Wydawca: Znak
Data wydania: 13 kwietnia 2016
Liczba stron: 270
Tłumacz: Anna Gralak
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Hazard życia
Laurence Osborne wraca do
portretowania zderzenia cywilizacji. Pustynne Maroko z "Przebaczenia" było
przestrzenią, w której wyższość zderzała się z wrogością i tajemnicą. „Ballada
o drobnym karciarzu” to książka rozgrywająca się na pograniczu Makau i
Hongkongu. W tej pozbawionej wyraźnych zarysów strefie pozornie kopiującej
zachodnie wzorce, ale pozostającej odrębnym światem. Wschodnim Zachodem iluzji
i zagubienia. Pośród przybytków rozkoszy dla hazardzistów, gubiących w nich
tożsamość i poszukujących wrażeń w niepewności wygranej. Osborne kreśli znany już z doskonałych książek obraz dryfującego gdzieś
na powierzchni życia wyrzutka zachodniej cywilizacji. Portretuje go w walce o
zapomnienie. Stawia w sytuacji, która mogłaby być dla niego początkiem innej
drogi, i wyraźnie pokazuje, jak niewiele korzysta z momentu przełomu. W
życiu niejakiego Doyle’a przełom bowiem nastąpił. Angielski prawnik ucieka
przed wymiarem sprawiedliwości, by wytyczyć swoją własną. Uznać biografię za
skończoną i pozostawić ją jedynie pośród opcji pomnażania majątku lub jego
utraty. Zgorzknienie oraz samotność jawią nam się nad wyraz czytelnie, ale ta
powieść jest przede wszystkim historią o osobliwym spotkaniu, niezwykłej
konfrontacji i o złudzeniach, których bohaterowie muszą pozbyć się na dobre.
Osborne
portretuje współczesne Chiny jako świat, w którym nikt nie jest zakorzeniony i
gdzie ludzka podmiotowość tonie w morzu możliwości. To taka pozornie stabilna
przestrzeń, w której można w każdej chwili zniknąć bez śladu. Doyle chce
zniknąć nie tylko dla tych, którym wyrządził w Anglii krzywdę. On
stapia się z otoczeniem przede wszystkim po to, by zakwestionować wszystko to,
czym był wcześniej – jako mężczyzna i jako członek zachodniej cywilizacji.
Hazard to dla niego adrenalina oraz sens istnienia. Odrzuca marzenia,
minimalizuje pragnienia, istotne są tylko obrót gotówką i zapomnienie. To
specyficzny eskapizm i wyjątkowo smutne odreagowywanie życiowej goryczy.
Bohater ma co odreagować, ale jednocześnie wie, że całe jego angielskie
pochodzenie to wygrana na życiowej loterii równie krucha co nabyte w kasynach
bogactwo. W tym znaczeniu powieść Osborne’a rozprawia się z kondycją człowieka
Zachodu konfrontowanego ze światem, w którym może poczuć się lepszy. A wszystko
to jednak uwarunkowania, szczęśliwe położenie geograficzne, równie szczęśliwy
życiorys. Doyle nie wie jednak, co to szczęście. Odpuścił sobie szukanie go.
Nawet definiowanie pojęcia.
Tymczasem jednak stanie
przed dość specyficzną bliskością. Na jego pozbawionej azymutu drodze pojawi
się prowincjonalna chińska piękność Dao-Ming. Połączą ich kupna namiętność i
chwile zapomnienia tak charakterystyczne dla miejsca, w którym każdy stara się
na chwilę zapomnieć o tym, kim jest. Dao-Ming
z niezrozumiałych powodów zainteresuje się bliżej Doyle’em. Co więcej – będzie
gotowa uratować go od zguby. Zacznie się specyficzna gra między kochankami.
Życiowy oportunista zostanie skonfrontowany z ludzką czułością. Czy
Dao-Ming może zaoferować cokolwiek, po co Doyle byłby w stanie sięgnąć? Oboje
przecież miotają się, by zerwać z takim, a nie innym pochodzeniem oraz błędami
wynikłymi z tego pochodzenia. Każde z nich stara się zapomnieć siebie na kilka
możliwych sposobów. Co wydarzy się w momencie, w którym nie będą chcieli
uciekać w tajemnice, a zostanie im dana szansa na nową, szczerą relację?
Doyle jest nieufny, a
Dao-Ming zachowawcza. To specyficzna literacka para portretowana z czułością, a
jednocześnie silnie osadzona w marazmie i tym rodzaju życiowego rozgoryczenia,
w którym można się pozbawiać możliwości wyborów. Osborne ukazuje nam bohaterów, którzy z różnych powodów nie chcą
walczyć o coś więcej, bo utrwalili już w sobie schematy zachowań odpowiednie do
znanych im sytuacji. Mogliby być członkami innego świata, ale nie zgadzają się
na jego zasady. Nie są też gotowi na zmianę. A może tylko oszukują się
wzajemnie? W tej powieści podobnie jak w „Przebaczeniu” Osborne stawia na
niejednoznaczność motywacji działań swych zamkniętych w sobie ludzi, z których
każdy zdaje się tragiczną w swej samotności wyspą. Ponownie obcujemy ze światem
przeżyć, w których czają się lęk i rosnące obawy. Orbitujemy wokół postaci z krwi
i kości, które zgorzknienie godzą z tymi resztkami siły, by walczyć o kolejny
dzień, nie oczekując od niego zbyt wiele.
Laurence Osborne pisze w
sposób bezkompromisowy, nie dając jednoznacznych rozwiązań fabularnych i nie
sugerując dalszych ciągów, gdy tworzy zakończenia otwarte. „Ballada o drobnym karciarzu” to przykład
książki obrazującej poziomy ludzkiego lekceważenia siebie oraz pokazującej, w
jaki sposób oddalamy się od struktury społecznej, bo weszliśmy w nią z
poczuciem presji i z kompleksami. To także wyrazista rozprawa z tym, co
znaczy dzisiaj cywilizacja, i gorzka diagnoza różnic, które – jak relacja
dwojga kochanków – z góry zakładają czyjąś wyższość i uległość drugiej strony.
To także rzecz o cynizmie tak zwanej rozwiniętej cywilizacji i poczuciu pustki,
z którego nie potrafimy się wydobyć, gdy krwią życia staje się gotówka, a
jedyną szansą na emocjonalny wstrząs – wielka i spektakularna wygrana w wąskim
kręgu.
Osborne portretuje także
wewnętrzną przestrzeń prywatnego więzienia, z którego wydostać się nie sposób,
a którego ramy nakreśliła już przeszłość, boleśnie uwierająca i niemożliwa do
wspominania. To opowieść o euforii i
upadku – tak sobie bliskim w świecie, w którym kasyna wiecznie tęsknią i gdy
jest to jedyna tęsknota, z którą może mierzyć się zgorzkniały życiowy
uciekinier. Przejmująca powieść pełna czytelnych przesłań i mrocznych
sugestii. Jednocześnie przepełniona humanizmem i empatią pozwalającym w piekle
azjatyckich miejsc hazardu dostrzec moment, w którym można zagrać… o czułość
oraz zainteresowanie drugiego człowieka. Po raz kolejny Laurence Osborne
udowadnia nam, że wciąż uciekamy od siebie i jedynie krańcowe doświadczenia
pozwalają nam spojrzeć w siebie uważniej. Często jednak nie wykorzystujemy tej
możliwości, bo nie chcemy kontaktu z sobą. Doyle jest przykładem człowieka
odwróconego tyłem do swej cywilizacji, ale także do własnych pragnień i
potrzeb. Osborne portretuje go, by moralizować, ale także po to, by zadawać
niewygodne pytania egzystencjalne. Rzecz warta szczególnej uwagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz