2020-09-08

„Królestwo” Jo Nesbø


Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie

Data wydania: 2 września 2020

Liczba stron: 480

Przekład: Iwona Zimnicka

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 42,90 zł

Tytuł recenzji: Lojalność i wstyd

Jakkolwiek niewiarygodnie to brzmi, „Królestwo” jest pierwszą książką Jo Nesbø, jaką udało mi się przeczytać. Myślę, że pomoże mi to zachować trzeźwość i obiektywność opinii. Zdarza się tak – mnie również – że gdy wielbi się jakiegoś twórcę i czyta jego kolejną książkę, czasami przez pryzmat uwielbienia przymyka się oko na jej słabość. Tu mam przed sobą tylko „Królestwo”. Nie mam pojęcia, czy jest lepiej, czy gorzej. Czy pióro Nesbø działa tak samo sprawnie jak wcześniej. Wiem jedynie, że to bardzo dobra książka. Pięknie rozbudowana, doskonale stopniująca napięcie, zajmująca kilka wieczorów i pozostawiająca czytelnika w bezradności wobec skomplikowanej intrygi, ale również konfrontująca go z nietuzinkowymi bohaterami, o których do końca nie będziemy wiedzieć wszystkiego, a kto wie, czy po zamknięciu książki będziemy mieć pewność czegokolwiek.

„Królestwo” rozpoczyna się jak znakomita powieść obyczajowa. Senny rytm, stonowana fraza, drobiazgowe opisy i sugestywna próba wprowadzenia nas w życie norweskiej prowincji, w której na co dzień wieje nudą, kompletnie nic się nie dzieje, czas płynie swoim rytmem, a mieszkańcy usiłują znaleźć sens codziennej rutyny w oczywistych i powtarzalnych zdarzeniach. Niedaleko Os znajduje się gospodarstwo rodziny Opgardów. Oddzielone od reszty górami, niedostępne, nazywane przez ojca tytułowym królestwem. Miejscem, w którym rozegra się świetna psychodrama, a jej bohaterami będą synowie tego człowieka. Ludzie, którzy po latach muszą skonfrontować się z mroczną przeszłością, ale jednocześnie dopisać do niej równie dramatyczny ciąg dalszy. Mężczyźni tkwiący w specyficznej więzi – trochę toksycznej, trochę warunkowanej tym, co wpajał im w młodości milczący i surowy ojciec. Mężczyźni tworzący rodzinę. Bracia, którzy zawsze muszą się wspierać. Lojalni wobec siebie i zdeterminowani, by bronić własnych spraw. Bez względu na to, w jaki sposób to robią.

Miejscowy lensman mówi: „Jedyne miejsce, do którego zmierzamy, to powrót tam, skąd wyszliśmy”. To będą znamienne słowa, jeśli spojrzymy na to, jaki jest sens działań bohaterów, jakie okoliczności te działania determinują i w jaki sposób Jo Nesbø definiuje w tej książce powracanie. Bo w znaczeniu dosłownym powrót obejmuje młodszego z braci. Carl wraca w rodzinne strony z dalekiego świata, w który kiedyś wyruszył, gdy rzeczywistość stała się nie do zniesienia. W Os pozostaje natomiast Roy. Grubo ponad dekadę żyje samotnie w domu, w którym kiedyś miały miejsca zdarzenia definiujące to, czym jest rodzinny wstyd. Dziś pozostają wspomnienia, które burzą Royowi ogląd rzeczywistości. I przybywa Carl, jego ukochany młodszy brat. Ten, w którego obronie Roy był gotów stanąć zawsze. I zrobić wszystko, by mu pomóc. Absolutnie wszystko.

Dziś mężczyźni tkwią w podobnej zależności co przed laty. Intrygujący prolog daje nam do zrozumienia, że Roy zawsze żył w cieniu młodszego brata, bardziej kochanego przez ojca, ale i bardziej bezradnego wobec życia. Tymczasem Carl dał sobie z życiem świetnie radę. Przywozi do Norwegii cadillaca, wspaniałą żonę i pomysł na rewitalizację przestrzeni. Ale przywozi ze sobą także niepokój dla Roya i zmusza go do tego, by wrócił myślami w przeszłość. Jak również, by powtórzyć wgrane już, wręcz atawistyczne schematy zachowań. Bo znowu będzie tak, że Carl znajdzie się w potrzebie. A Roy będzie tym broniącym brata. Nieświadomym do końca, kim ów brat jest.

Absolutnie rewelacyjnie została zarysowana w „Królestwie” postać Roya. Tajemniczy mężczyzna odsłaniany jest stopniowo. Za każdym razem z dużą dozą surowości, bo nie mamy dostępu do jego wnętrza, Nesbø nie pozwala na przyjrzenie się sferze emocji, pokazuje Roya głównie w działaniu. Zawsze był zadaniowy i bezkompromisowy w tym, co robi. Ta bezkompromisowość staje się wyjątkowo przerażająca. Roy zaskakuje i niepokoi, by ostatecznie naprawdę przerazić czytelnika. Z drugiej strony pod powierzchowną szorstkością kryje się bardzo wiele emocji, które autor tylko punktowo sygnalizuje. Najważniejsza będzie braterska relacja. Ta zarysowana w retrospekcjach i ta obecnie determinująca działania mężczyzn. Pomiędzy którymi znajdzie się kobieta znająca ich tajemnice. Ta od początku będąca tą niewygodną trzecią.

„Królestwo” to wyjątkowo bolesna powieść o rodzinnych traumach, które tuszuje się w imię lojalności. Ale i lojalność zaczyna mieć tu inne definicje. Przed laty w przepaść spadł samochód z rodzicami Carla i Roya. Po latach nikt nadal nie zna prawdziwych przyczyn wypadku. Trudno też jednoznacznie orzec, czy był to wypadek. Ale za tym wszystkim stoją mroczne tajemnice, które bardzo silnie zintegrowały braci. Roy był zawsze tym, który bronił. On wyznaczał Carlowi bezpieczną przestrzeń i był za nią odpowiedzialny. Rodzina Opgardów wcale nie była silna. Animozje i okrucieństwa, które ją budowały, po latach odsłaniane są stopniowo i z wyjątkowo działającą na wyobraźnię dokładnością. A wraz z nią Nesbø metodycznie buduje atmosferę grozy i w miejscu sennej prowincji umieszcza emocjonalny ładunek – zniszczona zostaje nie tylko przewidywalność i szarość miejscowości w urokliwym otoczeniu przyrody. Odradzają się gniew i poczucie niesprawiedliwości. Pojawia się zbrodnia. Coś, co towarzyszyło społeczności Os od zawsze. Wzajemne podejrzenia. Niepewność. I ciąg zdarzeń, które na zawsze zmienią relacje między braćmi. Tylko czy charakter tej relacji może cokolwiek zmienić?

„Rób to, co trzeba robić”. Roy działa w myśl tej prostej zasady. Chronić za wszelką cenę. Dbać o brata, którego ojciec kochał bardziej. Być przy nim w chwili jego każdej pomyłki, każdego załamania. Okazuje się, że wieloletnia rozłąka zasadniczo niewiele zmienia. Ale zmieniają się okoliczności, w których pojawiają się kłopotliwe sytuacje. I zmienia się przede wszystkim sam Carl. Czy nadal jest zdanym na interwencje starszego brata nieporadnym chłopcem proszącym o pomoc? Jest w „Królestwie” bardzo intensywnie zaznaczana atmosfera fatalizmu, z którego obaj bracia nie są w stanie się wydobyć. Nesbø fantazjuje o tym, do czego jesteśmy skłonni, kierując się zasadą lojalności wobec członka rodziny. Czy sportretowana rodzina to siła, czy też toksyczna sieć zależności, które wciąż prowadzą do tragedii? Autor jest bardzo powściągliwy w ocenie swoich bohaterów, lecz jednocześnie stawia ich w sytuacjach, w których zawsze podejmą dramatyczny wybór. A jak mówi ojciec w prologu: sam wybór potrafi być udręką, niekoniecznie jest nią to, co zdarzy się po jego dokonaniu. Roy postanowiony zostanie w sytuacjach, w których jego udręka powiększy się, gdy znać będziemy wcześniejsze dylematy. To, że zbyt wiele i zbyt drastycznie się powtarza. Że przeszłość wcale nią nie jest. A świadczyć o tym może to, co wciąż znajduje się w przepaści, do której z impetem wpadł przez laty samochód rodziców obu braci.

To historia bezwarunkowej miłości opowiadająca także o tym, jak destrukcyjna może być zazdrość. Powieść, w której pojawia się to, co niemożliwe – norweska prowincja staje się miejscem zbrodni. Niejednej. Nesbø świetnie stopniuje napięcie, bo kiedy wreszcie ujawnia przerażające fakty z przeszłości, rezonują one dodatkowo przejmująco, gdy widzi się teraźniejszość i to, w jaki sposób portretowani bracia wciąż na nowo zaznaczają, że ich więź jest najważniejsza. „Królestwo” to też historia tego, że niemożliwe jest odkupienie win, że trauma przeszłości pozostaje z nami na zawsze i że w obronie tego, co uważamy za najcenniejsze, gotowi jesteśmy na wszystko. Absolutnie wszystko. Wielowątkowa, epicko pięknie się prezentująca, panoramiczna, a jednocześnie bardzo kameralna opowieść o wstydzie, zemście, determinacji i motywach zbrodni. Naprawdę zapada w pamięć.

Brak komentarzy: