2014-11-13

"Szum" Magdalena Tulli

Wydawca: Znak

Data wydania: 6 października 2014

Liczba stron: 192

Oprawa: twarda

Cena det: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Wspomnieć i wybaczyć

Każdy z nas nazbyt często jest surowym sędzią dla innych, nie dla siebie. Jednocześnie skłaniamy się bardziej ku temu, by zrozumieć własne motywy działania i emocje, a nie skupiać się na innych, bo zrozumienie bywa trudne, gdy ma wyjść poza nas samych. Bez względu na to, czy musimy wybaczyć sobie czy ludziom nam bliskim - za każdym razem jest to trudne, bo wymaga empatii i zdystansowania. Wszystko powyższe brzmi jak zbiór truizmów, ale z nich to właśnie w sposób subtelny, przesycony symboliką i bardzo sugestywny Magdalena Tulli buduje swoją nową powieść, "Szum".

W omówieniach podkreśla się jej łączność z "Włoskimi szpilkami", ale znajomość poprzedniej książki autorki nie jest konieczna. "Szum" to wyrazista, zamknięta i przejmująca całość. Narracja, w której autorka rozlicza się z czasem minionym i ludźmi, z jakimi można porozmawiać dopiero po śmierci. Wychodzi naprzeciw swym boleściom oraz usiłuje nadać cierpieniu znaczenie poprzez akt wybaczania. W nim jest mądrość i rozwaga. W nim świadomość ulgi, bo - jak rzecze wyimaginowany przyjaciel bohaterki - "Ukrywanie cierpienia to straszny ciężar". Tulli poddaje się w tej prozie potrzebnej jej terapii. Nie stanie się tak, że przejmiemy z niej mądrość i nauczymy się wybaczać, zamiast sądzić. "Szum" opowiada o indywidualnych przeżyciach, ale siłą tej książki jest jej uniwersalny przekaz. Dlatego nad tą kameralną opowieścią o żegnaniu się z wewnętrznym cierpieniem trzeba się pochylić z wyjątkową uwagą.

Najpierw mamy obrazy z życia dziecka, sponiewieranej przez otoczenie dziewczynki. Urodziła się przypadkowo taka, a nie inna, wszak każde małżeństwo to loteria i nigdy nie wiadomo, co się na niej wygra. Jej matka nie wygrała szczęścia. Odgrodzona od świata murem pełnym form, zastygła w nich na zawsze, czyniąc się wobec córki kostyczną personą, która jedynie nakazywała i zmuszała, by wiecznie być "o pół tonu ciszej", wiecznie w dystansie, z dala od uczuć i z dala od bliskości. Niedostosowana mała dziwaczka, która jeździ autobusami bez celu, coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, iż nigdy nie zasłuży na matczyną czułość. Wie, że chłód rodzicielki kryje się gdzieś w mrocznym śladzie po Auschwitz, z którego matka wyszła żywa tylko fizycznie. Coś zamarło, coś skostniało. Czegoś zabrakło. Dlatego istnienie małej dziewczynki jest okresem ciągłych braków i ich rozpaczliwego rekompensowania. Trudno o to, gdy życie szkolne i domowe to czas wiecznych pretensji o wszystko, czego się nie zrobiło, nie powiedziało, nie przeżyło. Dziewczynka od samego początku jest za słaba do jakiejkolwiek walki  o swoje, zbyt spolegliwa i coraz mocniej zamknięta w sobie. Pozwala się zbliżyć tylko lisowi, który towarzyszyć jej będzie przez całe życie jako czytelna figura sprytu, dwuznaczności i umiejętności robienia światu oraz ludziom na przekór.

A życie toczy się dalej, choć tak silnie naznaczone jest smutkiem bycia gdzieś obok, nigdy wewnątrz. Nawet tej wspólnoty, która co niedzielę buduje życie rodzinne - karykaturalny obraz starania się w perfekcyjnym byciu obok siebie. Czas mija nieubłaganie, ale pozostają w pamięci ślady. Upływ czasu ich nie zatrze. Pozostają też mroczne wspomnienia. Jest esesman i wojna, z którą nie pożegnała się nie tylko matka. Dorastanie u Tulli jest procesem tłumienia wszystkich możliwych braków, jakie doświadczane w życiu, czynią je nie tyle nieznośnym, co drażliwie niepewnym. Trudno bowiem oczekiwać na odrobinę szczęścia, skoro wszyscy szczęśliwcy przechodzili gdzieś obok, a wewnątrz pozostał smutek wynikający z pustki matczynej obojętności. Tej, której nigdy nie można było zrozumieć.

"Szum" jest prozą wspomnieniową, która ma sygnalizować te istotne momenty życia, z jakimi nigdy już nie można się rozstać, bo nie tyle bolą, co uwierają na zawsze. To narracja złożona z wątków zapisanych na trwałe i nie do wymazania. Wątków oraz historii, nad którymi po latach trzeba się znowu pochylić. Tulli buduje prozę bardzo stonowaną, choć przecież kipi skrywanymi gdzieś emocjami i na emocjach bazuje. Tych niewyrażonych w bezradności ludzkiej, bo nie o wszystkim można powiedzieć, nie wszystko wyrazić. Szum egzystencji powoduje, że gubi się gdzieś ważne kontury ludzi, z jakimi nie udało się za życia porozmawiać naprawdę i do których w przypływie bezradności chce się zatelefonować po śmierci. Magdalena Tulli udowadnia, iż na wszystko może przyjść czas. Nawet wówczas gdy ten realny już się nam skończył. W "Szumie" zmarli zmartwychwstają, jest im oddany głos i obserwujemy, w jaki sposób z nicości umierania może zrodzić się siła tych, co potrafią wybaczyć przeszłość. Autorka wyzwala się z rygorów i obwarowania upływem czasu, które czyniły jej życie nieznośnym oraz wiecznie piętnowanym przez innych. Wyzwala się poprzez zrozumienie. Tego wszystkiego, co w szarości życia codziennego było tylko bolesnymi wyrzutami sumienia i żalem, dla jakiego nigdy nie znaleziono słów wyrazu.

Słowa i pamięć wraz z czytelną symboliką budują niezwykłą narrację "Szumu", która chce się wydostać z rozpaczliwego czasu minionego, aby pozbyć się nie tyle balastu wspomnień, co milczenia prowadzącego ku niedomówieniom, ku złu pośród bliskich. Tulli kreśli obraz świata, dla jakiego nie ma już ram, bo rozpada się obsesyjne myślenie o przeszłości jako czasie ran nie do zagojenia. Duchowe oczyszczenie, egzystencjalna zaduma nad sobą, wnoszenie się ponad emocje i tych emocji opisywanie - to wszystko tworzy z "Szumu" książkę boleśnie ważną oraz czytelną przede wszystkich dla tych, których stać na dystans. Nikt bowiem nie czyni zła bez powodu. Żaden powód nie wydaje się oczywisty, jeśli nie przyjmie się perspektywy widzenia drugiego człowieka. Można nad tym nie myśleć i tonąć w rozpaczy z wyimaginowanymi bliskimi istotami. Można zwiększać dystans do świata, który odbierało się zawsze jako zdystansowany do nas. Można też skonfrontować się z własną przeszłością przede wszystkim po to, by odpuścić, gdy trzeba i zrozumieć, gdy to konieczne. Ważna i wyraźna książka!

1 komentarz:

Rozkminy Hadyny pisze...

"Szum" już czeka na mojej półce na odkrycie:) Dzięki tej wnikliwej recenzji mam ochotę jak najszybciej ją wyciągnąć i odkryć na własną rękę.