2013-11-12

"Suka" Katarzyna Gryga

Wydawca: Studio EMKA

Data wydania: 23 października 2013

Liczba stron: 214

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Suczy świat…

Takich bezkompromisowych, drapieżnych i wyraźnych książek nikt raczej nie potrzebuje. Dlaczego? Bo opowiadają o życiu aspołecznym, wyśmiewają stereotypy, kpią z całego tak zwanego social life, wbijają grube szpile w codzienność budowaną na pustych rytuałach i wskazują bezlitośnie, kim jesteśmy jako ludzie. „Suka” to historia skonstruowana przewrotnie i z pazurem. Takim kobiecym, ale nie elegancko wymalowanym, tylko opiłowanym tak, że będzie boleć, kiedy pchnie się nim to i owo. Katarzyna Gryga wbija pazur w kobiecość, która w szerokim ujęciu jest dla jej bohaterki antywzorem i źródłem opresji. Ośmiesza zwyczaje i obyczaje, które każą nam wmawiać, że jesteśmy istotami społecznymi. Drwi bezlitośnie z państwa, w którym nie ma miejsca na miłość, na zawodowe spełnienie, nie ma miejsca na sentymenty, rozwój intelektu, nie ma miejsca do godnego życia. Dla kogo ta książka? Przecież kobiety spąsowieją, faceci rzucą nią po kilkunastu stronach; trudno będzie dobrnąć do końca, bo już sam początek zapowiada ostre wbicie w świat, którego autorka nie szanuje, a który z mozołem latami sobie tworzyliśmy, by tonąć w truizmach, płytkiej codzienności, jałowych rozmowach i bzdurnych konwersacjach.

Gryga napisała książkę, która ma być wyrazem sprzeciwu wobec cukierkowej literatury kobiecej. Jej bohaterka jest taka, jaką zwykle kreują słodkie powieścidła z serduszkami na okładkach. Majętna, odważna, zdecydowana, śmiała. Poszukująca. Niekoniecznie księcia z bajki. W swoim łóżku toleruje jedynie psa, czterdzieści kilogramów do kochania. W związku partnerskim, związku idealnym, od lat jest… z własną matką, tak samo niezależną i awangardową. Nie szuka spełnienia, bo czuje się spełniona. Sama ze sobą. Sama w sobie. Osobna. Krytycznie spoglądająca na to, czym ma emanować kobiecość. Drwiąca z życia przewidywalnego, pragnień posiadania dziecka, męża na smyczy, majątku. Ośmieszająca nie tyle kobiecość, co ludzkość w ogóle – odpuszczającą sobie rozum i intelekt, robiącą dzieci i kariery dla zajęcia czasu, by nie myśleć, nie stawać bacznie do boju z codziennymi absurdami; by się zasadzić na czymś stałym, niczego nie zmieniać, nie zmieniać siebie, nie analizować swojego życia i w owczym pędzie żyć sobie wygodnie, jedząc, pijąc, kochając się, zdradzając, łykając medialną papkę, wydalając i niańcząc bachory z naiwną wiarą, że ma się zapewnione podanie szklanki wody na starość.

Suka – naprawdę tak ma na imię! – żyje sobie już 26 lat i bacznie obserwuje wszystko, co ją otacza. Uważa, że w życiu kawior trzeba jeść łyżkami, wykorzystać swój czas dla siebie samego, hołubić egoizm i nie poddawać się socjalizacji. Od ludzi świadomie trzyma się z daleka. Pracuje w domu, bez kontaktu z innymi pracownikami korporacji, bez kontaktu z ludźmi w ogóle. Bo ludzie to barany, których trzeba omijać. Najbardziej boi się tych wierzących i z dobrym serduszkiem, co to każdemu pomogą i każdemu służą dobrą radą. Suka nie pomaga nikomu, bo i od nikogo pomocy nie potrzebuje. Co jest ważne? Cynizm, sarkazm i orgazm. To, by żyć świadomie i tępić umysłowe lenistwo. Ludzie w nadmiarze są toksyczni i niewarci uwagi. Śmieszni, dramatycznie śmieszni i puści zwyczajnie. Kobiety to już szczyt ludzkiej głupoty i naiwności. Same czynią swoje życie opresyjnym. Wieszają się mężom na ramionach, rodzą dzieci, ubierają się w krzykliwych sklepach, wciąż żebrzą o zainteresowanie i czułość, same ze sobą wiodą jałowe dyskusje o niczym i w nicości zatapiają się na własne życzenie. A Suka jest inna. Biseksualna przede wszystkim. Pociągają ją mężczyźni starsi i doświadczeni, a męczy jej partnerka Marianna. To przerażający obraz lesbijki-katoliczki, która chce mieć dzieci, pielęgnować podstawową komórkę społeczną, poddać się tradycji wszelakiej i wierze w to, że tak proste życie przyniesie szczęście. Tymczasem zarabia na paszkwilach internetowych, zawraca swej kochance głowę, pragnie czułości i bycia najważniejszą, a przede wszystkim komplikuje jej życie, bo odbiera niezależność.

Suka ze swym białym, wypolerowanym mieszkaniem, ze swą nerwicą natręctw i specyficznym pojęciem porządku wokół jest chwilami takim Adasiem Miauczyńskim w spódnicy. O, przepraszam, Suka woli ubierać się jak facet, bo wie, w co się ubiera i nikt jej nie truje o tym, że ma kupić milion nieprzydatnych dodatków. Gryga nie tworzy jednak postaci kobiecej, w której dominacja frustracji rozsadzi ją wewnętrznie. Nie! Suka doskonale wie, czego chce. Realizuje się, czuje spełniona. Jest przy tym też nieprzyzwoicie bogata i los dał jej możliwość przebierania we wszystkim. Sushi zajada jak krakersy, z matką jedzie na Zanzibar poczytać książki, mierzi ją komunikacja miejska i śmieszy liczenie każdego grosza. Do czasu, kiedy sama nie będzie zmuszona liczyć. Stanie przed koniecznością szukania pracy w kraju, w którym pracuje się za darmo, zasuwa za marne grosze, gdzie operator mopa musi napisać kwiecisty list motywacyjny i uzasadnić, że sprzątanie to pasja i wyzwanie. Dotknie świata, z którego drwiła, jednocześnie stając się bardziej pokorną. Dlaczego? Bo dostanie jeszcze kilka życiowych kopniaków i będzie musiała zacząć żyć inaczej. Jak? Warto przeczytać.

Suka w gruncie rzeczy jest dość mocno zagubiona w świecie, jaki ją otacza. Zagubiona w płciowości i w społecznych rolach, wyraźnie przecież sterowanych faktem, czy ktoś ma między nogami dziurkę czy prężny narząd często zastępujący mózg. W tym zagubieniu nie poddaje się jednak. Jej siła i zdecydowanie też nie wzięły się znikąd. Suka ma jedno określone czasowo życie do przeżycia i nie zamierza tracić czasu na wieczne udowadnianie komuś, że go kocha, na rozmowy o pieluchach i o tym, czym się pociesze ostatnio odbiło, na jałowe gadki o niczym rzekomo socjalizujące i na głupi świat wokół, który wielbi przeciętność, idiotyzm i brak własnej woli.

Świat w powieści Katarzyny Grygi jest światem na nie przedstawionym bardzo plastycznie i wyraziście. W tej książce odnajdą się ci, którzy po prostu myślą. To nie tylko feministyczny manifest i ostry sprzeciw wobec książeczek dla kobiet, co robią wodę z mózgu. To książka o tym, jak trudno stanowić o sobie w świecie, który dąży do szufladkowania, porządkowania wedle wzorów; w świecie stereotypów, głupoty, miałkości i pędu ku niczym. Tak jak Suka boi się wszelkich ram, definicji i schematów, tak wszystkiemu temu daleka jest ta książka, bo „Suka” to z jednej strony manifest świadomego kobiecego indywidualizmu, z drugiej świadectwo bezradności, którą trzeba kryć za fasadą wewnętrznej siły. Złość, frustracja, ostre ostrze ironii i satyry, ale przede wszystkim bezmiar smutku, że żyjemy w nijakości i ku nijakości zmierzamy – to i dużo więcej znajdziemy w „Suce”, która nie jest książką dla każdego. I autorka, i jej bohaterka dobrze to wiedzą. I mają gdzieś. Bo czytać będą świadomi. I pewnie im się spodoba, choć niewiele podoba się samej Suce. Warto zajrzeć!

4 komentarze:

Esa Czyta pisze...

Zaciekawiłaś mnie :D Szczególnie tym imieniem u głównej bohaterki :) Na pewno będę o książce pamiętać :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

Iga pisze...

tytuł dobry. recenzja zachęcająca. jak gdzieś się natknę, przeczytam.

Basia Pelc pisze...

Bardzo interesująca treść. Suka, hmmm, (może od Sookie miało pochodzić to oryginalne imię ;)))) pff

Unknown pisze...

Pragnę tej książki ! Już "rzygusiam" słodkimi powieściami na jakie trafiam ostatnio... dajcie mi sukE!