Wydawca: Ezop
Data wydania: 19 maja 2017
Liczba stron: 400
Przekład: Marlena Gruda
Oprawa: twarda
Cena det.: 37,90 zł
Tytuł recenzji: W drodze ku wolności
Współczesnymi słoweńskimi
pisarzami interesują się głównie niszowi wydawcy. Zupełnie bez echa przeszło
ukazanie się w Polsce zarówno ciekawego zbioru opowiadań „Awaria” Aleša Čara,
jak i interesującego fresku obyczajowego „Czefurzy raus” Gorana Vojnovicia, w
którym pisarz usiłuje oddać złożoność przemian w Słowenii zaraz po wojnie
bałkańskiej. Gdybym miał porównać „Obserwatora” do jakiejkolwiek współczesnej
powieści słoweńskiej, byłby to chyba „Pies” Mihy Mazziniego, gdzie nietuzinkowa
osobowość skonfrontowana jest z nieczułym światem zewnętrznym i również – jak „Obserwator”
– historia ta przybiera formę powieści kryminalnej. U Flisara nie jest to typowy kryminał. Wydobywa się ze słoweńskiej
codzienności, a potem staje trochę kalką „Trylogii nowojorskiej” Austera,
jednak stworzoną w zgrabnym stylu, bez niepotrzebnych powtórzeń, bez silenia
się też na coś oryginalnego, bo wydaje mi się, iż Evald Flisar nie uważa, że
swoją powieścią odkrywa coś szczególnie wyjątkowego. To trochę groteskowa,
trochę surrealistyczna, przepełniona czarnym humorem i wnikliwością w
portretowaniu głównego bohatera książka o tym, w jaki sposób człowiek radzi
sobie – mentalnie i emocjonalnie – z pojęciem wolności; jak ją definiuje, gdzie
określa granice jej przestrzeni, a także co robi, kiedy musi odpowiedzieć sobie
na pytanie o to, co go w życiu ogranicza i jak bardzo sobie na to pozwala. „Obserwator”
zgrabnie miesza gatunkowe kalki, stosuje interesujące spektrum odniesień do
amerykańskiej sfery kultury, językowo zawodzi jedynie w szkolnych nieco
dialogach, ale ostatecznie oferuje nam intrygującą powieść o manipulacji,
konfrontacji ze śmiercią i definiowaniu sensu życia.
Simon
Bebler używa znanego z filmu pseudonimu Barton Fink być może dlatego, że jest
niespełnionym dramaturgiem w rodzinnej Słowenii, a potem zmanipulowanym przez
galerię ekscentrycznych postaci młodzieńcem, przed którym po raz pierwszy w
życiu ktoś otwiera możliwość rozumnego wyboru.
Dotychczas Simon żył pośród wzorców wydobywanych z przeczytanych powieści i
obejrzanych filmów. Stawiał się w pozycji tytułowego obserwatora. Nie był
uczestnikiem życia, analizował jego złożoność w biografiach i poglądach innych.
Zupełnie przypadkowo staje mu na drodze pewien charyzmatyczny człowiek
oferujący odmianę losu. Mroczny kloszard z Lublany proponuje Simonowi podróż do
Nowego Jorku oraz wykonanie tajnej misji dostarczenia tajemniczego pakunku.
Zaskoczony chłopak przystaje na tę propozycję. Wcześniej musi odciąć się od
wszystkiego, co kształtowało jego niepewną osobowość w Słowenii. Przede
wszystkim od autorytetów stwarzających wizje, a nie sugerujących możliwość
tworzenia własnych. Także z rodziną – z wielbiącym porządek ojcem i w furii roznoszącą
ład matką. Simon po raz pierwszy w życiu stanie się człowiekiem osobnym.
Pozbawionym toksycznych wzorców i idealizmu. Stanie w konfrontacji z samym sobą
i będzie zmuszony zadać sobie pytanie o to, jaki kształt ma mieć jego życie. To
prawdziwe życie, które trzeba wyrwać wizji śmierci, wszak bohater jest
przekonany, iż nowotwór odbierze mu to życie w ciągu roku.
Flisar sprytnie zmienia tok
narracji, kiedy jego bohater dotrze do celu. Dynamiczna fraza ukazuje szereg
zaskakujących zbiegów okoliczności, pośród których Simon alias Barton po raz
pierwszy w życiu stanie się uczestnikiem zdarzeń, nie ich obserwatorem. Co
więcej, wszelkie manipulacje dadzą mu do zrozumienia, że stał się elementem gry
zaprojektowanej przez swego enigmatycznego nowojorskiego gospodarza. Vincent
Vega pozwala mu zamieszkać w luksusowym apartamencie z widokiem na Central
Park. Ktoś jednak dybie na jego życie, w dodatku mieszkanie pełne jest zagadek
autorstwa Vegi. Dostaje się do niego serwis gastronomiczny, a w szafie Simon
odkrywa trupa. Vincent Vega to człowiek, do którego trzeba dotrzeć specjalną
drogą doświadczeń. W końcu to z jego ust padają też znamienne słowa o tym, że „nigdy
nie jest za późno na prawdziwe życie”. Słoweński młodzieniec zmuszony będzie do
wzięcia odpowiedzialności za swoje wybory. Nie ułatwią mu tego dziwni ludzie
pojawiający się w otoczeniu. Tajemnicza sąsiadka, terapeuta, sam Vega czy
złożona ciężką chorobą dziewczyna przypominająca ulubioną aktorkę Umę Thurman.
„Obserwator”
nabiera tempa i atrakcyjności, kiedy w nieco slapstickowej konwencji obrazuje
niespodziewane zwroty akcji, podczas których Simon zacznie uczyć się
prawdziwego życia. Podejmie się wyzwania wzięcia odpowiedzialności za wszelkie
swoje stany emocjonalne. Od euforii w luksusowym apartamencie po samotność na
ulicach Nowego Jorku. Znamienne są miejsca, w jakich przebywa,
oraz bohaterowie, których spotyka na swojej drodze. Mają być drogowskazami,
stają się coraz bardziej enigmatycznymi ludźmi, których intencji nie można być
pewnym. Duch Austera – wspomniany już na wstępie – drepcze wciąż za nim, ale
tak naprawdę chodzi tu przede wszystkim o budowanie autonomii i odpowiadanie
sobie na pytania o to, jaki kształt ma życie ograniczone czasowo. Evald Flisar
sięga do starożytnych już dylematów moralnych, portretując człowieka zderzonego
z własną niemocą. Z chaosem świata zmierzającego ku równi pochyłej, w którym
trzeba ustanowić jakieś trwałe miejsce dla siebie. Bo co można zrobić, kiedy
wie się, że życie niebawem ulegnie zagładzie? Vincent Vega otwiera Simonowi
oczy na kwestie, nad którymi nie zastanawiał się on w Słowenii, wrastając w
zgorzknienie i pielęgnując swój egocentryzm. Życie będzie domagało się nie
tylko zdefiniowania, ale także zrozumienia w swej różnorodności. Flisar
dodatkowo podejmuje kwestię tego, czym jest ludzka tożsamość w zmiennej
rzeczywistości, i bawiąc się podobieństwami bohaterów do znanych person,
odkrywa iluzję poczucia własnej wartości.
„Obserwator”
jest powieścią, w którą wchodzi się dość gładko, ale potem jest już niewygodnie
– perypetie Simona zmuszają do refleksji nad tym, czym jest nasze życie
wewnętrzne, jak można je uporządkować oraz wzbogacać. Flisar jest ironiczny
także wobec samego siebie, bo to dość dowcipna powieść autotematyczna
podejmująca się rozważań o stosunku autora do wymyślanej przez niego fikcji
literackiej. Ta w „Obserwatorze” jest wyjątkowo
atrakcyjna, choć może wydawać się wtórna. Obcowanie z tą powieścią to w dużej
mierze dobra zabawa, ale także niepokój, który Flisar wprowadza stopniowo i
sugestywnie. Świat się fragmentaryzuje, a ma być całością. Słoweński pisarz
analizuje zależności między realnym życiem a tworzoną na jego podstawie fikcją
literacką. Ostatecznie każe głównemu bohaterowi dokonać najważniejszych
wyborów. Pokonać odium kulturowych wpływów i wydobyć z siebie to, co
nienazwane. Na ile to wszystko się uda i ku jakiemu zakończeniu zmierza? Warto
przyjrzeć się bliżej tej szalonej, mrocznej, nieco złośliwej i kontrowersyjnej
książce o istocie przemierzania świata oraz tego, jak na niego patrzymy.
PATRONAT MEDIALNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz