Wydawca: Świat
Książki
Data wydania: 18 maja 2016
Liczba stron: 192
Tłumacz: Jolanta Kozak
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 32,90 zł
Tytuł recenzji: Stygmaty
Toni Morrison zdecydowała
się na literacką miniaturę z tematami, które mogłyby stać się podstawą opasłego
tomu. Być może niejednego. A byłoby o czym snuć epickie rozmyślania. „Skóra” to przede wszystkim opowieść
sygnalizująca, że w życiu bardzo często przyjmujemy sobie pewien nieznośny,
subiektywny azymut i przez jego pryzmat postrzegamy wszystko, co nas otacza.
Głównie porządkujemy nasze relacje z innymi, trzymając ich w bezpiecznym dystansie.
To także książka o stygmatach z dzieciństwa, których – mimo starań – nie da się
przekuć w atuty. Historia ludzi zagubionych w przestrzeni i zdarzeniach sprzed
lat, którzy dorosłość otaczają mgłą i wrastają w ciągłą niepewność. To w końcu
mistrzowska narracja o matkach, które odrzucają albo są odrzucane. O
najsilniejszych więziach tworzących traumatyczne relacje oraz o czasie, który
nie leczy ran, a dodaje jedynie trosk. Tak, Toni Morrison mogłaby napisać o tym
wszystkim długą powieść. A mamy – chwilami nieco tendencyjny – szkic literacki
o rasizmie, krzywdach wyrządzanych dzieciom, o poszukiwaniu bezpieczeństwa oraz
miłości, ale przede wszystkim o niezrozumianym odtrąceniu, od którego
nieprzypadkowo rozpoczyna się ta książka.
Matka wychowywała Lulę Ann
surowo. Jej czarna skóra naznaczyła ją na zawsze. Stała się powodem rodzinnego
nieszczęścia i coraz większego odium matki broniącej się przed
odpowiedzialnością za dziecko, które nieprzyjemnie ją zaskakuje. Bardzo wyraźna
i metaforyczna scena odmawiania piersi małej Luli Ann to początek trudnej
relacji, w której dziewczynka postanowi walczyć o zainteresowanie, uwagę i
odrobinę czułości wszelkimi możliwymi sposobami. Także konfabulując i
zamieniając życie innej osoby w piekło. Wszystko po to, by matka wreszcie
wzięła ją za rękę. Bo o dotyk Lula Ann walczyła bezkompromisowo. Tymczasem
rodzicielka nie chciała jej nawet bić, by nie czuć tego, przed czym wzbraniała
się, przerażona kolorem skóry dziecka.
Po latach Lula Anne nazywa
się Bride i pokazuje wszem wobec, że mimo trosk z dzieciństwa można osiągnąć
spełnienie i godne życie. Bride jest
kobietą sukcesu, której czas upływa już zupełnie inaczej. Nie jest czasem
oczekiwania, lecz zdobywania. Dość dziwnym czasem, w którym na nikim nie robią wrażenia
preferencje seksualne, ale kolor skóry nadal wzbudza kontrowersje i
uprzedzenia. Czerń Bride kontrastuje z bielą jej ubrań. Toczy się w niej
wewnętrzna walka o uznanie w kompromisie. Bride jest gotowa stawiać czoła nowym
wyzwaniom zawodowym, ale nie jest gotowa na konfrontację z przeszłością. A
także na kolejne odrzucenie, gdy pewnego dnia jej kochanek Booker mówi, że to
już koniec. Okazuje się, że dla zawsze uporządkowanej Bride będzie to dopiero
początek. Nowej drogi, na której zmierzy się z demonami przeszłości, ale także
nauczy empatii – czegoś, co gdzieś w niej zanikło przez lata dochodzenia do
sukcesów.
Toni Morrison skupia uwagę
na głównej bohaterce, ale buduje jednocześnie polifoniczną narrację, w której
poznajemy różne punkty widzenia ludzi stających na drodze Bride. To pełne
dramatyzmu spowiedzi albo też luźne refleksje wyrażające gorycz bądź
rozczarowanie. Świat bowiem składa się z naprawdę różnych sposobów patrzenia na
niego i okazuje się, że w „Skórze” nie wszystkie zdarzenia będą jednoznaczne,
choć sporo jest takich, które podczas czytania stanowczo potępiamy. To książka o ludziach w drodze, niegotowych
na akceptację – siebie i najbliższych. Także o buntownikach i samotnikach, ale
przede wszystkim o różnych rodzajach ludzkiego wyobcowania. Booker i Bride
zrywają ze sobą już na początku, jednak wiemy, że jedno z nich będzie zmierzać
do tego, by wyjaśnić enigmatyczne powody rozstania. Ta determinacja służy
Bride, bo pomaga jej spojrzeć na siebie z innych perspektyw. Pomaga także
Bookerowi, który również zmaga się z mroczną przeszłością i może bardziej niż
Bride tkwi w niej nadal, niegotowy do jakiejkolwiek zmiany, mentalnego
pożegnania się z tym, co boleśnie utracone.
To
opowieść o tym, że życiowa wolność zawsze ma swoją cenę. Nie przychodzimy na
ten świat z gotowością, by wziąć za siebie odpowiedzialność. „Skóra” to też
książka o uprzedzeniach i o paraliżującym strachu. O tym, że ludzie wolą
oddalenie niż konfrontację z tym, czego od siebie oczekują. To
także melancholijna historia przemian, na które nie jesteśmy gotowi, ale którym
stawiamy czoła. Toni Morrison zmusza nas do tego, by spojrzeć na tę niewielkich
rozmiarów powieść z wielu różnych perspektyw. Ważne, by dojrzeć, do czego
prowadzi życie naznaczone rozpaczą. Ważne jest także to, ile możliwości mamy
przed sobą i kiedy powinniśmy z nich korzystać. „Skóra” podejmuje także trudny
temat dzieciństwa naznaczonego przemocą w kilku możliwych wymiarach. Opowiada o
tym, że do śmierci możemy być wystraszonym dzieckiem albo przepełnionym żądzą
zemsty potworem bez uczuć. A w tym wszystkim jeszcze stygmat skóry i szereg
rozważań o wybiórczym postrzeganiu świata przez rasizm i pokrewne mu
uprzedzenia.
Bride przechodzi przemiany,
ale zaskakująco dla siebie powraca wciąż do tego, co w życiu nie dawało jej
spokoju. Booker zamyka się w sobie i potrzeba wielkiej determinacji, by wydobyć
go z tego zamknięcia. Morrison
fantazjuje o ludziach, którzy zmieniają się być może przez przypadek. Być może
jednak przez siłę relacji, w którą zdążyli zwątpić albo okopać się przed nią na
bezpiecznej samotniczej pozycji. „Skóra” to opowieść definiująca kilka rodzajów
ludzkiego zagubienia, nie feruje jednak żadnych wyroków, nie sugeruje zbyt
wiele. Noblistka sygnalizuje wielkie dramaty w dość kameralnej formie.
Oszczędza słowa, by nazywać uczucia. Na przykład określić wstyd na kilka
możliwych sposobów. Wzrusza i przejmuje, a jednocześnie odnosi się do czegoś
tak oczywistego jak deficyt miłości i przywiązania, z którym wielu z nas walczy
na różnych życiowych frontach. Często bez powodzenia, bo nie jesteśmy w stanie
zrekompensować sobie najbardziej oczywistych ludzkich braków. Czy bohaterom tej
książki się uda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz