2007-10-07

"Tekściarz" Bogusław Narewski


Napisałem już wiele recenzji i po raz pierwszy całkowicie świadomie popełnię największy grzech tego gatunku, a mianowicie zdradzę zakończenie powieści. Kogo dotknie to do żywego i uzna, iż tekst nie będzie już po mym wykroczeniu wart przeczytania – świadomie ostrzegam już na samym początku. Ja po prostu muszę zdradzić zakończenie, bo zamierzam dokonać krytyki totalnej i wszechogarniającej, a tylko na taką to „dzieło” zasługuje. I tylko wtedy, gdy zdradzę zakończenie, ulżę sobie całkowicie i napiszę o „Tekściarzu” całą prawdę. Póki co, można sobie jeszcze bezpiecznie przeczytać kolejny akapit.

Książka broni się przed zaklasyfikowaniem jej do najgorszego sortu współczesnych wypocin prozatorskich tylko tym, że jest dość ciekawie, pomysłowo i misternie zbudowana z kilku, wyraźnie zazębiających się wątków. Jako literacka całość ma ta pozycja jakąś wartość. Przyglądając się jednak szczegółom, ma się wrażenie, iż najpierw autor stracił swój cenny czas na jej napisanie, a teraz zabiera ten czas nam – czytelnikom.

Karol, główny bohater książki, jest pracownikiem fizycznym z mocno rozwiniętym zmysłem obserwacyjnym i umiejętnością zapisywania swych obserwacji w formie opowiadań, felietonów, tekstów piosenek. Kiedy zostaje zwolniony z pracy przy budowie, wyrusza z rodzinnego Sopotu do stolicy Wielkopolski w poszukiwaniu utraconego sensu życia i ze swoistą misją. Jedzie do kobiety, którą poderwał bardzo oryginalnie, bo na internetowym chacie. Greta jest od niego starsza i coraz trudniej radzi sobie z samotnością. Zakochana bez pamięci w młodym Karolu, proponuje mu mieszkanie i dozgonne przywiązanie. Bohater ukrywa tajemnicę, którą za wszelką cenę chce poznać Greta, a która boleśnie naznaczyła jego psychikę i spowodowała, że próbuje zapomnieć o poprzedniej miłości i rozczarowaniu, jakie się z nią wiąże. Już w Poznaniu przypadkowo poznaje dziarską ekipę muzyków, którzy proponują mu, aby został ich tekściarzem i by dzikie rytmy ubrał w bardziej uporządkowane słowa. Realizując się jako twórca tekstów do pobrzękiwań ambitnych chłopaczków z całą siłą przekonania krytykujących kolejną edycję „Idola” i muzyczny marazm współczesnych polskich wykonawców, Karol z powodzeniem debiutuje także jako felietonista w wydawnictwie prasowym.

Ileż nasz bohater ma do powiedzenia ! Jak wiele przeżył i jakie mądrości z tych przeżyć wypływają. Cóż za błyskotliwy krytyk rzeczywistości i demiurg dający nowe życie piosenkom swojego zespołu. Pewnego wieczoru krytykuje dialogi bohaterów telenoweli, którą ogląda Greta. Atakuje ich sztuczność i nienaturalność. Tylko, że wszystkie jego poglądy, rzekomo przekonujące perory i błyskotliwość w mówieniu i pisaniu są tak samo sztuczne, papierowe i ocierające się o banał. A kiedy nasz dzielny tekściarz ma możliwość wprowadzać swoje teorie w czyn i wykazać na co dzień, jakim to mądrym i doświadczonym człowiekiem jest… bierze i umiera. Po prostu umiera! I to na serce, zawału zwyczajnie dostaje. Niespełna trzydziestoletni mięsień odmawia posłuszeństwa w momencie, kiedy Karol słyszy kilka słów prawdy od cynicznego Adama, przyjaciela Grety, który kilka minut wcześniej przestał być dla niej tylko przyjacielem.

Proszę mi wybaczyć moją mało stonowaną ironię, ale dawno już nie czytałem tak głupiej książki, której zamiarem jest w sumie traktować o poważnych sprawach. Po raz kolejny zauważam, jak młody polski debiutant pisze powieść o tym, jakie to współczesne zaganiane i materialistyczne życie jest be, a jakim można być cacy i się od tego życia odcinać. Bardzo proszę nie przywracać już do życia Karola ani nikogo jemu podobnego na kartach kolejnej powieści, bo pewnie takową Narewski płodzi. Proszę dać sobie spokój z ukazywaniem zła tego świata w opozycji do swoich lukrowanych bohaterów. Panie Narewski, nie jest Pan po prostu dobrym tekściarzem!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wiam,

Przeczytałam wczoraj "Tekściarza". Dzisiaj w ciągu dnia, mimo masy codziennych obowiązków kilka razy wracałam do niej myślami...dlaczego? nie zrozumie Pan, bo nie jest Pan wnikliwym krytykiem ...
pozdrawiam
Magda

Anonimowy pisze...

Właśnie skończyłam czytać... tu i teraz...
i nie sądzę, żeby Narewski był złym tekściarzem. Każdy ma prawo pisać co chce i jak czuje. Mnie osobiście bardzo podobało się zwrócenie uwagi czytelnika na otaczającą sztuczność, na promocję, reklamę, serial, Idola i kampanie. Ślepe bezsensowe przyzwyczajenie do beznadziejnych seriali...
A zakończenie... cóż nic nie jest idealne. Zakończenie bardzo życiowe i ludzkie... Znowu coś się nie udało, któś źle ocenił Karola i jego serce nie wytrzymało - cóż w tym dziwniego? Może on nie pokazał jak żyć bo umarł, ale zawsze część jego została gdzieś... W muzykach, w ludziech którzy żyli tam gdzie on i z nim, i w czytelnikach...