Wydawca: W.A.B
Data wydania: 1 lutego 2017
Liczba stron: 576
Przekład: Sebastian Musielak
Oprawa: twarda
Cena det.: 59,99 zł
Tytuł recenzji: Nasze największe katastrofy
To bardzo dzisiejsza
książka. O dzisiejszych problemach. W swojej wielowątkowej narracji Jussi
Valtonen obnaża nas i pokazuje, kim jesteśmy. A jesteśmy mali, ksenofobiczni,
zamknięci pośród serwowanych sobie złudzeń, wspomagani reklamowaną chemią i sugestiami
koncernów, ale przede wszystkim samotni. Dajemy się manipulować na każdym
kroku. Wmawiać sobie, czego chcemy i czego pragniemy. Żyjemy w świecie wykorzystywanym do cna, w świecie wiecznych zysków i
ukradkiem niwelowanych strat. Te wizje przerażają, ale i zwracają uwagę na nas
samych, tkwiących w szponach oszustów oraz własnych lęków. Dlaczego? Bo
rozmawiamy ze sobą, jednak się nie słuchamy. To my jesteśmy największą
katastrofą Ziemi. Warto przyjrzeć się sobie w tym powieściowym lustrze i coś
zmienić. Turbokapitalizm bowiem pożera nas szybciej, niż my niszczymy
świat. Valtonen w swej mocnej i wyrazistej książce opowie o każdym aspekcie
czasu konsumpcji. Liczą się tylko nasze potrzeby, ale nie potrafimy ich
zwerbalizować. Ekolodzy będący często dyletantami zwracają uwagę na problemy Ziemi.
W tej książce to my jesteśmy największym problemem naszej planety i sami nie
wiemy, że niszczymy szybciej siebie niż środowisko naturalne.
„Nie
wiedzą, co czynią” to powieść, w której ujrzymy przynajmniej kilka perspektyw
na to, jak powinien wyglądać świat i co powinniśmy z nim zrobić. Jussi Valtonen
nie ułatwia nam jednak zrozumienia prezentowanych problemów. Nie ma tu wyraźnej
opozycji dobrego i złego postępowania. Każdy z bohaterów tkwi w
jakimś mroku, z którego usiłuje się wydobyć, i każdy jest na nowo uświadamiany
przez innych, że stara się za mało – dla siebie i dla świata. Ostrze ironii
Valtonena dotyka każdego. Dostaje się fińskiemu indywidualizmowi i
amerykańskiej otwartości. Koncernom, które sterują ludzką świadomością, i
ludziom tak bardzo podatnym na wpływy i manipulacje. Nie zdajemy sobie sprawy z
tego, jak bardzo wykoślawiliśmy fundamenty istnienia – nasze, a nie otoczenia.
Czyta się Valtonena ze zdumieniem, ale i smutnym przekonaniem, że to opowieść o
każdym z nas. Nieważne, co robi dla świata i dla siebie. Ważniejsze są
zaniechania, emocjonalne blokady, przekonanie o własnej nieomylności i
nieumiejętność wchodzenia w prawdziwy dialog. Pewnie jest tak, jak myśli jeden
z bohaterów książki. Jesteśmy w gruncie rzeczy identyczni i robimy to samo –
jedynie z wykluczających się powodów. Szkodzimy samym sobie i własnej planecie.
Ale nie wiemy o tym, bo staliśmy się bezradni. W sferze oglądu rzeczywistości,
ale także w sferach własnych emocji. Nikt tu nie będzie wygranym, nikt nie
zatriumfuje. Autor tworzy pomost (nie)zrozumienia
między Finlandią a Stanami Zjednoczonymi. Wygodniej mu dzięki temu pokazać
ludzkie wyobcowanie. Lepiej także możemy ujrzeć skomplikowane relacje rodzinne
i dostrzec sygnalizowany ból w relacjach ojca i syna, którzy nigdy nie znaleźli
przestrzeni porozumienia.
Joseph Chayefsky jest
poszukiwaczem i badaczem. Szuka kobiecej bliskości i możliwości stworzenia
stabilnego związku. Przeprowadza na zwierzętach badania z przekonaniem o tym,
że służą ludzkości. Joe ma w sobie wiele skrytych emocji, ale na co dzień
analizuje, kieruje się zdrowym rozsądkiem i rozumem. Kiedy poznaje Alinę i
przenosi się z nią do Finlandii, dość szybko zdaje sobie sprawę z tego, że ta
decyzja jest błędem. Valtonen portretuje Amerykanina, który wielbi właściwie
wszystko, co amerykańskie. Naznacza go stygmatem obcokrajowca w zimnej
Finlandii, w której ludzie nie rozmawiają ze sobą, nie zapraszają się do domów,
trzymają wyraźny dystans i proponują stanowiska pracy przede wszystkim sobie,
osoby z zewnątrz traktując jak intruzów. Joe dość szybko uświadamia sobie, że
powrót do Ameryki jest nieunikniony. Nie rola męża i ojca jest dla niego
najważniejsza, lecz rola badacza. Tylko w swojej ojczyźnie naprawdę rozwinie
skrzydła. I rozwija, zakładając tam nową rodzinę i zapominając o sugestywnie
nakreślonym obrazie Aliny, która z dzieckiem na ręku odchodzi od niego na
lotnisku.
Bohater Valtonena uważa, że
wszystko można racjonalnie wytłumaczyć, na wszystko jest czas i właściwie każde
swoje posunięcie uznaje za słuszne. Czy porzucenie fińskiego syna także? Czas
przyspiesza w Baltimore, gdzie pośród stref różnego rodzaju przemocy Joe z
rodziną tworzy sobie namiastkę bezpiecznego domu. Poczucie bezpieczeństwa
zostanie jednak zniszczone atakami na naukowca i jego bliskich. Trop prowadzi
do Samuela, tego małego chłopca widzianego przed laty na lotnisku, który
wyrósł, zmężniał, zradykalizował się i postanowił walczyć z niesprawiedliwością
wobec świata. Zaangażowany w działania ekologiczne, niewystarczająco dobrze
angażuje się w kontakt ze swoim wnętrzem. Ojca nie pamięta, ten brak jest w
jego życiu stale obecny. Ale nie tylko deficyt ojcowskiej miłości zmusi Samuela
do wyprawy za ocean. Oczekujemy konfrontacji
ojca i syna, którzy przez lata nie znaleźli dla siebie czasu ani uwagi. W
międzyczasie czytamy, jak rozpada się życie ludzi po obu stronach oceanu.
Alina w Finlandii także założyła rodzinę, ale wciąż odczuwa pustkę
niespełnienia i tę potworną gorycz, której nie udało się załagodzić nowemu mężowi,
dwójce dzieci, sukcesom pisarskim. Joe chce przede wszystkim bronić tego, co
wypracował w ojczyźnie. Rodziny i bezpieczeństwa domu. Ale przecież Samuel to
także jego rodzina. Krew z krwi, której poczynań nie sposób przewidzieć.
Jussi Valtonen potrafi być
ironiczny i złośliwy. Ojczyznę portretuje widzianą oczyma obcokrajowca, by
ukazać jej absurdy oraz bolączki, do których Finlandia nie chce się przyznawać.
Są w tej książce bardzo mocne i sugestywne sceny. Między innymi ta, w której
Samuel oddaje mocz na świadectwo maturalne. Najlepszy system edukacyjny na
świecie nie daje gwarancji bycia najlepszym na rynku pracy. Ten z kolei podlega
ciągłym przemianom. Valtonen nie pozwala
bohaterom tkwić w miejscu, a tych, którzy to robią, skazuje na wewnętrzne
demony i potępienie. Postępujący do przodu świat nie znosi próżni ani
stagnacji. Nie tylko w Finlandii ludzie nie rozmawiają ze sobą. Zdekonstruowany
amerykański mit dobrobytu i solidarności społecznej to kolejny cios, który
Valtonen zadaje w opowieści o koszmarach i absurdach globalizacji.
To jednak także ważna
książka o statusie rodziny. O tym, co ją tworzy i co potrafi zniszczyć. Relacje
Joego i Samuela to wyraz bezradności wobec pustki. Trudno zrekompensować sobie
braki, kiedy uciekamy w proponowany nam model wirtualnej interakcji ze swoim
wnętrzem. Ukazany w powieści wielofunkcyjny eksplorator wrażeń to jedna z
najbardziej mrocznych sugestii Valtonena. Fiński autor pokazuje mroczne
ścieżki, którymi podążamy, oraz ludzką bezradność, gdy boimy się przyznać do
błędu. To napisana z wielkim rozmachem i
bardzo przejmująca powieść o nas samych, o naszych prywatnych katastrofach. O
tym, że nie szanujemy Ziemi tak samo, jak nie potrafimy szanować siebie.
Także o tym, iż chyba już dawno się zgubiliśmy w mnogości złudzeń, za którymi
podążamy i którym ulegamy. Książka ostrzeżenie, ale jednocześnie przejmujący
traktat o definiowaniu własnego bezpieczeństwa i możliwych utratach, gdy nie
wchodzimy w dialog z własnymi emocjami.
1 komentarz:
świetna recenzja:-)
Prześlij komentarz