Joanna Fabicka rozwinęła się
pisarsko. Po lekkim i przyjemnym "Idę w tango", które można byłoby osadzić w
popkulturowym kręgu literatury szpilkowej, obcasowej czy – by odejść od
gadżetów zdobiących kobiece stopy – romansowej i intryganckiej, opartej na dość
prostej strukturze i przesłaniu, otrzymujemy książkę poważną i refleksyjną.
Powieść jest historią przede wszystkim kobiet; w trzech pokoleniach i trzech
odsłonach życiowej inicjacji, które dla każdej z nich związane są z bólem,
rozczarowaniem i emocjonalnym upośledzeniem. Co przez to rozumieć? Niedojrzałe
matki, niekochane żony, kobiety zagubione w swych emocjach, niepewne własnej
wartości, niepewne życia. Istniejące głównie pomimo, w opozycji do czegoś; w
buncie, który trudny jest do wyrażenia, ale poprzez który tak naprawdę
doświadczają sedna własnego istnienia. „Second Hand” to historia o latach
upokorzeń, goryczy, skrywanych tajemnic i niespełnionych pragnień. O odrzuceniu
i konsekwencjach tego odrzucenia, które za każdym razem inne, zawsze
sprowadzało się do jednego – do wielkiej, nieopisanej w swym smutku samotności.
Nowa książka Joanny
Fabickiej jest w gruncie rzeczy przeraźliwie smutna, choć przecież napisana ze
swadą, żywym językiem, niepozbawiona humoru słownego i sytuacyjnego;
odczarowująca smutny i szary PRL, w którym można było znaleźć własne ciepłe
kolory, by pielęgnować nieliczne piękne wspomnienia i wierzyć, że może być
lepiej. Tematycznie „Second Hand” przypomina pisarstwo dwóch współczesnych
mistrzyń snucia życiowych opowieści, jakie zazębiają się i wskazują wciąż nowe,
ukryte sensy. Mam na myśli oczywiście Ingę Iwasiów i Joannę Bator, na których
Fabicka z pewnością się wzorowała. Nie chodzi tylko o panoramiczność narracji
splecioną z jednostkowymi losami, nijak do tej panoramy społecznej
niepasującymi. Chodzi o styl, język i takie kierowanie zainteresowaniem
czytelnika, by zadawał sobie pytanie o losy, czasy i przemiany, wiedząc
jednocześnie, iż na zadawane sobie pytania bohaterki (i bohaterowie) tej
książki nie będą znali odpowiedzi. Czy zatem można widzieć w tej książce jakąś
nową jakość? I tak, i nie. Z pewnością jest to opowieść niezwykle żywotna, z
barwnymi postaciami, ciekawie obrazująca motyw śmierci, destrukcji, niszczenia
i roli ludzkiej (kobiecej) krwi, w której tkwi przez lata nienazwany brud, czyniąc
z matek, żon i córek istoty cierpiące za innych i za same siebie. Razi chwilami
natrętne wręcz podobieństwo do książek wspomnianych już autorek i ma się
przeczucie, że Fabicka chce wbić się w wytarty już szlak literacki. Myślę
jednak, że „Second Hand” ma w sobie duży potencjał i ten tytuł się obroni; to
lektura trudna, a jednocześnie książka, jaką czyta się błyskawicznie. Słodko –
gorzka opowieść o zawikłanych losach, na które wpływ może mieć tylko przypadek.
Albo jego brak.
Znajdujemy się w Podlewie.
Tam, „(…) gdzie podłe życie wiodą podli ludzie o sercach jak grudka gliny”. Ta
prowincjonalna mieścina nie różni się od żadnej innej w Polsce, ale mimo tego w
jakiś sposób jest reprezentatywna. Poznajemy członków społeczności ludzi
małych, bez serca, nietolerancyjnych, zagubionych życiowo. Atak na inność jest w
Podlewie normą. Imperatyw dla wielu mieszkańców brzmi - „Pamiętaj, byś Żyda,
murzyna, pedała i kalekę całą swą patriotyczną piersią nienawidził, bo tylko
śmierdzą i kradną, a ponadto Panu Bogu w twarz plują, co ich na swoje
niepodobieństwo w pocie czoła stworzył”. Zaglądamy tam i mamy ochotę od razu
uciec. Tym, co przykuwa w tej sennej, przykrej i banalnej scenerii, są
opowieści o ludziach, którzy w swej szarości stają się barwni.
Femi jest dzieckiem co
najmniej dziwnym. Takim do zamknięcia w schowku na Żyda. Natrętnie pyta o mamę,
a wychowujące ją ciotki nie mają zamiaru okazywać więcej ciepłych uczuć
względem dziewczynki , niż jest to dla nich konieczne. Femi żyje z boku,
obserwuje życie i ludzi, którym się w nim poukładało. Sama ściąga na siebie
nieszczęścia – w jej obecności przepalają się żarówki, pękają szklanki, dzieją
się złe rzeczy. Femi jest wybrakowana i niepotrzebna. Urodziła się po to, by
być wyrzutem sumienia. Jedyną osobą, która naprawdę chce chronić Femi, jest jej
nauczycielka Miriam, ale ta znowu ucieknie w śmierć. Przyjaciółka Femi,
Jovanka, będzie nią tylko do czasu. Mogłaby ją zastąpić biedna Bożenka – córka
dziecioroba – ale Femi nie jest gotowa na nowe zbliżenie. Fascynuje ją wnuk
lokalnego pedofila, który urzeka ulotnością i niemieckim śpiewem. Femi żyje w
świecie rozgoryczonych kobiet, od których zdaje się przejmować najgorsze z
cech.
Jej dwie ciotki – Edzia i
Cecylia – wspólnie prowadzą pensjonat „Second Hand”, w którym zatrzymują się
tak oryginalne persony jak kobieta w permanentnym orgazmie, rozgoryczony utratą
daru połykacz ognia czy samotny profesor marksizmu – leninizmu. Zatrzymuje się
tam także ognisty Hiszpan, który połączy narrację podlewską z hiszpańską
opowieścią o przyjaźni, transseksualności, miłości i zemście. Edzia – karłowata
i ułomna – tak jak Femi przyszła na świat pewnie przez przypadek i jego
doświadczanie musi wciąż znieczulać alkoholem. Wychował ją właściwie pies. Sama
niosła na plecach trumnę z matką, z którą nie udało jej się stworzyć ciepłej
relacji. Jej siostra Cecylia to niespełniona artystka, która lubi
hiperbolizować własne nieszczęścia. Ona może udała się matce, ale czy życiu?
Czy którakolwiek kobieta z opowieści Fabickiej dojrzała do tego, by żyć naprawdę?
„Second Hand” to opowieść o
kobiecie dodającej do paelli mleko ze swych piersi. O znudzonym księdzu, który
szuka boskiego Absolutu tam, gdzie dotychczas nie śmiałby spojrzeć. O Bodziu,
który przeżywa wieczny powiatowy Weltschmerz i jego wybrance, Marlenie, jaka
najpierw wielbi swego adoratora, a potem nie może się odeń uwolnić. Jest w
książce Fabickiej jeszcze wiele opowieści, ale warto, by czytelnik odkrywał je
sam, próbując jednocześnie wiązać je ze sobą. Bo choć czasami pojawia się
pytanie o to, do czego snucie tych historii w gruncie rzeczy prowadzi, finałowe
rozwiązania dadzą możliwość zrozumienia przynajmniej części wątków rwanych
przez Historię i upływ czasu, który zabija więzi międzyludzkie.
Choć to powieść o wiecznym
smutku, wewnętrznym gniciu i moralnym upadku, jest w niej jednak coś, co daje
nadzieję. Witalność. Kwestionowana, ale obecna. Dodatkowo żywy język, który
współgra z bolesnymi, lecz wielobarwnymi biografiami.
Wydawnictwo W.A.B., 2013
3 komentarze:
Ja żyje w Podlewie. Dzięki Bogu pisuję o czymś innym. Czasem trzeba dać duszy odpocząć od tego badziewia
Właśnie odkryłam Pana bloga. Jestem pod wrażeniem ilości czytanej przez Pana literatury. Mam nadzieję, że jako absolwentka edytorstwa będę mogła sobie również pozwolić na taką przyjemność.
Pozdrawiam serdecznie.
http://blueberry--nights.blogspot.com/
Bardzo ciekawy pomysł na bloga. Pozdrawiam!
http://eryk-minefreedom.blogspot.com/
Prześlij komentarz