2020-03-23

„Bardzo zimna wiosna” Katarzyna Tubylewicz


Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 25 marca 2020

Liczba stron: 336

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,99 zł

Tytuł recenzji: Wokół dobra i zła

Katarzyna Tubylewicz od lat opowiada nam o Szwecji szczerze i bez unikania trudnych tematów. Znana ze świetnych książek faktograficznych (między innymi „Moraliści” czy „Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą”), a także z przekładu znakomitego reportażu Niklasa Orreniusa „Strzały w Kopenhadze” – po latach powraca jako prozaiczka. Eksperymentująca bardzo udanie. Tubylewicz decyduje się na formę kryminału, by wpleść w nią kolejną słodko-gorzką opowieść o micie szwedzkiej doskonałości, a jednocześnie opowiedzieć o kobiecych krzywdach, jakie nie doczekują się rekompensaty. Przyznam, że nic mnie nie zaskoczyło w „Bardzo zimnej wiośnie”, bo znamy się z autorką i w ostatniej rozmowie stwierdziliśmy, że większość tematów poruszanych w tej książce już przedyskutowaliśmy. Nie znaczy to jednak, że nie zaskoczyła mnie kreatywność pisarki. Pozostawiła za sobą powieści obyczajowe i zdecydowała się na wbrew pozorom bardzo trudny rodzaj literatury. Bo ta książka – powtarzając albo sygnalizując w inny sposób szwedzkie problemy punktowane już przez Katarzynę Tubylewicz – jest jednocześnie bardzo dobrą intrygą, która nie epatuje za bardzo trupami, ale potrafi przykuć uwagę do tego, jak szwedzcy policjanci prowadzą śledztwo w jednej ze sztokholmskich dzielnic. To właśnie im dedykowana jest ta powieść. I o nich dowiemy się tego, czego pewnie byśmy się nie domyślali.

Jens Vikander i Björn Fågal to dobrana para gliniarzy, którzy wzajemnie się uzupełniają. Jens jest poczciwym wielkoludem kierującym się intuicją, ale przede wszystkim zdroworozsądkowo przyglądającym rewelacjom, przez które młodszy kolega mógłby ruszyć ślepą ścieżką w śledztwie. Obaj mają trudne doświadczenia rodzinne i obu dodatkowo frustruje stan szwedzkiego wymiaru sprawiedliwości. Pełnego absurdów, których nie będę zdradzał. Niewydolnego. Zmagającego się ze sprawami, którym nie można z różnych powodów poświęcić odpowiednich środków oraz czasu. Jens nie lubi prostego podziału na dobro i zło. Björn stara się relatywizować wszystko, co można zrelatywizować. Żyje uczciwie, ale czasem zbyt nonszalancko. Ta dwójka zmierzy się z zagadką powiązaną z tym, z czym szwedzka policja nie może walczyć, a co ma się w Szwecji bardzo dobrze – z hipokryzją. Uspokajaniem sumień działaniami, które uznawane są za chwalebne, a mogą kryć w sobie mroczne drugie dno. Nieprzypadkowo jedna z bohaterek mówi o „mroku ukrytym za parawanem dobroci”. Policjanci w tej powieści będą musieli zmierzyć się ze złem, jakie skryło się doskonale. Tam, gdzie tak naprawdę nikt nie będzie go szukał, bo nikt go wydobywającego się stamtąd nie oczekuje.

Wspomniane słowa wypowiada Greta, zamożna seniorka dzieląca z córką, jej mężem i dziećmi wspaniałą willę w dobrej, dostatniej dzielnicy Sztokholmu. Greta jest bardzo charyzmatyczna. Mimo zacnego wieku to kobieta silna i zdecydowana. Jej życie najpierw było ucieczką, potem świadomym konfrontowaniem się z problemami – także nowej ojczyzny, która na początku wydawała się rajem, a potem pokazała, że można ją kochać, lecz jest to trudna miłość. Właściwie całkowicie samodzielna, jednak córka decyduje się na to, by była przy niej opiekunka. Ewa przyjeżdża z Polski, uciekając przed traumą doświadczeń małżeńskich. Zbliży się ze starszą panią nie tylko dlatego, że Greta również przed laty zdecydowała się na ucieczkę przed tym, co nie dawało jej żyć. Obie odnajdą w sobie bliskość skrzywdzenia. Greta podaruje Ewie nieco swojej siły. Ewa znajdzie drogę do serca staruszki dzięki temu, że jest sobą, wciąż walczy, jest też gotowa słuchać. Jedna z nich nagle straci życie. Druga po tym przerażającym doświadczeniu być może znajdzie szansę na to, by zacząć życie od nowa.

Ale to niejedyne interesujące bohaterki w tej powieści. Uwagę przykuwa także żona Jensa, która nie mogąc podnieść się po życiowej tragedii, szuka ukojenia w alkoholu i ociera się o obłęd. Relacje tych dwojga są najbardziej dramatyczne, ale autorka umieszcza je na dalekim planie. Widzimy, jak rozpaczliwie walczą o to, by nadal być razem, lecz jesteśmy z dala od ich traum, dzięki czemu są one paradoksalnie bardziej wyraźne pośród niedopowiedzeń. Katarzyna Tubylewicz nie lubi jednak półsłówek i narracji zasłaniającej zbyt wiele. Być może dlatego są momenty, w których „Bardzo zimna wiosna” odrobinę dydaktycznie tłumaczy działania bohaterów, ale siłą tej książki jest to, że bardzo zręcznie łączy ze sobą – w znakomitych kreacjach kobiecych – rasowy kryminał, thriller, doskonałą powieść obyczajową i kawał solidnej publicystyki socjologicznej. Wszystko, co o Szwecji ważne i aktualne. Wszystko, co wciąż domaga się zasadniczych dyskusji.

Należy wrócić jeszcze do kwestii fałszywego dobra, bo wokół jego problemu skoncentrowana jest ta książka. Autorka pokazuje zaskakująco wiele punktów widzenia na to, jak postrzega się Szwecję, ten dobry kraj wyjątkowo dobrych ludzi. Mamy perspektywę młodego afgańskiego uchodźcy zderzoną z poglądami bogatych donatorów uchodźców, którzy tak naprawdę chcą się trzymać z dala od nich. „Bardzo zimna wiosna” rozważa kwestie egzystencjalne oraz etyczne, które wiąże pojęcie dobra i zła. Zbrodnia ma tu miejsce dlatego, że ktoś chce dość wyraźnie pokazać granice. Ukazać niebezpieczeństwo banalizacji pewnych kwestii i spolaryzowanie działań ludzi zbyt prosto kategoryzujących. Jednocześnie książka sumiennie zaznacza, czym tak naprawdę jest dobra, a czym zła życiowa postawa. Stara się jednak sportretować półcienie i niejednoznaczności. Ukazując jednocześnie bohaterów, którzy mierzą się z trudnymi życiowymi doświadczeniami, bo droga ich wyborów nie opierała się na prostych rozróżnieniach albo wynikających z tego prostych decyzjach.

To także narracja, która chce odważnie pokazać, że pamięć o przeszłości, o którą Szwedzi nie zawsze dbają, jest niezwykle istotna, by zrozumieć wartości oraz wybory dzisiejszego świata. Tubylewicz pokazuje także liczne ludzkie słabości towarzyszące trudnym decyzjom. Statusy społeczne ludzi, dla których to, co pozornie dobre, staje się brzemieniem. Dlatego to powieść kryminalna z soczystym socjologicznym sznytem. Nie tylko wchodzimy do różnych domów i słuchamy w nich różnych dialogów. Widzimy, jak pozornie jednolite społeczeństwo jest podzielone. Ale to również powieść z historycznym memento, bo rozprawia o problemach, o których – mam wrażenie – niedostatecznie po wojnie myślano, a są wojennym pokłosiem, które zbyt łatwo zostało zepchnięte gdzieś na margines. Świetnie, że talent do tworzenia fikcji literackiej łączy się tak dobrze z zamiłowaniem do tematów poruszanych przez Katarzynę Tubylewicz w innych formach narracyjnych. Podoba mi się jej potrzeba poszukiwania formuły do opowiadania tego, co opowiedzieć trzeba czasem parę razy. A także wizerunek Sztokholmu, takie uzupełnienie do książki o tym mieście. Bardzo dobrze przemyślana, skomponowana i napisana książka. Jestem pod wrażeniem.

Brak komentarzy: