Na okładce książki widnieje pytanie retoryczne stawiane przez Aleksandra Boratyńskiego – „co to k… jest?”. No właśnie, z czym tu mamy do czynienia? Parafraza tytułu znanego dzieła Andrzeja Bobkowskiego (a być może noweli Henryka Sienkiewicza) wywołuje od razu ambiwalentne uczucia. I będą nam one towarzyszyć do końca podczas lektury tych krótkich tekstów – przesyconych absurdem, ironią i groteską opowiadań, poematów i monologów bohaterów tyleż dziwacznych, co (przede wszystkim) zagubionych w dobie globalizacji, kapitalizmu, w świecie chaotycznym i pozbawionym stabilności; w świecie, w którym mieszają się rozmaite kody kulturowe i pop-kulturowe, tworząc mieszankę doprawdy wybuchową, a czymś takim są właśnie „Szkice glanem”.
Co my tu mamy? Opowieść o diable, który znakomicie radzi sobie we współczesnym świecie. Wywiad z Sarą Jessicą Parker, która opowie o zwierzęcych reinkarnacjach współczesnych celebrytek. Refleksje o liberalizmie, konserwatyzmie i rozmaitych utopiach. Relację z poszukiwań Edwarda Gierka i wyznania czynione Dorocie Masłowskiej. Poza tym historyjki o grzybach, grzybkach, halucynacjach i wizjach oraz o tym, że Halloween świętować można operacją zmiany płci. Napisany w duchu futuryzmu poemat o przyjaźni amerykańsko-meksykańskiej i rozprawa o tym, czym jest asymilacja, dedykowana chasydom. Nie ma wspólnego mianownika dla tych tekstów, nie warto go szukać. Warto natomiast zadać sobie pytanie, czemu służy specyficzne poczucie humoru Milewskiego i dla kogo powstały te teksty.
W „Szkicach glanem” mamy narratora prowadzącego, Milo to zapewne porte-parole autora. Pozwala on nam jednak poznać całą galerię innych, ciekawych postaci. Mają one – jak Milo - problemy z identyfikacją samych siebie. Są neurotykami, introwertykami, stają się przedmiotami i zwierzętami, mówią językiem niezrozumiałym i bełkotliwym. Chwytają się, niczym tonący brzytwy, własnych rojeń na temat otaczającego świata i utwierdzają się w przekonaniu, iż te rojenia kształtują rzeczywistość. Boją się. Buntują. Krzyczą. Biją się. Są śmieszne i tragiczne zarazem. Wyrazistei mgliste niczym słowa, z których lepią swoje narracje. Atakują i ośmieszają – siebie oraz innych. Igrają z konwencjami i bawią się literackimi tropami. Są w ciągłym ruchu i przechodzą metamorfozy. Cierpią i o tym cierpieniu próbują opowiadać.
Piotr Milewski w swych specyficznych przypowieściach i rozprawach dokonuje rozliczeń z rzeczywistością i przedstawia lingwistyczną wieżę Babel. Skupia się głównie na tym, co można zrobić ze słowem, ale te słowa nazywają świat, jaki jest wokół. Przywołuje postaci znane masowemu odbiorcy i wspomina o twórcach oraz myślicielach mu obcych. Kpina i żart idą w parze z wysiłkiem, jaki wkłada autor w to, by jak najdokładniej rozliczyć się ze światem i z samym sobą, za każdym razem inaczej nazywanym (bo Milo pojawia się w różnych wcieleniach i rolach). „Szkice glanem” to książka, która dekonstruuje rzeczywistość i książka, którą cechuje angielski czarny humor rodem z „Cyrku Monty Pythona”. Zbiór tekstów śmiesznych, ale i smutnych; irytujących i intrygujących jednocześnie. Konfrontacja słów i rzeczywistości, która musi być w jakiś sposób przez te słowa opisana. Książka wulgarna, prowokacyjna i krzykliwa. Wyraz bezradności i bezsilności, ale jednocześnie bardzo konkretny i namacalny dowód na to, że w słowach kryje się potęga i moc.
Milewski to twórca żywiołowy i nieprzewidywalny. A jego „Szkice glanem” to opowieści niepokorne i wyraziste. Opowieści, w których niczego nie można być pewnym do końca. Także tego, czym ta książka właściwie jest. Być może tym, co wcześniej próbowali wyrazić futuryści, dadaiści i inni eksperymentatorzy językowi. Być może czymś, co musi zostać nazwane na nowo, choć przecież tak bardzo jest niezrozumiałe.
