeny moich literackich poszukiwań. Z Anną Marią Wybraniec otwieram się na nowe. Robię w zasadzie to, co robi większość bohaterów tych jedenastu mrocznych opowiadań. Zbliżając się do weird fiction, zbliżam się do czegoś, co wyzwala specyficzne pokłady wrażliwości. To książka, która wydostaje się z egzystencjalnego cienia, a jednocześnie portretuje półcienie doświadczeń granicznych. Tu ludzi spotyka coś, po czym nie będą już tacy sami. A być może „Wilgość” jest też spinana przez motyw metafizycznego, transcendentnego i bardzo groźnego doświadczenia, w którym poszukującymi są nie tylko ci, dla których rzeczywistość straci namacalne ramy. W narracjach Wybraniec, chociaż wędrujemy po świecie – bo znajdziemy się i w Japonii, i na Kubie, i w dalekich Indiach – jednocześnie jesteśmy świadkami zupełnie innych wędrówek: w innym czasie, przestrzeni o groźnych lub groteskowych konturach. Bywamy też świadkami swoistego zamknięcia, bo pojawia się tu również motyw zatrzaśnięcia życia – w bursztynie czy perle. Z jednej strony są to opowiadania w bardzo czytelny sposób nieoczywiste. Z drugiej – mamy tutaj metaforyczne przejścia lub przemiany. Coś, co wywołuje dysonans poznawczy albo siłę poznawania świata skupia na zupełnie nowych bodźcach. Bardzo ważna jest również technika wizyjności, dzięki której autorka potrafi zacierać jakiekolwiek granice poznania własnego niepokoju. „Nic się nie stało, wszystko się stało” – te słowa z opowiadania „Pogrzebek” mogłyby być mottem dla tego pozostawiającego w szponach niepokoju zbioru tekstów o uciekaniu od siebie i powracaniu wtedy, kiedy konfrontujemy się już z nowym „ja”.
Znajdziemy się między rzeczywistą, wyraźnie zdefiniowaną przestrzenią funkcjonowania i przeżywania codzienności a światem enigmatycznych rojeń, w których dominują lęki. Narzędziami opowiadania o tych przejściach są między innymi specyficzne słowa. Pośród „wciałowzięć”, „wpiekłowstąpień”, „betonocenu” czy „krobotania” rozpościera się świat, w którym wyobcowani bohaterowie zadają fundamentalne pytania o to, czym jest istnienie. Ważną rolę w jego odczuwaniu odgrywają ludzkie zmysły. Ale Anna Maria Wybraniec nie będzie korzystać z uproszczonych technik synestezji literackiej. U niej słucha się zapachów, w oczach bohaterów pojawiają się ciemne plamki, widzi się siebie w pękającym lustrze, a smak może być źródłem opresji jak we wspominaniu babci, która chciała za wszelką cenę ukochać wnuczkę za pomocą swych potraw. Myślę, że chodzi tu nie tyle o pomieszanie funkcji ludzkich zmysłów, ile raczej o ich wyostrzenie w takim wymiarze, że opowiadają egzystencję. A ona sama w sobie zaczyna być tym i tylko tym, co widzimy, smakujemy, słyszymy.
Tym niemniej najważniejsze są tu jednak emocje, szerokie spektrum symboliki odwołującej się do tego, w jaki sposób doświadczamy świata. Bohaterów często prześladuje coś, czego doświadczyli w jakimś niepełnym dla nich wymiarze. Bohaterka „Lania ołowiu” zatrzymała się w mrocznym bezruchu po tym, jak ktoś nie podniósł szlabanu na przejściu kolejowym. Za tym stało coś jeszcze. Bohater „Plastynacji” udaje się na polowanie, z którego wróci zmieniony. Zderzony z czymś, co każe mu skoncentrować się na przeżywaniu granicy życia i śmierci. W „Marszoretkach” samotny bohater uczestniczy w narastającym gniewie i niepokoju świata, w którym znikają ludzie. Bohaterka opowiadania „Nefalim” doświadcza iluzji transcendencji. To w jej umyśle pojawia się kolejna istotna dla całego zbioru myśl: „Jeden fałszywy krok i wylatuje się z życia”.
Tak to się właśnie dzieje w „Wilgości”. Wystarczy jeden moment, aby cała nasza wiedza o bohaterze i sposobie jego przeżywania rzeczywistości rozsypała się jak domek z kart. Wybraniec nie tylko umiejętnie komplikuje odbiór swoich opowiadań, ona przede wszystkim w mistrzowski sposób osadza czytelnika w niepokoju poprzez konstrukcję zakończeń większości swoich tekstów. Bohaterowie tej książki doświadczają jednak też tego, co uwiera na co dzień w najbardziej oczywistym wymiarze. Są tu echa niesprawiedliwości społecznej, zarysowane szczeble drabiny hierarchii decydującej o tym, kim jesteśmy i jacy mamy się stać, jest również widmo niekończącej się pandemii, jest specyficzna Polska, w której można się w metaforyczny sposób udusić. Polska definiująca w uproszczeniu role płciowe i społeczne, Polska wyraźnie zarysowanej definicji rodziny i kraj, w którym tradycja staje się źródłem opresji, ale jest nieustannie powtarzana, bo powtarzalność to bezpieczna rutyna. Większość tych tekstów wysadza swoich bohaterów z rutyny. Nagle stają się kimś poza kontekstem, poza czytelną sytuacją – przeżywają graniczne doświadczenie, ale nie mają świadomości tego, co naprawdę będzie tą granicą. I toną w sobie, duszą się sobą. Dlatego ważne jest dostrzeżenie, że część tych opowiadań ma klaustrofobiczny klimat, w którym dokonują się akty zniewolenia i wyzwolenia jednocześnie. Bardzo to wszystko niepokojące, gdy pokazuje, że w każdej chwili element naszej codzienności może stać się wrotami egzystencjalnych piekieł.
Należy dodać, że ta proza współpracuje z obrazem i ilustracje wdzierające się między tekst są integralną częścią tej książki. Anna Maria Wybraniec umie również zaniepokoić pojedynczym zdaniem. Tu człowiek może zwariować w prostym zdaniu oznajmującym. A jednocześnie otrzymamy wizje tego, co to znaczy odejść od siebie na tyle daleko, by popaść w obłęd. Podoba mi się również umiejętne i różnorodne budowanie atmosfery zagrożenia. Wtedy gdy odbywa się to za pomocą zapadającej w pamięć symboliki. Włosy, które kaleczą. Dysfunkcje widzenia i słyszenia. Wspomniane pękające lustro. Woda zalewająca habit mnicha. Pęczniejące ludzkie ciało, w którym groza ukryta jest wewnątrz, nie w tym, co się widzi. Koszmary senne zapowiadające bolesny kontakt z rzeczywistością. „Wilgość” to zbiór tekstów, w których znakomicie funkcjonuje jeden element będący zarówno kluczem do odczytania opowiadania, jak i czymś, co zamyka nam drogę do pełnego zrozumienia, czego jesteśmy świadkami.
Wybraniec panuje nad swoimi
narracjami znakomicie, bo odnieść można wrażenie, że pozornie nieistotne
szczegóły stanowią tu jednak elementy misternej układanki. Świetne jest
portretowanie dróg, którymi przybywa zagrożenie. Umiejętne i nieoczywiste próby
ukazania depersonalizacji. Ale najważniejszy jest w tym zbiorze narastający
strach o to, co dzieje się z człowiekiem, kiedy świat przestaje być tym, czym
do tej pory się wydawał. Dlatego „Wilgość” to w pewnym stopniu książka
egzystencjalnej katastrofy, za którą pozostaje nicość. Autorka osadza nas w
niej mocno, a jednocześnie pozostaje z czytającymi poczucie niepokoju, bo to
jednak nie koniec, ostatnie zdanie każdego z opowiadań wcale nie musi nim być.
Są też miejsca, kiedy Wybraniec pisze o osobności przede wszystkim poetycko –
jak choćby we fragmencie „Lata szczęśliwych psów”. Imponujące jest to, że
panuje nad rozmaitymi technikami obrazowania, a jednocześnie daje poczucie
uczestniczenia w kontrolowanym chaosie. To jest taka książka, w której błędy
ludzkie stają się czymś oczywistym, a brak umiejętności ich naprawienia za
każdym razem portretowany jest jako zagadka. To też przykład tego, jak
opowiedzieć ludzką autodestrukcję w twórczy sposób, w którym coś jednak nowego
powstaje. Zaskakująca opowieść o niemożliwym – o tym, dokąd możemy dotrzeć,
uciekając od siebie, i ile zrozumieć, nie rozumiejąc tak naprawdę powodu, dla
którego zachodzi w nas przemiana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz