2020-01-03

„Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia” Cezary Łazarewicz


Wydawca: Sonia Draga

Data wydania: 30 października 2019

Liczba stron: 264

Oprawa: twarda

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Morderstwo i mit

Ten reportaż to czytelnicza bomba, bo nie można się od niego oderwać, ale po przeczytaniu pozostaje w głowie bardzo długo. Może dlatego, że Cezary Łazarewicz wykonał naprawdę doskonałą reporterską robotę, tropiąc ślady i wskazując tezy dotyczące morderstwa w Republice Południowej Afryki, które wstrząsnęło tamtejszą opinią publiczną. Odnieść można wrażenie, że autor nie pozwolił na to, by czyjś głos w tej sprawie uszedł jego uwagi. Proponuje podróż po skomplikowanych relacjach społeczno-politycznych kraju, w którym wciąż na nowo narastają antagonizmy, a ich istota jest bardzo złożona. Przyznam, że bardziej zniuansował tę skomplikowaną problematykę Wojciech Albiński w „Soweto – my love”, ale celem Łazarewicza nie jest stworzenie obrazu RPA i trudnej państwowości tego miejsca, w którym apartheid nieustannie  dzieli i komplikuje rzeczywistość. Opowiadając o Januszu Walusiu, który 10 kwietnia 1993 roku zastrzelił lidera partii komunistycznej Chrisa Haniego, chce opowiedzieć o destrukcyjnym wpływie plag wspominanych już we wstępie, gdzie autor przywołuje znany cytat Ryszarda Kapuścińskiego o nacjonalizmie, rasizmie i fundamentalizmie religijnym. Ale również skierować uwagę czytelnika na polski aspekt tego spektakularnego morderstwa. Tu mam trochę wątpliwości, gdy Łazarewicz już na wstępie narzuca pewien rodzaj interpretacji, i z dużym dystansem patrzę na trochę naciągane łączenie sprawy Walusia z odradzającymi się w Polsce ruchami nacjonalistycznymi i konserwatywnymi. Tak, zajrzałem na wskazany w reportażu facebookowy fanpage, przejrzałem zawartość, rozmyślałem nad tym, w jaki sposób w naszym kraju tworzy się z mordercy bohatera, ale odnoszę wrażenie, że cała sprawa dotyka przede wszystkim złożonej struktury funkcjonowania Republiki Południowej Afryki i pokazuje ją z różnych perspektyw, w dużo mniejszym zaś przedstawia wieczną polską skłonność do mitologizowania działań i gloryfikowania w roli bohaterów postaci co najmniej niejednoznacznych.

Bo Janusz Waluś nie jest mordercą, którego można łatwo zdefiniować. Moc tej książki opiera się właśnie na jego silnej osobowości. Na specyficznym rodzaju radykalizacji oraz konsekwencji w działaniu i poglądach. Rozmowy ze skazanym początkowo na śmierć, do dzisiaj odbywającym wyrok pozbawienia wolności, dodają na pewno całej sprawie sporo kontrowersji i pewnie słuszne jest działanie Łazarewicza, który podejmuje temat ponownie sześć lat po Michale Zichlarzu publikującym „Zabić Haniego”. W całej tej sprawie pojawiło się w międzyczasie sporo różnych tropów. Po latach to zabójstwo jest odbierane i komentowane tak, jak nikt nie przypuszczałby wówczas, gdy miało miejsce. „Nic osobistego” to opowieść o zbrodni, która stała się punktem odniesienia do rewizji własnych poglądów na sprawę państwa i społeczeństwa, ale też zbrodni polaryzującej – dawniej i dzisiaj – opinię publiczną. Waluś przez wielu nazywany jest bohaterem. Sam uznaje, że to, co zrobił przez laty, było wykonaniem jakiejś misji dziejowej. Pośród wielu punktów widzenia, które brzmią tu w niepokojącej polifonii, nie można zapominać o tym, co jest istotą tej książki. A to opowieść o człowieku, który z zimną krwią zamordował drugiego człowieka tylko dlatego, że miał inne poglądy polityczne.

Tu warto nawiązać do tytułu – moim zdaniem świetnie dobranego. Waluś sam określa zabójstwo Haniego jako zlecenie, zadanie do wykonania. Nie zabijał człowieka, zabijał jego poglądy. To nie są absurdalne wyjaśnienia, jeśli weźmie się pod uwagę to, jak szeroko ten mord rezonował pośród wielu zwolenników działań Walusia. Mamy tu do czynienia z banalizacją zbrodni, co przypomina tłumaczenia Niemców obsługujących obozy koncentracyjne. Dla Walusia jego zbrodnia to zadanie, które miał wykonać. Ofiara nie miała ludzkiej tożsamości, była obiektem do eliminacji. Całe lata skazany powtarza, że nie czuje się więźniem kryminalnym, lecz politycznym. Łazarewicz stara się pokazać – i wychodzi mu to doskonale – w jaki sposób morderstwo pierwszego stopnia można usankcjonować ideologią. To niebywałe, ile teorii spiskowych stawiano potem za tym, co zrobił bohater tego reportażu. I nie mam na myśli tych najbardziej absurdalnych – a do wszystkich odnosi się autor – lecz te związane z usuwaniem ze świadomości faktu, iż jeden mężczyzna morduje drugiego mężczyznę. Zabójstwo Haniego stało się rzeczywiście sprawą polityczną i w takim kontekście wciąż było rozpatrywane. To także polityka nie pozwoliła na zwolnienie warunkowe Walusia. Jest on jednym z najdłużej odsiadujących karę więźniów w Republice Południowej Afryki. Pytanie Łazarewicza odnosi się do tego, czym jest ta kara, ale przede wszystkim – za co została zasądzona.

Jak wspomniałem, autor nie zostawia żadnego tropu w tej sprawie. Rozmawia z ludźmi, którzy w czasie zbrodni nadali jej status i określili się wobec niej, ale także z tymi, dla których Janusz Waluś przez lata stał się postacią niemal ikoniczną. Człowiekiem, za którego działaniem miała stać potężna ideologia. Kimś, kto dopiero po fakcie zrozumiał, czym była zbrodnia. I że ta zbrodnia przestaje nią być w naturalnym, oczywistym znaczeniu. „Nic osobistego” to bowiem odważny i wielowątkowy reportaż o istocie rasizmu oraz o stojących za nim dalszych uprzedzeniach. O tym, w jaki sposób RPA rozwija państwowość w cieniu wiecznych konfliktów rasowych, w które doskonale wpisuje się polityka. Łazarewicz nie przygląda się tylko temu, jak Walusia odbierają inni ludzie. Koncentruje się także na życiu samego Haniego, jedzie do jego rodzinnej miejscowości, rozmawia z rodziną, obrazuje niekonwencjonalną relację jednej z jego córek, która zbliża się do mordercy ojca.

Ale myślę, że najbardziej zapadają w pamięć dwa opisane tutaj spotkania. Jedno z kolegą z młodości Walusia manifestującym niezrozumienie tego, jak człowiek może zabić drugiego człowieka, a potem przytaczającym argumenty świadczące o tym, że… rozumie sytuację swojego znajomego, jego potrzebę wyjścia na wolność, słuszność tej potrzeby, oczywistość takiego obrotu spraw, takiej sprawiedliwości. Druga zajmująca uwagę bohaterka tego reportażu to żona Clive’a Derby-Lewisa, parlamentarzysty skazanego w procesie razem z Walusiem, z pełnym przekonaniem opowiadająca o wyższości białego człowieka nad czarnym. W całym skomplikowanym obrazie portretowanej sprawy zacierać się może to, że w tej zbrodni chodziło także o rasizm. Rozmowy ze wskazaną kobietą każą wrócić do tego, co jest istotą tej książki i jej ostrzeżeniem. Duże wrażenie robią również monologi samego Walusia. Komentarzami do nich są dyskusje o tym, jak jego czyn był i jest postrzegany zarówno w RPA, jak i w Polsce.

„Nic osobistego” to historia o tym, jak może być odbierana i rozumiana zbrodnia – przez samego zabijającego i ludzi, który gotowi są interpretować oraz oceniać jego zachowanie. Łazarewicz opisuje niebezpieczny mechanizm wypierania zasadniczej istoty bezkompromisowego odbierania życia człowiekowi przez człowieka albo oddalania się od niej. Zbrodnia staje się tutaj manifestem, początkiem ideologicznych debat, punktem wyjścia do rozważań o trudnej państwowości, w końcu mitem, dzięki któremu można przekonać samego siebie, że konserwatywne uprzedzenia i idiosynkrazje są zasadne. To także fascynujący wizerunek zbrodniarza – bardzo niejednoznaczny, budowany z jego przemyśleń i wspomnień, ale przede wszystkim przemyśleń ludzi, którym kiedyś był bliski, którzy są w stanie część jego postępowania usprawiedliwić. Uciśniony przez polski komunizm nieszczęśliwy człowiek, który w imię nienawiści do systemu zdecydował się na radykalne działanie? A może ktoś, komu polska komuna nic nie zrobiła, oddała tylko samochody do zabawy i rozbijania, a morderstwo stało się pochodną wyjątkowej podatności na sugestie? Jakkolwiek ujrzymy w tym reportażu Janusza Walusia, to ważny tekst o tym, że między ideą a działaniem może być bardzo cienka granica. To może być granica zła, do którego później możemy dobrać dodatkową ideologię i łatwo je usankcjonować.

1 komentarz:

Michał Żarski pisze...

Na ten temat polecam "Zabić Haniego" Michała Zichlarza. Nie jest napisany pod jakąkolwiek tezę, może dlatego, że autor zajmował się dziennikarstwem sportowym.