Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania: 2 września 2020
Liczba stron: 480
Przekład: Iwona Zimnicka
Oprawa: miękka ze
skrzydełkami
Cena det.: 42,90 zł
Tytuł recenzji: Lojalność
i wstyd
Jakkolwiek niewiarygodnie to
brzmi, „Królestwo” jest pierwszą książką Jo Nesbø, jaką udało mi się
przeczytać. Myślę, że pomoże mi to zachować trzeźwość i obiektywność opinii.
Zdarza się tak – mnie również – że gdy wielbi się jakiegoś twórcę i czyta jego
kolejną książkę, czasami przez pryzmat uwielbienia przymyka się oko na jej
słabość. Tu mam przed sobą tylko „Królestwo”. Nie mam pojęcia, czy jest
lepiej, czy gorzej. Czy pióro Nesbø działa tak samo sprawnie jak wcześniej.
Wiem jedynie, że to bardzo dobra książka. Pięknie rozbudowana, doskonale
stopniująca napięcie, zajmująca kilka wieczorów i pozostawiająca czytelnika w
bezradności wobec skomplikowanej intrygi, ale również konfrontująca go z
nietuzinkowymi bohaterami, o których do końca nie będziemy wiedzieć
wszystkiego, a kto wie, czy po zamknięciu książki będziemy mieć pewność
czegokolwiek.
„Królestwo” rozpoczyna się jak
znakomita powieść obyczajowa. Senny rytm, stonowana fraza, drobiazgowe opisy i
sugestywna próba wprowadzenia nas w życie norweskiej prowincji, w której na co
dzień wieje nudą, kompletnie nic się nie dzieje, czas płynie swoim rytmem, a
mieszkańcy usiłują znaleźć sens codziennej rutyny w oczywistych i powtarzalnych
zdarzeniach. Niedaleko Os znajduje się gospodarstwo rodziny Opgardów.
Oddzielone od reszty górami, niedostępne, nazywane przez ojca tytułowym
królestwem. Miejscem, w którym rozegra się świetna psychodrama, a jej
bohaterami będą synowie tego człowieka. Ludzie, którzy po latach muszą
skonfrontować się z mroczną przeszłością, ale jednocześnie dopisać do niej
równie dramatyczny ciąg dalszy. Mężczyźni tkwiący w specyficznej więzi –
trochę toksycznej, trochę warunkowanej tym, co wpajał im w młodości milczący i
surowy ojciec. Mężczyźni tworzący rodzinę. Bracia, którzy zawsze muszą się
wspierać. Lojalni wobec siebie i zdeterminowani, by bronić własnych spraw. Bez
względu na to, w jaki sposób to robią.
Miejscowy lensman mówi:
„Jedyne miejsce, do którego zmierzamy, to powrót tam, skąd wyszliśmy”. To będą
znamienne słowa, jeśli spojrzymy na to, jaki jest sens działań bohaterów, jakie
okoliczności te działania determinują i w jaki sposób Jo Nesbø definiuje w tej
książce powracanie. Bo w znaczeniu dosłownym powrót obejmuje młodszego z braci.
Carl wraca w rodzinne strony z dalekiego świata, w który kiedyś wyruszył, gdy
rzeczywistość stała się nie do zniesienia. W Os pozostaje natomiast Roy. Grubo
ponad dekadę żyje samotnie w domu, w którym kiedyś miały miejsca zdarzenia
definiujące to, czym jest rodzinny wstyd. Dziś pozostają wspomnienia, które
burzą Royowi ogląd rzeczywistości. I przybywa Carl, jego ukochany młodszy brat.
Ten, w którego obronie Roy był gotów stanąć zawsze. I zrobić wszystko, by mu pomóc.
Absolutnie wszystko.
Dziś mężczyźni tkwią w
podobnej zależności co przed laty. Intrygujący prolog daje nam do zrozumienia,
że Roy zawsze żył w cieniu młodszego brata, bardziej kochanego przez ojca, ale
i bardziej bezradnego wobec życia. Tymczasem Carl dał sobie z życiem świetnie
radę. Przywozi do Norwegii cadillaca, wspaniałą żonę i pomysł na
rewitalizację przestrzeni. Ale przywozi ze sobą także niepokój dla Roya i
zmusza go do tego, by wrócił myślami w przeszłość. Jak również, by powtórzyć
wgrane już, wręcz atawistyczne schematy zachowań. Bo znowu będzie tak, że Carl
znajdzie się w potrzebie. A Roy będzie tym broniącym brata. Nieświadomym do
końca, kim ów brat jest.
Absolutnie rewelacyjnie
została zarysowana w „Królestwie” postać Roya. Tajemniczy mężczyzna odsłaniany
jest stopniowo. Za każdym razem z dużą dozą surowości, bo nie mamy dostępu do
jego wnętrza, Nesbø nie pozwala na przyjrzenie się sferze emocji, pokazuje
Roya głównie w działaniu. Zawsze był zadaniowy i bezkompromisowy w tym, co
robi. Ta bezkompromisowość staje się wyjątkowo przerażająca. Roy zaskakuje i
niepokoi, by ostatecznie naprawdę przerazić czytelnika. Z drugiej strony
pod powierzchowną szorstkością kryje się bardzo wiele emocji, które autor tylko
punktowo sygnalizuje. Najważniejsza będzie braterska relacja. Ta zarysowana w
retrospekcjach i ta obecnie determinująca działania mężczyzn. Pomiędzy którymi
znajdzie się kobieta znająca ich tajemnice. Ta od początku będąca tą niewygodną
trzecią.
„Królestwo” to wyjątkowo
bolesna powieść o rodzinnych traumach, które tuszuje się w imię lojalności. Ale
i lojalność zaczyna mieć tu inne definicje. Przed laty w przepaść spadł
samochód z rodzicami Carla i Roya. Po latach nikt nadal nie zna prawdziwych
przyczyn wypadku. Trudno też jednoznacznie orzec, czy był to wypadek. Ale za
tym wszystkim stoją mroczne tajemnice, które bardzo silnie zintegrowały braci.
Roy był zawsze tym, który bronił. On wyznaczał Carlowi bezpieczną przestrzeń i
był za nią odpowiedzialny. Rodzina Opgardów wcale nie była silna. Animozje i
okrucieństwa, które ją budowały, po latach odsłaniane są stopniowo i z
wyjątkowo działającą na wyobraźnię dokładnością. A wraz z nią Nesbø metodycznie
buduje atmosferę grozy i w miejscu sennej prowincji umieszcza emocjonalny
ładunek – zniszczona zostaje nie tylko przewidywalność i szarość miejscowości w
urokliwym otoczeniu przyrody. Odradzają się gniew i poczucie
niesprawiedliwości. Pojawia się zbrodnia. Coś, co towarzyszyło społeczności
Os od zawsze. Wzajemne podejrzenia. Niepewność. I ciąg zdarzeń, które na zawsze
zmienią relacje między braćmi. Tylko czy charakter tej relacji może cokolwiek
zmienić?
„Rób to, co trzeba robić”. Roy
działa w myśl tej prostej zasady. Chronić za wszelką cenę. Dbać o brata,
którego ojciec kochał bardziej. Być przy nim w chwili jego każdej pomyłki,
każdego załamania. Okazuje się, że wieloletnia rozłąka zasadniczo niewiele
zmienia. Ale zmieniają się okoliczności, w których pojawiają się kłopotliwe
sytuacje. I zmienia się przede wszystkim sam Carl. Czy nadal jest zdanym na
interwencje starszego brata nieporadnym chłopcem proszącym o pomoc? Jest w
„Królestwie” bardzo intensywnie zaznaczana atmosfera fatalizmu, z którego obaj
bracia nie są w stanie się wydobyć. Nesbø fantazjuje o tym, do czego jesteśmy
skłonni, kierując się zasadą lojalności wobec członka rodziny. Czy
sportretowana rodzina to siła, czy też toksyczna sieć zależności, które wciąż
prowadzą do tragedii? Autor jest bardzo powściągliwy w ocenie swoich
bohaterów, lecz jednocześnie stawia ich w sytuacjach, w których zawsze podejmą
dramatyczny wybór. A jak mówi ojciec w prologu: sam wybór potrafi być udręką,
niekoniecznie jest nią to, co zdarzy się po jego dokonaniu. Roy postanowiony
zostanie w sytuacjach, w których jego udręka powiększy się, gdy znać będziemy wcześniejsze
dylematy. To, że zbyt wiele i zbyt drastycznie się powtarza. Że przeszłość
wcale nią nie jest. A świadczyć o tym może to, co wciąż znajduje się w
przepaści, do której z impetem wpadł przez laty samochód rodziców obu braci.
To historia bezwarunkowej
miłości opowiadająca także o tym, jak destrukcyjna może być zazdrość. Powieść,
w której pojawia się to, co niemożliwe – norweska prowincja staje się miejscem
zbrodni. Niejednej. Nesbø świetnie stopniuje napięcie, bo kiedy wreszcie ujawnia
przerażające fakty z przeszłości, rezonują one dodatkowo przejmująco, gdy widzi
się teraźniejszość i to, w jaki sposób portretowani bracia wciąż na nowo
zaznaczają, że ich więź jest najważniejsza. „Królestwo” to też historia
tego, że niemożliwe jest odkupienie win, że trauma przeszłości pozostaje z nami
na zawsze i że w obronie tego, co uważamy za najcenniejsze, gotowi jesteśmy na
wszystko. Absolutnie wszystko. Wielowątkowa, epicko pięknie się
prezentująca, panoramiczna, a jednocześnie bardzo kameralna opowieść o
wstydzie, zemście, determinacji i motywach zbrodni. Naprawdę zapada w pamięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz