Wydawca: Wydawnictwo
Literackie
Data wydania: 3 listopada 2016
Liczba stron: 364
Przekład: Elżbieta
Frątczak-Nowotny
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Manipulacje
Na pohybel hygge! Michael
Katz Krefeld proponuje narrację wbrew stereotypom o duńskiej sztuce szczęścia
osiąganej przede wszystkim w zamkniętych na obcych domach. „Sekta” odwoła się
do dramatu tych wszystkich odrzuconych przez społeczeństwo, którymi łatwo jest
manipulować, zbierając w komunie i dyktując warunki życia w mistycznym duchu
objawień. Tak, w trzeciej powieści Krefeld wyraźnie akcentuje duńskie
wyobcowanie, nie tylko portretując Thomasa Ravnsholdta, którego autor uznaje za
stosowne przedstawiać na nowo, bo to, co zrobił w „Wykolejonym”, było
niewystarczające. W opowieści o duńskim Charlesie Mansonie przemycona jest
spora dawka goryczy i oderwane od rzeczywistości fantazje o Danii spływającej
krwią – czy to w przypadku spektakularnych akcji policyjnych, czy w wyniku
nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, w którym Ravn nie jest w stanie zapobiec
masowemu samobójstwu. „Sekta”,
operująca oczywistymi obrazami i przesłaniami powieść o manipulacji, jest
wtórna i nudna. Krefeld zajmuje nam czas oraz zapycha strony, po raz kolejny
obrazując zagubienie Ravna i ponownie pisząc o jego życiowej tragedii, czyli
śmierci partnerki Evy, za której odejście się obwinia. Kiedy pisarz przestał
koncentrować się na Ravnie i postawił na soczystą historię, wyszła mu świetna
powieść, ta druga, „Zaginiony”. Teraz ponownie złamany życiowo były już
policjant gra pierwsze skrzypce i przez to otrzymujemy narrację tak fatalną jak
w przypadku „Wykolejonego”. Przewidywalną i tendencyjną, bo skoro rzecz ma
być o tym, jak sterować drugim człowiekiem, absolutnie każdy ma zostać poddany
manipulacji. Także Ravn zachowujący się niefrasobliwie i lekkomyślnie jak
dzieciak. Być może nadmiar alkoholu i frustracji zrobił już swoje w jego
życiorysie i umyśle. Nam pozostaje książka o czymś, o czym już czytaliśmy, ze
zmontowaną jakby naprędce intrygą o poszukiwaniach i rozumieniu wyznawcy sekty
Wybrańcy Boga.
Ravn nadal mieszka na
pokładzie Bianki, w towarzystwie rezolutnego mopsa, ma także stałe wsparcie
swego hiszpańskiego przyjaciela dziennikarza oraz właścicielki antykwariatu
Victorii, z którą relacja zostanie poddana poważnej próbie z powodu pożyczenia
czegoś będącego oczkiem w głowie kobiety. Mężczyzna cierpi na deficyt zleceń.
Zajmuje się drobnymi, mało absorbującymi jego uwagę sprawami. Wieczory spędza w
towarzystwie butelki, wciąż na nowo rozpamiętuje czas, w którym zginęła Eva, i
generalnie porusza się po kartach powieści bez ładu, sensu i logiki co najmniej
przez sto stron. Potem zaczyna się coś dziać. Krefeld konfrontuje Ravna z człowiekiem, który stworzył imperium oparte
na różnego rodzaju wywieraniu wpływu na innych ludzi. Nie spodziewa się, jak
bardzo zostanie zmanipulowany przez wpływowego zleceniodawcę proponującego
pracę, która podreperuje nadwątlony budżet Ravna. Rzecz w tym, że zlecenie
zawiera w sobie jakieś ukryte, głębsze treści. Poszukujący zaginionego syna
ojciec ma wiele na sumieniu. Obaj tkwią w czasie przeszłym, w którym jeden
uratował drugiego od obłędu, a obecnie ten uratowany chce zerwać z tym, co dało
mu w przeszłości szansę dalszego życia.
Mesmer ma pieniądze i
władzę. Także tajemniczą asystentkę, która pewnego dnia odwiedza Ravna (w
każdej powieści Krefelda musi znaleźć się kobieta prosząca go o pomoc). Katrine
będzie jednak inna – dzika, nieokiełznana, władcza i stanowcza. Uosabia
wszystko to, co stworzył Ferdinand Mesmer – ojciec oczekujący podpisu syna na
pewnym ważnym dokumencie. Człowiek, który potrafi stwarzać złudzenia i zatapiać
w nich innych. Ambicje do bycia na czele zmanipulowanych przechodzą chyba
genetycznie z ojca na syna. Ravn nie domyśla się stopnia skomplikowania ich
relacji, ale bardzo się stara, by zrozumieć motywy zleceniodawcy. Nie chodzi
tylko o odnalezienie Jakoba, który otoczył się gronem wielbicieli i po pożarze
w Kopenhadze przeniósł swe stadko wyznawców na daleką prowincję, zamykając i
przekonując, że to zamknięcie jest słuszne. Krefeld usiłuje przekonać nas do tego, że za wszystkim stoją
skomplikowane stosunki z przeszłości. Ojciec ocalił syna, a ten zdystansował
się od niego. Obaj stworzyli coś wspólnie, by potem wybrać inne drogi i
wzajemnie się zwalczać. A jednak Mesmer chce pojednania. Czy na pewno tego?
Ravn wejdzie w sieć toksycznych zależności tylko po to, by z czasem przekonać
się, iż jest posłańcem w dość mrocznej grze. Tylko ona może uatrakcyjnić
fabułę, opowiadającą za pomocą wytartych frazesów o strukturze budowania
zamkniętej przed światem społeczności uznającej moralność swego guru za rzecz
nadrzędną. Duński Manson będzie miał w sobie jednak tragiczne rysy. Będzie mu
można nawet współczuć mimo tego, jak dosadnie Krefeld zobrazuje jego
psychopatyczną osobowość.
„Sekta”
sugeruje, że za zamkniętymi drzwiami i za wysokimi murami nie zawsze toczy się
spokojne życie chcące zdystansować się od reszty zabieganego świata. Krefeld
daje specyficzną wykładnię sekty, sugerując wieloznaczność tego słowa. Ta
książka ma dyskretnie zasugerować, że dajemy się zniewolić i wpływać na swój
ogląd rzeczywistości nie tylko wówczas, gdy wsłuchamy się w słowa nawiedzonego
charyzmatycznego lidera. Manipulacjom ulegają wszyscy. Także
poprzednik Ravna, który pracował dla Mesmera, a przeszedł na stronę jego brata.
Ta rodzinna historia to w gruncie rzeczy opowieść o wyobcowaniu, toksycznej
zależności, zdradzie ideałów i konflikcie trwającym latami. W tym wszystkim
także wyraźna sugestia, że wszyscy, absolutnie wszyscy, możemy być poddani
wpływom ludzi znających mechanizmy działania drugiego człowieka, jego potrzeby
bycia akceptowanym i przekonania, iż postępuje słusznie.
O
ile „Wykolejonego” czytałem z uwagą, choć i dużym rozczarowaniem, a „Zaginionego”
uznałem za świetną książkę z Ravnem na drugim planie, o tyle „Sekta” znudziła
mnie już od samego początku. Nawet po wspomnianych stu
stronach niezrozumiałego wstępu do dramatycznych wydarzeń wszystko zdaje się
pod czytelniczą kontrolą, choć raz za razem możemy zdumiewać się tym, jak
elementarne błędy w swym prywatnym dochodzeniu popełnia Ravn. Okazuje się, że wcale
nie ma takiej silnej osobowości, co do której jest przekonany. Mesmer jest
zwycięzcą i manipulatorem, ale i jego można zaskoczyć. Nie ma jednak żadnego
elementu zaskoczenia w całej „Sekcie”, która jest ponownie napisana wedle
doskonałych skandynawskich wzorców i fabularnie uszyta na miarę oczekiwań
odbiorców poprzednich powieści Krefelda. Mnie bardziej zainteresowałaby jako
powieść o ludzkiej rozpaczy i wyobcowaniu niż historia dzielnego byłego
policjanta, który stanie się tu wręcz bohaterem narodowym. Ravn jest postacią
papierową, co udowodnił „Wykolejony”. Niepotrzebna była ponowna, wtórna
apologia dzielnego detektywa.
2 komentarze:
Ja właśnie od tej książki zaczęłam przygodę z Krefeldem, ale trochę się zawiodłam. To było jakieś takie oklepane...
To proszę przeczytać "Zaginionego", to dobra książka.
Prześlij komentarz