Wydawca: Jirafa
Roja
Data wydania: 19 kwietnia 2013
Liczba stron: 161
Oprawa: miękka
Cena det: 25 zł
Data wydania: 19 kwietnia 2013
Liczba stron: 161
Oprawa: miękka
Cena det: 25 zł
Tytuł recenzji: Starość – nie brzmi dumnie…
Starość przeraża każdego z
nas. Bez względu na to, jak sobie ją wyobrażamy, w każdym wyobrażeniu
zniedołężnienie i zależność są tym, co spędza sen z powiek. Mało kto jest w
stanie stworzyć tak odważną literacką apoteozę starości, o jakiej czytaliśmy w
groteskowej "Rebelii" Mariusza Sieniewicza. Bo ten okres życia, przynajmniej w
polskich warunkach, nie jest żadną piękną jesienią; barw coraz mniej, a i
poczucie estetyki niepotrzebne, kiedy zwyczajnie musimy polegać na innych,
kiedy sami nie jesteśmy w stanie o siebie zadbać. Wydawać by się mogło, że „Dom
Czwartego Przykazania” Dariusza Papieża to taka polska odpowiedź na „Dom Róży”
Huberta Klimko–Dobrzanieckiego. Obaj panowie, różni od siebie wiekiem i
zapewne doświadczeniami, nie tylko jako pracownicy domu opieki społecznej,
spojrzeli niezwykle wnikliwie na proces odchodzenia od siebie i bycia balastem
dla innych. Nawet dla tych, którzy potrafią się uśmiechać i naprawdę wierzą, że
mogą umierającym dać jeszcze choć odrobinę wiary i nadziei…
Pracownik domu opieki dla
starców w książce Papieża jest wyraźnie zarysowany. Jego byt określają
precyzyjnie wskazane cyfry. 954 złote 96 groszy. Tyle płaci się komuś, kto
ludziom u kresu ich życia ma dać jeszcze namiastkę tego, co ludzkie. U Klimko –
Dobrzanieckiego o pieniądzach nie ma mowy, bo kto mówi o nich w bogatej
Islandii, gdzie zarówno podopieczni mają wysokie świadczenia emerytalne, jak i
ich opiekunowie raczej na finanse – w porównaniu z ich polskimi kolegami – nie
narzekają. Na dalekiej północy to nie pieniądze są jednak problemem, lecz brak
ludzkiej empatii i zwyczajnej troski w podmiotowym traktowaniu starszych ludzi.
Mimo żenujących wynagrodzeń nie brakuje tego ani Alicji, ani Kindze, ani Julii
ani też Nowemu, przez jedną z pensjonariuszek nazwanemu Robertem. Pracownicy
domu opieki sami mogliby jej potrzebować. Odstawiają gdzieś na bok swoje
problemy, kiedy muszą się mierzyć z problemami ludzi, dla których skończyły się
już w życiu możliwości i szanse.
Alicja jest bardzo zaburzoną
emocjonalnie kobietą, która ma duży problem z tym, by uwierzyć w siebie. Chce
się podobać za wszelką cenę, a by zdobyć choć odrobinę zainteresowania, lgnie
do każdego, kto w upojeniu alkoholowym wydawać się jej może bliski. Kinga ma za
sobą więcej lat i większy bagaż doświadczeń. Rozwódka z traumatycznymi
przejściami nie da tak łatwo zbliżyć się do siebie kolejnemu mężczyźnie. Nawet
jeśli rewelacyjnie tańczy i wszystko, co zepsute, natychmiast naprawi. Trudno
naprawić serce Kingi i ożywić jej wrażliwość, bo lata, które minęły, nauczyły
ją rozwagi i cynizmu. Nie ma tego wcale u Julii, która także niebezpiecznie
zbliża się do rozwodu. Uczucie, jakie połączy ją i Roberta wydaje się czyste,
nieskalane, tak proste przecież i tak w swej prostocie ujmujące. Oboje powalczą
o siebie. Julia dodatkowo będzie musiała walczyć o spokój, córkę i o to, by
agresywny mąż wreszcie przestał czynić życie Julii toksycznym.
Nowy, czyli Robert wydaje
się być postacią papierową. Tak to jednak miało pewnie wyglądać, bo Robert to
esencja pewnych działań i przeżyć, a nie bohater z krwi i kości. Niezwykle
wrażliwy względem swoich starszych podopiecznych, delikatny i jakby niemęski w
swej delikatności; kwintesencja idealnego kochanka i najbardziej pochylonego
nad potrzebującymi pracownika socjalnego. Robert to autor czy autor to kreator
Roberta i wszystkich przemyśleń tej postaci w gruncie rzeczy drugiego planu? Na
pierwszym przecież, a jeszcze przeze mnie nieopisani, są starsi ludzie, którym
Papież oddaje hołd i mówi o czułości, jakiej być może nigdy w życiu nie
zaznali.
Każdy senior w tej książce
ma imię. Żaden nie jest potraktowany przedmiotowo – ani przez autora w
narracji, ani przez ludzi, którzy opiekują się starszymi w ich jedynym domu;
domu, gdzie wielu zapomniało o tym, jak brzmi czwarte przykazanie. Krystyna
cierpi na zespół Korsakowa i wyparła z pamięci wszystko to, co przykre. Mało
kto ma takie szczęście. Gertuda woli nie myśleć o śmierci i nie zauważać jej
wokół. Ucieka w świat Anny Kareniny, która przecież też przegrywa tragicznie.
Przegrane seniorów tragiczne nie są. Prozaiczne. Franciszek odchodzi z tego świata, bo po
złamaniu biodra w wieku 78 lat nie ma już dla niego większych szans na życie,
pod jakąkolwiek postacią. Przybywający na jego miejsce Ignacy wybiera dom
opieki… by nie umrzeć w samotności. To wydaje się najgorsze i pensjonariusze w
większości doceniają fakt, iż znajdują się pod opiekuńczymi skrzydłami. Ich
opiekunowie walczą o swoje, walczą o uczucia i przeżycia, które starość
odebrała tym, co może mają nadane imiona, ale nie mają już pełnej
tożsamości. Ci, którzy wciąż dzielnie walczą z życiem i o życie oraz ci, którzy
przychodzą pomagać za najniższą średnią krajową, są aniołami w świecie, gdzie – jak twierdzi Emilia – starość jest karą za wszystko złe, co się w
życiu przeżyło i wyrządziło.
Wydawać by się mogło, że
„Dom Czwartego Przykazania” to książka, która ma potencjał, ale go nie
wykorzystuje. Trudno wyraźnie wskazać, czy winna temu psychologiczna płytkość
niektórych wywodów, czy brak pogłębienia kwestii istotnych, bo przecież
ścieranie się młodości oraz witalizmu z końcem i odchodzeniem, może nasunąć co
najmniej kilkanaście nowatorskich rozwiązań fabularnych. To mogłaby być wielka
książka o sprawach ostatecznych. Papież tworzy w gruncie rzeczy ciepłą i dość
przewidywalną narrację, której brakuje czegoś wyjątkowego. Sam bowiem temat,
przeżyte przez autora doświadczenia, można byłoby przekuć na literaturę
naprawdę zapierającą dech w piersiach. I nie twierdzę, iż Papież ma się uczyć od
Sieniewicza czy Klimko–Dobrzanieckiego. Z takimi doświadczeniami i z takim
tematem mógłby stworzyć książkę wyśmienitą. A mamy w miarę dobrą. Ładnie
skomponowaną. W gruncie rzeczy prostą historię, która ma wzruszać. Przyznam
jednak, że zaczynając czytać, liczyłem na coś więcej. Może na coś innego. Bo o
starości nie napisano jeszcze wszystkiego ani nie wykorzystano tego tematu nad
wyraz twórczo. Dlaczego? Zamknę rozważania słowami, od jakich zacząłem. Starość
przeraża każdego z nas…
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz