Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 17 czerwca 2015
Liczba stron: 208
Tłumacz: Maciej Nowak-Kreyer
Oprawa: twarda
Cena det.: 34,99 zł
Tytuł recenzji: Samotność i unicestwienie
Skomplikowane relacje między
ojcem a synem to bardzo nośny literacko temat. W ostatnim czasie udowodniły to choćby
trzy książki. "Lotnisko w Monachium" Grega Baxtera surowo obrazuje
pustkę, którą potęguje śmierć córki i siostry, zmuszając dorosłych mężczyzn do
spędzenia czasu razem. "Mężczyzna ze Stumilowego Lasu" Douglasa Laina
to zmyślona historia dorosłego syna Alexandra A. Milne' a, który odrzuca
fałszywą w jego mniemaniu spuściznę ojca - pisarza. Wspomniane relacje mogą być
też kanwą reportażu i tak dzieje się w przejmującym tekście Görana Rosenberga,
który szuka śladów ojca w jego tragicznej historii, kreśląc "Krótki
przystanek w drodze z Auschwitz". Co
proponuje nam Paul Harding? W swej
nagrodzonej Pulitzerem narracji opowiada o braku satysfakcjonujących relacji,
ale także o pewnym piętnie mężczyzny zbędnego. Takiego, który pokolenie po
pokoleniu usuwany jest z życia rodziny jako ktoś niepotrzebny. Ta książka
nabiera intensywności dzięki dwóm rodzajom podróży. Jedna to tragiczne
podążanie w kierunku śmierci i nicości. Druga to, jakby na przekór, pełna
dynamizmu wyprawa w coraz dalszą przeszłość, w której naznaczenie odosobnieniem
staje się bardzo wyraźne, boleśnie namacalne. "Majsterka" każe nam stawić
czoła tematyce wstydliwej i problematycznej. Takiemu rodzajowi dramatu, wobec
którego czuje się tylko bezradność, ale z którym trzeba się zmierzyć i mierzymy
się każdego dnia. Z nieumiejętnością życia i niepogodzeniem się ze śmiercią
oraz z bolesnym balastem przekazywanym z pokolenia na pokolenie, od którego nie
ucieknie się tak jak nie ucieknie się śmierci...
Dziadek
- kaznodzieja popada w obłęd. Ojciec - obwoźny sprzedawca - znika, bo wywołuje
w rodzinie ból. Umierający George, jego syn, sam obecnie ojciec i dziadek,
mierzy się ze wspomnieniami podczas ostatnich godzin życia.
Uświadamia sobie pośród bliskich, którzy nie radzą sobie z jego odchodzeniem,
że piętno męskości w rozpadzie i męskości w pewnym sensie zbędnej niesie do
samego końca. Bliskość śmierci nie przyniesie ani satysfakcjonujących relacji,
ani poczucia spełnienia. Paul Harding opowiada bowiem o męskiej samotności i o
byciu osobnym, gdzieś z dala od świata, choć przecież w tego świata centrum
jako ułomna głowa rodziny. "Majsterka" każe sięgać w przeszłość, by
wydobyć z niej dramaty nie do końca przeżyte świadomie. Życie w czasie
przeszłym zderzone jest z bolesnym odliczaniem dni i godzin, podczas których
coraz trudniej jest odróżnić wspomnienie od majaczenia i coraz trudniej można
zrozumieć, skąd bierze się cierpienie George' a niemogącego pożegnać się z
rodziną.
Harding
pisze bardzo oszczędnie, ale jednocześnie niesamowicie plastycznie. Ukazuje
ludzkie życie jako drobinę w kalejdoskopie różnorodnych form życia. Także form
życia natury, z którą będą w ścisłej zależności wymieniani bohaterowie, a
najbardziej Howard, ojciec George'a. Amerykański pisarz dyskretnie sugeruje także
tę bolesną oczywistość, że najważniejszą cechą każdej formy życia jest
zmierzanie do nieistnienia. George próbuje rozpaczliwie wyrwać się
z tragicznego przeznaczenia, ale nie pozostaje mu już nic poza pogodzeniem się
z nim. A umieranie to przede wszystkim brak kontroli nad samym sobą.