Wydawnictwo Niebieska Studnia, 2009
Co my tu mamy? Opowieść o diable, który znakomicie radzi sobie we współczesnym świecie. Wywiad z Sarą Jessicą Parker, która opowie o zwierzęcych reinkarnacjach współczesnych celebrytek. Refleksje o liberalizmie, konserwatyzmie i rozmaitych utopiach. Relację z poszukiwań Edwarda Gierka i wyznania czynione Dorocie Masłowskiej. Poza tym historyjki o grzybach, grzybkach, halucynacjach i wizjach oraz o tym, że Halloween świętować można operacją zmiany płci. Napisany w duchu futuryzmu poemat o przyjaźni amerykańsko-meksykańskiej i rozprawa o tym, czym jest asymilacja, dedykowana chasydom. Nie ma wspólnego mianownika dla tych tekstów, nie warto go szukać. Warto natomiast zadać sobie pytanie, czemu służy specyficzne poczucie humoru Milewskiego i dla kogo powstały te teksty.
W „Szkicach glanem” mamy narratora prowadzącego, Milo to zapewne porte-parole autora. Pozwala on nam jednak poznać całą galerię innych, ciekawych postaci. Mają one – jak Milo - problemy z identyfikacją samych siebie. Są neurotykami, introwertykami, stają się przedmiotami i zwierzętami, mówią językiem niezrozumiałym i bełkotliwym. Chwytają się, niczym tonący brzytwy, własnych rojeń na temat otaczającego świata i utwierdzają się w przekonaniu, iż te rojenia kształtują rzeczywistość. Boją się. Buntują. Krzyczą. Biją się. Są śmieszne i tragiczne zarazem. Wyrazistei mgliste niczym słowa, z których lepią swoje narracje. Atakują i ośmieszają – siebie oraz innych. Igrają z konwencjami i bawią się literackimi tropami. Są w ciągłym ruchu i przechodzą metamorfozy. Cierpią i o tym cierpieniu próbują opowiadać.
Piotr Milewski w swych specyficznych przypowieściach i rozprawach dokonuje rozliczeń z rzeczywistością i przedstawia lingwistyczną wieżę Babel. Skupia się głównie na tym, co można zrobić ze słowem, ale te słowa nazywają świat, jaki jest wokół. Przywołuje postaci znane masowemu odbiorcy i wspomina o twórcach oraz myślicielach mu obcych. Kpina i żart idą w parze z wysiłkiem, jaki wkłada autor w to, by jak najdokładniej rozliczyć się ze światem i z samym sobą, za każdym razem inaczej nazywanym (bo Milo pojawia się w różnych wcieleniach i rolach). „Szkice glanem” to książka, która dekonstruuje rzeczywistość i książka, którą cechuje angielski czarny humor rodem z „Cyrku Monty Pythona”. Zbiór tekstów śmiesznych, ale i smutnych; irytujących i intrygujących jednocześnie. Konfrontacja słów i rzeczywistości, która musi być w jakiś sposób przez te słowa opisana. Książka wulgarna, prowokacyjna i krzykliwa. Wyraz bezradności i bezsilności, ale jednocześnie bardzo konkretny i namacalny dowód na to, że w słowach kryje się potęga i moc.
Milewski to twórca żywiołowy i nieprzewidywalny. A jego „Szkice glanem” to opowieści niepokorne i wyraziste. Opowieści, w których niczego nie można być pewnym do końca. Także tego, czym ta książka właściwie jest. Być może tym, co wcześniej próbowali wyrazić futuryści, dadaiści i inni eksperymentatorzy językowi. Być może czymś, co musi zostać nazwane na nowo, choć przecież tak bardzo jest niezrozumiałe.
Wydawnictwo Niebieska Studnia, 2009
1 komentarz:
Witaj :)
To może być bardzo ciekawe... interesują mnie tematy oscylujące wokół liberalizmu i konserwatyzmu, pisałam kiedyś taką pracę. Globalizm jest pojęciem bardzo szerokim, ale jak widać można go ująć w znacznie bardziej skondensowane opowiastki.
Piszesz świetne recenzje, znalazłam pośród twoich linków wiele opisów moich ulubionych książek. Będę więc tu często wracać. Powodzenia i wytrwałości w czytaniu :)
pozdrawiam
Prześlij komentarz