Wydawca: Znak
Data wydania: 21 maja 2014
Liczba stron: 332
Oprawa: twarda lakierowana
Cena det: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Wokół himalaizmu
5 marca 2013 roku grupa
polskich himalaistów zdobyła szczyt Broad Peak w Karakorum. Trzech młodych
wspinaczy i jeden starszy, doświadczony. Mieli wspinać się we czwórkę,
podzielili się na dwie grupy. Adam Bielecki i Artur Małek sięgnęli szczytu
wcześniej i zaczęli schodzić. Tomasz Kowalski i będący w wieku jego ojca Maciej
Berbeka zdecydowali, iż mimo złych warunków i utraty sił, wejdą na Broad Peak.
Dwaj pierwsi wrócili z wyprawy żywi. Dwaj pozostali zginęli. Śledząca
wydarzenie polska opinia publiczna dość szybko z pierwszych zrobiła egoistów,
którzy nie pomagali kolegom, a drugich uczyniła bohaterami mimo faktu, że
szarżowali w walce z własnymi słabościami, by jednak zdobyć górę.
Jacek Hugo-Bader postanawia
udać się w okolice Broad Peak z wyprawą, która rusza w czerwcu minionego roku.
Dowodzący nią Jacek Berbeka chce znaleźć i pochować ciała nieżyjących. Znany
reportażysta rusza do groźnej dla zdrowia i życia krainy ośmiotysięczników, by
pisać o zmaganiach specyficznej brygady - himalajskich grabarzy. Opisując
wyprawę, chce jednocześnie nakręcić film. Pierwszy, ważny dla niego,
uzupełniający tekst, jaki cały czas powstaje. Tekst składający się na książkę,
która powstała z niezbyt czytelnych dla mnie motywacji. Dlaczego Hugo-Bader był tak zdeterminowany, by znaleźć się w ekipie
zdystansowanego do niego od samego początku Berbeki? Co nim kierowało, by udać
się w podróż zupełnie przecież inną od dotychczasowych i z ludźmi, którzy przez
dłuższy czas traktowali go niczym piąte koło u wozu? Czytam tę książkę,
myślę o tym i nie jestem w stanie zrozumieć.
Powstał dobry reportaż. Ściga
się o uwagę czytelników z "Broad Peak. Niebo i piekło" Dobrocha oraz
Wilczyńskiego z "Tygodnika Powszechnego" i pewnie wygrywa, bo Znak ma
potężną siłę promocji, Wydawnictwo Poznańskie nie aż taką. Mam dodatkowo
wrażenie, że to, co w nim ciekawsze, rozgrywa się blisko poziomu morza, a nie w
Karakorum. Są to przeprowadzone przed i po wyprawie rozmowy - z ocalałymi
himalaistami, bliskimi zmarłych oraz z wszystkimi, którzy byli i są blisko
ekstremalnych wypraw "na limesie
ludzkiej wytrzymałości", bo jest to ich celem, wyzwaniem, drogą i
filozofią życia.
Być może nad motywacjami
autora, a nie kosztami finansowania wyprawy zastanawiały się dwa wspomniane
przez Hugo-Badera wydawnictwa, które nie podjęły się wsparcia dla tej
publikacji. "Długi film o miłości" to bowiem historia wędrówki dość
statycznej, gdzie niewiele się dzieje, oszczędnie też wyrażają się
współtowarzysze reportażysty, a najwięcej mogą powiedzieć nieme góry będące
świadkami zmagań Jacka Berbeka i Jacka Jawienia, którzy grzebią znalezione ciało
Kowalskiego oraz muszą pogodzić się z tym, że do zmarłego Macieja Berbeki
dotrzeć się nie uda. To też podróż, w
której Hugo-Bader musi odnaleźć wewnętrzną harmonię w rozbiciu, rozedrganiu
jakimś; pośród przeczuć, odruchów i intuicji badacza, jakie każą mu pisać o
wyprawie do miejsca, gdzie sam pewnie by się nie wybrał. Z wahaniem, ale
przyznaje się. "(...) Broad Peak nie
jest przesadnie urodziwy ani nawet fotogeniczny: wielgachna, zwalista i ponura
kopuła skalno-lodowa". Nie jest dla mnie wiarygodny jako opowiadacz o
przygodzie w himalajskich warunkach, gdzie o życie walczy się na kilka różnych
sposobów i gdzie ekstremalne warunki wspinaczki na ośmiotysięcznik obrazowo
przyrównane zostają do trzech maratonów z rzędu, a i to w dużym uproszczeniu. Co mnie to tej książki przekonuje? Pasja
zadawania pytań i bliskość względem ludzi, którzy po wydarzeniach z marca 2013
roku muszą na wiele różnych sposobów radzić sobie z bolesnymi aspektami tego
słodko-gorzkiego zwycięstwa polskich himalaistów.
To głównie na Adama
Bieleckiego spada odium polskiej opinii publicznej, która dokonała dość
prostego rozróżnienia, o jakim wspomniałem na wstępie. Hugo-Bader słucha go
uważnie, himalaista ma wiele do powiedzenia w przeciwieństwie do jego kolegi
Artura Małka, który medialną burzę po wyprawie chciał przeczekać w milczeniu. Bielecki
na wstępie książki wnioskuje: "Myślę,
że w niechlubny sposób nawiązaliśmy do polskiej tradycji szaleńczego ataku za
wszelką cenę". On był tym silniejszym, bardziej sprawnym, szybciej
wspinającym się. Schodził ze szczytu, gdy Kowalski i Berbeka mozolnie się ku
niemu pięli. Zarzuca się mu brak solidarności z pozostałymi członkami wyprawy.
Anna Czerwińska nazywa to nawet utratą "braterstwa
liny". Bielecki staje w krzyżowym ogniu pytań, ale i niechęci
wyrażanej nie wprost. Hugo-Bader bezlitośnie cytuje wypowiedzi, od jakich
kipiał internet i w których krok po kroku oceniane są działania polskich
himalaistów. Bieleckiego przede wszystkim, bo to ten, co rzekomo nie pomógł z
pełną świadomością, iż dba o własny interes. Rozmawia chętnie, mówi dużo,
wyjaśnia może nawet zbyt wiele, ale przede wszystkim mówi o własnym
rozgoryczeniu. O tym, co mu odebrano - o możliwości prawdziwego przeżycia
żałoby po zmarłych towarzyszach wyprawy. Ci nieżyjący ukazani są w rozmowach
Hugo-Badera na tyle niejednoznacznie, że ta książka stawia w gruncie rzeczy
więcej znaków zapytania niż można by przewidywać, śledząc los dołączonego z
własnej woli reportera, który zmaga się na wyprawie z samym sobą, ale także z
gwałtownym, surowym i trudnym człowiekiem, jakim jest Jacek Berbeka wciąż
spoglądający na niego spode łba.
Ta opowieść nie może się zdecydować na to, jaka
ma być. Słodko-gorzka jak wyprawa himalaistów? Sumiennie bezstronna i wnikliwie
zaangażowana w opinie, sądy, rozmowy i wyznania tych wszystkich, którzy zostali
naznaczeni przez Broad Peak znacznie silniej niż by chcieli? Oscylująca między
surowością relacji o różnych rodzajach śmierci na wysokości a czułością, jaką
zdradzają dołączone do tekstu zdjęcia? "Długi film o miłości" wzbudzić może
wiele emocji, ale wydaje mi się, iż jest to rzecz warta uwagi. Hugo-Bader
podejmuje się ryzykownej wyprawy z człowiekiem, jaki w najmniejszym nawet
stopniu nie zamierza dbać o tego, który z uporem maniaka chciał dołączyć w celu
nie do końca zrozumiałym przez Berbekę i być może teraz przez czytelników.
Książka ma być dedykowana między innymi tym, którzy stracili życie, zdobywając
ośmiotysięczniki. Ma być pokłonem i wyrażeniem hołdu dla miejsca, które
przeraża i fascynuje oraz dla ludzi, jacy podejmują nieopisany trud zmagania
się z dzikością natury i swym własnym sercem, które wciąż rwie gdzieś do
przodu, niejednokrotnie zapominając o zdrowym rozsądku. Jest to przede wszystkim książka o podejmowaniu ryzyka, o widzeniu świata
z innej perspektywy i o polskiej małości, która zawsze gna ku krytyce i
zawiści, a nie ku pochwałom i dumie. Rzecz zapadająca w pamięć, ale
wieloznaczna. Trudna. Wymagająca. Jak cała wyprawa - ta z marca zakończona
śmiercią i ta czerwcowa z rozczarowaniem po tym, iż pochować można było tylko
jedno ciało...
6 komentarzy:
Czytałam do tej pory sporo recenzji bardzo negatywnych, Twoja mnie zaintrygowała, czuję imperatyw, żeby sprawdzić jakie wrażenie zrobi na mnie.
Pamiętam, że z wielką uwagą śledziłam informacje na temat tej tragicznej wyprawy. O książce słyszałam i od razu postanowiłam, że ją przeczytam - choć tego postanowienia jeszcze nie spełniłam.
Bardzo ciekawa recenzja zachęcająca do zagłębienia się w tematykę, która tak bardzo mnie zajmuje. Po tegorocznych Kolosach, gdzie miałam okazję wysłuchać wspomnień w formie prelekcji Adama Bieleckiego "Od Beskidów po Himalaje" tym bardziej sięgnę :-)
Jeśli nie miał Pan jeszcze okazji przeczytać, zachęcam: http://www.dwutygodnik.com/artykul/5267-wykonuje-taki-zawod.html
Mnie osobiście rozzłościł, ale może znajdzie Pan tam satysfakcjonującą odpowiedź na pytanie o motywacje J. Hugo-Badera (mi się nie udało).
Przeczytałem tę książkę jednym tchem. Jestem miłośnikiem reportaży Kąkolewskiego, pisanych jednak z dużo większym dystansem do opisywanych obiektów, miejsc, ludzi. W książce Badera zwróciłem uwagę na jego słowa, że najciekawiej opisuje się i czyta o emocjach, a od nich aż kipi książka. Trochę to brutalne wtargnięcie w życie bohaterów, z drugiej strony bez opisu emocji książki nie czytałoby się tak dobrze, a i sama opowieść pozbawiona byłaby wielu odcieni prawdy.
Prześlij komentarz