Przejmujące sceny golenia bohatera przez wnuczka czy pojenia za pomocą gąbki
zapadają w pamięć nie tylko dlatego, że okrutnie piętnują człowieczeństwo
George' a Washingtona Crosby' ego. Ta bezradność, w wyżej wymienionych scenach
portretowana wprost, jest pewną cechą przekazywaną z ojca na syna. Każdy z nich
mierzył się z obcością i każdy w tej obcości zatonął. Ojcowskie nieobecności, braki odczuwane przez synów - w opowieściach z
przeszłości one najbardziej stygmatyzują nieszczęśliwych mężczyzn Hardinga. Tych
mężczyzn, którzy jednak potrafili walczyć, stwarzali coś z niczego,
majsterkowali i przekazywali tę umiejętność w genach, walczyli z chaosem
materii i nadawali jej określone kształty.
Tymczasem pozostają
wspomnienia. Autor koncentruje się na losach Howarda. To jemu poświęca
najwięcej miejsca. W jego biografii ukazuje wszystkie te dramaty, których nie
potrafi już zwerbalizować umierający George. Miłośnik zegarów, który wiecznie je
naprawiał, mierzy się z ich zatrzymaniem w domu i jednoczesnym niespokojnym
biciem tego własnego, biologicznego. W spadku po ojcu przejął tę specyficzną
spostrzegawczość i uważność, dzięki której panował nad tym, nad czym wielu
mężczyzn nie może panować. Teraz czeka bezwolny, a to właśnie Howardowi Harding
udziela głosu, to on opowie za syna to wszystko, co trudne do opowiedzenia. W
historii chorującego na padaczkę mężczyzny, który za wszelką cenę chciał być
dobrym ojcem i mężem, widzimy bolesny rozdźwięk między marzeniami a
rzeczywistością. Choćby w wyrazistej postaci babki George' a - kobiety, która
wyobcowana jako żona i matka skrywała pustkę emocjonalną i bez wahania podjęła
decyzję o usunięciu męża z rodziny w momencie, w którym jej zagrażał. Harding portretuje
trudne decyzje i trudne wybory. One w różnym stopniu naznaczyły umierającego
właśnie George' a, czyniąc jego życie bardziej skomplikowanym.
"Majsterka" jest przejmującą rozprawą
o życiowym fatalizmie i o tym, że nie mamy wpływu na wiele zdarzeń,
niekoniecznie także mamy wpływ na własne życie w kształcie, o jakim dla niego
byśmy marzyli. Harding pisze o różnego rodzaju ucieczkach, ale sygnalizowany eskapizm
jest metodą zagłuszenia wyrzutów sumienia, która działa tylko na chwilę.
Skomplikowany świat relacji rujnuje wskazana już osobność będąca jednocześnie
manifestem buntu. Mężczyźni w tej prozie żyją w stadach, ale nie potrafią się
swymi stadami zaopiekować. Pojawiają się momenty, w których gaśnie ich umysł,
zawodzi zdrowy rozsądek, a George na łożu śmierci to taki tragiczny niemy
bohater ze zużytym ciałem i szamoczącym się do końca umysłem. Paul Harding
tworzy metaforę rozpadu i na jej bazie analizuje życiorysy, które uległy
rozpadowi. To książka bardzo melancholijna, ale też okrutnie bezpośrednia.
Elegijny ton i autorska wrażliwość czynią z "Majsterki" małe
literackie arcydzieło. Kameralne, a przecież symbolicznie tak wieloznaczne. Dla
każdego, bo o przeznaczeniu, które z siebie wypieramy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz