2020-09-24

„Ballada o lutniku” Wiktor Paskow

 

Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie

Data wydania: 30 września 2020

Liczba stron: 216

 Przekład: Mariola Mikołajczak

 Oprawa: twarda

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Przyjaźń w Sofii

To najpiękniejsza bułgarska książka, którą czytałem od czasu przekładu „Łomskich opowieści” Emila Andreeva. Rzecz o chłopięcych doświadczeniach i męskiej pamięci. O niezwykłej przyjaźni, pasji tworzenia i o tym, że w komunistycznej Sofii najważniejsza okazała się miłość. Ale oczywiście nie tylko o tym. Senny rytm zdań Paskowa obrazuje burzę emocji młodziutkiego narratora. A właściwie dojrzałego mężczyzny, którego dopadła samotność, listy pewnego starszego człowieka zaś pozwalają mu zajrzeć w przeszłość – skonfrontować się na nowo z doświadczeniami, które nie tyle wywołały burzę emocji, ile ukształtowały świadomość. Króla życia. Chłopca wpatrzonego w mistrza. I jednocześnie dziecka dostrzegającego ludzką dobroć w przestrzeni mrocznej i podłej sutereny. Bardzo to wszystko piękne, wyjątkowo poruszające i sprawiające wrażenie pięknej literackiej miniatury, którą zabiera się ze sobą na zawsze. „Ballada o lutniku” jest też tekstem pełnym czułości i szacunku wobec starości. Ożywia obrazy z lat minionych, by nadać im nowe znaczenia, a czytelnika zabrać w ponurą rzeczywistość komunistycznej Sofii, w której wygrała miłość.

Wiktor dorasta w domu biedy i deficytów. Właściwie w komunie, w której każdemu czegoś brakuje, pożyczane pieniądze wciąż krążą pomiędzy nerwowymi rękami ludzi mających je tylko przez chwilę, a rodzice coraz bardziej się konfliktują, bo ojciec przyzwyczaił się do warunków socjalnych i społecznych, a jego małżonka – ze zdegradowanego rodu, któremu odebrano przywileje – chciałaby mieć w domu symbol przynależności do czegoś lepszego. Młodziutki Wiktor dostrzega w otaczającej go rzeczywistości tylko to, co może widzieć dziecko. Przede wszystkim przygląda się rodzicom. Ojcu podążającemu artystyczną ścieżką rozwoju, która prowadzi donikąd w bułgarskiej stolicy lat pięćdziesiątych minionego stulecia. Matce tłumiącej pamięć, wstyd i szloch przy maszynie do szycia. I okaże się, że temu smutkowi rodzinnemu zaradzi nie majątek, lecz stary człowiek stający na drodze tej trójki.

Georg Henig już dawno nie żyje. Ale czytający jego listy po latach ożywi go w swojej pamięci, bo był to człowiek, który ukształtował jego świadomość oraz wrażliwość. Dziadek Henig przybywa do Bułgarii i staje się cieniem, osobą żyjącą na marginesie społecznym. Jednocześnie kształci mistrzów fachu, którzy potem zwracają się przeciw niemu. Dlaczego? Bo w tamtym czasie, w tamtym społeczeństwie i w tamtej Bułgarii nie było miejsca na artystyczną delikatność. Na to, by sprzeciwiać się projektom burzenia starego ładu i tworzenia nowego, także tego urbanistycznego. Georg Henig, genialny lutnik, jest jednostką wyobcowaną i osobną. Kaleczącą język bułgarski, ale w swym kalekim języku wyrażający dużo więcej niż ludzie posługujący się komunistyczną nowomową skoncentrowaną na przyziemnych kwestiach. Zbliżenie chłopca i starca to także porozumienie gdzieś ponad słowami. Przyszywany dziadek szybko zjedna sobie sympatię rodziny Wiktora, ale dla niego samego będzie kiedyś przede wszystkim kimś, kto w przeszłości pokazał mu, jaką ścieżką życiową podążać.

Wiktor Paskow konfrontuje swojego młodego bohatera z coraz bardziej trudnymi, traumatycznymi doświadczeniami. Dziecko staje się świadkiem męskiego brutalnego odwetu za krzywdy wyrządzane bezbronnemu Henigowi. Później widzi samobójcę. Tak naprawdę jednak musi się zderzyć – jak wspomina tłumaczka książki w posłowiu – z ludzką małością. Jej nagromadzenie czyni relację Heniga z młodym Wiktorem wyjątkową. Bo w niej nie będzie chodzić o to, jak zaradzić biedzie, za co kupić chleb, czy poprzeć hurraoptymizm niepokojących zmian, poddać się niepokojowi oczekiwania na nie. Paskow tworzy kameralną narrację o takim rodzaju relacji, w którym najważniejsza jest bliskość. Czułość w opowiadaniu świata i uważność, gdy się o tym słucha. Ale Henig to także wręcz magiczny demiurg. Walcząc z odrzuceniem i warunkami bytowymi, konsekwentnie tworzy skrzypce dla Boga. Jego determinacja jest niezwykła i symboliczna. Starzec spieszy się z tym, by pozostawić po sobie jeszcze jeden ważny ślad. Nie jest świadom tego, jak mocno odciśnie się w świadomości i pamięci mężczyzny, którego po latach dopada samotność. I który odtwarza ważne zdarzenia, aby przypomnieć sobie, jak doświadczał tego, czym są pasja i miłość.

„Ballada o lutniku” to zapis autorskiej melancholii powracania do czegoś, co było doświadczeniem kształtującym. Paskow zadaje pytanie o to, jak zachowywać w sobie historie i w jaki sposób twórczo je przekształcać. To, co pozostało w pamięci dziecka, staje się teraz antidotum na męskie wyobcowanie. Ale pamięć jest tu jednocześnie świadectwem ludzkiej solidarności, empatii i umiejętności dostrzeżenia piękna w człowieku bez względu na jego wiek czy status. To również opowieść o tym, co znaczy mieć artystyczną duszę w komunistycznym reżimie. Oddane z delikatnością niuanse świadczą o tym, że mamy tu historię spektakularnego zderzenia wrażliwości twórczej i estetyki nowego świata, który wydaje się karykaturalny. A jest przede wszystkim światem materializmu, układów, koniunkturalizmu i wiecznych niedoborów.

Wiktor Paskow opowiada również o udowadnianiu światu, iż nie jest się bezradnym. Najpierw robi to ojciec narratora, który w zaciszu sutereny Heniga podejmuje się działania mającego być buntem wobec uwarunkowań i osadzenia w świecie biedy. Georg Henig prezentowany jest jako fizycznie słaby i wymagający troski starzec. Tymczasem w tym, co robi, i w tym, jak myśli o swoich ostatnich chwilach, jest niezwykła determinacja człowieka uznającego, że mimo wszystko stworzy coś pożytecznego i pięknego. Tworzy instrument, ale i głęboką więź z dzieckiem, które po latach będzie szukało na nowo swego przyszywanego dziadka w niegramatycznych zdaniach jego listów. To jeden z najbardziej przejmujących momentów tej krótkiej powieści – śledzenie po latach wzrokiem słów, w których Henig do ostatnich chwil bronił się przez bezbronnością oraz bezradnością.

„Ballada o lutniku” jest urzekającą historią pamiętania. Opartą na dość klasycznym literackim motywie konfrontacji dorosłego mężczyzny z pełnym naiwności i nadziei dzieckiem. A jednak jest to rzecz wyjątkowa. Historia o ludziach samotnych i szczęśliwych jednocześnie. Subtelna, nienarzucająca się, choć momentami portretująca zdarzenia i sytuacje bardzo bezkompromisowe. Paskow napisał o przynależności do miejsca i ludzi. O mistycznych doświadczeniach w szarości świata, w którym brakowało miejsca na czułość, przywiązanie czy przyjaźń. Jedna z tych smutniejszych opowieści, które mimo wszystko są bardzo budujące. Bułgarski pisarz oddał także hołd ludzkiej wrażliwości twórczej. I pięknie opowiedział o tym, czym jest przyjaźń. 

Brak komentarzy: